Zwłoki Jürgena von Geyersberga, bogatego dziedzica rodu ze Szwabii, odnaleziono w lesie. Morderca wykastrował ofiarę i odciął jej głowę. Do współpracy z niemiecką policją wyznaczono komendanta Pierre'a Niémansa i jego partnerkę Ivanę Bogdanović. Znany z Purpurowych rzek policjant wyrusza ze swoją nietuzinkową podwładną do Schwarzwaldu. Tam czeka ich wiele dziwnych spotkań - z kapłanką wód termalnych, hodowcami psów, uzdrowicielem... Wszystko po to, by dotrzeć do czarnych myśliwych, którzy kontynuują tradycje kryminalistów zmobilizowanych przez Himmlera do tropienia i mordowania Żydów. Zupełnie jakby zbrodniarze i ich krwiożercze psy powrócili z zaświatów.
Idealnie skonstruowana fabuła, solidna konstrukcja. Autor od razu przechodzi do sedna, skutecznie unikając martwych fragmentów. ,,Le Figaro"
Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 2022-01-26
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 352
Tytuł oryginału: La Dernire Chasse
,,Ostatnie polowanie" to drugi tom serii kryminalnej o komendancie Niémans. Jego akcja toczy się tuż przy granicy francusko-niemieckiej, przy której łączą się lasy Alzacji i Schwarzwaldu. Tam dochodzi do brutalnego morderstwa, którego ofiarą pada członek arystokratycznego niemieckiego rodu rozmiłowanego w polowaniach. I tak też skończył - jako zwierzyna zabita przez myśliwego... W książce więc nie brak dosadnych, lekko makabrycznych opisów, jednak nie jest to minus powieści - są odpowiednio wyważone, tak że nie kłują w oczy. Akcja toczy się dynamicznie, jest dużo dialogów i zwrotów akcji, dzięki których napięcie utrzymuje się od początku do końca. Tło historii jest = ciekawe nie tylko ze względu na klaustrofobiczne, ciemne lasy, ale i na społeczność, w którą przychodzi wejść policjantom - Niémansowi i jego partnerce Ivanie Bogdanović. Społeczność małą, zamkniętą, skupioną wokół rodu von Geyersbergów. Intryga kryminalna rozpisana jest solidnie, a co ciekawe, w jej wątki wplecione zostały tematy wyjęte z historii prawdziwej jeszcze z czasów II wojny światowej. Nie można więc odmówić autorowi dobrego pomysłu, jak i realizacji - w końcu kontynuowanie serii po dwudziestu latach (tom pierwszy ,,Purpurowe rzeki" premierę miał w 1998 roku) przerwy na pewno było przedsięwzięciem ryzykownym. Grangé jednak świetnie sobie z tym poradził, to zajmujący, rasowy kryminał, który zadowoli każdego fana gatunku!
Mam ostatnio szczęście, by nie czytać po kolei, więc nie zdziwiło mnie, kiedy okazało się, że to tom drugi. W tym przypadku zaznaczam, że wielu rzeczy nie wiem, które były w części pierwszej, dlatego lepiej czytać po kolei. Są pewne wydarzenia do których wraca bohater, jednak nam ich nie tłumaczy, więc nie zawsze rozumiałam jego intencje. Dałam się jednak porwać okropnej historii śmierci bogatego dziedzica, którego zwłoki odnaleziono w lesie. Jak to mężczyźni z pewnej partii ciała są dumni, tak tutaj denatowi akurat jej brakowało... Śledztwo za wiele nie wnosi, gdyż każdy chowa głowę w piasek. Trudno na pierwszy rzut oka powiedzieć, czy mają coś do ukrycia, czy zwyczajnie nie chcą sprowadzić na siebie niepotrzebnego nieszczęścia. Po wielu staraniach odnajdą miejsce gdzie mordowani byli Żydzi. Rzuci to na ich sprawę wiele pytań, gdyż zaczną się zastanawiać, czy czasami nie natrafili na osoby, które chcą kontynuować dawne zbrodnie. Taka nutka dawnej historii była bardzo ciekawa, tym bardziej, że nie znałam nigdy wcześniej takich obrządków. Na logikę biorę fakty, że mogły zostać wymyślone, jednak śmiem twierdzić, że nie wszystkie...
Dość wartka akcja od samego początku wpaja nam poczucie pewnego niebezpieczeństwa. Wiele razy zastanawiamy się nad prawdziwością zdarzeń, co wywołuje pewien niepokój. Do tego czyta się ją szybko, gdyż mamy wydrukowaną w większych literach i odstępach pomiędzy wierszami. Jest ogrom dialogów, bardzo konkretnych i wspaniałe porównania, których również jest dużo. Jest to jedna z konkretniejszych pozycji, gdyż autor nie bawi się w zbędne opisy przyrody, czy miejsc, gdzie przebywają postacie. Osoby, które mają ponieść śmierć są selekcjonowane, odpowiednio dobierane pod pewnymi preferencjami. Bywają tu postacie, które z szacunkiem wypowiadają się o zmarłych, ale nie wszystkie.
Bardzo spodobał mi się oddech bohaterów po sprawia, gdyż nie kryli, że to, co przechodzą jest dla nich obojętne. Zasugerowali, że mają uczucia prawdziwych ludzi, co w moim mniemaniu zasługuje na uznanie.
Francuskie kryminały i thrillery mają specyficzny klimat. Dużo mroku i wydarzeń z pogranicza fantastyki. A przynajmniej te, na które trafiam. "Ostatnie polowanie" okazuje się być idealnym tego przykładem.
Na polowaniu ginie dziedzic znakomitego rodu. Nie ma świadków, nie ma poszlak, a jedyne tropy to tylko sprzeczne domysły i spekulacje. Atmosfera jest duszna, a autor nie bał się wplatać w fabułę historii nazizmu, klątw, niebezpiecznych zwierząt, tajemniczych wierzeń czy genealogi arystokratycznego rodu. I chociaż z boku może to wyglądać na totalny chaos, to w tym szaleństwie jest pewna logika. Może samo zakończenie nie zaskakuje, a zabójcę wytypowałam bardzo wcześnie, to wyjaśnienie całej sprawy jest bardzo spójne. Mnie jednak nie zaskoczyło, bo czytałam już coś z podobnym motywem. Całość jednak oceniam bardzo dobrze, za klimat, za prowadzenie fabuły i za to, że czułam się zaciekawiona.
Jest to moje pierwsze spotkanie z autorem, więc ciężko mi się odnieść do innych jego powieści, ale uważam że przeczytałam całkiem dobry kryminał.
Anna, żona wysoko postawionego urzędnika Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, cierpi na amnezję, ma dziwne halucynacje. Odkrywa, że mają one związek z operacją...
Paryski policjant Mathieu Durey dowiaduje się, że jego przyjaciel i kolega Luc Soubeyras, również z wydziału zabójstw, próbował popełnić samobójstwo. Otarł...
Przeczytane:2022-03-03, Ocena: 3, Przeczytałam,
Jejuniu, jak się umęczyłam przy tej książce…
To zupełnie nie w stylu Grange’a. Mocno rozciągnięta, mało dynamiczna akcja upstrzona wszelakimi opisami: od krajobrazów, wyglądu hrabiny (poświęcono temu chyba całą stronę), luksusowej „Szklanej Willi”, a nawet ukochanego Volvo bohatera. Jeden, wprawdzie krótki, ale jednak cały rozdział, poświęcono zachwytom Ivany nad bajkowym Fryburgiem Bryzgowijskim, potem Niémens rozwodził się dość rozwlekle nad domem, którego jasnoczerwona fasada „zagrała” w horrorze „Odgłosy”. Przesada, doprawdy…
Wszystko, co w tej powieści mogło być interesujące zostało zabite właśnie tymi obszernymi opisami i równie obszernymi monologami wewnętrznymi bohaterów…
Sam motyw główny ciekawy, ale wykonanie daleko odbiegające od znanego mi i lubianego stylu i kunsztu pisarskiego autora.
O co chodzi w tym „Ostatnim polowaniu”?
O polowanie właśnie. Osobliwe, wyrafinowane, pełne okrucieństwa i nietypowe polowanie z podchodu… niemiecki Pirsch.
„Rolą myśliwego jest karmić, hodować, otaczać opieką ofiarę, aby była możliwe najsilniejsza (…)” i to jedno zdanie w zasadzie stanowi wyjaśnienie wszelkich motywacji osób odpowiedzialnych za tę swoistą rzeź.
Pierre Niémens i Ivana Bogdanović, „Dwójka kamikadze wypuszczonych na francuskie drogi, dwoje zagubionych gliniarzy, którzy w śmierci innych znajdowali rację bytu”, zostali odesłani do rozwiązania brutalnego zabójstwa młodego hrabiego w czasie polowania. Sprawa od początku wygląda podejrzanie, a problem jest tym większy, że wydarzył się w szeregach nietykalnej arystokracji, której korzenie i wpływy sięgają daleko poza szwarcwaldzkie lasy. Niémens i Ivana we współpracy z miejscowym policjantem Kleinertem poszukują możliwych tropów i motywów. Dokopują się do nazistowskich epizodów w historii rodu i ich bezwzględnej polityki. Narażając się na ogromne niebezpieczeństwo, walcząc z dawnymi własnymi zmorami, trafiają na trop tajemniczej organizacji czarnych myśliwych, która depcze im po piętach, atakuje i za wszelką cenę nie chce dopuścić by śledczy dotarli do sedna. W czasie śledztwa pojawiają się kolejne ofiary, ginie drugi młody hrabia i rodzinny lekarz. Wydaje się, że historia rodu von Geyersbergów jest gęsto znaczona trupami i obficie podlana krwią.
Długo nie wiadomo do czego to wszystko doprowadzi, kto jest zabójcą i dlaczego wymyślił tak okrutną zbrodnię?
Odpowiedzi na wszystkie pytania dopiero na samym końcu, około 50 stron przed końcem i dopiero wtedy akcja nabiera typowej dla powieści Grange,a dynamiki. Owszem, mimo że typowałam właściwą osobę, motywy jakie wskazała, mną wstrząsnęły. Pragmatyczne aż do bólu, rzeczowe i skalkulowane na zimno. Ideologiczne. Wszystko w myśl niemieckiego porządku.
Trochę to było creepy, nie powiem i za to zakończenie dodaję jedną gwiazdkę.
Ogólnie powieść mnie nie powaliła. Nie miała takiego rozmachu jak poprzednie książki Grange,a. Większość czasu było męcząco, nudno, rozwlekle i z mnóstwem kompletnie niepotrzebnych dla fabuły ozdobników.
To co w moim odczuciu zasługuje na pochwałę to tłumaczenie. Te wszystkie straszności jakoś tak ładnie i porządnie ubrano w słowa. Pani Szeżyńska-Maćkowiak jak zwykle wykonała kawał dobrej roboty. Porządny rzemieślnik, jak to mówi Hans Kloss w ulubionym serialu mojego męża :)
Mam nadzieję, że to jednorazowy kryzys pisarski autora.