Suterena jakich wiele, choć porządny człowiek raczej omija wzrokiem takie miejsca. A szkoda. Może tu i niezbyt czysto, a i zapach nie każdemu przypasuje, jednak towarzystwo znajdziesz wesołe, inteligentne i pełne sprytnych pomysłów.
Nie obraź gospodarza, a jeśli tu wstąpisz, weź ze sobą coś na przełamanie lodów. Skoroś Polak, tłumaczyć ci nie trzeba, co sprawi, że języki się rozwiążą. A potem włącz się do długich rozmów o życiu… Każdy alkohol da się rozrobić, choćby w tytułowej pralce, a i ludzie, choć różni, gdy się wymieszają, tworzą ciekawy kolaż.
Mark Arturro w swojej komedii „Pralka” ukazuje w krzywym zwierciadle obraz polskiego społeczeństwa z tak zwanych nizin społecznych. Mądrość przemawia nie tylko ustami wielkich, a prosta prawda, choć wybełkotana, więcej pożytku przyniesie, niż uczone dysputy.
Wydawnictwo: Alternatywne
Data wydania: 2023-12-13
Kategoria: Inne
ISBN:
Liczba stron: 58
Język oryginału: polski
Tytuł bardzo przewrotny. Być może większość z was się spodziewa poematu o urządzeniu piorącym, które dzisiaj jest prawie w każdym domu. Jednak autor przewidział inne przeznaczenie dla tego wynalazku. Jakie? Ułatwiające życie spragnionym i potrzebującym …
Obskurna suterena jakich wiele. Miejsce omijane szerokim łukiem, miejsce, na które nawet strach spojrzeć. A jej mieszkańcy całkiem wpasowali się w krajobraz miejsca, w którym mieszkają. Ludzie znudzeni życiem, żyjącym dniem dzisiejszym, nie martwiący się o jutro. Ich codziennym problemem egzystencjalnym jest to, aby mieli co wypić, aby mieć lekarstwo na rozwiązanie języków i nieustanne narzekanie. Owszem, oni nieustannie są niezadowoleni, nie mają pracy ani pieniędzy. Ale to wszystko na własne życzenie. Ogarnięci totalnym lenistwem i nieróbstwem, znają doskonale drogę do opieki społecznej. Tam zawsze znajdą pomoc i pocieszenie, a to jakiś zasiłek, a to węgiel przywiozą czy zapłacą za wodę. I czego im więcej potrzeba, podstawowe potrzeby mają zaspokojone. I teraz pozostaje tylko skombinować coś na poprawę nastrojów. I tak w swoim sąsiedzkim gronie rozprawiają o życiu, egzystencji, narzekają na rządzących i wszystko wkoło. Możesz dołączyć do ich grona tylko w jeden sposób, wkupić się flaszką alkoholu, to jedyny środek płatniczy akceptowany przez bohaterów. I czas umila im tytułowa pralka, wszak spełnia ważną rolę w ich pijackiej libacji. Jaką? Przekonajcie się sami … Może nauczycie się nowych jej zastosowań …
Pralka to napisana wierszem, ukwiecona rymami krótka satyra na tę część społeczeństwa, która nie potrafiła się w życiu odnaleźć, nie mogła się niczym wykazać, która stroniła od legalnych zajęć i obowiązków. Pracy oczywiście dla nich nie ma, mieszkanie to podupadająca rudera, prąd podłączony nielegalnie, woda leci z kranu cienkim strumykiem. Ale jest jedno. Rozweselacz, środek poprawiający nastrój i rozwiązujący języki, zacieśniający relacje międzysąsiedzkie. Jacy oni są mądrzy po alkoholu, jakie mają górnolotne refleksje i przemyślenia, jakie sobie dają wzajemne cenne rady i wskazówki. Tworzą barwną i ciekawą wspólnotę ukazaną w krzywym zwierciadle. To obraz bardzo smutny i przygnębiający, ale bardzo prawdziwy i realistyczny. Obdarty ze złudzeń. Szczery do bólu. I takie jest ich codzienne życie, szare i bezbarwne, smutne i bez żadnych perspektyw na zmianę tego stanu rzeczy. Przede wszystkim bije od bohaterów brak jakiejkolwiek chęci na zmianę swojego położenia, najlepiej wychodzi im narzekanie na wszystko …
Opowieść czyta się szybko, rymowana i napisana prostym językiem, okraszona wieloma wulgaryzmami, które tylko wzmacniają przekaz i mają podkreślić znaczenie danej okoliczności. Malutka, ale zawiera wiele mądrości i skłania do refleksji. Bo nad nią nie można przejść do porządku dziennego, trzeba się na chwilę zatrzymać i przyjrzeć się temu światu. Wiadomo, że takich rodzin żyje wkoło nas wiele, można się zastanowić, czy da się im w jakikolwiek sposób pomóc. Wiem z życia, że oni sami niewiele robią, aby poprawić swój byt, często stają się bardzo roszczeniowi wobec organów państwowych, żądając pomocy, nie pokazując jakiejkolwiek chęci zmiany.
Polecam, ciekawa i dosadna, realna i odważna. Widać wyraźnie, że autor ma duże poczucie humoru i jest wnikliwym obserwatorem. Warto wkroczyć z nim do świata ludzi z nizin społecznych i bliżej przyjrzeć się, jakie oni mają problemy i czym żyją na co dzień ...
Książka ma tylko pięćdziesiąt osiem stron i jest napisana wierszem rymowanym ale bez zachowania równego rytmu. Ukazana została jako spektakl w którym grają ludzie zwykli i ci co za takich się nie uważają. Sceny są krótkie, prosto ale ciekawie przedstawione. Została ona napisana w 1996 roku i wydana teraz przez Wydawnictwo Alternatywne. Odnośnie treści to poruszony tu został temat polityki z punktu widzenia osób lubiących alkohol. Co pewien czas ktoś tutaj dochodzi i najważniejsze jest to, co przyniósł ze sobą. Jeden gość będzie tu nad wyraz hojny i przyniesie coś z nielegalnych nielegalnie zabranych łupów. Zrodzi się wtedy problem gdzie to ukryć, by nikomu nie przyszło do głowy odebrać tak cennego paliwa w sylwestra. Owe paliwo będzie tu też takim spoiwem łączące ludzi utrzymujących się z zasiłku, tych dobrze ubranych oraz tych, którym się wydaje, że jak są przy stołku to na wszystko mogą sobie pozwolić. I właśnie aby móc się napić zawitali tam, gdzie piszczy bieda, gdzie zrobi się ciemno i gdzie będzie można sobie wmówić patrząc na innych, że jest się osobą sukcesu. Z każdym łykiem przyjdzie kolej na większe śmiałości.
Przyznam się wam, że bardzo raziły mnie tu nagminne przekleństwa. Z drugiej jednak strony, ludzie takich pokrojów właśnie w ten sposób się wysławiają. Typowo gwarą wiejską i nie cenzurowanym słowami, które mogą zastąpić każdy rodzaj emocji. Oni żyją z dnia na dzień. We własnym gronie są szczerzy, im wystarczy, że mają się za co napić, bo wtedy odczuwają szczęście. Jednak, kiedy obraża ich ktoś mądrzejszy nie pozwalają na to solenne prowadząc protesty. Bronią siebie wzajemnie zapewniając o najlepszych staraniach.
Może i początkowo czytałam ją w twardszy sposób, ale później stwierdziłam, że można ich polubić. Z pewnością nie takiego końca się spodziewałam i powiem wam więcej. Bardzo ucieszyłaby mnie kontynuacja tej książki. To było coś na kształt zrozumienia ludzi pijących i biednych. Ujrzenia świata ich oczami z własną oceną, która z biegiem historii może się zmienić. Przeczytajcie sami:-)
Pralka to cieniutka książeczka, która zawiera w sobie historię jakich mało.
Dokładny opis miejsca dodaje charakteru tej opowieści. I choć może nie jest to jakieś wyszukane miejsce, a i towarzystwo może wydawać się nie godne, to czytając starałam się sobie odpowiednio intonować (według zaleceń autora), a tym samym jeszcze bardziej mnie bawiła przedstawiona tutaj sytuacja.
Tytułowa Pralka też miała w tym swój zabawny udział, ale czego to się nie zrobi by wyszło więcej trunku ?.
Sceny, które zostały tutaj przedstawione pokazują, że nawet osoby z tak zwanych nizin społecznych, mają swoje mądrości, i choć raczej zostały wybełkotane, to nie umniejsza to ich racji i tego, że mogą przynieść więcej pożytku niż niejedna dysputa przeprowadzona przez ważniejsze osobistości.
Do pewnej wsi nieopodal Spały, Inowłodza i Tomaszowa Mazowieckiego przyjeżdża Marek, jasnowidz i tarocista, wzbudzając zainteresowanie – a może raczej...
Przeczytane:2024-08-03, Ocena: 3, Przeczytałam,
„Oto świąteczna nowina,
Nasz gość przyniósł skrzynkę wina!”[1]
Radość w ubogiej suterenie zapanowała ogromna. Taki dar nie może się zmarnować. Przy kieliszku wybornie się dyskutuje, a i pomysły jakoś łatwiej przychodzą do głowy. Czym żyją bohaterowie dramatu „Pralka” autorstwa Marka Arturro? I o co chodzi z tą pralką? Jestem ciekawa, czy ktoś zgadnie.
Autor świetnie uchwycił mentalność tzw. „nizin społecznych” - leniuchów, pasożytów, alkoholików. Nie przeszkadza im bieda, brud byle kieliszek był pełny, a energia, jaką potrafią wykrzesać, aby go zapełnić mogłaby zasilić w prąd średniej wielkości miasto. Cwaniactwo przeplata się ze specyficznego rodzaju mądrością. Bo zauważcie, że osoby takie potrafią być wyjątkowo zaradne (np. gdy trzeba załatwić kolejny zasiłek) i mają wyrobione zdanie na każdy temat (zazwyczaj niepodważalne).
Dobrze zauważyliście, iż wspomniałam, że mamy do czynienia z utworem dramatycznym, czyli napisanym jakby miał być wystawiony na scenie. Znajdziemy tu didaskalia oraz podział na role. Do tego „Pralka” została napisana wierszem. Może nieco kulawym, ale jakże urokliwym. Trzeba przyznać, że Mark Arturro miał wyjątkowo oryginalny pomysł, aby włożyć rymy w usta meneli. Natomiast liryka ograbiła książkę z naturalizmu na jaki liczyłam. Poprzednia publikacja autora „Jasnowidz i czarownica” była po prostu swojska. Tu tej swojskości nie ma. Za to jest zabawa słowem. Jeśli o konstrukcji utworu mowa. Zabrakło mi jakiegoś punktu kulminacyjnego i wyrazistego zakończenia. Przez co do końca nie umiem powiedzieć, jaki był cel powstania tego utworu.
Na koniec podkreślę najważniejsze informacje na temat „Pralki”. Jest to krótki utwór dramatyczny ,w którym autor oddał głos osobom z „nizin społecznych”. Z każdym kieliszkiem jest zabawniej i bełkotliwej. Da się to czytać na trzeźwo, ale po kilku głębszych to dopiero musi być zabawa.
[1] Mark Arturro, „Pralka” wyd. Alternatywne, Poznań 2023, s. 24.