Tak jak w Sprawiedliwości owiec owce szukały mordercy swojego pasterza, tak tu dwie dziewczynki szukają zaginionej kobiety z ich ulicy. I tak jak owce odkrywają prawdę o ludziach. I mówią o nich prosto, śmiesznie i mądrze. Więcej niż sami wiemy o sobie… Zanim jednak zaczną poszukiwania, idą do proboszcza. „Proboszcz pachniał dokładnie tak samo jak kościół. Wiara uwięzła w fałdach jego ubrania i wypełniła mi płuca zapachem gobelinów i świec. – Jak zrobić, żeby ludzie nie znikali? – zapytałam. – Pomóc im znaleźć Boga. Jeśli we wspólnocie jest Bóg, nikt się nie zagubi. – Jak szuka się Pana Boga? Gdzie On jest? – Jest wszędzie. Wszędzie. – Zamachał rękami na wszystkie strony, żeby mi pokazać. – Wystarczy, że popatrzysz. – I jeśli znajdę Pana Boga, wszyscy będą bezpieczni? – Oczywiście”. Z tą wiarą dziewczynki zaczynają poszukiwania. Ale to, czego dowiadują się o swoich sąsiadach, wprawi w zdumienie i bynajmniej nie zachwyci ani proboszcza, ani Pana Boga… JOANNA CANNON jest lekarzem psychiatrą. Wcześniej jej życie miało wiele zwrotów, zupełnie jak w powieści Owieczki dobre, owieczki złe. Była sekretarką, barmanką, opiekunką w schronisku dla zwierząt, sprzedawała pizzę i perfumy. Jej pierwsza powieść Owieczki dobre, owieczki złe wygrała presti - żowy konkurs.
Wydawnictwo: Amber
Data wydania: 2016-04-26
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 400
Margaret Creasy znika nagle w pewien czerwcowy poniedziałek. Nikt nie wie jak i dlaczego, ale cała ulica tym żyje. Dwie małe dziewczynki, Grace i Tilly, postanawiają rozwiązać zagadkę zniknięcia sąsiadki, a przy okazji szukają Boga. W końcu ksiądz powiedział, ze Bóg jest wszędzie, więc jeśli Go znajdą, to wszystko będzie dobrze. Nikt nie wie, że tego gorącego lata ze wszystkich szaf zaczną wyłazić małe i duże tajemnice…
„Owieczki dobre, owieczki złe” Joanny Cannon to książka, w której człowiek ma ochotę się zanurzyć jak w puchatym kocu styczniowym wieczorem. Pięknie napisana, z nieśpieszną narracją, mądra i ciepła. To w gruncie rzeczy książka o tym, że wszyscy mamy tendencję do szufladkowania, pójścia na skróty i kurczowego trzymania się grupy. Że inne oznacza zagrożenie, a może tylko tak nam się wydaje. Co ma do tego Bóg? Ano sporo, jak się okazuje.
Brawa dla autorki- pod przykrywką kryminału przemyciła filozoficzną, psychologiczną przypowieść o winie, karze i konformizmie. Do tego stylowo napisaną. Gratuluję debiutu.
Przeczytane:2016-06-01, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam,