Tajemnicze zniknięcie nastolatki odmienia życie mieszkańców małego miasteczka
Małe miasteczko, zwykły poniedziałkowy wieczór. Grupa nastolatek spotyka się na opuszczonym poddaszu. Jedna z nich przechodzi inicjację, która ma być jej przepustką do tego zamkniętego klubu. Trochę dziwnych rytuałów, wymiana fantów i... po wszystkim.
Dziewczyna jednak nie wraca do domu, a życie żadnej z uczestniczek tego wieczoru nie będzie już takie samo. Tragiczne wydarzenie wpływa na życie mieszkańców miasteczka, którzy już zawsze będą spoglądać na siebie podejrzliwie, szukając tego, który nie wahał się zrobić krzywdę młodej dziewczynie. A zasłony w oknach już zawsze będą szczelnie zasłonięte...
Czy można ufać ludziom, którzy nas otaczają? Co ukrywają osoby pozornie dobrze nam znane?
Ostatnia chowa klucz to znakomity kryminał autorstwa Ałbeny Grabowskiej, od którego nie można się oderwać.
Ałbena Grabowska
Popularna i ceniona pisarka, która swoje niezwykłe imię, oznaczające kwitnącą jabłoń, zawdzięcza bułgarskim korzeniom. Z wykształcenia neurolog. Popularność wśród czytelników zawdzięcza przede wszystkim bestsellerowej sadze Stulecie Winnych. Potencjał tej epickiej opowieści dostrzegli również filmowcy i w 2018 roku rozpoczęto realizację serialu w gwiazdorskiej obsadzie. Na antenie TVP zostały wyemitowane już dwie 13-odcinkowe serie, a kolejną, trzecią, widzowie będą mogli obejrzeć wiosną 2021 roku. Prócz Stulecia Winnych spod pióra Ałbeny Grabowskiej wyszły, m.in. trylogia Alicja w krainie czasów, kryminał Ostatnia chowa klucz, książka Tam, gdzie urodził się Orfeusz oraz wciągające powieści Lot nisko nad ziemią, Coraz mniej olśnień i Lady M. (Wydawnictwo Zwierciadło). Mieszka z trójką dzieci, trzema kotami i psem w podwarszawskim Brwinowie.
Wydawnictwo: Zwierciadło
Data wydania: 2021-03-24
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 306
A więc o to chodziło....
Ałbena Grabowska do tej pory nie kojarzyła się mi z kryminałem czy też z thrillerem. W końcu słynie z powieści obyczajowych. Jednak ciekawość zwyciężyła.
Małe miasteczko, zwykły poniedziałek, wieczór. Grupa nastolatek spotyka się na opuszczonym poddaszu. Jedna z nich przechodzi inicjację, która ma być jej przepustką do tego zamkniętego klubu. Trochę dziwnych rytuałów, wymiana fantów i… po wszystkim. Dziewczyna jednak nie wraca do domu. I życie żadnej z uczestniczek tego wieczoru nie będzie już takie samo. Wydarzenie to wpływa również na życie ich rodzin, sąsiadów, którzy już zawsze będą podejrzliwie na siebie spoglądać, szukając tego, który nie wahał się zrobić krzywdę młodej dziewczynie.
Marzena jest zwykła nastolatką uczącą się w liceum. Może nie do końca zwykłą, bo jest raczej taką wycofaną dziewczyną, nie mającą zbyt wielu znajomych. Jednak należy do pewnego klubu. Gdy po inicjacji kolejnej dziewczyny dochodzi do tragedii, postanawia przeprowadzić własne śledztwo. Wydawać by się mogło, że tego co mówi nastolatka nikt nie powinien traktować poważnie a jednak wydaje się, że dziewczyna włożyła kij w mrowisko.
Nie lubię Marzeny. Odebrałam ja jako zapatrzoną w siebie egoistkę. Niby troszczy się o innych ale robi to po to, by samej czuć się dobrze. Na tragedii, która się wydarzyła skorzystała bo zaczęła się spotykać z najbardziej pożądanym chłopakiem w szkole. I robi dosłownie wszystko by go zatrzymać. I mam wrażenie, że wyłącznie dla własnej satysfakcji postanawia wytropić porywacza. Odsuwa od siebie tych, którym jej na niej zależy. Podejrzewa każdego.
Trzeba przyznać, ze podejrzanych jest cały tabun. Jest chory psychicznie chłopak, z którym nie można się porozumieć. A może on tylko udaje? Wydaje się wiedzieć więcej niż inni. Mamy tajemniczą Mimozę, o której krążą nieciekawe opinie mężobójczyni. I która zdaje się rzeczywiście skrywać jakąś tajemnicę. Mamy tu również maniaka pogrzebów, pijaczkę i kilka innych osób, które robią naprawę niepokojące wrażenie. W trakcie śledztwa Marzena przekonuje się, że każdy ma jakieś tajemnice a do tego wszyscy wydają się być ze sobą powiązani. Atmosfera zagęszcza się, gdy zaginiona dziewczyna wraca. Naprawdę nic nie pamięta, czy tylko udaje? I dlaczego jej terapeuta nie próbuje przywrócić jej wspomnień?
Historia jest dość mroczna a do tego cała ta atmosfera z każdą stroną robi się coraz bardziej dusząca. Smaczku dodają jeszcze wstawiane co jakiś czas monologi dwóch osób – porywacza i osoby, która wie o nim wszystko. Typów na winowajców miałam mnóstwo. Tak naprawdę do samego końca nie jest wyjaśnione do końca kto jest winien.
Biję wielkie brawa dla pani Grabowskiej, która zastosowała ciekawy zabieg. Zakończenie nie wyjaśnia niczego. Jednak jest pewien dodatek, w którym zawarta jest odpowiedź na wszystkie nurtujące mnie pytania. Łącznie z tym kto jest winien. Zaskoczyło mnie. Jestem pod wrażeniem takiego zabiegu.
„Ostatnia chowa klucz” zdecydowanie różni się stylem od poprzednich powieści Ałbeny Grabowskiej. Zrobiła na mnie wrażenie. Zdecydowanie zaliczam do thrillerów. Mamy tu zbrodnię, śledztwo, mnóstwo tajemnic, duszną atmosferę. Może nawet za duszną. Przyznam, że nie mogłam oderwać się od książki. Nie mogłam doczekać się, kiedy to wszystko będzie rozgmatwane. Powieść zmusza do myślenia. No i brawo dla Wydawnictwa Zwierciadło za okładkę. Przyciąga uwagę.
„Ostatnia chowa klucz”
„W głowie zadzwoniła mi cisza, a potem słowa Justyny: ››Porwali ją? Zamordowali? Nie przyszła, bo jest chora.‹‹ W klasie dało się słyszeć oddechy wszystkich obecnych”
Powieść ukazała się 2017r. a jej autorką jest Ałbena Grabowska. Polska pisarka, lekarz neurolog i epileptolog. Ukończyła Akademię Medyczną w Warszawie W 2004r. uzyskała stopień doktora nauk medycznych. Przez wiele lat odpowiadała na listy do lekarza i prowadziła rubryki porad lekarskich w takich gazetach jak „Tele tydzień” czy „Życia na Gorąco”. Pisze książki dla dzieci i młodzieży. Zadebiutowała książką „Tam, gdzie urodził się Orfeusz“. W 2015r dostała nagrodę „Pióro“ na Festiwalu Literatury Kobiet za powieść „Stulecie winnych – ci, którzy przeżyli“. Wspaniały styl pisania autorki można zobaczyć również w „Ostatnia chowa klucz”.
Marzena wychowuje się w małym podwarszawskim miasteczku. Jest typową nastolatką. Chce być lubiana przez koleżanki i zauważona przez wymarzonego chłopaka. Nie ma najlepszych relacji z rodzicami, a jej przyjaciółka niewiele o niej wie. Gdy dziewczyna zostaje zaproszona na pizzę przez najfajniejszą dziewczynę w klasie, nie odmawia. Nie chce stracić okazji zaprzyjaźnienia się z Justyną i jej najlepszą przyjaciółką Kasią. Obie dziewczyny imponują Marzenie. Są piękne i mądre a do tego bogaci rodzice Justyny pozwalają jej na wyprawianie imprez pod ich nieobecność. Nasza bohaterka jest zachwycona zaproszeniem. Bez zastanowienia idzie z dziewczynami. Nie idą one jednak na pizzę, wybierają się na strych - stare mieszkanie siostry Justyny - gdzie zakładają tajne stowarzyszenie. Dni mijają bez problemowo, dziewczyny spotykają się, relacjonują szkolne nowinki i plotkują. Wszystko się jednak zmienia, gdy do klubu zapraszają Julię.
Powieść ta mogła by opowiadać zwykłe losy nastolatków. Mogła by opowiadać o pierwszych miłościach i pocałunkach, o nauce i szkolnych problemach, o początkach wielkich przyjaźni i wspólnych wagarach. Mogła by być powieścią o dorastaniu. Niestety mimo codziennych nastoletnich problemów bohaterki muszą poradzić sobie z sytuacją z jaką żadne dziecko nie powinno mieć do czynienia. Gdy dziewczynki, po spotkaniu w „klubie”, rozstają się z Julią, ta znika. Następnego dnia nie zjawia się w szkole. Nikt nie ma z nią kontaktu, a rodzice wszczynają poszukiwania. Dziewczyny muszą zmierzyć się z traumą, jaką jest zniknięcie koleżanki. W szkole zaczynają pojawiać się szepty. Nikt nie wie gdzie dziewczyna jest i czy żyje. Czy się odnajdzie? Kto stoi za jej zaginięciem? Historia może okazać się dużo bardziej skomplikowana.
Kiedy zabierałam się za tą powieść myślałam że będzie zwykłą historią nastolatek z tragiczną przygodą. Książka mnie jednak zaskoczyła. Wciągnęła mnie niesamowicie i czytałam ją na wstrzymanym oddechu. Ponieważ emocje wzrosły bardzo szybko, obawiałam się że zakończenie mnie zawiedzie. Bałam się że jeżeli nerwy sięgnęły zenitu już w połowie książki to nie uda im się utrzymywać zaciekawienia do końca. Na szczęście strasznie się myliłam. Książka ani na chwilę nie zawodzi. A zakończenie jeszcze długo po przeczytaniu trzyma w napięciu.
“Możecie mi zarzucić, że nie chciałam żyć tak, jak wy tego chcieliście. Nikt jednak mi nie zarzuci, że nie żyłam tak, jak sama chciałam.”
.
Cztery licealistki spotykają się na opuszczonym strychu. Jedna z nich ma właśnie dołączyć do zamkniętego klubu. Następnego dnia okazuje się, że nowoprzyjęta dziewczyna zniknęła. Żadna z dziewcząt nie przyznaje się do tego, że spotkały się poprzedniego dnia. Julia w końcu się odnajduje, ale nic nie pamięta. Policja o jej porwanie podejrzewa niepełnosprawnego mężczyznę - niemowę. Jednak kiedy on jest w areszcie znika druga dziewczyna. Justyna zostaje znaleziona martwa. Sąsiedzi, znajomi nie wiedzą co myśleć. Teoretycznie, za tymi wydarzeniami może stać każdy. Wszyscy stają się nieufni i podejrzliwi.
.
Książka napisana jest z perspektywy Marzeny - bystrej dziewczyny, która stara się dowiedzieć co się stało, połączyć wszystkie elementy układanki. Czasem miałam wrażenie, że czytam jej pamiętnik. Podobało mi się, że narrator czasem zwraca się bezpośrednio do czytelnika. W powieść wplecione są również wypowiedzi osoby odpowiedzialnej za wszystkie wydarzenia oraz znającej niezidentyfikowanej kobiety. Historia wykreowania przez autorkę pozytywnie mnie zaskoczyła. Jest inna niż te, które już czytałam. Samo zakończenie jest dokładnie takie, jakiego często brakuje w książkach. Autorka daje czytelnikowi wybór czy chce dowiedzieć się kto był mordercą czy woli żyć w błogiej nieświadomości. Ja oczywiście musiałam poznać prawdę i nie żałuję. Przyznam, że przez moment nawet podejrzewałam tą osobę Ale później skierowałam swoje podejrzenia na kogoś innego 😉
.
Ta książka to idealny przykład tego, że polscy autorzy nie ustępują autorom zagranicznym, a nawet są od nich lepsi!
Ałbenę Grabowską poznałam za sprawą powieści „Coraz mniej olśnień”, która zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Sięgając po jej najnowszą powieść liczyłam, że emocje, jakich mi dostarczy będą na podobnym poziomie, a tytuł okaże się niezapomniany. Bardzo się pomyliłam.
Okładkowa obietnica przygotowała mnie na lekki kryminał czy subtelny thriller napisany kobiecą ręką. Spodziewałam się dreszczyku emocji, zwrotów akcji, niezapomnianego zakończenia. I prawdę mówiąc po tej lekturze czuję się oszukana, czuję niedosyt. Bo thrillerem czy kryminałem ta powieść na pewno nie jest. I nie o sam gatunek tu chodzi, ale po kolei.
Grabowska rozpoczyna swą powieść mocnym akcentem, sprawiając, że z wielką niecierpliwością pokonujemy kolejne rozdziały, zastanawiając się, co nas czeka i jak rozwinie się fabuła. Niestety im dalej, tym bardziej czułam się zawiedziona. Bo główny wątek zostaje bardzo sponiewierany i zmarginalizowany, na rzecz tematów, które w ogóle mnie nie zainteresowały. Zdawałam sobie sprawę, że akcja zbudowana została wokół młodych bohaterek, nie byłam jednak świadoma, że to problemy młodzieży wysuną się w końcu na pierwszy plan. Gdybym chciała poczytać o miłosnych zawodach, zmianach sympatii, pierwszych razach- to właśnie po książkę tych spraw dotyczącą bym sięgnęła. I to nie jest tak, że nie lubię literatury młodzieżowej. Po prostu wyrosłam już z takiej błahej w moim odczuciu tematyki.
Wątek kryminalny zapowiadał się za to szalenie ciekawie. Oparto go na intrygującym pomyśle i nie jestem pewna, czemu autorka potraktowała go po macoszemu. W dalszej części powieści co prawda zajmuje więcej miejsca, ale i tak, ciężko pogodzić mi się z tym, że został zepchnięty na bok, przegrywając z tematami takimi jak np. utrata dziewictwa. Oczywiście, to są rzeczy ważne i warto o nich mówić, ale czy rzeczywiście to było właściwe dla nich miejsce? Nie mogę tego autorce wybaczyć, bo po tę książkę sięgnęłam z miłości do mocniejszych klimatów i zapoznając się z okładkową zachętą na takie liczyłam. Ten temat miał potencjał, który nie został wykorzystany. Bardzo szkoda.
Nie znaczy to jednak, że doszukałam się w tej powieści jedynie słabych stron. Bardzo podoba mi się, w jaki sposób autorka wykreowała środowisko książkowych postaci. Każda z nich wydawała się interesująca i kojarzyła się z jakimś problemem czy życiowym tematem. Grabowskiej udało się również nadać im świetne pseudonimy, które sprawiły, że postacie te nabrały wyrazu, wywołały większe emocje, bardziej zapadły w pamięć. Uważam, że najsłabszym ogniwem tej powieści jest niestety główna bohaterka, która wywołała we mnie mieszane uczucia. Niektóre z jej decyzji zyskały moją aprobatę i sprawiły, że spojrzałam na nią cieplejszym okiem, ale przez większość czasu bardzo mnie irytowała i nie potrafiłam się do niej przekonać.
Książkę czyta się dobrze ze względu na styl autorki, choć momentami męczyła mnie stylizacja na język młodzieżowy. Duża dawka przemyśleń, pytań i refleksji na rzecz rezygnacji z częstych dialogów niego opóźnia czytanie, ale nie stanowi problemu. Widać, że Grabowska się postarała i przelała swoje myśli na papier w takiej formie, jaką uznała za najlepszą.
„Ostatnia chowa klucz” okazała się zupełnie inna niż się spodziewałam. Nie podoba mi się w jakie tematy autorka uzupełniła wątek kryminalny i w jaki sposób ten właśnie wątek rozwinęła. Ta powieść nie wzbudziła we mnie zbyt wielu pozytywnych emocji i niestety nie będę jej ciepło wspominać. Nie oznacza to, że planuję zakończyć swoją przygodę z twórczością autorki. Zdecydowanie nie.
Nieoczywiste, wymyślone, prawdziwe? „Ostatnia chowa klucz”, Ałbena Grabowska
Marzena Popielewicz, bohaterka najnowszej powieści Ałbeny Grabowskiej „Ostatnia chowa klucz” ma szesnaście lat, chodzi do liceum w podwarszawskim miasteczku, kumpluje się z piękną Kaśką i Justyną mającą wyraźne cechy przywódcze. Koleżanki pochodzą z zamożniejszych rodzin, zatem niejako z definicji stoją wyżej w szkolnej hierarchii. Nic dziwnego, że Marzenę zdumiewa nagła decyzja Justyny o przyjęciu do ich grona Julii, skromnie ubranej i nie posiadającej modnych gadżetów liczących się w uczniowskich rankingach. Rzecz rozgrywa się na początku obecnego wieku, a prawdziwe szaleństwo w tej dziedzinie dopiero się rozpocznie. Imię bohaterki nie jest przypadkowe: Marzena, słusznie lub nie, ale kojarzy się wielu osobom z nijakością i psychicznym rozmamłaniem, co wynika z miękkiego brzmienia, czyli z fonetyki, bo sama znam Marzeny mogące się poszczycić silną osobowością :-)
Bohaterka i zarazem narratorka powieści za wszelką cenę chce pokazać, że jest kimś, że posiada nie tylko zainteresowania, lecz zdolności sprawcze. Kiedy w tajemniczych okolicznościach ginie jedna z koleżanek, potem następuje morderstwo, a jeszcze później inne tragiczne wypadki, Marzena bezzwłocznie rozpoczyna prywatne śledztwo. Mało w tym współczucia dla ofiar i ich bliskich, mało obaw o siebie; dziewczyna pragnie w ten sposób zaznaczyć powagę swojego istnienia, podkreślić jego nietuzinkowość. Marzena lansuje się w swoisty sposób, co zresztą wyrzuca jej chłopak, Paweł. Że cały czas gada o Mozarcie i Bachu, o tym, co czyta i gdzie chodzi, że musi być bez przerwy w centrum zainteresowania, że jest sztuczna i nieprawdziwa, czym tylko męczy otoczenie. Pawłowi nie sposób odmówić racji, ale to oczami Marzeny widzimy codzienne życie miasteczka i jego niezwykłych mieszkańców. Skojarzenia ze słynnym Twin Peaks są oczywiste, o czym zresztą autorka nadmienia wprost. Istna galeria osobliwości: świętszy Paweł kochający pogrzeby, Mimoza naznaczona tajemniczą tragedią, znakomity cukiernik upośledzony Pikuś, wreszcie rodzina Adamsów. Marzenie nie sposób odmówić wyobraźni ani spostrzegawczości. Czy Agent Cooper naprawdę widział, co widział, czy też mu się wiele rzeczy przyśniło? Jednak nie da się zaprzeczyć istnieniu podobnych ludzi na każdym miejscu naszej planety oraz temu, że wyobraźnia wspomaga pracę szarych komórek i pozwala rozwiązać niektóre zagadki. To największe atuty tej powieści: studium nastoletniego egocentryzmu i dojrzewania, w pakiecie z klimatem zwykłego – niezwykłego miasteczka, gdzie nie wiadomo, czy ktoś pozornie normalny, prowadzący przeciętne życie rodzinne, mający pracę od dziewiątej do piątej – nie jest kimś innym, niż się wydaje. Z kolei wyjaśnianie kryminalnej łamigłówki pociąga za sobą tyle kolejnych ofiar, że nasuwa się pytanie, czy warto było zaczynać. Marzena wyjeżdża z miasteczka, kończy studia osiągając z czasem sukces finansowy i medialny. Już nic nie musi, już nic jej się nie chce. Czy w tym wydaniu jest lepsza? Czy dobrze było, gdy wprawdzie błądziła snując różne teorie, ale pragnęła przy tym coś osiągnąć?
Polecam, w pierwszej kolejności czytelnikom lubiącym atmosferę i skandynawskich kryminałów i tym kochającym psychodeliczny serial „Miasteczko Twin Peaks”. Obraz miejscowości pod Warszawą przypomina malarstwo Hieronima Boscha; może następne wydanie ksiązki doczeka się ilustracji w tym stylu?
Ałbena Grabowska to na wskroś utalentowana pisarka. Nie dość, że stworzyła chwytającą za serce sagę Stulecie Winnych, intrygującą serię Uczniowie Hipokratesa to jeszcze napisała całkiem dobry kryminał.
Ostatnia Chowa Klucz nie jest arcydziełem gatunku, ale była wystarczająco dobra bym nie chciała jej odłożyć i czytała ją do ostatniego słowa. Opowiedziana jest głównie z perspektywy licralistki Marzeny, a więc całej historii towarzyszą także typowe dla jej rówieśniczek problemy. Choć może powinnam dodać, że typowe na owy czas, ponieważ z tego co mi się wydaje akcja dzieje się nie później niż w okolicach roku 2000 - 2002.
Sporadycznie swoje trzy grosze wtrąca "On" - tajemniczy sprawca oraz "Ona" - równie tajemnicza kobieca postać, która wie o tym, kto jest sprawcą i usiłuje mu przeszkodzić. Generalnie fabuła idzie dość szybkim tempem i kończy się satysfakcjonująco choć pozostawia kilka niedomówień i pytań bez odpowiedzi.
Dlaczego Julia zachowywała się tak dziwnie podczas "inicjacji"? O co w ogóle chodziło z tym spotkaniem? Jaki związek miało ono z dalszymi wydarzeniami? Dlaczego Justyna wyszła z niego jako pierwsza? Jeśli współpracowała z Nim to dlaczego skończyła tak, jak skończyła?
Na zakończenie my i nasza Marzenka dostajemy list od jej nieżyjącej już matki, w którym na kilka z tych pytań dostajemy odpowiedzi, choć zdawać by się mogło to takie trochę... na siłę?
Niemniej naprawdę jestem z lektury zadowolona, było w niej coś intrygującego, jednak nie sądzę żebym kiedyś do niej wróciła.
Spodziewałam się czegoś innego. To już kolejna książka A. Grabowskiej, którą przeczytałam i jak dotąd - najsłabsza. Zupełnie nie wciągnęła mnie narracjaz perspektywy licealistki, w pewnym momencie pogubiłam się kto jest kim i kto z kima ma dziecko. Za dużo wątków pobocznych, za dużo dygresji. Ogólnie miałam wrażenie chaosu.
Brudne tajemnice
Jak dobrze znasz ludzi, którzy Cię otaczają? Czy dążenie do poznania prawdy za wszelką cenę zawsze wychodzi wszystkim na dobre? Ile zapłacisz by ją poznać?
Małe miasteczko pod Warszawą, zwyczajny poniedziałkowy wieczór. Opuszczony strych, cztery nastolatki i spotkanie, które miało być inicjacją i przepustką do elitarnego klubu. Parę rytuałów, wymiana prezentów i po wszystkim. Spotkanie, które zmieniło życie dziewczyn i całego miasteczka. Bo jedna z nich, Julia nie wraca do domu po spotkaniu klubu. Co się z nią stało? Co ukrywają sąsiedzi, nauczyciele, znajomi, koledzy i koleżanki? Czy ktoś coś widział, czy ktoś coś wie? To zaginięcie zmienia życie wszystkich, a kolejne wydarzenia, które pociągnął za sobą ten poniedziałkowy wieczór gmatwają całą sprawę jeszcze bardziej.
"Ostatnia chowa klucz" to bardzo nierówna książka. Nie można też jednoznacznie określić czy jest to thriller, kryminał, powieść dla młodzieży czy dramat obyczajowy, bo wszystkiego jest tu po trochu. Mimo że jest kilka fajnych momentów w fabule, to akcja powieści nie zachwyca. Myślałam, że będzie to w stylu Miasteczka Twin Peaks czy Belfra, zaginęła dziewczyna, każdy coś wie, każdy coś ukrywa, i główni bohaterowie próbują dowiedzieć się co stało się z zaginioną. Wszystko na to wygląda, ale nie, autorka poszła w innym kierunku. Z powieści, która mogłaby być dobrym thrillerem robi nam się mix gatunków. Bo jest tu porwanie, zbrodnia, tajemnicza śmierć, a to wszystko polane sosem obyczajowego dramatu i nastoletnich rozterek.
Marzena, główna bohaterka, cierpiąca na paniczny lęk przed ciemnością, nastolatka, marząca o karierze pisarki, mająca skłonność do nadawania ludziom przezwisk, obserwatorka zachowań ludzkich, to bohaterka, której nie obdarzyłam szczególną sympatią. Gdy jej koleżanka zaginęła zamiast powiedzieć całą prawdę ukrywa fakty przed policją, które być może powstrzymałyby całą lawinę zdarzeń, które nastąpiły po tym zaginięciu. Zamiast tego wbija sobie do głowy, że sama poprowadzi śledztwo i dowie się prawdy.
Gdy Julia się odnajduje, to zazdrości jej tego jak obchodzą się z nią ludzie, jest zazdrosna o swojego chłopaka, Pawła. Martwi się tym, że odsuwa się od niej, chce mu się oddać tylko po to by jej nie zostawiał, nie boi się ciąży, ale tego, że chłopak ją rzuci. Naprawdę, oto dowód: " (...) Chciałam mu się oddać, by ode mnie nie odszedł. (...) To żałosne, wiem, ale przecież mogło znów rozpalić płomień między nami." Swoimi poczynaniami doprowadza do większego zamieszania a i do kolejnej tragedii. Można tłumaczyć takie postępowanie wiekiem, że to jeszcze dziecko i w ogóle, ale czy szesnaście lat nie zobowiązuje do odpowiedzialności za swoje czyny i do posiadania choć odrobiny zdrowego rozsądku?
Powieść czyta się szybko, przeplatana jest ona wstawkami z przemyśleń przestępcy i kobiety, która ma z nim bliski kontakt, tak wynika z tych przemyśleń. Rozwiązanie, którego domyśliłam się sama, znajduje się na samym końcu książki, w kopercie, którą czytelnik musi rozciąć(!), tak rozciąć, choć serce krwawi na takie zabiegi i przeczytać pewien list, który wszystko wyjaśnia. Czy jestem usatysfakcjonowana zakończeniem powieści? Nie do końca, było ono zbyt dramatyczne, a samej motywacji przestępcy było poświęcone zbyt mało miejsca, czułam niedosyt.
Była to moja pierwsza powieść pani Ałbeny i mam nadzieję, że kolejne zachwycą mnie bardziej. Bo "Ostatnia chowa klucz" przytłoczyła mnie ilością nieszczęść i dramatu w niej obecnej, główna bohaterka nie podbiła mojego serca, a pomieszanie gatunków zbiło mnie z tropu, czułam się trochę rozczarowana, być może dlatego, że nastawiłam się na coś innego. Ale polecam Wam byście sami sięgnęli i przeczytali i wyrobili własną opinię, wszak te lubią się różnić, ile ludzi, tyle opinii. ;)
Podoba mi się okładka tego wydania, ale powiększyłabym druk, bo taka mała czcionka nie ułatwia czytania, szczególnie wieczorami, ale to jedyny zarzut do wydawnictwa. :)
Czytajcie i dzielcie się swoimi wrażeniami, a ja biorę się za kolejne tytuły pani Ałbeny !
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Zwierciadło.
Książka trochę trudna do oceny. Z jednej strony fabuła która mogłaby być bardzo ciekawa, a z drugiej trochę psychologiczne podejście nastolatki, która sama chyba jeszcze nie wie czego chce od życia a także chociaż prowadzi "prywatne śledztwo" to jednocześnie wypiera pewne informacje dostępne na wyciągnięcie ręki...
Książka jest nijaka , ani ciekawa ani wciągająca, fabuła mało interesująca . Daleko jej do thrillera. Nie lubię książek niedokończonych nie wyjaśnionych "Ostatnia chowa klucz " właśnie jest taką książka , przeczytać i zapomnieć . Jedna wielka strata czasu na nią. Niestety bardzo mnie rozczarowała.
Grupa nastolatek spotyka się na opuszczonym poddaszu. Jedna z nich przechodzi inicjację, która ma być jej przepustką do tego zamkniętego klubu. Jedna z uczstniczek spotkania Julia nie wraca do domu - zostaje porwana. Marzena za wszelką cenę chce poznać co się stało i kto porwał Julię. Pewnego dnia Julia się odnajduje , jednak parę dni później zostaje zabita Justyna. Marzena jest przestraszona , ale próbuje dociec prawdy , łączy fakty , zdarzenia. Jest bystra i inteligentna.
Jest bliska rozwiązania zagadki ale niestety , prawda nie ujrzy światła dziennego.
Poznaj początek historii rodu Winnych z podwarszawskiego Brwinowa. W książce Stuleciu Winnych. Początek Ałbena Grabowska ukazuje pierwsze dekady historii...
Trzecia, ostatnia już część opowieści o obdarzonej niezwykłym darem kobiecie. Dzięki odprawionym niegdyś przez matkę czarom, Alicja żyje tak, jak nie żył...
Przeczytane:2020-10-04,
Kiedy zaczynałam czytać tą książkę nie spodziewałam się, że będzie aż tak tajemnicza. Akcja toczy się w małym podwarszawskim miasteczku, gdzie cztery nastolatki spotykają się na strychu, żeby dokonać inicjacji przyjęcia do klubu jednej z nich. Reguły przyjęcia ulegają zmianie i od tego momentu życie każdej z nich już nigdy nie będzie takie same...
.
Nowo przyjęta Julka nie wraca tego wieczoru do domu... Co się z nią stało? Kto ją porwał? Czy żyje? Takie pytania towarzyszyły mi podczas czytania ... Marzena - nasza główna narratorka jest zwykłą nastolatką, która chodzi do szkoły, przeżywa rozterki miłosne i sama na własną rękę próbuje znaleźć sprawcę porwania Julki... Kiedy dziewczyna się znajduje, okazuje się, że nic nie pamięta. A może nie chce nic pamiętać? W niedługim odstępie czasu zostaje znaleziona martwa kolejna z nastolatek z jakże to pamiętliwego wieczoru na strychu...1Pytanie brzmi: co tak naprawdę dzieje się w tym małym miasteczku? Ile tajemnic skrywa? Kim jest morderca i porywacz? Czy to jedna i ta sama osoba?
.
Tak... wiele pytań skrywała ta książka. Główna bohaterka, w mojej opinii, była irytująca. Sama robiła wszystko na własną rękę... Jej rozterki miłosne i zazdrość o chłopaka doprowadzały mnie momentami do szewskiej pasji😋
.
Rzeczą, która bardzo mi się podobała było rozpoczynanie każdego rozdziału przemyśleniami naszego mordercy... był bardzo tajemniczy, mroczny...i był tak blisko! Nie spodziewałam się, że to on!😁
Rozdziały kończyły się krótkimi spostrzeżeniami pewnej osoby, która jak się okazuje na samym końcu, pełniła bardzo kluczową rolę!
.
Mocnym atutem książki jest umiejscowienie, na jej ostatniej stronie, koperty zawierającej list do głównej bohaterki. A kim jest nadawca? Przekonajcie się sami! 😊
.
"Zapytacie, czemu zatem zabiłem tę dziewczynę? Z kilku powodów. Po pierwsze - nie była tamtą, po drugie znała mnie i widziała, a trzeci powód jest bardziej złożony i wymaga podróży w przeszłość."