„Pięść, Skowyt oraz Głodujące Psy” to zbiór nagradzanych i publikowanych w pismach literackich wierszy oraz innych starannie wybranych z ponad dwustu, które autor napisał przez ostatnie dwa lata. Jest to poezja egzystencjalna, która o rzeczach skomplikowanych mówi w sposób prosty, a o prostych w sposób jeszcze prostszy. Dużo w niej czarnego humoru, odniesień do prawdziwych przeżyć autora, który z jednej strony opowiada o swoich doświadczeniach z ciepłą empatią do napotkanych na swojej drodze ludzi, a z drugiej zdarza mu się w surowy wulgarny sposób rozprawiać z rzeczywistością.
Wydawnictwo: b.d
Data wydania: 2017-12-11
Kategoria: Poezja
ISBN:
Liczba stron: 110
Język oryginału: polski
Przeczytane:2018-10-05, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2018, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu, Książki XXI wieku,
„Pięść, Skowyt oraz Głodujące Psy” charakteryzuje przede wszystkim narracyjność wierszy. W niemal każdym utworze coś się wydarza, ktoś z kimś rozmawia. Jesteśmy świadkami rozmaitych sytuacji – czasem zwyczajnych, niekiedy dość absurdalnych (ale prawdopodobnych). To właśnie w tych z pozoru surrealistycznych scenach kryją się największe ludzkie dramaty. Wystarczy tylko wniknąć w nie nieco głębiej, do czego Mateusz Skrzyński nie zmusza (nadając swoim wierszom taką właśnie formę), ale zachęca. I za co wynagradza.
Poeta pisze językiem ulicy – choć podmiot nie stroni od wysublimowanych metafor to jednak bliższa mu jest komunikacja w swojej najbardziej prostej formie. Stąd na przykład pojawiają się dosadne określenia czy wulgaryzmy. Jednak jest to jak najbardziej spójne z tym, o czym autor w ogóle mówi.
W „Pięści…” panuje pewien niepokojący nastrój. W zasadzie to każdy wiersz ma swoją unikalną atmosferę, ale wszystkie sprowadzają się do wspólnego mianownika – jakiegoś rodzaju dziwaczności. Często ma to związek z samymi bohaterami tych wierszy, którzy na swój sposób są wariatami. Nierzadko za ich szaleństwem stał alkohol, jeden z leitmotivów zbioru. W groteskowych sytuacjach ujawniają się ich największe słabości, kompleksy czy lęki.
Przestrzeń poetycka w tym tomie to surowy, chciałoby się powiedzieć „męski”, świat, gdzie panuje prawo (nomen omen) pięści. Tu ludzie są zrezygnowani, samotni, pozbawieni nadziei i perspektyw. To wszystko dostrzega (i odczuwa) podmiot. Z jednej strony pragnie czegoś więcej niż dwunastogodzinny dzień pracy, z drugiej jednak okoliczności są bezwzględne. Porażają tu wszechobecne tania nieprawda i cholerna niemoc – podmiot traci motywację do jakichkolwiek działań, w tym zaspokajania podstawowych potrzeb, co najlepiej świadczy o skali jego dramatu.
„Pięść…” to osobiste zwierzenia podmiotu. Ta książka jest jak spotkanie z kumplem, który dzieli się z nami swoimi wspomnieniami. Powraca do chwil z przeszłości, trwale zakorzenionych w pamięci. Opowiada na przykład jak to kiedyś obserwował szaloną matematyczkę, jak zgubił się w lesie, opisuje stany przed- i poalkoholowe.
Jednak mimo indywidualnego charakteru wierszy, wyłania się także pewien uniwersalny obraz, w którego wycinkach każdy z nas może się przeglądać. Gros utworów to ilustracja różnych zjawisk oraz postaw społecznych, cech wyróżniających dla konkretnych typów ludzi. Skrzyński pisze o tym, co właściwie każdy z nas dobrze zna (jedni z autopsji, drudzy z opowieści, jeszcze inni choćby z literatury) – o światach lepszych i gorszych, o frustracji i marazmie, o przeszłości kształtującej nasze smutne tu i teraz.
Podmiot często (świadomie lub mimowolnie) dzieli się swoimi lękami, obnaża słabości – ma skłonność do alkoholu i nieustannie walczy z wygłodniałymi kreaturami, zmaga się z samym sobą (sprawia [sobie] sporo kłopotu), często zawodzi w tej czy innej sprawie, czuje do siebie nienawiść. Jest artystą, więc cierpi również na kryzys twórczy czy może raczej odczuwa strach przed nim. Potrzebuję tylko odrobiny / zrozumienia – wyznaje. Jednak on łaknie jeszcze czegoś – przede wszystkim potwierdzenia, że życie ma sens i że jednak znaczy coś więcej niż kochać się, pieprzyć / chodzić po rum, kłócić a potem / wybaczać sobie.
Mocną stroną tej poezji z pewnością są dyskretny humor i (przede wszystkim) puenty – choć wielokrotnie Skrzyński potrafi zadziwić na przestrzeni wiersza, to jednak swoją przewrotność najpełniej wyraża w zakończeniach. I wcale nie chodzi o to, że akurat zamykając utwór stwarza grande finale – często to właśnie najprostsze spostrzeżenia czy komentarze (niekiedy zupełnie oderwane od głównego tematu) sprawiają, że spoglądamy na dany wiersz od nieco innej strony.
Te pozbawione patosu wiersze przypominają o tym, co najważniejsze dla człowieka – o jego bólu i strachu, zniechęceniu oraz bierności, zapijanych piwem czy ciepłą whisky z colą. O pragnieniu przeżycia czegoś prawdziwego i ważnego. A także o potrzebie posiadania bliskiej relacji z kimś, kto będzie zdolny go poskładać, gdy oderwie sobie trochę ciała od kości albo posprząta mu wyciągany z siebie kurz i brud.