Wyspy Doggerlandzkie, Morze Północne, między Wielką Brytanią a Skandynawią. Pewna kobieta zostaje brutalnie zamordowana we własnej kuchni. Śledztwo w sprawie morderstwa trafia na biurko komisarz Karen Eiken Hornby. Czeka ją trudne zadanie, szczególnie, że byłym mężem ofiary jest arogancki szef wydziału kryminalnego.
Czy ta sprawa ma związek z osobliwą komuną, założoną na wyspie w latach siedemdziesiątych? A może prawda kryje się w plotkach opowiadanych w wiejskim pubie? Karen powróciła na wyspy, żeby zapomnieć o przeszłości. Pomaga jej w tym praca, alkohol i mężczyźni. Po tajemniczym morderstwie musi jednak manewrować między własnymi błędami a potknięciami innych...
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2020-03-31
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 480
Tytuł oryginału: Felsteg
Język oryginału: szwedzki
Tłumaczenie: Agata Teperek
Chociaż to bardzo przemyślany, logiczny i świetnie napisany kryminał, to jednak mam wrażenie, że nie wnosi on specjalnie nic więcej do tego gatunku. Fakt, idealny dla fanów szwedzkich kryminałów, bo ma w sobie wszystko to, co powinna zawierać powieść tego typu, ale o oryginalności chyba można tutaj zapomnieć. Jednak z drugiej strony, czy jest ona aż tak bardzo istotna w tym przypadku? Skoro mamy do czynienia z naprawdę konkretną historią, dopracowaną i porządną, to przecież amatorzy tego typu opowieści będą usatysfakcjonowani, prawda?
Cała recenzja: bookeaterreality.pl
Doggerland? Nazwa kojarzy mi się jednoznacznie, choć ten fikcyjny archipelag z psami ma niewiele wspólnego, ale z dobrym policyjnym śledztwem już tak.
Dla komisarz doggerlandzkiej policji dzień nie mógł zacząć się gorzej. Skacowana budzi się u boku swojego szefa w hotelowym pokoju. Los jednak postanawia drwić sobie z niej dalej i gdy kilka godzin później zostaje wezwana do morderstwa, ofiarą okazuje się była żona jej nocnego kochanka.
Dalej wcale nie jest lepiej, śledztwo idzie ślamazarnie, koledzy niezbyt zadowoleni z dowództwa kobiety, dają jej to odczuć dość dosadnie. Trudna relacja z odsuniętym od śledztwa szefem, również nie poprawia jej nastroju.
Tropy przenoszą ją w przeszłość, do tajemniczej komuny, która z niewyjaśnionych przyczyn szybko się rozpadła. Czy jednak wydarzenia sprzed 50 lat mają cokolwiek wspólnego ze śmiercią kobiety?
Jak to się czytało! Intrygująca fabuła wsparta obrazowymi opisami specyfiki wyspiarskiego klimatu i rewelacyjnie nakreślone tło społeczne przykuły mnie do fotela na ładnych kilka godzin. Czym mnie kupił ten szwedzki debiut? Właśnie typowo wyspiarskim klimatem, dającą się polubić od pierwszej strony nieidealną główną bohaterką, niespiesznym, typowo skandynawskim tempem akcji, przywodzącym na myśl Ann Cleeves, czy nawet Stiega Larssona. Doggerland ma olbrzymie szanse dołączyć do moich ulubionych serii kryminalnych. Kontynuacji już wyczekuję z niecierpliwością.
Większość kryminałów zaczyna się brutalnie, od opisu morderstwa bądź od momentu odnalezienia ciała. Ostatnio jednak trafiłam na kryminał, który w tym względzie jest całkowicie inny - "Doggerland. Podstęp. "
Tytułowy Doggerland to wymyślony przez autorkę zespół wysp położonych między Skandynawią a Wielką Brytanią. Dostać się tam można jedynie drogą morską i powietrzną, co już na początku mocno utrudnia zadanie mordercy - bo jednak łatwiej jest wsiąść do samochodu i odjechać autostradą w stronę zachodzącego słońca, niż uciekać transportem publicznym, który w mniejszym bądź większym stopniu jest kontrolowany. ⠀
⠀
Ale zacznijmy od początku. Komisarz Karen, główna bohaterka powieści, po nocnym świętowaniu lokalnych Oistre, budzi się w pokoju hotelowym u boku swojego przełożonego, z którym na co dzień się nie znosi. Jednak spora dawka alkoholu i podniosły humor lokalnego święta sprawiają, że ta dwójka ląduje razem w łóżku, czego Karen żałuje już w chwili pobudki. Później chyłkiem wymyka się z pokoju i jedzie do swojej domu, żeby w spokoju odchorować potężnego kaca. Niestety, kilka godzin później otrzymuje telefon, że ma stawić się w pracy, ponieważ na wyspie popełniono morderstwo. Zwyczajowo sprawą zająłby się jej szef - tak, ten z którym spędziła noc - ale nie może tego zrobić. Ponieważ ofiara jest jego byłą żoną. ⠀
⠀
Tak rozpoczyna się historia, którą autorka tkała, niczym szczegółowy gobelin. Mam wrażenie, że współczesne kryminały nastawione są na to, żeby szokować czytelnika, przyprawiać go o gęsią skórkę i szybsze bicie serca. Autorzy prześcigują się w myleniu tropów, w makabrycznych opisach morderstw, w podrzucaniu kłamliwych śladów.
A Maria Adolfsson, autorka "Doggerland. Podstęp" poszła całkowicie inną ścieżką i nakreśliła niespiesznie historię, która dopiero na samym końcu powoduje wyrzut adrenaliny.
Opisanie mozolnego i powolnego śledztwa, to koronkowa robota - tam nic nie dzieje się na "tip-top", wszystko ma swój czas i logicznie wynika z poprzednich rozdziałów. I z racji swojego zawodu wiem, że jest to książka, która najbardziej szczerze oddaje realne dochodzenie. Pełna jest długich opisów, dywagacji, rozmów pomiędzy policjantami, rozmyślania Karen o tym, kto mógł zamordować ich sąsiadkę i bez żadnych śladów uciec z wyspy.
Z pewnością to dość wymagająca powieść - trzeba się skupić, zapamiętać sporo trudnych do wymówienia nazwisk, przebrnąć przez garść opisów krajobrazu wysp, ale finalnie dostajemy kryminał jak najbardziej realny. Fabułę, która spokojnie mogłaby odgrywać się w prawdziwym świecie, historię jakby zaczerpniętą wprost z policyjnych czy prokurtorskich akt.
Jeżeli więc chcecie wiedzieć, jak to naprawdę zazwyczaj wygląda i jak żmudne jest prawdziwe dochodzenie, to polecam wam "Doggerland. Podstęp". Warto się pokusić.
Pierwszy tom cyklu Doggerland zapowiada nie lada sensację. Zaskoczenie? Zauroczenie? Fascynacja skandynawskim klimatem? Z przyjemnością sięgnęłam po tę nowość, przecież skandynawskie kryminały zazwyczaj nigdy nas nie zawodzą. I tak jest również w tym wypadku. Mam nadzieję, że nikt nie będzie zawiedziony …
Autorka zabiera nas na Doggerland - fikcyjny archipelag rozciągający się na Morzu Północnym, gdzieś między Wielką Brytanią a Skandynawią. Na jednej z wysp dochodzi do brutalnego morderstwa kobiety, małżonki szefa miejscowej policji. Jak zazwyczaj bywa w takich sytuacjach, pierwszym podejrzanym jest małżonek. Ostatnią noc przed morderstwem nieźle zabalował, nie pamięta porannych wydarzeń. Zatem nie jest pewien, co robił w poranek, gdy zginęła jego żona. Dochodzenie prowadzi koleżanka Jounasa Smeeda, Karen Eiken, która na dodatek sama zmaga się ze swoją przeszłością. Krok po kroku, dzień po dniu Karen stara się dojść do rozwikłania zagadki morderstwa. Nie jest to łatwe, gdyż jak zazwyczaj bywa w przypadku zbrodni nie ma żadnych śladów, nikt nic nie widział, nikt nic nie wie. Karen dociera do osób, które znały zamordowaną, dopytuje, doszukuje się jakichkolwiek śladów. Jest skrupulatna w tym co robi i rozwiązanie zagadki morderstwa upatruje w przeszłości Susanne. Nie należała ona do łatwych i chlubnych, zwłaszcza, że jej rodzice prowadzili luźne życie, w kilkunastoosobowej komunie. Komisarz stara się dotrzeć do osób, które wychowywały się z Susanne i mogły coś więcej powiedzieć na jej temat. Przy okazji dochodzenia Karen dowiaduje się wstrząsających rzeczy o zamordowanej, które coraz bardziej zbliżają ją do schwytania sprawcy. Ma nieprzeciętną intuicję i stara się nią kierować. I ona jej nie zawiedzie, chociaż przysporzy jej licznych problemów w pracy.
O ile zawsze staramy się na początku lektury wytypować sprawcę zdarzenia, to w tym przypadku nawet nie ma co się wysilać. Zakończenie szokuje. Nawet w najśmielszych myślach takie rozwiązanie zagadki morderstwa nie przechodzi przez myśl. Często jest tak, że morderca jest w zasięgu ręki, tylko doskonale się maskuje, ale w tym dochodzeniu ta zasada się nie sprawdza.
O czym jest ta powieść? Jednym słowem o poszukiwaniu prawdy. O probie dojścia krętymi i wąskimi uliczkami, nieoświetlonego i spowitego opadającą mgłą skandynawskiego miasteczka, do schwytania zabójcy, który zawsze jest o krok przez wymiarem sprawiedliwości. Mały, ale krok przed ...
Wybitna i inteligenta. Eksplozja wrażeń i emocji na wyciągnięcie ręki. Przed nią nie można się uchronić. Ostrzegam, niebezpiecznie wciąga i uzależnia.
Misternie skonstruowana intrygująca fabuła, nietuzinkowi bohaterowie brylujący w gąszczu kryminalnych i prawniczych kruczków, a zakończenie niemożliwe do przewidzenia. Klimat mglisty i spowity mgłą, otumaniający i wprowadzający atmosferę strachu i przerażenia. I świetnie, takie powinny być dzieła mistrzów. Bo do takich niewątpliwe należy ta powieść.
Z niecierpliwością oczekuję na dalszy ciąg Doggerland. Aż boję się myśleć, co mnie czeka w kolejnych częściach, już walczę ze swoimi emocjami, a jeszcze nie wzięłam kolejnej książki do ręki ...
Nie będę jej wam zachwalać, sami się przekonajcie, czy warto po nią sięgnąć. Reklama może tylko jej zaszkodzić i ostudzić wasze emocje …
DOGGER LAND - to tytuł kryminalnego cyklu Marii Adolfsson, który został okrzyknięty mianem największego literackiego objawienia na przestrzeni ostatnich lat. To opowieść, która oczarowała, porwała sobą i zafascynowała nie tylko wymagającą, skandynawską publiczność..., ale także sympatyków inteligentnego kryminału na całym świecie. Dziś możemy poznać to dzieło także i my, gdyż oto za sprawą Wydawnictwa W.A.B. ukazuje się właśnie pierwsza odsłona tej powieściowej sagi - książka pt. "Podstęp"!
Akcja niniejszej opowieści została osadzona na fikcyjnych wyspach archipelagu Doggerland, leżącego gdzieś pomiędzy Skandynawią i Wielką Brytanią. To właśnie tam - na jednej z małych wysepek o nazwie Heimö, dochodzi do makabrycznego morderstwa. Oto bowiem rankiem, tuż po hucznie obchodzonym lokalnym święcie, zostają odnalezione zwłoki młodej kobiety. Wydarzenie to wstrząsa mieszkańcami wyspy, którzy nie mogą uwierzyć w tę tragedią. Sprawą zabójstwa zajmuje się komisarz Karen Eiken Hornby, która staje przed najtrudniejszym wyzwaniem w swojej karierze. Jak się bowiem szybko okazuje, śledztwo to prowadzi ją do wydarzeń z odległej przeszłości i tajemnic mieszkańców archipelagu...
Niniejsze dzieło szwedzkiej autorki zaprasza nam sobą do spotkania z niezwykle klimatycznym, mrocznym i inteligentnym thrillerem kryminalnym, który daje nam wszystko to, czego tylko od tego typu literatury moglibyśmy oczekiwać. Począwszy od skomplikowanej i logicznej intrygi kryminalnej, poprzez charakterną i wielowymiarową postać głównej bohaterki, a kończąc na pięknym, realistycznym i zachwycającym nas w każdym względzie, obrazie tego powieściowego świata - to właśnie te trzy kluczowe elementy, dopełnione wprawnym warsztatem pisarskim Marii Adolfsson, czynią tę książkę tak dobrą, intrygującą i udaną...
Konstrukcja fabularna powieści opiera się na ukazywaniu kolejnych wydarzeń z udziałem głównej bohaterki, która prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa młodej kobiety. Śledztwa, odkrywającego nie tylko powiązania z bliskimi jej osobami, ale też i trudną historią Heimö, o której to nikt nie chce dziś pamiętać. Akcja, choć nie pędzi z zawrotną prędkością, krok po kroku podnosi napięcie tej relacji, dzieli się na poboczne wątki, by po czasie ponownie łączyć się w spójną i bardzo zaskakującą całość. To niezwykle mroczny, duszny i niepokojący klimat, szczypta najprawdziwszego strachu, jak i też liczne fabularne zwroty, z których najokazalszy stanowi finał tej opowieści. Co ważne, zarówno wątek stricte kryminalny, jak i spojrzenie na prywatne kwestie z życia Karen, są tu ukazane w równie interesującym stylu.
Co możemy powiedzieć o głównej bohaterce - komisarz Hornby? Z pewnością to, że jest ona niezwykle wyrazistą, charakterną, potrafiącą nas wielokrotnie zaskoczyć, jak i też interesującą, postacią. To znakomita policjantka, którą cechuje wielka inteligencja oraz niezłomność i upartość w dążeniu do poznania prawdy. O wiele gorzej wygląda jej prywatne życie, w którym nie brak skomplikowanych romansów, uzależnienia od alkoholu, czy też choćby traumatycznych wspomnień z przeszłości. Ważne wydaje się także to, że jest ona kobietą, co w przypadku współczesnej kryminalnej literatury, nie jest wciąż czymś częstym. I ma w sobie ta bohaterka coś takiego, co każe nam śledzić jej losy z wielkim zainteresowaniem, jak i też darzyć wielką dozą sympatii, choć poważnie zirytować nas także ona potrafi.
Nie sposób nie zachwycić się obrazem miejsca akcje tej książki - wysp archipelagu Doggerland. To wiecznie spowite mgłą, targane wiatrem i skąpane w deszczu surowe tereny, gdzie to wiodą swoje spokojne życie naprawdę twardzi osadnicy. I tak, jak zachwycają nas opisy przyrody, natury i siły żywiołów tego zakątka świata, tak nie mniej intrygują nas opisy codziennego życia tych ludzi, ich pracy, relacji z sąsiadami, czy też jakże specyficznej więzi wspólnoty, jaka ich ze sobą łączy. Fascynujące w tym wszystkim jest również to, że odkrywamy ten świat niejako jako pierwsi, gdyż archipelag ten sanowi fikcyjny twór autorki, która stworzyła go tylko i wyłącznie na potrzeby tego powieściowego cyklu...
Nie zabrakło tu również kwintesencji skandynawskiego kryminału, czyli ukazania skomplikowanego śledztwa w oparciu nie o efektowność scen akcji, walki, czy też pościgów, ale właśnie na odkrywaniu tajemnic i najgłębszych zakamarków ludzkiej natury. Zło, jakie przewija się na kartach tej książki, pochodzi bowiem od człowieka i jego chorych żądzy, których to nie przedstawia w tak mroczny i zarazem realistyczny sposób żadna inna nacja pisarskich twórców, aniżeli właśnie Skandynawowie... I za to też kochamy i tak bardzo cenimy tę literaturę.
Spotkanie z powieścią "Doggerland. Podstęp", to przyjemność spotkania z literaturą mrocznego kryminału z jak najwyższej półki. Emocje, ekscytacja, niezapomniane wrażenia oraz szczypta niepokoju - to wszystko gwarantuje nam sobą lektura tej pozycji, która to mimo faktu swoich 480, upływa nam w iście błyskawicznym tempie. To książka, którą można określić mianem porywającego "czytadła", co też niechaj stanowi największy komplement pod jej adresem. Tym samym też gorąco polecam i zachęcam was do sięgnięcia po ten tytuł, zaś sama wyczekuję z wielką niecierpliwością premiery drugiej części tego cyklu.
Doggeland - po Oystrze, święcie ostryg, które jest obchodzone w ostatni piątek października każdego roku, zostają znalezione zwłoki brutalnie zamordowanej kobiety. Detektyw Karen mieszka blisko zamordowanej kobiety i to ona ma prowadzić śledztwo. Fatalna pogoda, kac po święcie i napięta atmosfera na komisariacienie ułatwiają jej pracy. Brak zaczepienia sprawia że śledztwo jest trudne i posuwa się mozolnie do przodu. Karen jest drobiazgowa w swoich poszukiwaniach, nie chce niczego zaniedbać, sięga daleko do przeszłości ofiary stopniowo odkrywając rodzinne tajemnice.
"Podstęp" jest typowym skandynawskim kryminałem o specyficznym ciężkim klimacie, zacinającym deszczem, rozmokłą gliniastą ziemią i falami rozbijanymi o skalisty brzeg.
To co lubię w kryminałach to drobiazgowe śledztwo, prowadzone logicznie i krok po kroku razem z czytelnikiem odkrywające prawdę. Lubię śledztwa przy których trzeba się napracować, napocić i nieźle nagłówkować. Pod tym względem "Podstęp" zadośćuczynił moim gustom.
Początkowo przeszkadzało mi to, że autorka przesadza z drobiazgowością opisów rzeczy zupełnie nieistotnych i nic nie wnoszących, co tylko rozwlekało fabułę. Potem treść wciągnęła mnie na tyle że przestałam to zauważać, bo ta książka wchłania nas stopniowo, jak ruchome piaski, przy każdej przewróconej stronie zapadamy się coraz bardziej.
Już wiem że sięgnę po kolejne części cyklu, polubiłam detektyw Karen i z przyjemnością poprowadzę z nią kolejne śledztwo.
Dziękuję wydawnictwu W.A.B. za możliwość przeczytania książki jeszcze przed premierą (premiera 11 marca)
Pod wieloma względami książka wpisuje się w skandynawski nurt powieści kryminalnych. Czytelnik z pewnością doceni chłodny, ostry klimat, który roztacza się nad nim już od pierwszych stron. Za miejsce akcji służy fikcyjny archipelag Doggerland leżący na Morzu Północnym między Wielką Brytanią a Skandynawią. Nordycka pisarka wykazała się dużą precyzją w jego wykreowaniu. Świadczą o tym przede wszystkim liczne opisy poszczególnych miejscowości, łączących je szlaków komunikacyjnych, otaczającej przyrody, a także mieszkańców i ich codziennego życia. Odbiorcy nietrudno sobie wyobrazić tak szczegółowo nakreśloną scenerię, która faktycznie trąca egzotyką krajów Północy.
Ze wszystkich opisów i wątków, które są mniej lub bardziej związane z samym śledztwem, wyłania się obraz społeczeństwa dalekiego od ideału, skrywającego problemy pod płaszczem pozorów i niedopowiedzeń. Bohaterowie są niejako odbiciem tych problemów – realnych, ale bardzo często deprecjonowanych przez władze. Adolfsson bardzo dużo uwagi poświęca tu chociażby kwestii nierównego traktowania kobiet oraz układom w szeregach policji. Natomiast zwykli mieszkańcy Doggerlandów jawią się jako zamknięta, zazdrośnie strzegąca swoich sekretów wspólnota, nieufna w stosunku do innych osób, zwłaszcza tych o odmiennym pochodzeniu etnicznym czy przekonaniach kulturowych.
Główny trzon fabuły stanowi dochodzenie związanego z morderstwem Susane Smeed, byłej żony naczelnika wydziału kryminalnego. Z oczywistych względów Jounas Smeed nie może uczestniczyć w śledztwie, dlatego sprawę przejmuje 49-letnia Karen Eiken Hornby. Ze względu na skomplikowane relacje z szefem i brak wyraźnego poparcia wśród pozostałych członków zespołu ma przed sobą niełatwe zadanie. A im więcej czasu mija od momentu popełnienia zbrodni, tym większy dyskomfort odczuwa policjantka. Zwłaszcza że na horyzoncie nie pojawia się zbyt wiele punktów zaczepienia.
Śledztwo toczy się bardzo powoli, a nawet skłaniałabym się ku stwierdzeniu „ślimaczy się”. Czytelnik obserwuje poszczególne działania podejmowane przez policjantów, a w międzyczasie bliżej poznaje życie prywatne bohaterów, ich zwyczaje, troski i radości. Wątek kryminalny schodzi niejako na dalszy plan. Ciężko tutaj mówić o dynamicznej akcji, przynajmniej na pierwszych 250 stronach. I nie byłoby w tym nawet nic złego – w końcu wielowarstwowa fabuła z wyraźnie zarysowanym tłem społecznym to znak rozpoznawczy nordic noir – gdyby nie fakt, że owa płaszczyzna jest tu zdecydowanie za mocno rozbudowana i nie do końca umiejętnie. Przez wszystkie opisy – domów, ulic, otaczającej natury – po prostu ciężko przebrnąć. W wyniku tego całe napięcie ulatuje z czytelnika niczym powietrze z przekłutego balonu.
Na wysokim poziomie stoi kreacja bohaterów, zarówno pierwszo-, jak i drugoplanowych. Postacie są żywe, realne, idealnie wkomponowane w panujący w powieści klimat, zróżnicowane pod względem charakteru czy podejścia do życia. Czytelnik poznaje cały wachlarz najróżniejszych osobowości, z ciekawością zagłębiając się w ich prywatne sprawy i usianą różnymi problemami codzienność.
Nietuzinkowo została przedstawiona postać Karen, która musi zmagać się nie tylko z obecnym śledztwem i nieprzychylnością współpracowników, ale również z pewną tajemnicą z przeszłości, która wywiera ogromny wpływ na jej życie. Chociaż policjantka ma za sobą bolesne przeżycia, pozostaje silną, niezależną kobietą, która wie, czego chce, i uparcie dąży do celu. Autorka może nie przeciera tu żadnych nowych szlaków, ale do tego szablonowego rozwiązania wnosi nieco oryginalności, świeżości.
Kiedy już czytelnik „wgryzie się„ w całą historię, zacznie wysnuwać własne wnioski i kierować podejrzenia na tego czy innego bohatera, wówczas Maria Adolfsson szybko sprowadza go na ziemię. Na ostatnich kilkudziesięciu stronach dzieje się coś, czego nikt nie mógł podejrzewać. Finał jest niezwykle emocjonujący i uzmysławia odbiorcy, jak łatwo dał się zmanipulować autorce, opierając swoje domysły na fałszywych przesłankach. Nie spodziewałam się, że wydarzenia potoczą się w takim kierunku, ale to dobrze – efekt zaskoczenia został osiągnięty. Tytuł – "Podstęp" – doskonale tu pasuje.
Chociaż książka nie jest pozbawiona wad, warto spojrzeć na autorkę nieco łaskawszym okiem. "Podstęp" jest bowiem jej literackim debiutem. Trzeba przyznać, że jak na początek pisarskiej przygody Maria Adolfsson poradziła sobie całkiem dobrze. Skomplikowana fabuła, starannie uknuta intryga, wprawna kreacja bohaterów i emocjonujące zakończenie to plusy tej powieści kryminalnej. Gdyby nie przegadany wątek społeczno-obyczajowy, w którym aż roi się od długich opisów, możnaby powiedzieć, że to naprawdę świetny debiut. Mimo wszystko myślę, że warto dać szansę autorce. W przygotowaniu jest już kolejny tom serii, a ja mam cichą nadzieję, że okaże się lepszy niż część pierwsza.
"Jeszcze zanim otworzyła oczy, wiedziała. Coś tu jest nie tak. Wszystko jest potwornie nie tak".
Ciężko uwierzyć, że Doggerland to fikcyjna grupa wysp ulokowana na Morzu Północnym między Wielką Brytanią a Skandynawią, gdyż duszna atmosfera tego miejsca nie daje o sobie zapomnieć. Po raz kolejny potwierdza się to, że w małych miasteczkach lepiej widać nie tylko indywidualność, ale także demony dręczące ludzkie dusze.
Maria Adolfsson to urodzona w 1963 r na szwedzkim archipelagu, dyrektor ds. komunikacji. Autorka boi się samolotów i tuneli, dlatego nie podróżuje zbyt często, ale za to literacko odwiedza ich wiele. Mieszka w Sztokholmie. "Doggerland. Podstęp" to jej debiut literacki, będący pierwszym tomem planowanej serii, którego prawa do wydania zostały sprzedane do blisko 20 krajów w tym m.in. do Anglii, Niemiec i Francji.
Po upojnej nocy spędzonej ze swoim szefem, Komisarz Karen Eiken Hornby pragnie odpocząć we własnym domu. Wybudzą ją jednak telefon, zwiastujący nowe śledztwo w sprawie brutalnego zabójstwa byłej żony szefa, Susanne Smeed. Bohaterce zostaje zlecone prowadzenie tego dochodzenia, którego tropy wiodą do przeszłości i pewnej hipisowskiej komuny. Karen krok po kroku, odkrywa sekrety mieszkańców wyspy.
Jakże wciągająca okazała się intryga kryminalna wymyślona przez Marię Adolfsson. Z wielkim zaciekawieniem odkrywałam bowiem kolejne elementy układanki, jaką stworzyła autorka, a podsuwane w fabule mylne tropy, jeszcze bardziej komplikowały cały obraz sytuacji. Oczywiście pod koniec książki wiedziałam, że jeszcze zostanę czymś zaskoczona, ale to, co zaserwowała mi ta nordycka pisarka, zupełnie zbiło mnie z tropu. Ciężko przewidzieć, jaki ostatecznie finał zostanie podany czytelnikowi, a jeszcze trudniej, nie poczuć zaskoczenia, poznając faktyczny przebieg wydarzeń generujący wielki twist na końcu. Uwielbiam być tak mocno zaskakiwana w tego typu powieściach.
Maria Adolfsson stworzyła na potrzeby planowanej przez siebie serii, zupełnie fikcyjne miejsce. Wyspa Heimo, wchodząc w skład archipelagu Doggerland, intryguje swoją duszną atmosferą i małomiasteczkowym, specyficznym klimatem skąpanym w wiecznej mgle. Wydawałoby się bowiem, że na takiej wyspie nie może się zbyt dużo dziać. Jak jednak pokazuje autorka, to właśnie w takich miejscach do głosu dochodzą mroczne odbicia ludzkich dusz, generujące sekrety. Istotne jest również to, że taka mikrospołeczność może bardziej przerażać, niż przestępczość w wielkim mieście. Tym bardziej, gdy do głosu dochodzą skrywane głęboko żale i sentymenty.
Nie sposób nie wspomnieć o nietuzinkowej kreacji komisarz Karen, która sama nosi w sobie pewien sekret, jaki zdominował jedną z jej sfer życia. To bohaterka mocno niedostępna, twardo stąpająca na ziemi, o której relacji z szefem powiedzieć, że jest skomplikowana to nie powiedzieć nic. Jestem bardzo ciekawa w jakim kierunku podążą dalsze losy bohaterów, gdyż płaszczyzna ich życia prywatnego to obok warstwy kryminalnej, niezwykle intrygujący wątek.
Skomplikowana intryga, porywająca fabuła i twist na końcu – takie atrakcje znajdziecie tylko na Doggerland. Ta mroczna opowieść z duszącą atmosferą, wciąga od pierwszej strony! Koniecznie przeczytajcie. A już czekam na drugi tom tej serii, czyli "Doggerland: After the Storm".
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl/
Wyspa Doggerland, na pierwszy rzut myślałam, że będzie tutaj powiązanie z psami, jednak się myliłam.
W moim przypadku miała miejsce (ponownie) ocena po okładce, która bardzo trafia w moje gusta - prosta, minimalistyczna i taka można powiedzieć typowo skandynawska, zdecydowany plus.
Treściowo. Nie czytałam wielu kryminałów skandynawskich, ale w tym się odnalazłam i ten klimat mi odpowiada. Początkowo próbowałam się wkręcić w treść i chciałam tu i teraz akcji. Jednak nie tym razem. Teraz już wiem, że w tego rodzaju książkach nie ma nic na tacy i na tę wisienkę na torcie trzeba poczekać.
Pani komisarz spędza noc ze swoim szefem, po której wszystko się tak naprawdę zaczyna. Morderstwo. Krok za krokiem dochodzenie do sedna sprawy, po nitce do kłębka. Kobieca intuicja nie zawiodła głównej bohaterki i nawet na moment nie straciła czujności w swoich działaniach - no może lekko pod koniec książki :)
Bardzo ciekawie utworzona fabuła, liczne wątki, postaci (których skandynawskie nazwiska na początku mi się myliły) jak dla mnie całość na ogromny plus. Akcja pod koniec przyspieszyła w takim tempie, że nawet nie wiem kiedy zastał mnie świt.
Pozycja była dla mnie czymś nowym, na samą myśl o otrzymaniu książki przebierałam nogami i się nie zawiodłam. Bardzo polecam i czekam na kolejną część :)
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu W.A.B.
Jestem łasa na teksty typu "skandynawski kryminał" czy "szwedzki bestseller". Lubię styl tamtejszych autorów, klimat powieści i nawet to, że opisy są długie, a akcja raczej stateczna.
Tym razem sytuacja była podobna, surowy klimat Doggerlandu idealnie oddawał atmosferę wokół tajemniczego morderstwa i sprawy hippisów sprzed lat. Co do fabuły, to jest raczej powolna, w pewnym momencie wręcz frustrująca, co może być zarówno wadą lub zaletą. Śledztwo utyka w martwym punkcie, a my razem z policją rozkladamy ręce. Czuć tutaj realizm, bo przecież wiemy, że takie sprawy mogą ciągnąć się latami. Potem zaowocuje to jednak takim dreszczem ekscytacji, gdy kawałki łamigłówki zaczną wskakiwać w swoje miejsca!
Jest to debiut autorki i w moim odczuciu udany, czułam się zaangażowana w lekturę (i śledztwo), główna bohaterka to raczej fajna babka i mamy okazję poznać ją trochę bliżej, a zakończenie wynagradza każdą nużącą chwię. To bardzo dobry policyjny kryminał ze świetną, ciężką i klaustrofobiczną atmosferą. Ja polecam.
Karen, pani komisarz pod 50-tkę nieźle zabalowała i przespała się ze swoim szefem. Na kacu i z moralnym kacem wraca do domu, ale budzi ją służbowy telefon. Na wyspach doszło do morderstwa, całkiem niedaleko jej domu. Nie byłoby w tej sytuacji nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że ofiarą jest Susanne Smerfy - była żona jej szefa, którą nasza bohaterka widziała wracając do domu. Karen musi znaleźć alibi dla swojego szefa, jednocześnie nie ujawniając szczegółów ich wspólnej nocy. „Doggerland. Podstęp” to historia bardzo klimatyczna. Mglista atmosfera wysp, ich gliniasty krajobraz, w pewnym sensie dziewiczy, szybko udziela się czytelnikowi. Bohaterowie są charakterni, specyficzni i jak przystało na mieszkańców odizolowanej społeczności, bardzo nieufni. Karen, chociaż jest tamtejsza, to jednak nie budzi zaufania, przez jej zawiłą i nieznaną wszystkim historię z czasów kiedy mieszkała w Londynie. Wątek kryminalny jest bardzo dobrze przez autorkę poprowadzony - trzyma w napięciu i zakończenie jest zaskakujące, może nie innowacyjne, ale jednak trudne do odgadnięcia. Fabuła przenosi nas częściowo do lat 70-tych, kiedy w okolicy grupa ludzi utworzyła sielską komunę, w której mieli żyć długo i szczęśliwie. Historia ta ma ogromny wpływ na aktualne wydarzenia, choć tylko Karen dostrzega to powiązanie, co nie ułatwia jej śledztwa.
Jeśli ktoś liczy na wartką akcję, to mówię od razu, że się przeliczy. Tutaj ciężki klimat i chłodna, raczej nieprzyjazna pogoda raczej spodoba się fantom seriali Hinterland czy Broadchurch. Minusem są zdecydowanie za bardzo rozwleczone opisy przyrody, ale nie są na tyle nużące żeby odłożyć książkę na bok. Zdecydowanie polecam, po ostatnich wpadkach, była to zdecydowanie przyjemna lektura.
Przeczytane:2021-01-19, Ocena: 5, Przeczytałam,
Doggerland – fikcyjny archipelag rozciągający się między Wielką Brytanią a Skandynawią. O poranku po święcie ostryg komisarz Karen Eiken Hornby budzi się w hotelowym pokoju u boku swojego szefa. Tego samego dnia, ledwie kilka godzin później, na Heimö, jednej z wysp archipelagu, zostaje znalezione ciało zamordowanej kobiety. Okazuje się, iż ofiarą jest była żona Jounasa Smeeda, mężczyzny, z którym Karen spędziła ostatnią noc.
Prowadzone przez Karen śledztwo sięga aż do lat 70., kiedy to na Heimö funkcjonowała pewna tajemnicza komuna. Jednak brak podejrzanych i nowych poszlak sprawiają, że dochodzenie utyka w martwym punkcie, zmuszając Karen do sięgnięcia po mniej konwencjonalne środki.
„Doggerland. Podstęp” reklamowany jest jako najlepszy szwedzki kryminał ostatnich lat. Mnogość pozytywnych opinii sprawiła, że i ja nabrałam apetytu na tę książkę. Czy podzieliłam ogólny zachwyt? I tak i nie. Zacznijmy jednak od początku, kiedy to komisarz Karen Eiken Hornby odkrywa, że przespała się ze swoim szefem. Jak dla mnie był to tylko taki trik na przyciągnięcie uwagi, który na dodatek sprawił, że już od początku nie miałam zbyt dobrej opinii o głównej bohaterce. Później też nie zdobyła ona mojej sympatii, po prostu czegoś mi w niej brakowało. Podobnie inni bohaterowie – jacyś tacy papierowi, sztywni. Brakowało mi też takiego zgranego zespołu śledczych – tutaj miałam wrażenie, że w doggerlandzkiej policji panuje tylko wzajemna niechęć i rywalizacja.
Prowadzona przez Karen sprawa była na tyle ciekawa, iż z początku wydawała się niemal nierozwiązywalna. Szkoda tylko, że zamiast stopniowo podrzucanych poszlak czy rosnącego napięcia trzeba było przedzierać się przez nudne wątki obyczajowe. Przez większą część książki nie działo się bowiem nic, co sprawiłoby, że nie mogłabym oderwać się od lektury. Zamiast czytać z zapartym tchem, czytałam raczej z obojętnością, oczekując, aż w końcu coś zacznie się dziać.
Ale żeby nie było, że tylko narzekam, to teraz plusy. Po pierwsze sam Doggerland. Choć kraj ten jest fikcyjny, autorka wykreowała go tak, jakby opisywała prawdziwe miejsca. Dbałość o szczegóły jest wręcz zadziwiająca! Miałam wrażenie, jakbym naprawdę tam była i czułam ten skandynawski klimat. A klimat był świetny – ta ponura skandynawska jesień idealnie pasowała do scenerii kryminału. Po drugie – zakończenie. Jak dla mnie to właśnie ono uratowało tę książkę. W końcu doczekałam się jakiegoś „wow” i zwrotu akcji. Myślę, że sięgnę po kolejną część „Doggerlandu”, jeśli tylko pojawi się polskie wydanie.