Mężczyzna wstaje nagle od nakrytego do kolacji stołu, rozstaje się z żoną i rusza w drogę, żeby odszukać zmarłego syna. Dzień za dniem kroczy uparcie przed siebie, zataczając kręgi z wolna ogarniające całe miasto. Do wędrowca dołączają ci spośród mieszkańców, którzy tylko czekali na to, by ktoś mocą wielkiego pragnienia ośmielił się podważyć granicę pomiędzy ,,tu" a tym, co jest drugą stroną, negatywem życia...
Jeden z najwybitniejszych współczesnych pisarzy, autor monumentalnych, egzystencjalnych powieści, swą najnowszą książką zaskoczył wszystkich - niewielką, oryginalną i porażającą w swej wymowie, bo jest w istocie lamentem rodziców po śmierci ukochanego dziecka. Napisana po części białym wierszem, rozpisana na dialogi, monologi i narrację Miejskiego Kronikarza, który ,,może do woli podglądać piekło innych", jest pozycją wyjątkową we współczesnej literaturze. Książce Grosmana, który sam stracił syna w tzw. drugiej wojnie libańskiej, patronują Beckett ze swymi lapidarnymi dialogami i francuski realizm poetycki, a polski czytelnik odnajdzie tu frazy godne najlepszego Różewicza. Groteska i poezja spajają się w opis egzystencjalnego tragizmu o niebywałej intensywności, który wciąga niepokojącym rytmem, urzeka urodą i przenikliwą mądrością.
,,Niezwykle oryginalna opowieść, w której Grossman bada granice dzielące życie od śmierci i normalność od szaleństwa" - The Booklist
,,Po części dramat, a po części poemat epicki, miejscami przybierający charakter dzieła religijnego lub mistycznego. Głęboko osobiste dzieło, którego wartości nie sposób przecenić." - The Guardian
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2014-05-28
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 112
Kolejna śmiała kreacja jednego z najważniejszych pisarzy izraelskich. Dwie nowele o zdradzie i zazdrości. W pierwszej niemłody już Szaul przeżywa...
Napisana w 1984 roku powieść składa się z czterech misternie powiązanych części. Pierwsza opowiada o dzisiejszym Izraelu, widzianym oczami dorastającego...
Przeczytane:2014-06-25, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,