Jeden z największych norweskich bestsellerów ostatnich lat. Książka, którą jeszcze przed premierą zakupiło 15 krajów
Trzy intrygujące historie, zwyczajni, a jednak niezwykli bohaterowie, pszczoły i walka o przyszłość naszej cywilizacji.
Epicka w swoim wymiarze, rozgrywana na trzech płaszczyznach czasowych, opowieść, której spoiwem są... pszczoły.
Anglia, rok 1857. William marzył o karierze naukowca przyrodnika. Los jednak chciał inaczej. Żona, gromadka dzieci i sklep z nasionami. Poczucie życiowej porażki sprawiło, że William pogrąża się w depresji. Ponowne natchnienie przychodzi wraz z dawnym naukowym wywodem na temat życia pszczół. William postanawia zbudować ul. Ul, który przyniesie jemu i jego potomkom zaszczyty i sławę...
Stany Zjednoczone, rok 2007. George jest hodowcą pszczół i właścicielem kilkuset uli. Chce rozwijać swoją farmę, by przekazać ją w spadku jedynemu synowi. Cóż z tego, skoro jego marzenia są tak dalekie od marzeń żony i syna. W dodatku wśród pszczelarzy coraz częściej pojawiają się pogłoski o niewyjaśnionej śmierci setek tysięcy owadów.
Chiny, rok 2098. Jedyne miejsce na ziemi, które poradziło sobie z katastrofą. Młoda kobieta Tao całymi dniami ręcznie zapyla drzewa owocowe, które są podstawą gospodarki Chin. Rozpaczliwe chce dać synkowi szansę lepszego życia - życia nadzorcy...
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2016-04-14
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 376
”Jeśli czytelnik przyjrzy się podziwu godnej strukturze tych organów, odkryje wyrafinowaną sztukę i z pewnością zrozumie, że Bóg nawet w najmniejszych owadach, nawet w ich maleńkich organach ukrywa zdumiewające cuda.”
Kiedyś przeczytałam, że nie jesteśmy w stanie zniszczyć naszej planety, ale warunki do naszej na niej egzystencji już tak. Nie napawa to optymizmem, ale patrząc, w jakim kierunku zmierzamy, to taki scenariusz jest dość prawdopodobny.
„Historia pszczół” Mai Lunde jest pierwszą częścią cyklu „Kwartet klimatyczny”. Z jednej strony z pewnością stanowi przestrogę ukazującą możliwe konsekwencje naszych działań, z drugiej jednak promykiem nadziei, że może nie do końca jesteśmy straceni. W tej wielowątkowej powieści autorka mistrzowsko splata trzy różne historie, ukazując, jak losy ludzi na przestrzeni wieków są nierozerwalnie związane z losem pszczół.
W roku 2098 w Syczuanie poznajemy Tao, która próbuje przetrwać w świecie bez pszczół. Ręczne zapylanie kwiatów jest pracą wyczerpującą, ale i jedynym wyjściem, by zapewnić ilości jedzenia pozwalające przeżyć. Jest to dystopijna wizja świata, w którym natura zostaje poważnie naruszona, a konsekwencje zaniedbań ekologicznych i degradacji środowiska wydają się nieodwracalne.
W roku 1852, w Anglii, śledzimy losy Williama, którego z głębokiej depresji wyrywa chęć zbudowania ula z udogodnieniami dla pszczół i człowieka, których dotychczas nikt nie zastosował. Jego historia, dość przygnębiająca, ukazuje nie tylko osobiste tragedie, ale także szerszy kontekst społeczny związany z ograniczeniami narzucanymi przez ówczesne czasy na zdolne i inteligentne kobiety, jaką jest jego córka.
W 2007 roku, w Stanach Zjednoczonych, spotykamy George’a, pszczelarza, który borykając się z trudnościami marzy jednak, by jego syn przejął rodzinny interes. Poszerzający się problem znikania pszczół dotyka w końcu i jego, a wybrana przez jego syna ścieżka życiowa może mieć dużo większe znaczenie niż George mógłby oczekiwać.
Maja Lunde umiejętnie łączy te trzy różne opowieści i linie czasowe, tworząc poruszający obraz naszego świata i możliwej, katastrofalnej przyszłości. Bo "Historia pszczół" to nie książka o owadach, ale o ludziach – ich marzeniach, lękach i popełnianych błędach. Każda z postaci jest na swój sposób tragiczna, ale nie można odmówić im również pasji i woli walki. Szczególnie determinacja, ale i siła Tao, by wznieść się poza osobistą stratę dla dobra ogółu zasługują na uznanie. Ich historie poruszają wrażliwe struny naszych serc, ale i budzą refleksję nad konsekwencjami naszych działań.
Autorka stawia przed czytelnikami ważne pytania dotyczące odpowiedzialności za środowisko, pokazując, że los pszczół i ludzi jest nierozerwalnie związany. Trudno pozbyć się wrażenia, że odpowiedzi, których na nie udzielamy prowadzą nas ewidentnie w kierunku wskazanej w powieści niewesołej przyszłości. Przyszłości zagrażającej przetrwaniu ludzkiego gatunku. Czy mamy jeszcze czas, by zatrzymać kości domina przewracające się z nieubłaganą nieuchronnością, albo skierować je na właściwe tory?
Ku przestrodze
Kiedy pszczoła zniknie z powierzchni Ziemi, człowiekowi pozostaną już tylko cztery lata życia. Skoro nie będzie pszczół, nie będzie też zapylania. Zabraknie więc roślin, potem zwierząt, wreszcie przyjdzie kolej na człowieka...
Karol Darwin
Epicka powieść Mai Lunde rozgrywa się w trzech czasoprzestrzeniach i niesie ważne przesłanie. W mojej ocenie, takie teksty powinny być omawiane z młodzieżą szkolną.
Trzy narracje, różni bohaterowie i wspólny mianownik – pszczoły. Refleksja prawdziwa i bolesna, jeśli zaniedbamy Naturę, zabijemy samych siebie. Nie jest to historia dla „ekoświrów”, nie ma tu nachalności i ekoterroryzmu, raczej spokojne pokazywanie możliwości i konsekwencji. A prawda przemycana jest między wierszami.
To historia trzech osób: Wiliama, George’a i Teo. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.
William jest mężczyzną żyjącym w 1852 roku, poznajemy go w chwili, gdy dopada go niezwykła choroba. Dziś nazwalibyśmy ją depresją, wtedy nie było diagnozy. Domowy lekarz był bezradny - czarnowidztwo, smutek, melancholia – nie do leczenia. Ojciec siedmiorga dzieci jest przyrodnikiem-amatorem i pewnego razu wpada na pomysł skonstruowania nowoczesnego projektu ula.
Kolejny bohater George prowadzi własną hodowlę pszczół i marzy, by spadkobiercą tej pasieki był jego syn. Pragnienia rodziców, nie zawsze są pragnieniami dzieci. Poza opisem pszczelarstwa mamy tu więc ciekawy wątek skomplikowanych relacji rodzinnych. Potrzeby akceptacji i szukania własnej drogi w życiu. Wątek rozgrywa się współcześnie, w 2007 roku.
Najbliższa mi bohaterka Teo - kobieta z przyszłości, żyjąca w Chinach w dystopijnym świecie. To świat okaleczony, w którym pszczół już nie ma. Do jej obowiązków należy ręczne zapylanie drzew, a codzienna rutyna jest przerywana krótkimi chwilami radości, płynącej z domowej nauki syna Wei-Wena. Pewnego dnia i ta radość zostanie jej zabrana…
Historie przeplatają się ze sobą. Łączą jak misterna układanka. Każdy rozdział to puzzel, niby nie związany, o innym kształcie, a ostatecznie niezbędny, przemyślany tworzący obraz całości. Zresztą ujął mnie ten zabieg kompozycyjny. Przeplatanie historii sprawiało, że byłam ciekawa dalszego ciągu, gdybym je czytała po kolei nie byłoby takiej frajdy.
Mimo znacznej objętości, książkę czyta się bardzo szybko. Język jest plastyczny, obrazowy i przyjazny. Nawet niezbędna dawka wiedzy i informacji o pszczołach przekazana jest w sposób łatwo przyswajalny. Jestem pod dużym wrażeniem.
"Historia pszczół" to książka opowiedziana z trzech perspektyw.
William to przyrodnik, który żyje w 1852 roku i po pewnej nieprzyjemniej dla niego rozmowie, od wielu miesięcy nie rusza się z łóżka.
2009 rok. George ma nadzieję, że jego syn Tom pójdzie w jego ślady i również zostanie pszczelarzem. Jednak on ma zupełnie inne plany na przyszłość. Dodatkowo coraz częściej słyszy się o masowym opuszczaniu uli przez zamieszkujące je owady.
Tao żyje w 2098 roku w świecie, w którym nie ma już pszczół. Od rana do wieczora pracuje nad zapylaniem kwiatów. Jednak pewnego nieszczęśliwego dnia jej syn znika w tajemniczych okolicznościach. Kobieta zrobi wszystko, by odnaleźć syna.
Ta książka wywołała we mnie ogrom emocji. Została napisana wspaniale, z każdej z trzech perspektyw czujemy inny klimat powieści. Dzięki krótkim rozdziałom i całkiem sporej czcionce czytało się ją bardzo szybko. Nie mogłam oderwać się od tych historii. Każdy z bohaterów był inny. Mieli różne problemy, żyli w innych czasach i kierowali się odmiennymi priorytetami życiowymi. Prawie wszystkie przemyślenia każdego z nich były po prostu przepiękne i niesamowicie opisane. I - o dziwo - nie łączyły ich tylko pszczółki. Domyśliłam się, jakie jest powiązanie między George'm a Williamem, ale reszta? Po prostu wow i brak słów.
Problem wyginięcia pszczół i ich wpływu na nasze środowisko, który ciągnął się przez całą książkę to coś naprawdę okropnego.
Nie w sensie poetyckim - było to opisane wspaniale i bardzo uświadamiało. Ale sam fakt, że coś takiego może się wydarzyć...
Ta powieść przedstawia bardzo przystępnie wiele ważnych spraw. Już teraz mówi się o tym, jak okropne skutki może wywołać wyginięcie tych pożytecznych owadów. Jednak mówi się o tym o wiele za mało.
Ta książka to historia o bezsilności, ambicji i nadziei na lepsze jutro.
A to wszystko przeplatają i łączą w całość pszczółki.
A w zasadzie, w większości ich brak.
Ocena: 10/10
TRZY KONTYNENTY, TRZY EPOKI, TRZY POSTACI Trzy zupełnie różne, niezależne od siebie historie, które przeplatając się wzajemnie splatają ludzkie losy z losem pszczół. Najpierw poznajemy TAO żyjącą w 2098, w apokaliptycznym świecie bez pszczół. William to przyrodnik-wizjoner, mieszkający w Anglii w połowie XIX wieku. Trzecia historia opowiada o Georgu, właścicielu pasieki, żyjącym na początku XX wieku. "Historia pszczół" to nie tylko opowieść o historii hodowli pszczół i relacji człowieka z naturą, to także znakomicie przedstawione przez autorkę relacje rodzinne, odwieczny konflikt pokoleń, trudne wybory życiowe. Książkę czyta się niespiesznie, wręcz leniwie. Nie oznacza to jednak, że jest czytadełkiem. Jest to jedna z tych książek, które pozostawiają ślad w naszej duszy i każą nam się zastanowić dokąd zmierza współczesny, pełen "chemicznych ulepszaczy" świat. "Rozwój ludzkości nabierał tempa, pszczoły za nim nie nadążały. No i ginęły"
wrotkaczyta.blogspot.com -
GORZKI MIÓD
„Jeśli z Ziemi zniknie pszczoła, człowiekowi pozostaną tylko cztery lata życia; nie ma więcej pszczół, nie ma więcej zapylania, nie ma więcej roślin, nie ma więcej zwierząt, nie ma więcej ludzi…”. Te przypisywane Einsteinowi słowa anonimowego autora śmiało mogą posłużyć za motto niniejszej powieści. Maja Lunde, wziąwszy pod lupę pszczoły, przygląda się temu, co czekać może nasz świat, w którym owych owadów zabrakło. Przede wszystkim jednak przez ich pryzmat przygląda się nam, ludziom i naszej historii – tej minionej, tej, która dzieje się na naszych oczach oraz tej, którą dopiero napiszemy. I robi to w znakomitym stylu.
Maryville, Hertfordshire, Anglia, rok 1852. William jest pogrążonym w depresji przyrodnikiem, który stracił pasję do wszystkiego. Nie pomagają żadne ówczesne metody leczenia, nie pomagają rozmowy ani ludzie. W końcu mężczyzna trafia jednak na coś, co rozpali w nim tę zapomnianą iskrę – projekt ulepszonego ula, który zaczyna analizować chcąc stworzyć coś jeszcze lepszego.
Autumn Hill, Ohio, USA, rok 2007. Życie George’a wydaje się ułożone, ale ten stan rzeczy powoli ulega zmianie. Kiedy jego syn przyjeżdża do domu z college’u, staje się jasne, że wbrew oczekiwaniom nie przejmie on rodzinnego interesu w postaci hodowli pszczół. Jakby tego było mało w Stanach Zjednoczonych zaczynają wymierać te owady i perspektywy na przyszłość zaczynają malować się w czarnych barwach.
Dystrykt 242, Shirong, Syczuan, rok 2098. Pszczoły wyginęły, ich los podzieliło większość innych owadów, a co za tym idzie, wiele roślin i zwierząt. Mieszkańcy kraju, kiedy pojawił się pierwszy taki kryzys, zaczęli własnoręcznie zapylać drzewa. Teraz jednak, chociaż przodują w tym zawodzie, na świecie panuje głód, a do pracy angażowane są nawet małe dzieci. Pracującą przy zapylaniu kwiatów Tao marzy o lepszej przyszłości dla swojego synka, wie jednak, że nie będzie miał on szans na normalne dzieciństwo. Niestety pewnego dnia okazuje się, że może to być dla niego najmniejszy z problemów…
Powieść stworzona przez Maję Lunde to połączenie science fiction, historii obyczajowej, dramatu rodzinnego i opowieści historycznej z nutką thrillera, którą czyta się znakomicie, szybko, lekko, ale nie bezrefleksyjnie. „Historia pszczół” powstała po to, by skłonić nas do myślenia – nie koniecznie tylko o owadach, które produkują miód i ich znaczeniu dla nas. Światowy kataklizm blednie tu w obliczu prywatnych tragedii i problemów, dokładnie tak, jak to bywa w życiu, a prawdziwe znaczenie drobnych rzeczy człowiek odkrywa dopiero wtedy, kiedy nie może się z nich cieszyć. Niby proste wnioski, niby oczywiste, ale Maja Lunde podała je w znakomitym stylu, nie oczywistym, za to bardzo życiowym. Zmieniają się czasy, zmienia się świat, ale człowiek pozostaje niezmienny, nieważne jak bardzo odciąłby się od swoich przodków.
Oczywiście można się sprzeczać czy też „Einstein” (a za nim autorka) miał rację co do pszczół, czy też nie (w końcu są tylko jednym z wielu gatunków odpowiedzialnych za zapylanie, a wymieranie gatunków ma miejsce od zarania dziejów bez szkody dla ogółu ekosystemu), ale nie da się sprzeczać co do wartości tej książki. „Historia pszczół” nie jest może wielkim traktatem filozoficznym, to w gruncie rzeczy prosta opowieść o życiu, ale ta prostota właśnie jest jej siłą. Lunde nie stara się na siłę zrobić arcydzieła, tworzy to co czuje, a jej szczerość ujmuje czytników. Warto poznać jej powieść, słodko-gorzką książkę, w której znajdą coś dla siebie miłośnicy fantastyki, utworów obyczajowych i katastroficznych. Polecam.
Recenzja opublikowana na moim blogu http://ksiazkarnia.blog.pl/2017/07/20/historia-pszczol-maja-lunde/
Rynek zasypują książki, gry, seriale i filmy o zagładzie ludzkości. Są różne jej wersje: bronie biologiczne (tu króluje motyw zombie), bomby atomowe, zemsta natury... Nie spotkałam się jednak jeszcze z motywem wyginięcia pszczół, a ten zdaje się najbardziej rzeczywisty ze wszystkich. Już teraz słyszy się o niepokojącym wzroście śmierci tych owadów i kto wie, może wizja Mai Lunde się sprawdzi?
Historia pszczół to opowieść, której akcja toczy się w różnych płaszczyznach czasowych. Można z powodzeniem nazwać je przeszłością (1857 - eskalacja pszczół), teraźniejszością (2007 - stopniowe wymieranie pszczół) oraz przyszłością (2098 - całkowity brak pszczół). Przywołuje mi to na myśl motywOpowieści wigilijnej, jednak nie spotkamy tutaj Scrooge'a. Zamiast niego mamy trzy postaci: Williama, który poszukuje swej pasji, George'a, który pragnie powierzyć pszczele gospodarstwo synowi oraz Tao, w której świecie nie ma już pszczół i ludzie ręcznie muszą zapylać rośliny. Tych pozornie zupełnie różnych ludzi łączy jedno: pszczoły.
Z początku nieco obawiałam się tej książki, bo trudno było mi uwierzyć, że opowieść oscylująca wokół pszczół może być specjalnie interesująca. Moje obawy rozproszyły się już po pierwszych stronach - Maja Linde wciągnęła mnie w swe światy przepięknym stylem, przez który całkowicie zatraciłam się w powieści! Pszczoły okazały się jedynie ważnym elementem całości, motywem przewodnim, aczkolwiek najważniejszą rolę w tej książce spełnili ludzie. Z zapartym tchem śledziłam ich losy i relacje z bliskimi, mocno trzymałam kciuki za ich marzenia. To było coś niesamowitego, zupełnie jakbym stała się zHistorią pszczół i jej bohaterami jednością. Nie oderwałam się od niej ani na chwilę, po prostu nie potrafiłam.
(...) Wylatuje z ula sama, jest wolna, pozwala, by skrzydła niosły ją od jednej rośliny do drugiej, zbiera z kwiatów słodki nektar, pyłek i wodę. Pokonuje kilometr za kilometrem. Tutaj też jest sama, a mimo to stanowi część wspólnoty. Jedna pszczoła bowiem jest niczym, cząstką tak małą, że całkiem pozbawioną znaczenia, natomiast razem z innymi jest wszystkim. Bo razem stanowią pszczelą rodzinę.
Nie potrafiłam porzucić rozpaczliwie poszukującej syna Tao. Nie potrafiłam przestać śledzić zmartwychwstania Williama i jego pszczelej pasji. Nie potrafiłam zostawić cierpiącego George'a, który zdawał się stopniowo tracić wszystko. Nie potrafiłam żadnej z tych rzeczy z jednego powodu - autorka wspaniale ukazała psychologiczną stronę tych postaci i ich rodzin. Poczucie winy, depresja, nawet wściekłość i złość - to wszystko zostało odmalowane niezwykle realnie. W żadnej innej książce nie spotkałam równie wspaniale odzwierciedlonych emocji oraz tak prawdziwych bohaterów.
Historia pszczół to absolutnie wyjątkowa i perfekcyjnie napisana powieść. Leniwie rozgrywająca się akcja wciąga czytelnika w światy autorki, a przeplatające się między sobą historie sprawiają, że niemożliwym jest się nią znudzić. Książka Mai Lunde dostarcza czytelnikowi nie tylko ciekawostek na temat społeczności pszczół, ale ukazuje również meandry ludzkiej psychiki oraz intrygującą wizję zagłady. Dla mnie - prawdziwy majstersztyk. Polecam z całego serducha, zakochacie się w tej powieści na zabój.
Maja Lunde to norweska pisarka, która za powieść ,,Historia pszczół" otrzymała Norweską Nagrodę Księgarzy. Książka odniosła wielki sukces na świecie, a dzięki Wydawnictwu Literackiemu, które zakupiło prawa do wydania książki w Polsce również możemy poznać tę znakomitą powieść.
Akcja powieści rozgrywa się na trzech płaszczyznach czasowych i w trzech miejscach na świecie.
Syczuan, 2098 rok. Tao wraz z kobietami i dziećmi pracuje od rana do nocy na wielkich polach dystryktów, gdzie ręcznie, za pomocą kurzych piór zapyla kwiaty na drzewach. Panuje głód i ludzie umierają masowo z wycieńczenia. Dzieci do ósmego roku życia uczą się podstawowych rzeczy, a później już tylko pracują swoimi małymi rączkami na polach.
,,Ośmiolatki na polach, dzień po dniu, zesztywniałe drobne ciałka w koronach drzew. Pozbawione dzieciństwa takiego jakie miałam ja i moi rówieśnicy. My chodziliśmy do szkoły do piętnastego roku życia. A one? Takie nie-życie."
Syczuan był najbardziej zanieczyszczonym terenem, pszczoły zniknęły, gdyż stosowano za dużo oprysków. Rozpoczęto ręczne zapylanie kwiatów, które rozpowszechniło się po Zapaści. Ludzie w trudzie i całymi dniami pracują jak pszczoły. Tao dopiero wieczorem przez godzinę może cieszyć się obecnością trzyletniego synka Wei-Wena i porozmawiać z mężem Kuanem. Pewnego dnia Wei-Wen znika, a zrozpaczona Tao wyrusza do Pekinu, by go odnaleźć. Okolica jest wyludniona, niebezpieczna, niekontrolowana przez nikogo. To co odkrywa na miejscu jest przerażające.
Autumn Hill, Ohio, USA, 2007 rok. George hoduje pszczoły i ma nadzieję, że kiedyś rodzinny interes przejmie jego syn Tom, który uczy się w college`u. Tom jest zdolnym uczniem i nauczyciel angielskiego zachęca go do podjęcia studiów doktoranckich. Kto wtedy zajmie się farmą?
George planuje rozbudowę pszczelej farmy i nie przejmuje się za bardzo informacjami napływającymi z południa Stanów Zjednoczonych, gdzie masowo giną pszczoły i farmerzy tracą całe pasieki. Ma nadzieję, że do Ohio Colony Collapse Disorder nie dojdzie.
Maryville, Hertfordshire, Anglia, 1852 rok. William jest przyrodnikiem, prowadzi też mały sklep nasienny, by utrzymać liczną rodzinę-siedem córek, syna i żonę. Gdy zapada na niezdiagnozowaną chorobę pozbawiającą go sił, przypominającą depresję, rodzina popada w nędzę. W sklepie nie ma nasion, cebulek ani przypraw do sprzedaży, a William leży całymi dniami w łóżku. Rozmowa z synem Edmundem wyrywa go niespodziewanie z melancholii i przyrodnik odnajduje w sobie nową pasję-obserwację pszczół, budowanie uli i udoskonalanie ich konstrukcji. Ma nadzieje, że dzięki temu zdobędzie szacunek ludzi, wprowadzi nazwisko do książek historycznych, a gdy nowe ule zaczną być produkowane na masową skalę zdobędzie pieniądze na utrzymanie rodziny. Nie wie, że ktoś inny też prowadzi takie badania.
,,Historia pszczół" to opowieść o relacjach rodziców i dzieci. Każdy z rodziców ma swoje oczekiwania względem dzieci i nie zawsze są one zbieżne z planami potomków. Trudno zaakceptować rodzicom fakt, że dziecko dorasta i podąża własną drogą.
Równolegle do dziejów rodzinnych autorka opowiada historię pszczół. Przypomina o pierwszych pracach badawczych Francoisa Hubera i Francoisa Burnena nad tymi pożytecznymi owadami, prezentuje zachowania i relacje owadów w ulu. Ul jest jak dom, a pszczoły są rodziną.
Maja Lunde zaakcentowała w książce problemy współczesnego świata i pokazała, jak ludzie poprzez swoją działalność niezgodną z naturą zaburzają delikatny ekosystem, co w konsekwencji prowadzi do globalnej katastrofy.
,,Historia pszczół" to znakomita saga, dystopia i moralitet w jednym. Czyta się błyskawicznie pomimo sporej objętości, ponad pięćset stron. W tej opowieści znalazło się miejsce na codzienne życie, pasje, marzenia, utratę, desperację i smutek, ale też na nadzieję.
Fascynująca pszczela historia, którą warto poznać:)
http://magiawkazdymdniu.blogspot.com/
Międzynarodowy norweski bestseller o relacjach rodziców i dzieci, o spełnieniu marzeń i o utracie nadziei. Historia pszczół odniosła duży sukces i otrzymała Norweską Nagrodę Księgarzy. Każdy czytelnik powinien po nią sięgnąć, ponieważ to jedyna saga o ludziach i pszczołach. Ta powieść oczaruje czytelników.
No i jestem w kropce, bo nie wiem jak ocenić tę książkę. Moje doświadczenie z tą autorką opiera się na książkach dla dzieci, które były świetne. Początek był bardzo przejmujący i zapowiadający naprawdę dobre dzieło. Wcześniejsze lektury sprawiły, że nastawiłam się na ogromne emocje i niestety moje oczekiwania zostały zawiedzione. Im dalej w las, tym nudniej było. Wszystkie trzy historie mogły rozwinąć się ciekawie, a ja miałam wrażenie, że są bardzo schematyczne i rozwleczone w nie do końca uzasadniony sposób. Wlekło się i wlekło. Temat książki jest bardzo ważny i bardzo ekologiczny, do tego stopnia, że zaczęłam się zastanawiać ile mam roślin przyjaznych pszczołom w ogrodzie i czy rolnicy uprawiający ziemię na okolicznych polach nie zanieczyszczają moich upraw. Literacko powieść napisana jest bardzo dobrze, czyta się łatwo i szybko. Moja refleksja jest taka, że może gdyby to była krótsza forma, książka ta byłaby pełniejsza, lepiej zagospodarowana. I teraz nie wiem czy "Historia pszczół" jest za długa i zbyt nieciekawa, czy raczej forma niedopasowana do talentu autorki i gdyby była inna, lepiej by się rozłożyła cała historia. Napiszę banalnie - dla mnie ta książka to trochę zmarnowany potencjał. Dlatego sięgnę za jakiś czas po "Błękit", żeby przekonać się, o co mi chodzi, że coś mi nie pasuje. Tym razem pozostaję zmieszana.
Po recenzjach pełnych zachwytów spodziewałam sie jednak nieco więcej. Dla mnie to powieść przestroga - ekologiczna, rodzicielska i nieco negująca indywidualizm. Ekologiczna - wiadomo już tu i teraz, że pszczoły są zagrożone i co stanie sie z nami ludźmi, gdy faktycznie wyginą. O tym opowiada Tao, bohaterka jednej z linii czasowych. Ten wątek spodobał mi się najbardziej i w największym stopniu przemówił do mojej wyobraźni. Jest to też część zdecydowanie bardziej dynamiczna i obfitująca w emocjonujące wydarzenia w porównaniu z pozostałymi dwiema. Rodzicielska - bo opowiada o tym, jak ojcowie (w szczególności) planują przyszłość swoich dzieci, niezbyt licząc się z ich potrzebami i chęciami. I ostatnia - zachęcająca do wspólnotowości, dając za przykład społeczne życie pszczół. Nawet jak piszę, to brzmi to dosyć ciekawie i można spodziewać się wnikliwości i głębi psychologicznej. Ale właśnie tego mi zabrakło - szczególnie w historii Williama. Była dla mnie nużąca i niewiele wnosząca do całej opowieści. Wadą książki jest przede wszystkim to, że poszczególne wątki są nierówne i oprócz opowieści o Tao mało wciągające.
Autorka bestsellerowej Historii pszczół - sprzedanej w Polsce w nakładzie 65 tysięcy egzemplarzy - powraca z niezwykłą powieścią o... wodzie. Przyszłość...
Po zimie nadchodzi wiosna! Czy aby na pewno? Kłujące w nos promienie słońca są dla Lilii tylko majaczącym w zakamarkach dziecięcej wyobraźni wspomnieniem...