Apokalipsa, którą sami sobie zgotowaliśmy, jest coraz bliżej!
Trzecia część klimatycznej tetralogii Mai Lunde – autorki bestsellerowej Historii pszczół i Błękitu – nareszcie w Polsce!
Maja Lunde – mistrzyni apokaliptycznych wizji, wnikliwa badaczka ludzkiej psychiki i obserwatorka życia rodzinnego – powraca z najlepszą dotychczas powieścią Ostatni. Trzy plany czasowe, trzy miejsca, trzy przeplatające się i uzupełniające wzajemnie historie o ludziach i zwierzętach. I próba odpowiedzi na powracające w książkach norweskiej pisarki pytanie – czy zdążymy naprawić błędy ludzkości, zanim dojdzie do katastrofy?
Sankt Petersburg, 1881 rok. Odnalezione w Mongolii kości nowego gatunku konia trafiają do zoologa Michaiła. Ten ze zdumieniem odkrywa, że szczątki do złudzenia przypominają szkielet prehistorycznego dzikiego zwierzęcia i marzy o wyprawie badawczej na stepy mongolskie. Czy awanturnik i poszukiwacz przygód Wolff pomoże mu ziścić to pragnienie?
Mongolia, 1992 rok. Karin wraz z synem Mathiasem zmierzają do Parku Narodowego Chustajn. Kobieta dorastała w rezydencji Hermana Göringa – Carinhall, gdzie konie Przewalskiego były trzymane w niewoli. Od tamtej pory nie ustaje w staraniach, żeby sprowadzić je z Europy do Mongolii, gdzie przed laty żyły na wolności. W końcu jest tego bliska. Jaką cenę przyjdzie jej zapłacić?
Norwegia, 2064 rok. Eva wraz z córką prowadzą podupadającą rodzinną farmę. Dokoła ruiny i zgliszcza, Europa powoli się rozpada, brakuje prądu i żywności, sąsiedzi wyjechali na północ. Nastoletnia Isa błaga matkę, żeby i one uciekły. Ale Eva nie chce opuścić zwierząt, zwłaszcza dzikiej klaczy, która spodziewa się źrebaka. Na dodatek pewnego dnia do ich drzwi puka tajemnicza kobieta, która szuka noclegu. Czy Louis ściągnie na nie zgubę?
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2021-01-13
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 512
Wsiądźmy do wehikułu czasu. Przenieśmy się dwa razy w przeszłość, poznajmy też daleką przyszłość. W 1882 r. na jednym z mongolskich stepów zostaje odkryty koń Przewalskiego. To wymierający gatunek nieudomowionych koni. Ludzie próbują go schwytać, uwięzić i wykorzystać do własnych celów. Wiele lat później, w 1992 r., Karin, weterynarz i miłośniczka zwierząt, przybywa do Azji na wspomniany step w dokładnie przeciwnym celu. Chce wypuścić konie na wolność, by znów stały się dzikie, swobodne i szczęśliwe. Teraz przenieśmy się w przyszłość. Jest rok 2064. Świat jeszcze się nie podniósł po katastrofie ekologicznej. Eva prowadzi farmę, na której ratuje dzikie zwierzęta. Wśród jej podopiecznych jest ostatnia ocalała para koni.
Końska (dosłownie) dawka dobrej lektury. Pędźcie do księgarni! Galopem!
dr Kalina Beluch
„Ostatni” to trzeci tom klimatycznej tetralogii Mai Lunde pt. „Kwartet klimatyczny”. Dwie pierwsze części to „Historia pszczół” i „Błękit”. Autorka to mistrzyni apokaliptycznych wizji, wnikliwa badaczka ludzkiej psychiki i obserwatorka życia rodzinnego. Jej najnowsza powieść, podobnie jak poprzednie dotyczy katastrofalnej wizji przyszłości, w którą zgrabnie zostały wplecione zwyczajne ludzkie losy.
Akcja powieści toczy się w trzech różnych miejscach i w trzech planach czasowych, przedstawiając z pozoru niepowiązane ze sobą historie. Jest jednak wątek, który łączy te trzy historie i jest to ochrona dzikich koni Przewalskiego. Historia z Petersburga z 1881 roku opowiada o odnalezieniu tego gatunku. Kości nowego gatunku konia trafiają do zoologa Michaiła, który odkrywa, że szczątki te przypominają szkielet prehistorycznego dzikiego zwierzęcia. Mężczyzna marzy o wyprawie na tereny, gdzie szczątki te zostały odnalezione. Karin całe swoje życie poświęciła koniom. Tam, gdzie dorastała, konie Przewalskiego trzymane były w niewoli. Teraz stara się, aby wróciły one do miejsca, gdzie będą mogły żyć na wolności. Karin razem z synem Mathiasem wybiera się do Parku Narodowego Chustajn w Mongolii. Co ją tam czeka? Trzecia historia, która rozgrywa się w przyszłości, a dokładniej w roku 2064 w Norwegii, przeraża. Świat się rozpada. Brakuje żywności, prądu, podstawowych rzeczy. Wszędzie dookoła zgliszcza. W tym chaosie na podupadającej rodzinnej farmie żyją Eva i jej córka. Córka namawia matkę, aby uciekały na północ, tak jak zrobili to sąsiedzi. Jednak Eva nie chce porzucić dzikiej klaczy, która spodziewa się źrebaka. Pewnego dnia kobiety odwiedza tajemnicza postać. Czego chce? Co zmieni jej obecność?
Nakreślona przez Maję Lunde wizja świata przeraża. To, co stało się ze światem, który znamy, łapie za serce, budzi grozę, a przede wszystkim otwiera oczy i uświadamia. Autorka z właściwą sobie wrażliwością przedstawia, do czego mogą doprowadzić zmiany klimatyczne, za które odpowiedzialny jest człowiek. Czyni to w niesamowicie sugestywny sposób. Opowiadane historie przyciągają jak magnes. Styl pisania autorki jest piękny, plastyczny, nostalgiczny, magiczny wręcz i jednocześnie bardzo przystępny. Śmiało mogę stwierdzić, że to jedna z lepszych książek, jakie udało mi się w życiu przeczytać. Z całą pewnością zasłużyła na miejsce wśród najlepszych książek tego roku, chociaż ten dopiero się rozpoczął.
W powieści mamy do czynienia z wymieraniem gatunków spowodowanych oddziaływaniem człowieka na przyrodę. Autorka w przepiękny sposób opisała historię jedynego współcześnie dziko żyjącego gatunku koni, koni Przewalskiego i właśnie na nim oparła tę przejmującą opowieść. Informacje zawarte w książce na temat pochodzenia i historii tego występującego na stepach Mongolii, prawie wymarłego gatunku nie są fikcyjne. Jestem pod wrażeniem tego, z jaką naturalnością i wprawą autorka połączyła w swojej książce fikcję z faktami, tworząc pasjonującą, porywającą powieść. Pierwszą zaletą książki jest fakt, że porusza istotne społecznie kwestie, drugą, że wplata te kwestie w interesującą i przepięknie napisaną historię zwykłych ludzi. Różnych ludzi, bo jak już pisałam na wstępie, mamy w książce trzy linie czasowe i trzy różne miejsca. Ludzi, których, tak samo jak nas, niepokoją podobne sprawy, którzy mają na głowie te same troski i zwykłe problemy dnia codziennego. Jest mowa w książce o miłości, macierzyństwie i wielu innych mniej lub bardziej przyziemnych sprawach. Jednak najważniejsze jest to, że książka niesie ważne przesłanie, że działalność człowieka może wkrótce doprowadzić ludzkość do zguby. Nie zostawia jednak czytelnika z niczym. Przekonuje, że jeszcze jest czas, że mamy szansę zmienić swoje postępowanie. Książka ma nami wstrząsnąć, ale daje nam również nadzieję i dodaje otuchy.
Jestem szczerze zachwycona tą historią. Jest przepięknie napisana, z niezwykłą delikatnością, wrażliwością i przenikliwością. Z jednej strony jest nostalgiczna, refleksyjna, smutna nawet, z drugiej nie przytłacza i nie zostawia czytelnika w poczuciu beznadziei, przekonując, że nie jesteśmy jeszcze na straconej pozycji i wystarczy zacząć działać, nawet małymi kroczkami, aby zmiany klimatyczne nie doprowadziły do naszego końca. Tym, co zasługuje na uznanie jest wrażliwość autorki i jej doskonały zmysł obserwacji. Maja Lunde jest wnikliwą obserwatorką natury ludzkiej i natury w ogóle, a wizje apokaliptyczne, jakie snuje, nie tylko należą do najlepszych, ale też wydają się być przerażająco prawdziwe.
„Ostatni” to mocna, unikatowa i niesamowita opowieść, w której przeplatają się i uzupełniają wzajemnie historie o ludziach i zwierzętach. Niezwykle wartościowa i pouczająca. Wstrząsa czytelnikiem, uświadamia i uczy pokory. Jeśli jeszcze nie macie tej książki na swoich listach „do przeczytania”, wpiszcie ją tam koniecznie. I czytajcie. To absolutny must-have i must-read tego roku!
„Ostatni” to opowieść rozgrywająca się w trzech różnych okresach: w połowie XIX wieku, kiedy z Rosji do Mongolii wyrusza wyprawa po konie Przewalskiego, na początku XX wieku, kiedy ludzie orientują się, jaki los zgotowali nie tylko koniom i naturze, ale i sobie, i wreszcie druga połowa XXI wieku, kiedy ludzie żyją w zmienionym przez siebie świecie.
Zmiany klimatyczne i ingerencje w naturę stanowią tło wydarzeń. Autorka opisuje skomplikowane relacje rodzinne. W historii XIX-wiecznej poznajemy zoologa Michaiła i jego matkę. Mężczyzna odkrywa, że kości nowego gatunku konia do złudzenia przypominają szkielet prehistorycznego dzikiego zwierzęcia, i marzy o wyprawie badawczej na stepy mongolskie. Z jednej strony boi się, że jego matka zostanie sama, a z drugiej czuje się przez nią osaczony. Kobieta cały czas namawia go na ślub i dzieci. Rodzina z początku XXI wieku nie jest już ze sobą tak mocno związana. Karin wraz z synem Mathiasem wyjeżdżają do Mongolii, aby ratować konie Przewalskiego. Kobieta bardziej przejmuje się zwierzętami niż synem, dla którego wyprawa ma być odkupieniem win i zbliżeniem się do matki. I wreszcie trzecia rodzina – Eva i jej córka Isa. Obie prowadzą podupadającą rodzinną farmę. Po kolejnej wojnie, która wybuchła w Europie, brakuje prądu i żywności, ludzie przenoszą się z miejsca na miejsce, świat się rozpada. Nastoletnia Isa błaga matkę, żeby i one uciekły. Ale Eva nie chce opuścić zwierząt, zwłaszcza dzikiej klaczy, która spodziewa się źrebaka. Na dodatek pewnego dnia do ich drzwi puka tajemnicza kobieta, która szuka noclegu i pomocy.
Wszyscy bohaterowie są bardzo mocno związani ze zwierzętami. Opiekują się nimi, to do nich się zwracają, gdy relacje z innymi osobami stają się skomplikowane. Wszystkich, zarówno dzieci, jak i rodziców, ludzi i Ziemię, łączy to, że chcą zachować równowagę pomiędzy bliskością a niezależnością, ochroną i dystansem. Każde walczy o swoją przestrzeń. Niestety nie jest to równa walka.
Zachwycił mnie sposób, w jaki autorka połączyła wszystkie trzy historie, stworzyła swego rodzaju sagę. Wizja autorki nie jest optymistyczna, ale daje nadzieję. Z pewnością warto dać się wciągnąć i posłuchać głosu rozsądku. Nigdy nie jest za późno, aby zmienić kurs. Ludzie muszą wreszcie się opamiętać, muszą przestać niszczyć źródło życia – Ziemię.
Kontynuacja tzw. kwartetu klimatycznego. Tym razem mamy znowu trzy opowieści osadzone w różnychczasoprzestrzeniach, łączy je motyw koni. Niepokojąca lektura, zmusza do myślenia.
Straszna, ale i dająca nadzieję powieść. Pokazuje, co człowiek może zrobić z planetą - złego, ale i dobrego.
"Ostatni" to moje pierwsze spotkanie z prozą Mai Lunde. To trzecia część klimatycznej tetralogii. Wcześniejsze tomy to "Historia pszczół" i "Błękit". Wiele słyszałam o tych powieściach, wiele pozytywnych opinii, ale jakoś nie mogłam się zebrać by po nie sięgnąć. Lecz gdy w zapowiedziach styczniowych zobaczyłam ten tytuł, "Ostatni" i w opisie fabuły przeczytałam, że bohaterami tego tomu będą konie, stanowiło to impuls, by sięgnąć po tę część i dzięki wydawnictwu Literackiemu, miałam tę możliwość. Lektura"Ostatniego" dała mi ogromną motywację by sięgnąć po poprzednie tomy.
Powieść ta niesie ze sobą tak duży ładunek emocjonalny, że sama nie wiem jak ubrać myśli w słowa, jak wam opowiedzieć o tej niezwykłej historii, a raczej historiach. Bowiem akcja dzieje się na trzech płaszczyznach czasowych. W Rosji 1881 roku poznamy historię Michaiła Aleksandrowicza i Wilhelma Wolffa, w Mongolii 1992 roku, gdzie poznamy losy Karin, Mathiasa i Dżocziego, a także w Norwegii 2064 roku, gdzie poznamy Evę, jej córkę Isę, a także Louise. Ich historie łączy tytułowy ostatni, zagrożony gatunek dzikiego konia, konia Przewalskiego.
Gatunek ten został nazwany na cześć Nikołaja Przewalskiego, który w 1879 r. zebrał materiały badawcze, na podstawie których Poliakow opisał to zwierzę w 1881 roku. Wiele koni Przewalskiego zostało schwytanych na początku XX wieku i umieszczonych w ogrodach zoologicznych. Dzięki temu gatunek ten został odbudowany i przetrwał do dziś.
Losy ludzi, bohaterów tej powieści splatają się z losami tych wyjątkowych koni. Każdy z bohaterów, Michaił, Karin i Eva traktują owe konie jak członków rodziny, poświęcają dla nich część albo całe swoje życie, są one dla nich bardzo ważne. W każdej z tej historii konie stoją na pierwszym planie, walczy się o ich przetrwanie, odbudowę gatunku czy zwraca się odebraną im wolność, pod czujnym okiem opiekunów, by stopniowo przyzwyczajały się do tej nowej sytuacji, wolności, do życia bez kurateli ludzi.
To opowieść nie tylko o koniach, o fascynacji tym konkretnym gatunkiem, ale przede wszystkim o ludziach, o człowieku. O tym, że nam ludziom wydaje się, że jesteśmy panami i władcami Ziemi, ale zapominamy, że to my jesteśmy zależni od niej, nie na odwrót i jeśli ona zniknie, czy zbuntuje się przeciw ludziom, to co nam pozostanie, czyimi panami będziemy? Dowody na naszą zbiorową głupotę i bezmyślność otaczają nas z każdej strony, a przyroda już się buntuje, czy coś do nas dotrze, obudzimy się na czas? Życie Evy przedstawione w 2064 roku to przedsmak tego jak może wyglądać nasze życie w przyszłości.
"Ostatni" to powieść bogata w emocje, niejednokrotnie wzrusza, łamie serce, ale także niesie światło nadziei, że gdzieś tam, na dnie naszych serc, mamy w sobie pokłady człowieczeństwa i że jak chcemy, to potrafimy pomóc innym, w tym naszym mniejszym bratom. Szkoda jedynie, że musimy naprawiać swoje własne błędy. Ale najważniejsze, że umiemy je w porę dostrzec i próbować im zaradzić. Dobrze odzwierciedla to historia Karin, która dla ratowania koni była gotowa poświęcić całe życie.
Powieść ta, to także bohaterowie, którzy naznaczeni przeszłością, niejednokrotnie ciężkimi przeżyciami, próbują zmienić swoje życie, walczą o każdy dzień, o swoich bliskich i o nie, o konie.
"Ostatni" poruszył mnie dogłębnie, wraz z bohaterami przeżywałam ich troski i zmartwienia, cieszyłam się ich radościami, a także cierpiałam wraz z końmi i odczułam ulgę i spokój gdy wiedziałam już, że udało im się mimo wszystko przetrwać. To bardzo ważna lektura, która uwrażliwia na los zwierząt, nie tylko koni, ale tych wszystkich gatunków, które zagrożone są wyginięciem. To od nas ludzi zależy czy one przetrwają. Bo to przez nas, ludzi stoją na granicy wyginięcia. Nie bądźmy zwierzętami jak mówi bohaterka tej powieści, Eva, otaczajmy opieką naszych mniejszych braci, w końcu jesteśmy ludźmi. Zasłużmy na to miano.
Przepiękna opowieść, skrywająca w sobie ogromny wachlarz emocji, niosąca tyle ważnych przesłań i mądrych myśli, jak chociażby te: "Człowiek to niewiarygodnie głupie zwierzę(...)Nie potrafimy wybiec myślą w przyszłość dalej niż do następnej wiosny(...)Może nie pierwszy raz człowiek brnie w przepaść i ciągnie za sobą mnóstwo innych gatunków.(...)Za każdym razem, gdy osiągamy pewien poziom rozwoju, zaczynamy przedobrzać, budujemy i niszczymy do oporu. Aż wszystko się kończy.(...) Może jeden gatunek po prostu nie ma prawa stać się zbyt inteligentny."
"Jeśli jednak poświęcimy ich życie, żeby mieć co jeść, to też będziemy tylko zwierzętami. Rozumiesz, będziemy tylko zwierzętami"
Polecam z całego serca ! Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Literackiemu.
Czas nadziei i rozpaczy
Po bardzo udanych dwóch pierwszych częściach Kwartetu klimatycznego z niecierpliwością wyczekiwałam kolejnej części cyklu. Nawet jeśli w powieściach Lunde znajduję zgrzytające drobiazgi (umówmy się, to nie jest sci-fi) to jej koncepcje, przemyślenia na temat dewastacji Ziemi są niezwykle cenne.
"Ostatni" opowiada historię ginącego gatunku – konia Przewalskiego. Ale to tylko część prawdy. Przeszłość opisuje odkrycie przez człowieka nowego gatunku, współczesność to już dramatyczna walka o jego przetrwanie, która z całą mocą pokazuje, co się dzieje, kiedy człowiek zaczyna ingerować w dziką naturę. W części dotyczącej przyszłości gatunkiem zagrożonym wyginięciem jest przede wszystkim… człowiek.
W żadnej z powieści Mai Lunde nie było wcześniej tyle rozpaczy. Historie koni, tych schwytanych w niewolę oraz tych, które ludzie starają się przywrócić dzikiej naturze są bolesne, dramatyczne i dla mnie o wiele bardziej poruszające, niż losy ludzi, których głównym zadaniem wydaje się być podejmowanie złych decyzji.
Ludzcy bohaterowie również przeżywają swoje dramaty, nie potrafią dostosować się do panujących zasad, nie potrafią ocalić swoich dzieci, dzieci, które czeka nieustanna, samotna walka o jedzenie, wodę, schronienie i przetrwanie. Może wizja przyszłości, nie tak znowu odległej, wydaje się bardzo katastroficzna, to nie da się ukryć, że zmusza do refleksji.
W "Ostatnim" ważną rolę odgrywa branie odpowiedzialności za inne istnienia. Lunde rzuca zupełnie nowe światło na pojęcie tego, co oznacza robienie czegoś dla dobra innych. Założenia głównych bohaterów często okazują się od samego początku błędne. Toczą oni heroiczną walkę, która z góry skazana jest na porażkę. Czasami na naprawienie błędów jest już po prostu za późno i kurczowe trzymanie się przeszłości nie ma najmniejszego sensu.
Najnowsza powieść norweskiej prozaiczki sprawia, że Kwartet klimatyczny w końcu przedstawia się jako spójna całość. Nie mam wątpliwości, że "Ostatni" jest najlepszą powieścią, która wyszła spod pióra Mai Lunde. Historie, które opowiada, niosą ze sobą ogromny ładunek emocjonalny, a rozpaczliwa walka bohaterów sprawia, że czytelnik niejednokrotnie zamiera w trakcie lektury i waha się, czy przerzucić kolejną stronę. Całe szczęście wielkiej rozpaczy towarzyszy równie wielka nadzieja.
Ostatni" to trzecia część ekologicznej tetralogii Mai Lunde. Jest ona mistrzynią przedstawiania apokaliptycznych wizji, które jako społeczeństwo sami sobie zgotowaliśmy. Wcześniej pisała o ginących pszczołach i braku wody na Ziemi. Więc jeśli czytaliście jej świetną "Historię pszczół" oraz "Błękit" to konstrukcja "Ostatniego" będzie Wam dobrze znana. Tak samo jak w pozostałych książkach, również w "Ostatnim" mamy trzy plany czasowe i trzy miejsca, które wzajemnie się przeplatają i uzupełniają.
Maja Lunde tym razem bierze na warsztat konie Przewalskiego, ostatni gatunek dzikich koni, których wciąż jest mniej i mniej...
Sankt Petersburg 1881 rok: Do zoologa Michaiła docierają z Mongolii ostatnie szczątki dziko żyjącego konia. Marzy on o wyprawie badawczej do Mongolii i sprowadzeniu koni Przewalskiego do tutejszego zoo. Pomaga mu w tym ekscentryczny poszukiwacz przygód, Wolff. Ich relacje podczas podróży przerodzą się w coś, czego sami nie będą potrafili nazwać.
Mongolia, 1992 rok: Karin wraz z synem Mathiasem wyrusza do Mongolii, do Parku Narodowego Chustajn. Spędziła tam dzieciństwo przyglądając się koniom Przewalskiego trzymanych w niewoli. Marzy o tym, aby sprowadzić je z Europy do Mongolii i zapewnić im wolność. Jednak, czy jej się to uda?
Norwegia, 2064 rok: to najbardziej dystopijna i apokaliptyczna wizja naszej przyszłości. Eva wraz z córką prowadzi podupadłą farmę. W Europie brakuje jedzenia i prądu, a ludzie tułają się bez celu. Młoda Isa prosi matkę, by również uciekły, lecz ta nie potrafi opuścić zwierząt, a zwłaszcza dzikiej klaczy. Pewnego dnia w ich domu zjawia się tajemnicza Louis, która szuka noclegu. Eva będzie musiała stanąć przed bardzo trudnymi wyborami.
Maja Lunde oprócz zaprezentowania nam apokaliptycznej wizji świata jest również świetną obserwatorką i znawczynią ludzkiej psychiki. To książkach nie tylko o dzikich koniach, ale także o ludziach, ich emocjach, poświęceniu, wyborach i trudnych decyzjach, jakie muszą podjąć. Po raz kolejny Maja Lunde zadaje czytelnikom pytanie - czy zdążymy naprawić błędy, które sami wyrządziliśmy?
"Ostatni" to fantastyczna, wielowątkowa powieść, którą szczerze Wam polecam. Otwiera oczy na problemy naszej planety i zabiera nas w podróż w przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Tych refleksji dotyczących człowieka, jego miejsca w ekosystemie i priorytetów nie tylko związanych z ekologią, ale także z codziennym życiem jest naprawdę sporo. Nie musicie interesować się końmi ani być zagorzałymi ekologami, by docenić świetne pióro Lunde. Ta powieść zachwyca świetnym językiem oraz fabułą, która intryguje i często wzbudza niepokój.
Dla mnie must have tego roku!
www.instagram.com/agnethaczyta
Po zimie nadchodzi wiosna! Czy aby na pewno? Kłujące w nos promienie słońca są dla Lilii tylko majaczącym w zakamarkach dziecięcej wyobraźni wspomnieniem...
Autorka bestsellerowej Historii pszczół - sprzedanej w Polsce w nakładzie 65 tysięcy egzemplarzy - powraca z niezwykłą powieścią o... wodzie. Przyszłość...
Przeczytane:2024-08-28, Ocena: 6, Przeczytałam,
Czy zagłada tak wielu różnych gatunków na Ziemi jest drogą, z której już nie ma powrotu? Czy choć niektóre zagrożone wyginięciem stworzenia uda się uratować, zwiększając ich populację?
„Ostatni” Mai Lunde to trzecia część „Kwartetu klimatycznego” i powieść, która porusza czytelnika na wielu poziomach, zmuszając do refleksji nad kondycją naszej planety i miejscem człowieka w świecie natury. Jego nieustannego na nią wpływu, zarówno destrukcyjnego, jak i związanego z próbami jej ocalenia. Trzy opowieści, rozgrywające się w różnych okresach historycznych, łączy wspólny motyw – walka o przetrwanie dzikich koni Przewalskiego.
Najbardziej poruszająca emocjonalnie jest historia Evy, żyjącej w Norwegii w niedalekiej przyszłości, po ekologicznym kataklizmie. Jej desperackie próby ochrony ostatnich dzikich koni, w świecie pozbawionym zasobów i nadziei, wywołują uczucie głębokiego smutku i strachu przed tym, co może spotkać naszą cywilizację. Relacja Evy z córką, wychowaną w brutalnej rzeczywistości, to dodatkowy element, który wzmacnia napięcie emocjonalne – zderzenie troski z poczuciem bezsilności wobec nadciągającej katastrofy. W ich domu pewnego dnia pojawia się Louise, która nie tylko wprowadza powiew świeżości, ale budzi uśpione emocje i daje promyk nadziei.
W opowieści Michaiła z XIX-wiecznej Rosji pojawia się inny rodzaj emocji – fascynacja dziką naturą, ale i trudna refleksja nad ingerencją człowieka w środowisko naturalne. W jego relacji z naukowcem Wolfem czuć podziw dla piękna dzikich koni, ale też rosnącą świadomość, że każde ich działanie niesie ze sobą konsekwencje dla natury i dla nich samych. Emocje, tak naturalne na dzikich stepach Mongolii, po powrocie budzą lęk i zaprzeczenie dewastując szansę na szczęście.
Historia Karin, lekarki weterynarii z Niemiec końca XX wieku, to z kolei przejmujący obraz osobistego zmagania z trudnościami – nie tylko zawodowymi, ale i prywatnymi, jak problemy z narkomanią syna, Próba odtworzenia populacji dzikich koni na mongolskich stepach staje się dla niej metaforą walki o ratowanie tego, co najważniejsze, wbrew ludzkim słabościom.
Podczas lektury trudno nie odczuwać niepokoju i współczucia. Autorka, ukazując zmagania bohaterów z przyrodą i własnymi lękami, wzbudza refleksje nad przyszłością naszej planety, a ich losy budzą głęboki smutek. W moim odczuciu to najbardziej melancholijna część cyklu, która pozostawia czytelnika z poczuciem odpowiedzialności, ale także nadziei, że walka o zachowanie tego, co cenne, nie jest jeszcze przegrana.