Historia Rosji praktycznie dobiegła kresu. Choć niektórzy usiłują nieporadnie dopisywać jej kolejne rozdziały, dla większości sprawa jest oczywista: to już koniec. Mimo że wciąż rodzą się dzieci, mimo że Jegor beznadziejnie zakochał się w Michelle, mimo że Pałkan nie ustaje w wydzwanianiu do Moskwy i błaganiu o uzupełnienie wyczerpujących się rezerw żywności… Tak, Rosji w zasadzie już nie ma; jej układ nerwowy – sieć połączeń transportowych i telekomunikacyjnych – został zerwany, zniszczony, a w najlepszym wypadku poważnie uszkodzony i nie wygląda na to, żeby zdołał się zregenerować. To dlatego te 250 kilometrów, jakie dzieli Moskwę od Placówki w Jarosławiu, wydaje się odległością zawrotną. To dlatego tam, po drugiej stronie mostu, nie ma już nic – oprócz pustych, martwych, uśpionych na wieki miast. Tak twierdzi Pałkan. I chciałby, żeby pogodził się z tym jego przybrany syn Jegor.
Ale skoro tak, skoro za Wołgą świat zieje pustką, dlaczego most jest tak pilnie strzeżony? Dlaczego wartownicy tak intensywnie wpatrują się w otulającą go zieloną nieprzeniknioną mgłę? Dlaczego każdy szmer, szelest, pomruk, który dobiega zza kotary toksycznych wyziewów, stawia ich na nogi, a może nawet przeraża? Czyżby spodziewali się, że ktoś – lub coś – może stamtąd przyjść?
I właśnie dziś przychodzi. Wyłania się z mgły. Przyniesie zbawienie czy zagładę? Odkupienie czy potępienie? Co wie, co ukrywa, czego chce? Jak splecie swój los z mieszkańcami jarosławskiej Placówki?
Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: 2021-03-24
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 348
Tytuł oryginału: The Outpost
Tłumaczenie: Paweł Podmiotko
"Outpost" D. Glukhovsky
Jest to nowa postapkoaliptyczna seria autora "Metro 2033". Zapewne większość z Was o tej serii słyszało. Osobiście nie czytałam, próbowałam, ale przebrnęłam tylko przez połowę pierwszego tomu i rzuciłam…
Natomiast ta seria jest obiecująca. Pełna mroku. Można lekko się przestraszyć. Zostawia czytelnika w niepokoju. Po przeczytaniu, a skończyłam czytać ją gdzieś o godz 21, bałam się potem iść do łazienki.
Rosja. Była wojna. Rosyjskie wojska zrzuciły gdzieś na północ kraju broń masowego rażenia. Historia ma miejsce w mieście Jarosław w Rosji (sprawdziłam, istnieje naprawdę), która jest miastem na granicy z Wołgą i.. Pilnują jedynego mostu kolejowego (również sprawdziłam, istnieje naprawdę), który ocalał, aby nikt ani nic nie przedostało się na prawą stronę Wołgi. Wołga jest zanieczyszczona, brudna, cuchnąca, z trującymi oparami. Nic w tym mieście nie rośnie, wszystko jest skażone, wszyscy są skazani na pomoc Moskwy. Ludność próbuje jakoś żyć w tym postapokaliptycznym świecie. Nagle w miasteczku pojawia się wojsko z Moskwy i twierdzą, że chcą sprawdzić co jest za mostem. A za mostem są straszne rzeczy…
Byłam bardzo podjarana tą książką, lecz początek mnie nie zachwycał, był dosyć nudny. Ot normalna historia w czasie apokalipsy, bez ekscesów. Dałam tej książce szansę, bo w pewnym momencie zaczynało robić się ciekawiej. A na końcu.. Zmiotła mnie z planszy i nie mogłam się od niej oderwać. Przez kolejny dzień po jej przeczytaniu ciągle o niej myślałam. Nawet mi się przyśniło, że na miejscu głównego bohatera jestem ja. Jeśli ktoś lubi klimaty postapo to polecam.
Klimat powieści Glukhovskiego nieodmiennie wywołuje u mnie ciarki. Wizja postapokaliptycznej przyszłości, którą ludzie sobie sami zgotowali budzi przerażenie, stanowiąc dość prawdopodobny scenariusz przy destrukcyjnej ludzkiej naturze.
Tym razem autor osadził akcję nie w mrocznych tunelach metra, a na powierzchni ziemi. Ziemi jałowej, która nie rodzi plonów, osnutej powietrzem, którym trudno oddychać. Szczególnie w pobliżu rzeki, skażonej, bulgoczącej, spowitej oparami trującej mgły, w której tonie drugi brzeg mostu. Mostu prowadzącego w nieznane.
Życie w najdalej wysuniętym punkcie kolei prowadzącym na Syberię toczy się zwykłym trybem. Ludzie radują się i smucą, zakochują się i chorują, mają własne ambicje i plany. Poznajemy funkcjonowanie placówki i jej mieszkańców oraz trudną relację z Moskwą, od której są uzależnieni. Siedemnastoletniego Jegora prócz gitary i dziewczyny, do której wzdycha, przyciąga ta niepokojąca niewiadoma skrywająca się we mgle po drugiej stronie mostu.
Wszystko się zmienia, gdy pewnego dnia przybywa stamtąd żywy człowiek. Duchowny. Czego dotychczas doświadczył? Dlaczego przyszedł sam? Czy okaże się ukojeniem dla spragnionej celu i pocieszenia społeczności? Czy może ściągnie na nią zagładę?
Akcja powieści początkowo dość niespieszna, w pewnym momencie nabiera tempa, a wyczuwalne napięcie i oczekiwanie na to co nieuchronne, zostają wyparte wydarzeniami mrożącymi krew w żyłach. Jeszcze bardziej szokująca jest ich geneza, potwierdzająca brak granic ludzkiej podłości, obłudy i bestialstwa.
Nie jest to „Metro 2033” czy „Tekst”, jednak nie mogłam odmówić sobie przeczytania kolejnej książki autora. I nie żałuję. Udało mu się stworzyć mroczny, niepokojący klimat i zaskoczyć mnie w momencie, gdy moja czujność została uśpiona. Powieść okazała się zajmującą lekturą, również dzięki ponurej, skąpanej w grozie i strachu wizji świata, ale i bohaterom, angażującym emocjonalnie.
Świat po wojnie, postapokaliptyczny. Miejsce akcji: placówka w Jarosławiu.
Głównym bohaterem tej powieści jest Jegor syn Pałkana. Nie jest biologicznym synem, ale Pałkan wychowuje go jakby nim był. Przynajmniej takie odczuwałam wrażenie. W ogóle Pałkan nie wydawał się zły. Po prostu w pewnym momencie sytuacja go przerosła.
Placówka w Jarosławiu jest ostatnią placówką dzieląca Moskwę od nieznanych terenów zza trującej rzeki. Jegora ciekawi ta rzeka i to co jest za nią. Szczególnie po przybyciu pewnego kapłana.
Dobrze mi się czytało tą lekturę. Wciągnęłam się w historie. Kibicowałam trochę Jegorowi. Kapłan budził moje podejrzenia. I ten ciekawił mnie świat za rzeką.
Autor pokazał złe skutki wiary, co mi się podobało. Nie zawsze ksiądz czy mnich przedstawia dobry świat, czasem taka osoba też może się kierować złymi pobudkami.
Teraz muszę się zabrać za tom drugi, bo ciekawią mnie dalsze losy Jegora.
Dimitry Glukhovsky porzuca moskiewskie "Metro 2033", pozwalając mu się w swobodny sposób rozwijać (albo jak kto woli umierać) własnym torem i w zupełnie inny sposób zatruwa ludzkość doprowadzając go do kolejnej wizji postapoksliptycznego świata.
Dmitry Glukhovsky i temat apokalipsy... - od razu na myśl przychodzi nam wszystkim słynna seria "Metro 2033", ukazująca mroczną wizję świata po nuklearnej wojnie, prawda? Oto jednak zaskoczę was wszystkich informacją o premierze najnowszej powieści tego autora, która ujmuje ów apokaliptyczne zagadnienie w zupełnie nowy, zaskakujący i fascynujący sposób. Mowa tu o książce "Outpost", która ukazała się właśnie w naszym kraju nakładem Wydawnictwa Insignis!
Rosja, wiele lat po bliżej nie wyjaśnionej katastrofie, wojnie, apokalipsie. Nad skażoną trującymi oparami rzeką działa mała, cywilno-wojskowa placówka w Jarosławiu, która z jednej strony strzeże dostępu do mostu, z drugiej zaś stanowi najdalej wysunięty w tym kierunek posterunek Moskwy. Placówką dowodzi Pałkan, który stanowi ojczyma dla nastoletniego Jegora - chłopca marzącego o karierze piosenkarza i niezwykle ciekawego tego, co kryje się za rzeką. Jego pytanie może zaspokoić niespodziewane pojawienie się pierwszego od lat człowieka, który przekracza most... Ten dzień sprawi, że nic już nie będzie nigdy takim, jak przedtem...
Najnowsze dzieło Dmitrija Glukhovsky'ego wpisuje się swoim charakterem w nurt apokaliptycznego science fiction, z elementami horroru w tle. To książka o świecie po zagładzie, jego mrocznych tajemnicach i tych, którzy ocaleli i pragną przetrwać za wszelką cenę. Ktoś powie - czyli kolejne Metro w odświeżonej wersji...? Otóż nie. Przede wszystkim opowieść ta przyjmuje zupełnie inną, głębszą i bardziej filozoficzną postać, sięga w mniejszym stopniu po to, co nadnaturalne, jak i również stawia na pierwszym miejscu człowieka, nie zaś mroczne miejsce, w jakim przyszło mu egzystować. I w tym względzie można powiedzieć, że jest to zupełnie nowe spojrzenie tego autora na temat apokalipsy.
Konstrukcja powieści przyjmuje wielowątkową relację, gdzie to z jednej strony poznajemy kolejne losy Jegora, który postanawia poznać prawdę o świecie za rzeką, z drugiej trudne decyzje starającego się zapanować na coraz większym chaosem przywódcy placówki - Pałkana, zaś z jeszcze innej wydarzenia z udziałem młodej, pięknej dziewczyny o imieniu Michelle, która marzy o ucieczce z tego miejsca. Tajemnice, ludzkie dramaty, namiętności oraz spotkanie z czymś, co okazuje się bardziej przerażające, niż największe koszmary - to wszystko wypełnia strony tej pozycji. Historia ta ma swój niezwykły klimat, napięcie i logikę, co zawsze warto docenić.
Ludzie i miejsce akcji - te dwa elementy czynią tę książkę tak dobrą, w największym stopniu. Otóż mamy tu zwykłych, nieidealnych, nieco zdziwaczałych, ale też i na wskroś realistycznych bohaterów w osobach Jegora, Pałkana, Michelle i innych, którzy są ciekawi, niejednoznaczni, potrafiący nas sobą zaskoczyć i przede wszystkim budzący w nas silne emocje - od sympatii począwszy, poprzez lekkie zażenowanie, a kończąc na złości. Co zaś do tej całej apokaliptycznej rzeczywistości, to ta oczarowuje nas swoim mrocznym klimatem, niepewnością jutra, prawdą o trudach codzienności - na czele z głodem, jak i też brzydotą, gdzie to nie ma miejsca na nic, co budziło by nadzieję. Całości efektu dopełnia zaś cała fantastyczna otoczka, która każe zadawać nam pytania o to, co jest realne, a co wymyka się zdrowemu rozsądkowi.
Po jednej stronie mamy tu mrok, dramatyczne chwile walkoi o życie i smutny ludzki los, ale jednocześnie jest też coś, co w jakiejś mierze łagodzi ów mroczny i gorzki wydźwięk tej historii - humor. To rubaszny, czarny, często mocno przekarykaturyzowany, ale jednocześnie i naprawdę nas rozśmieszający humor, który dotyczy m.in. kwestii pijaństwa, związku dwojga staruszków, czy też nieśmiałości młodzieńca, któremu podoba się starsza dziewczyna. To ważne i w mej ocenie niezbędne wątki tej opowieści, które czynią ją nieco lżejszą w odbiorze, a przy tym także i bardziej barwną i niejedno wymiarową
Na wstępie wspomniałam, że książka ta jest przesyconą filozoficzną aurą. I tak jest w rzeczywistości, gdy oto autor dotyka tu kwestii religijności, wiary w Boga w świecie przypominającym piekło na Ziemi i człowieczeństwa, które z naturalnych powodów musi zmienić swoją postać. To pytania i ważne odpowiedzi, które przy tym płynnie łączą się z fabułą tej powieści, po części z niej wynikają, a nierzadko też i każą nam zupełnie inaczej odbierać to, co już, lub za chwilę przeczytamy. I w tym aspekcie jest to na pewno mocniejsza pozycja, aniżeli wszystkie odsłony "Metra", co też wydaje się było głównym zamiarem autora.
"Outpost" to niezwykle interesująca, klimatyczna i barwna powieść gatunku, która powinna usatysfakcjonować w pełni wszystkich miłośników literatury postapo. Znajdą tu oni porywającą fabułę, spotkają mroczny świat i zamieszkujących go ludzi, jak i też zetkną się z tym, co przypomina najgorszy koszmar. Poza tym jest to również spotkanie z charakterystycznym stylem i pisarstwem Dmitrija Glukhovsky'ego, który jak mało kto potrafi przekonać nas do swojej wizji świata po globalnej katastrofie. Polecam i zachęcam was do sięgnięcia po ten tytuł - naprawdę warto!
Pokonaliśmy śmierć. I co dalej? Odkrycia naukowe poprzedniego pokolenia zapewniły mojemu nieśmiertelność i wieczną młodość. Ziemię zaludniają piękne, tryskające...
Niepublikowane dotąd w Polsce opowiadania Dmitrija Glukhovsky’ego, autora światowych bestsellerów „Metro 2033“ i „Futu.re“ Gdyby...
Przeczytane:2023-09-03, Chcę przeczytać, Mam, 2023,
"Outpost" Glukhovsky'ego leżał na moim regale już od lat i jakoś nie mogłam się za niego zabrać. Jednak ostatnio postanowiłam w końcu bardziej zabrać się za moją biblioteczkę.
W książce autor zabiera nas do Rosji, której historia praktycznie dobiega kresu. Jednak niektórzy nieporadnie próbują dopisywać jej kolejne rozdziały. Mimo to dla większości sprawa jest już oczywista - to koniec. Mimo to ludzie zakochują się w sobie i rodzą się dzieci, a życie zdaje się jakoś płynąć dalej.
Tak jak wspomniałam w powyższej powieści historia Rosji praktycznie dobiega końca, chociaż są ludzie, którzy usiłują nieporadnie dopisać jej następne rozdziały. Jegor beznadziejnie zakochał się w Michelle, Pałkan usiłuje w Moskwie wybłagać uzupełnienie rezerw żywności, a sama Michelle zupełnie nie odnajduje się w miejscu, w którym nie ma żadnych perspektyw. Jednak chyba nikt nie z bohaterów książki nie zdaje sobie sprawy, że w Rosji w zasadzie zostały jedynie puste i uśpione na wieki miasta. Jednam mimo tego całego poczucia beznadziei jest też coś niepokojącego. Bo w końcu, skoro za Wołgą świat zieje pustką to dlaczego most jest tak pilnie strzeżony? Dlaczego wartownicy tak intensywnie wpatrują się w otulającą go zieloną nieprzeniknioną mgłę? I dlaczego każdy szmer, szelest i pomruk, który dobiega zza kotary toksycznych wyziewów, stawia ich na nogi, a może nawet przeraża? Czyżby spodziewano się, że ktoś lub coś może stamtąd przyjść?
I właśnie pewnego dnia nadchodzi - wyłania się z mgły. Tylko przyniesie zbawienie czy zagładę? Odkupienie czy potępienie? I jak splecie swój los z lokalnymi mieszkańcami?
~*~
O tej książce dość dużo słyszałam w okolicach ataku Rosji na Ukrainę i od tamtej pory miałam ją gdzieś z tyłu głowy. Jednak sięgnęłam po nią dopiero niedawno. I mam wrażenie, że w kontekście aktualnych wydarzeń czytałam ją zupełnie inaczej, niż wtedy, kiedy ta wojna nie miałaby miejsca. Autor rozciąga przed nami wizję beznadziei oraz życia w ciągłej biedzie i w nieustannym zagrożeniu. Właściwie postaci są pozostawione samym sobie, chociaż każda z nich na swój sposób usiłuje układać sobie życie w bardzo trudnych warunkach. Natomiast ja mogłam obserwować jak rozwijają się relacje pomiędzy poszczególnymi bohaterami i jak każdy z nich patrzy na życie. I tak jak w każdej społeczności każdy usiłuje radzić sobie w zaistniałej rzeczywistości tak jak potrafi najlepiej. Chociaż czy tak naprawdę można dźwignąć życie w postapokaliptycznym świecie?
Nasi bohaterowie ożywiają się w momencie, w którym z za mostu przybywa do nich pewien gość. To zmienia wiele i sprawia, że mieszkańcy małej wioski mają nadzieję na to, że ich los się odmieni - i na pewno tak będzie, chociaż niekoniecznie wszystko będzie szło po ich myśli.
"Outpost" może nie jest moją ulubioną powieścią, ale myślę, że warto po nią sięgnąć, bo niewątpliwie daje do myślenia i zostaje w głowie na długo.