Trzecia część bestsellerowego „Czasu żniw”.
Po krwawych i brutalnych walkach Paige Mahoney zyskała odpowiedzialną funkcję – została wybrana Zwierzchniczką. Pod rządami ma teraz całą populację londyńskich kryminalistów. Wystąpiła przeciwko Jaxonowi Hallowi. Narobiła sobie żądnych krwi wrogów, z których każdy czeka na jej najmniejszy błąd. Teraz zadanie ustabilizowania sytuacji w podzielonym podziemiu będzie prawdziwym wyzwaniem. Panowanie Paige może szybko dobiec końca. Wszystko przez wprowadzenie Tarczy Czuciowej, śmiertelnej technologii, która przyniesie zgubę społeczności jasnowidzów i… całemu światu, jaki znają.
Gorąco wyczekiwany trzeci tom bijącej rekordy popularności serii The Bone Season – przełomowej dystopijnej fantasy będącej wyrazem imponującej wyobraźni Samanthy Shannon.
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2017-04-26
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 400
Tytuł oryginału: The Song Rising
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Regina Kołek
"Pieśń jutra" to ciekawy i intrygujący trzeci tom cyklu Czas żniw. W tym tomie Paige Mahoney musi sprostać zadaniu Zwierzchniczki, uspakaja protesty i bunty wśród swoich oraz udowadnia iż zasłużyła na to miejsce.
Po raz kolejny zagłębiamy się w świat jasnowidzów, wykreowany przez Samanthe Shannon. Styl pisma autorki zaciekawia , a szczegółowo opisany świat i bohaterowie, wciągają czytelnika. Bohaterowie przekonująco wykreowani , darzymy ich sympatią, kibicujemy im w trudach walki, łatwo się z nimi zaprzyjaźniamy oraz utożsamiamy. Akcja płynna i wartka, często nas zaskakuje. Twórczość Samanty Shannon przypadła mi do gustu i z chęcią sięgnę po kolejne tomy serii.
To co dobre niestety kończy się zbyt szybko. Serię Samanthy Shannon pochłonęłam w kilka dni. „Pieśń Jutra” zostawiła po sobie w moim sercu bolesną dziurę, gdyż na kolejne losy bohaterów będę musiała poczekać, aż autorka przeleje je na papier. Jestem całkowicie zakochana w serii The Bone Season – zarówno „Czas Żniw”, „Zakon Mimów”, jak i „Pieśń Jutra” okazały się zachwycające.
Trzeba przyznać, że wyobraźnia autorki przekracza wszelkie granice. Jej pomysły są innowacyjne, wizja świata jasnowidzów nowatorska, a siła przetrwania bohaterów nie do zdarcia. W świecie wykreowanym przez Shannon poznajmy jasnowidzów, medium, wyrocznie oraz Reafitów. Nie brakuje również ślepców, czyli pospolitych ludzi bez daru komunikacji z zaświatami.
W „Pieśni Jutra” zwykła buntowniczka staje się Królową, której misją jest uratowanie społeczności jasnowidzów, zniszczenie wrogiego klanu Reafitów, oraz pokonanie Sajonu. Celem Paige jest odparcie wojny i przywrócenie dobrego imienia Jasnowidzom. „Zrobili z nas złodziei, a teraz przyszedł czas, żeby odzyskać to o nasze!” („Pieśń Jutra” S. Shannon, s. 169).
Paige w trzeciej części staje na czele jasnowidzów. W imię dobra ogółu musi wyrzec się tego co dla niej ważne, musi podejmować decyzje nie zawsze zgodne z jej sumieniem. Musi poświęcić własną miłość dla dobra ludzkości – (…)zmiana ma dla każdego osobistą cenę (…) Ty jesteś moją ceną za zmianę…” („Pieśń Jutra” S. Shannon, s. 179). Czy uczucie łączące Zwierzchniczkę i Naczelnika przezwycięży próbę czasu i wojny? Czy pośród otaczającej śmierci i chaosu odnajdą siebie?
Niestety w tej części Paige nie będzie łatwo zwyciężyć – jest ścigana przez Sajon, Reafitów na czele z Nashirą, dodatkowo Jaxson Hall – jej były mentor – okazuje się kłamcą i zdrajcom. Gdyby tego było mało, sprzymierzeni z nią Reafici zaczynają coraz bardziej naciskać na jej postępy i działanie. „Mam wrażenie, że jestem skazana na ucieczkę przed jednym oszustwem, tylko po to, żeby po chwili wpaść w kolejną sieć kłamstw…” („Pieśń Jutra” S. Shannon, s. 123). Czy Paige wyzwoli się z sieci kłamstw i przestanie być czyjąś marionetką?
Trzeba przyznać, że z każdą kolejną książkom bohaterowie ewoluują, dojrzewają i poznają swoje wady i zalety. Paige "Pieśni Jutra" pokazuje nam oblicze sprawiedliwego władcy skłonnego do poświęceń w imię dobra. Jest nie tylko odważna, waleczna i spragniona zemsty, ale również charyzmatyczna i dyplomatyczna.
Podsumowująć „Pieśń Mimów” zasługije na oene 10/10. Akcja jest dynamiczna, fabuła spójna, styl pisarski pobudza wyobraźnie i przenosi czytelnika do innego świata. Ponadto bohaterowie są bardzo dobrze wykreowani i dojrzewają i ewoluują z każdą kolejną częścią The Bone Season.
Trzecia część Czasu żniw to jak na razie ostatnia wydana część serii.Sajon ogłasza stan wojenny.Żołnierze wychodzą na ulice Londynu by walczyc z jasnowidzami,a ci schodza do podziemii.Dosłownie.Chronia się przed namierzeniem w londyńskich kanałach.Paige dowiaduje się,gdzie prawdopodobnie sa produkowane Tarcze Czuciowe i wraz z garstką podkomendnych wyrusza do Manchesteru.Rewolucja obejmuje kolejne obszary Anglii.Paige dostaje sie do niewoli.Mimo tortur,kobieta nie poddaje się.Nadal walczy.Tym razem usiłuje przetrwać,jednoczesnie nie rezygnując z prób uszkodzenia największej broni Sajonu...
Fabuła cały czas trzyma czytalnika w napięciu.Akcja jest dynamiczna i bardzo interesująca.Bohaterowie są dobrze dopracowani,a kolejne sytuacje wynikaja logicznie z poprzednich.
Ktoś kiedys powiedział mi,że zawsze byłam marionetką...że sama nigdy nie pociagałam za sznurki-mówi w pewnym momencie Paige.A Naczelnik dodaje:Wszystkie te sznurki można odciąć.
Książka ma otwarte zakończenie,przynajmniej tymczasowo.Wiem,że mają powstać kolejne części tej serii.Mam nadzieję,że będą równie fascynujące ,jak te juz wydane.
To już trzeci tom Samanthy Sharron „ Czas Żniw Pieśń jutra ” i na szczęście nie ostatni. Autorka jak zawsze zaskakuje dobrym pomysłem , chodź trzeba przyznać , że po pierwszym i drugim tomie czytelnik nie może spodziewać się niczego innego.
Tym razem poznajemy zupełnie inną twarz głównej bohaterki Paige Mahoney ,która nie jest już postrzegana jako młoda kobieta, a przywódca, zwierzchniczka, bo taki właśnie tytuł nosi. Kiedy już wiele spraw jest wyjaśnionych ,a szary rynek zniszczony, czas na kolejny mur, który trudno przeskoczyć .Tym zagrożeniem będzie przenośna tarcza czuciowa ,która może być bezpośrednią przyczyną wzrostu ataków na jasnowidzów.
Zamiast jednoczyć siły i wspólnie przeciwstawić się rządom Nashiry ,mim-lordowie i mim-królowe skaczą sobie do gardeł , każdy z nich ma inną wizje przetrwania i zdanie na temat Jaxona Halla . Przez co Zwierzchniczka nie dostaje zbyt dużego poparcia ,a dopiero z czasem, kiedy wszyscy zaczynają pojmować o co tak naprawdę toczy się walka.
Przez cała książkę zostaje nam pokazana Peige, która z chwilą otrzymania tytułu coraz bardziej boi się i obawia , ponieważ nie widzi ona szczęśliwego zakończenia .Zaczyna w siebie wątpić ,kiedy sprawy się komplikują do tego stopnia ,że musi ulokować swoich ludzi w podziemiu i podjąć się działań ,które nie są stosowne dla zwierzchniczki, przez co jeszcze bardziej zagraża swojej pozycji. Nikomu nie podoba się wizja by Paige pojechała do Manchester i tam zdobyła niezbędne informacje na temat tarczy czuciowej. Jednak ona stawia sobie cel i to nie byle jaki, bo chce ona zdjąć kajdany z społeczności jasnowidzów za wszelką cenę.
Kolejny raz ogromną role odgrywa wsparcie jakiego udzielają jej faworyci oraz Naczelnik ,ale również nowo zdobyci sojusznicy, którzy z czasem stają się jej dobrymi przyjaciółmi na których może polegać.
Autorka jak i w pierwszej tak ,i w drugiej części utkała sieć instygujących sekretów, z pokorą musze stwierdzić iż trzeci tom odsłania prawe i odpowiada na część pytań. Wiele rzeczy staje się jaśniejsze i jeszcze bardziej genialne, ponieważ „Czas Żniw” zdecydowanie należy do książek, w których nie domyślisz się co niesie ze sobą kolejna strona.
Paige Mahoney po brutalnych wydarzeniach z poprzedniej części została wybrana Zwierzchniczką i rządzi teraz londyńskimi kryminalistami. To nie znaczy jednak, że jej życie zmieniło się na lepsze. Wręcz przeciwnie. Ma wielu wrogów, którzy tylko czekają na to, by podwinęła się jej noga. Przed Paige stoi trudne wyzwanie. Musi ustabilizować sytuację w podzielonym podziemiu. Wykonanie tego zadania może znacznie utrudnić wprowadzenie technologii Senshield, która może położyć kres całemu światu jasnowidzów.
Jeśli czytaliście moje recenzje poprzednich powieści Samanthy Shannon, to wiecie, że rozpływałam się w nich nad tym, co przeczytałam. Myślałam, że z trzecią częścią cyklu będzie tak samo, ale niestety dość mocno się rozczarowała. Pieśń jutra niestety dopadł, przynajmniej moim zdaniem, syndrom kolejnego tomu.
Już od samego początku miałam problem z wciągnięciem się w fabułę. Działo się niewiele i często łapałam się na tym, że w trakcie czytania myślę o czymś innym. Później było nieco lepiej, ale uważam, że ta część cyklu nawet nie umywa się do poprzednich. Zabrakło napięcia, samej akcji jest też mniej. Miałam ogromny problem ze scenami, które powinny wywoływać we mnie emocje. Na przykład - umiera jeden z bohaterów, nie powiem kto, żeby nie spoilerować, i po prostu przeszłam z tym do porządku dziennego. Niespecjalnie mnie to obeszło, choć powinno, bo to był ktoś ważny.
Sama Paige mnie w tej części nie przekonała. Owszem, widać, że przeszła pewną zmianę, ale jako Zwierzchniczka była średnia. I szczerze, gdybym ja była jej podwładną, nie miałabym oporów przed tym, żeby ignorować to, co do mnie mówi. Uważam, że nie miała siły przebicia. Mam wrażenie, że autorce zabrakło pomysłu na to, w jaki sposób poprowadzić tę postać. Za to Nick nadal jest moim ulubieńcem i nic się w tej kwestii nie zmieniło. Kocham go miłością niezmierzoną i nie wiem, co musiałoby się stać, żebym przestała do niego wzdychać.
To nie jest tak, że książka jest masakrycznie zła, ale z dotychczasowych tomów jest moim zdaniem najsłabsza. Pojawiają się co prawda nowe wątki, wykreowany przez autorkę świat nadal jest mroczny, lecz mam po lekturze takie wewnętrzne meh. Bywały momenty, gdzie wstrzymywałam oddech i zakończenie rozłożyło mnie na łopatki, ale czegoś zabrakło. Nie wiem, w którą stronę pójdzie Samantha Shannon, jednak dam szansę tej historii. Chcę jeszcze kiedyś spotkać się z Paige i przekonać się, co jeszcze się z nią stanie.
Jeśli nie czytaliście dwóch poprzednich części cyklu, nie czytajcie tej książki, bo kompletnie pogubicie się w tym, co się dzieje. Tu nie ma miejsca na przypominanie wydarzeń z przeszłości. Poza tym czytanie cyklu od połowy nie ma większego sensu. Polegniecie już na pierwszych stronach.
Jestem fanką serii The Bone Season i niecierpliwie czekam na wydanie 4 książki. Niedawno przeczytałam dwie pierwsze książki z serii i bardzo się cieszę, że to zrobiłam, ponieważ ta część zaczyna się właśnie tam, gdzie książka druga kończy.
Sądzę, że druga połowa tej książki jest znacznie lepsza niż pierwsza. Ta druga mnie zafascynowała i sprawiła, że chciałam zobaczyć, co będzie dalej, i oczywiście nic z tego nie byłoby tak ekscytujące, gdyby nie zostało ustawione na początku wydarzeń. Wciąż jednak czułam się nieco znudzona przez pierwszą połowę historii.
Paige wciąż jest naprawdę świetną postacią i doceniam, że wszystko, co robi, ma charakter, nawet jeśli jest to głupia decyzja. Jest dobrze rozwiniętą postacią i nie mogę się doczekać, jak to się dalej potoczy. Jako czytelniczka podzielałam jej triumfy i porażki. Teraz, trzy książki później, moje szczęście podczas czytania było tak splecione z bohaterką, że można to już nazwać niezdrowym stopniem. Jej smutek stał się moim własnym i było go dużo w tej książce! Ogrom emocji zawartych w tej książce ukazał zdolność Shannon do tworzenia postaci, które mogłyby zostać ukochane, bez względu na to, jak krótko były wymienione. Bo to nie tylko Paige otrzymała moją sympatię. Postacie z boku, nowe i stare, walczyły o władzę nad sercem czytelnika. I, w prawdziwym stylu Shannon, zwyciężyli ci, którzy mieli najokrutniejszą przeszłość i najczarniejszą przyszłość.
W tej książce Paige i jej pstrokata załoga przemierzają Wielką Brytanię, próbując udaremnić budowę nowej technologii, która mogłaby je wyeliminować. Poszukiwania, bójki i konflikty uniemożliwiły ich wyprawę, a każda potyczka była równie pulsująca i zapierająca dech w piersiach, jak i następna. Jednak najbardziej mrożący krew w żyłach został napisany finał. Byli złoczyńcy wrócili, a niektórzy zostali zdemaskowani, abyśmy odkryli coś innego niż to, czym wcześniej wydawali się być. Jedna rzecz pozostała, to, że można polegać na Shannon, aby dostarczyła nieoczekiwanych wrażeń.
12/07/2017
Na przegranej pozycji
Szkoda, że na całą serię Samanth Shannon trzeba jeszcze długo poczekać, bo zapowiedziane siedem tomów, raczej nie będą wychodziły rok po roku. Trzecia część niestety jest najkrótszą i najsłabszą z wydanych i choć z niecierpliwością czekam na kolejną, to mój zapał trochę ostygł.
Stało się nieuniknione – Paige Mahoney została Zwierzchniczką, jej poplecznicy, czyli Zakon Mimów zdecydował się na walkę z Nashirą i Sajonem. Przegrany Jaxon znajduje swoje miejsce przy boku najzagorzalszych wrogów, zdradzając dotychczasowe tajemnice i pomagając dowódcom mieszać w wszelkich planach Paige. Ta niestety jest naiwna niczym z pierwszej części, nie potrafi przewidzieć dalszych kroków, a cokolwiek nie postanowi zamienia się to w katastrofę. I tak od jednej katastrofy w drugą, od jednego miasta do drugiego obserwujemy jak rebelia zaczyna się cofać, zamiast efektywnie zwalczać Refaitów, by w końcu popędzić na całkiem zaskakujące zakończenie zwiastujące ciekawsze wątki w kolejnych częściach.
Brak pomysłu na Paige jako Zwierzchniczkę to chyba największa bolączka tej książki. Wcale nie chodzi tu jednak o jej dobroć i poświęcenie dla sprawy, a zwykłą głupotę, tak jakby nie nauczyła się kompletnie niczego przy Jaxonie i w Szeolu. Niestety choroba ta przenosi się również na inne postaci, obdzierając je z istotnych cech, sprawiając że jawią się one jako biało czarne. To miejscami tak irytowało, że miałam ochotę odłożyć czytanie na kilka godzin, by nabrać dystansu. Oczywiście przywiązanie do postaci mi na to nie pozwoliło, więc znów przeczytałam ją jednym ciągiem.
„Pieśń jutra” ma wciąż jednak ten urok Sajonu, wiecznego zagrożenia i kolorowych aur, więc złość dość szybko przechodzi. Sprawa, o którą walczą Jasnowidze zatacza nowe kręgi, powoduje tym razem naprawdę realne zagrożenia, głównie z powodu bardzo bezwzględnej Vance. Romans znów jest wyważony, nie zawłaszcza historii choć Naczelnik wydaje się coraz bardziej ludzki, jednych będzie to irytowało, innych zachwycało. Brakuje trochę Emmitów, a wspomnienie tylko w niewielkich fragmentach, kiedy to powinni przecież jeszcze bardziej zagrażać ludziom jest niewystarczające.
Te wszystkie wady rodzą pytania, czy historia Paige Mahoney jest wystarczająca na siedem tomów. Moim zdaniem może to być strzał w stopę, obserwując kompletny brak pomysłu na trzecią część i ryzyko powielania wydarzeń w kolejnych. Czekam z niepokojem i niecierpliwością.
Poświęcę jeszcze jeden akapit komentując polskie wydanie trzech tomów – cykl wydaje się być wydany bardzo pospiesznie z koszmarną korektą, a czasem chyba jej brakiem, w pewnym momencie już odechciało mi się spisywać wszystkie błędy. Mam wrażenie, że jest pewna niekonsekwencja w tłumaczeniu nazw własnych, a Stara Łąka rozbawiła mnie, kiedy w końcu uświadomiłam sobie, że to Oldfield. Większe dopracowanie jeszcze nikogo nie zabiło, a czytelnicy naprawdę są w stanie poczekać na wydanie bez błędów.
Poznajemy dalsze przygody Paige już teraz na pozycji Zwierzchniczki. Poświęciła wiele, aby zyskać to miano. Autorka szczegółowo pokazywała jak wiele przeszkód stało na jej drodze, a ona sobie poradziła. Jednak to, że stała się Zwierzchniczką nie usunęło kolejnych problemów. Część osób których ona chciała zjednoczyć, patrzyło na nią przez palce, ignorowali ją, a nawet szukali błędów w działaniach Paige. Zyskała zwolenników, ale także wrogów. Oczywiście co jest bardzo ważne, nasza główna bohaterka popełniała gafy, błędy, które później miały ogromny wpływ na przyszłość, ale kto by się spodziewał, że takie rzeczy mogą się przydarzyć?
No przyznam się szczerze, że nie takiego rozwoju sytuacji się spodziewałam. Ale narzekałabym gdyby poszło po mojej myśli. Chociaż uważam, że mam całkiem niezłą wyobraźnie, to przy tej autorce moje myśli są biało-czarne.
„NIE MA BEZPIECZNEGO MIEJSCA, NIE PODDAMY SIĘ”
Oczywiście kocham Naczelnika co jest dla mnie normalne kiedy czytam serię książek. Zawsze znajduję sobie osobę którą będę idealizować nawet jak będzie popełniać głupie błędy. Co oczywiście Naczelnikowi się zdarzało. Autorka do bólu pokazuje emocje bohaterów, przedstawia sytuacje aż za szczegółowo, więc gdy ja wciągnęłam się w czytanie, momentalnie przeniosłam się do ich świata. Najbardziej podoba mi się to jak Shannon pokazuje zmiany zachodzące w bohaterach. Znika dziecinność, naiwność, pojawia się realistyczne, a czasami nawet pesymistyczne patrzenie na świat. Ignorują ból pobitego, zmaltretowanego i głodnego ciała i swoje potrzeby dla innych. Potrafią się poświęcić dla dobra ogółu, ale co tak naprawdę będą jeszcze musieli poświęcić? Tego dowiecie się w trzeciej części serii Czasu Żniw.
Zapraszam do przeczytania tej książki z wielu powodów, ale najważniejsze jest to, że autorka nie tylko ma oryginalny pomysł do tej serii, ale pisze na tyle prosto, że historie chłonie się jak gąbka i chce się więcej. Polecam bardzo serdecznie.
Finalny tom, z jednej strony ,,nareszcie", z drugiej ,,jak to, to już?". Jedno jest pewne - chciałoby się więcej. Paige wyrosła - już nie jest tą nastolatką poznaną w pierwszym tomie, która walczy o tylko i wyłącznie swoje bezpieczeństwo, a dorosłą kobietą - Zwierzchniczką Londynu, odpowiedzialną za społeczeństwo jasnowidzów. Sposób w jaki doszła do władzy wzbudza wśród pobratymców kontrowersje. Przyspor zyło jej to zarówno lojalnych, silnych sojuszników, jak i niebezpiecznych wrogów gotowych przelać krew. Sprawę dodatkowo utrudnia wprowadzenie Tarczy Czuciowej oraz zwiększenie rygoru na ulicach Sajonu Londyn, co zmusza jasnowidzów do zejścia do podziemi, ukrycia się. Czy Paige poradzi sobie z rosnącym między jasnowidzami napięciem? Co będzie gotowa poświęcić, by uratować swoich ludzi?
Paige, jak każdemu z nas, zdarza się popełniać błędy, lecz jest gotowa także je naprawiać. Dziewczyna powoli uczy się, co oznacza być odpowiedzialnym za tak ogromną grupę ludzi - nie tylko mieszkańców Londynu. Podróż, jaką odbędzie wraz z przyjaciółmi, zmieni ją, jej podejście do życia oraz najbliższych. Czytając serię stajemy się świadkami dorastania dziewczyny. Wątek miłosny między Naczelnikiem, a Paige w znacznej mierze zostanie odsunięty na dalszy plan, a wybiją się inne skrywane przez nastolatkę uczucia. W trakcie lektury dowiemy się, co ją motywuje oraz jaka jest jej historia - czyli co sprawiło, że jest taka, jaką ją znamy. Poznamy także trochę więcej wiktoriańskiego języka kwiatów, z którym odrobinę zapoznaliśmy się w poprzedniej części. Nareszcie odkryjemy sekrety, które autorka tak usilnie przed nami ukrywała.
Książka utrzymana jest w tym samym klimacie, co poprzedni tom. Ostatnia część jest równie wciągająca ze względu na możliwość poznania innych miast Kotwicy oraz zaobserwowania zmian zachodzących w głównej bohaterce. Podróże bohaterów pozwalają na odkrycie życia jasnowidzów w innych zakątkach kontynentu. Znów pojawią się nowi bohaterowie, dzięki którym dowiadujemy się szczegółów życia tych, których już dobrze znamy.
Tom trzeci zaskoczy czytelników. I tym razem mamy drastyczną różnicę między częściami - ,,Pieśnią jutra", a ,,Zakonem mimów". Zakończenie również nie jest takie, jakiego byśmy się spodziewali, a autorka trzyma nas w niepewności do ostatniej strony. Samancie Shannon nie można odmówić niesamowitego talentu, którym nas uraczyła pisząc tą serię. Po przeczytaniu całości mogę powiedzieć tylko jedno - ,,Pani Samantho, proszę o więcej!". Zarówno cała trylogia, jak i ostatni tom otrzymują ode mnie 8/10 gwiazdek.
snica-i-wysniony.cba.pl
Trzecią część cyklu S.Shannon dosłownie "połknęłam" w jeden wieczór i muszę przyznać, że jestem zaskoczona tym, jak dobrze trzyma poziom każda kolejna część "Czasu Żniw". "Pieśń jutra" nie jest aż tak dobra jak mój ulubiony "Zakon Mimów" ale to naprawdę udane powieść, zwłaszcza jak na kontynuację hitu. Akcja jak zwykle wartka, wątki rozbudowane i świetne intrygi - naprawdę przyjemnie się to czyta! Ponadto uważam, iż dobrze zrobiłam czytając całą serię w krótkich odstępach czasowych, bowiem fabuła jest dość skomplikowana i po dłuższej przerwie można by mieć trudności z połapaniem się. Gorąco polecam tę część cyklu i niecierpliwie czekam na następne :)Trzecią część cyklu S.Shannon dosłownie "połknęłam" w jeden wieczór i muszę przyznać, że jestem zaskoczona tym, jak dobrze trzyma poziom każda kolejna część "Czasu Żniw". "Pieśń jutra" nie jest aż tak dobra jak mój ulubiony "Zakon Mimów" ale to naprawdę udane powieść, zwłaszcza jak na kontynuację hitu. Akcja jak zwykle wartka, wątki rozbudowane i świetne intrygi - naprawdę przyjemnie się to czyta! Ponadto uważam, iż dobrze zrobiłam czytając całą serię w krótkich odstępach czasowych, bowiem fabuła jest dość skomplikowana i po dłuższej przerwie można by mieć trudności z połapaniem się. Gorąco polecam tę część cyklu i niecierpliwie czekam na następne :)
Dlaczego mam wrażenie, że to jeszcze nie koniec? Oficjalnie "Czas żniw" jest trylogią, ale nie wydaje mi się, żeby autorka chciała pozostawić czytelnikom otwarte zakończenie. Paige Mahoney powróci i już. A przynajmniej tak mi się wydaje.
Co do samej książki to, owszem, było wciągająco, ale bez wielkich fajerwerków. Akcja na poważnie rozkręciła się dopiero pod koniec. Reszta to polityka, która nie każdemu autorowi wychodzi. Akurat Samantha Shannon miała pomysł i nawet go przedstawiła, ale bez tak zwanego "mięsa". Nie było tak bardzo czuć tutaj mocy państwa totalitarnego, zastąpiły ją jednostkowe potyczki bohaterów wybitnych (romantyzm?). Tak więc książka nie odbiega bardzo od poprzednich, ale też brakuje jej czegoś, co sprawiło, że zakochuje się w pierwszym tomie. Nie zmienia to jednak faktu, że uniwersum Shannon zapada w pamięć, i że osobiście mam nadzieję, że jeszcze się z nim zetknę. Oczywiście polecam całą serię czytającej młodzieży, bo lekki spadek formy w ostatnim tomie nie dyskredytuje jej ogólnej wartości.
"Pieśń jutra" zarówno jak wszystkie poprzednie części, ma sporo zwrotów akcji i nowych wątków. W tej części Paige pełni rolę rewolucjonistki, która przyjmuje posadę Zwierzchniczki. Główna bohaterka sprzeciwiła się swojemu mim-lordowi i tym samym zyskała nowe, szersze grono wrogów. Świat jasnowidzów jest zagrożony, choć nie każdy zdaje sobie z tego sprawę. Paige ponownie musi stawić czoła nowym wyzwaniom.
Każda książka z serii jest poruszająca, chwilami mrożą krew w żyłach i pozwala nam w dużym stopniu utożsamić się z bohaterami :) Serdecznie polecam.
Dzień nastania nocy to epicka opowieść rozgrywająca się w świecie Zakonu Drzewa Pomarańczy. Tunuva Melim, siostra Zakonu, przez pięćdziesiąt lat przygotowywała...
,,Może nie wiesz, ale Żniwa nazywane są też dobrymi zbiorami. Wciąż mówią tak na ulicach: Dobre Żniwa, Zbiory Obfitości. Rozumieją to jako odbieranie nagrody...
Przeczytane:2023-06-04, Ocena: 5, Przeczytałam, 2023, Mam,
Po "Pieśń jutra" Samanthy Shannon sięgnęłam właściwie zaraz po "Zakonie mimów". I chyba jeszcze żadnej serii nie czytałam tak szybko - ba! nawet moje ulubione serie lubiłam sobie dawkować, żeby nie skończyć ich zbyt szybko. Jednakże w tym przypadku wprost nie mogłam się oprzeć i przeczytałam ciągiem od razu dwie części. I tak wiem, że pomiędzy notką o "Zakonie mimów" a postem o "Pieśni jutra" pojawiła się notka o "Tej dziewczynie", ale zwyczajnie nie chciałam Was zanudzić ciągłym pisaniem o książkach z jednej i tej samej serii. Jednakże wracając do rzeczy...
W powyższej serii bardzo podoba mi się świat oraz dynamiczna akcja z plot twistami, które sprawiają, że poszczególne książki czytam z ogromną uwagą i zaangażowaniem. W dodatku postaci stają przed trudnymi moralnie decyzjami oraz trudnościami, które wzbudzają w nich wątpliwości odnośnie zasadności decyzji, które podjęli. O dziwo nawet wszelakie wątki romantyczne, które mienią się gdzieś w tle również mi nie przeszkadzają - a zazwyczaj mam z nimi problem. W dodatku bardzo podobają mi się wszelakie konflikty i różne zgrzyty, które występują pomiędzy bohaterami serii.
W dodatku "Pieśń jutra" ma dla mnie trochę taki vibe "Peaky Blinders", co sprawiało, że jeszcze chętniej sięgałam po tę historię. I mimo tego, że ta seria jest dla mnie świetną rozrywką ma swoje wady. Mój największy zarzut dotyczy chyba tego, że poszczególne postaci są wykreowani tak, jakby byli niezniszczalni - nie potrzebują zbyt wiele czasu na sen i regeneracje nawet po trudnych doświadczeniach, w trakcie których np. zostali pobici lub zwyczajnie kosztowały ich dużo wysiłku. Poza tym główna bohaterka to dla mnie zwykła nastolatka, która mimo wszystko nie wyróżnia się zbytnio ani charyzmą ani inteligencją czy też zdolnościami przywódczymi. Mimo to dość szybko zyskuje władzę, a wiele osób z jej otoczenia jest jej bardzo oddane. To mnie irytowało na tyle, że postanowiłam sobie zrobić nieco dłuższą przerwę zanim sięgnę po "Koniec maskarady" - zwyczajnie nie chciałam wpędzić się w zastój czytelniczy lub zniechęcić się do serii.
Seria, jaką jest "Czas żniw" nie jest zbyt ambitna i ma swoje wady. Jednakże dla mnie są to książki, które świetnie czyta mi się jak potrzebuję czegoś lekkiego i wciągającego, co nie wymaga ode mnie zbyt dużego wysiłku intelektualnego. W dodatku lokacja 3 pierwszych tomów jest osadzona w Anglii, co dodatkowo przyciąga mnie do tych książek. Dlatego jeżeli szukacie czegoś niewymagającego do poczytania to zachęcam Was do zainteresowania się powyższą serią. ;)