W kwietniu 1975 roku na przedmieściach Waszyngtonu zaginęły dwie dziewczynki, siostry Lyon. Śledztwo utknęło w miejscu, ciał nie odnaleziono, a zdarzenie uznano za niewyjaśnione. Jednak trzydzieści lat później dzięki niestandardowym metodom i dociekliwości detektywów udało się rozwikłać zagadkę. Sprawa stała się wzorcowa i stanowi krok milowy w dziejach amerykańskiej kryminalistyki.
Wydawnictwo: Poznańskie
Data wydania: 2021-03-23
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 528
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Mariusz Gądek
Gdy zasiadałam do tej, pozycji byłam pewna, że to swego rodzaju kontynuacja książki, którą czytałam już spory czas temu, a gdzie również uprowadzono dwie siostry. Po dokładniejszym zapoznaniu się z blurbem trochę się zdziwiłam, że to jeszcze inna historia i że o niej nie słyszałam! Ja, miłośniczka (tak, wiem, jak to zabrzmi) wszelkich tragedii, morderstw, porwań i innych koszmarów! Nie było więc szans, bym darowała sobie przeczytanie tego tytułu. Musiałam znaleźć czas by usiąść i zaliczyć ją w jak najkrótszym czasie, gdyż tego typu książek nie lubię rozciągać na długie wieczory. Czuję wewnętrzny mus czytania i poznania całej zawartości takich pozycji.
Jeden z kwietniowych dni w 1975 roku był dla rodziców Katheriny i Sheili Lyon najgorszym w ich życiu. Ich córki przepadły bez wieści jak gdyby nigdy nic. Na przedmieściach Waszyngtonu w jednym z centrów handlowych ktoś wywabił dwie dziewczynki, dziesięcio- i dwunastoletnią. Śledztwo utknęło w miejscu, nie znaleziono ani sióstr, ani ich ciał. Zdarzenie uznano za niewyjaśnione i choć wielu policjantów wracało do tej sprawy wielokrotnie, to nie udało im się posunąć ani o krok do przodu. Dopiero w 2013 roku, czyli po prawie 40 latach znalazł się jeden zdeterminowany policjant, który się nie poddał. Drążył i szukał, bo czuł, że gdzieś jakiś ślad musi być. Miał rację... Zwykły protokół przesłuchania jednego z rzekomych świadków daje mężczyźnie do myślenia. Mało tego okazuje się nitką, która doprowadzi to kłębka.
Ta książka zdecydowanie zbyt często frustruje i irytuje, a boli to tym bardziej że policjanci muszą to przeżywać praktycznie na co dzień. W przypadku tej książki jest to jednak o tyle duża zaleta, że pokazuje nam prawdziwe oblicze pracy funkcjonariuszy, a nie filmowe "pitu, pitu", gdzie sprawa rozwiązana jest w ciągu jednej dniówki! To wspaniały, a zarazem przerażający obraz tego, w co grają podejrzani (będąc przesłuchiwanym 10 razy, 9 razy zmieniają wersję swoich zeznań), ile cierpliwości muszą mieć w sobie policjanci oraz ile pomysłów, jak podejść daną osobę, by wyciągnąć z niej jak najwięcej.
Po skończeniu i odłożeniu "Ostatniego tropu. Tajemnica..." pozostaniemy rozdrażnieni, zirytowani i wzruszeni jednocześnie. Będziemy czuć frustrację przez wzgląd na to jak długo i w jakim stylu ciągła się ta historia i pewnego rodzaju radość dzięki zakończeniu. Bezuczuciowy, wręcz zimny tekst sprawi, że czytanie nie będzie łatwością ani przyjemnością, ale nie jest to kwestia warsztatu autora, lecz lecz realizmu codziennej pracy funkcjonariuszy.
Najkrwawsza bitwa wojny wietnamskiej. Obok książek Marka Bowdena trudno przejść obojętnie. Jest on autorem tak znanych tytułów, jak: Helikopter...
Przeczytane:2021-10-31, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2021 roku,
Powieść „Ostatni trop. Tajemnica zaginięcia sióstr Lyon” Marka Bowdena, to wybitna pozycja, choć scen ścinających krew w żyłach w niej nie uświadczysz. Za to znajdziesz w środku mnóstwo tajemnicy , stopniowo odkrywanej i rosnącego ze strony na stronę napięcia.
Większość czasu w książce jest poświęcona historii, o której wspomina sam tytuł. Morderca sióstr Lyon nigdy nie został znaleziony, za to jest mnóstwo ludzi, głównie z rodziny Welchów, którzy ukrywają prawdę, bo jest dla nich niewygodna. Naprzemian próbują to oskarżać innych członków rodziny, to ich chronić. Nie przeszkadza im też nagminne naciąganie, przeinaczanie, czy dostosowywanie wydarzeń z opowiadanej historii, by wybielić samych siebie, zrucając winę na inne osoby, nawet te spoza rodziny.
Zacznijmy jednak od początku…
Siostry Lyon, Sheila i Kate, zaginęły tuz przed okresem świątecznym, w ogromnym centrum handlowym, do którego – prawdopodobnie – wyruszyły w towarzystwie rodziców, by zrobić ostatnie świąteczne zakupy. Było to w 1975 roku. Nigdy ich nie odnaleziono, choć wiele naocznych świadków twierdziło, że widziało je w różnych miejscach, co śledczy skwapliwie sprawdzali. Każdy jeden, najmniejszy trop. Nic jednak nie znaleziono.
Sytuacja ulega zmianie po wielu latach w sprawie zaczynają grzebać nowi śledczy. Przede wszystkim Dave, Kate, Mark i Chris. Rozpoczynają oni trudne i skomplikowane przez kłamstwa i napuszczania siebie na innych ludzi, śledztwo, polegające głownie na rozmowach z głównym podejrzanym, odsiadującym Akrę w więzieniu za inne, trochę mniejsze zbrodnie Lloyd’em Welchem.
Lloyd jest królem kłamców, więc opowiadane przez niego historie są najeżone kłamstwami i przeinaczeniami, a wszystko po to, by nie brać na siebie winy za tę zbrodnię.
Śledczy muszą nieźle się natrudzić, zawierać niekorzystne z punktu widzenia Lloda umowy, kolegować się z nim, naciągać fakty i opowiadać oczywiste z punktu widzenia czytelnika kłamstwa, by wydobyć od niego choćby okruszek prawdy z całej tej zakłamanej historii.
A każdy taki okruszek jest dokładnie sprawdzany; wymaga to wielogodzinnej, trudnej pracy na miejscu zbrodni, gdyż przez tyle lat wiele dowodów po prostu przestało istnieć, albo jest w tak złym stanie, że nie dadzą rady pobrać z nich, czy wyodrębnić potrzebnego do identyfikacji DNA.
Znajdują piwnicę, która po odpowiednim spryskaniu aż się świeci od krwi, kawałek zęba mogącego należeć do dziecka, odłamek oprawki z okularów, czy koralik z wisiorka. Wszystko to jednak pozostaje w sferze podejrzeń, bo niczego nie są w stanie przebadać i zdobyć twardych dowodów.
Przez wiele lat i wiele przesłuchań prowadzą z nim niezwykle wyrafinowaną i niebezpieczną grę, w której obie strony prowadzą ze sobą wojnę „na kłamstwa”, by sprawdzić, kto potrafi lepiej kłamać i jest w stanie oszukać drugą stronę. Czasem triumfują policjanci, czasem Lloyd. Ale śledztwo, ostatecznie, bardzo powoli, posuwa się do przodu.
A Lloyd by unikną cv kary dołącza coraz to nowsze postaci do swojej historii: dziewczynę - Helen, Ojca – Lee, wujka – Dicka, ciotkę – Pat, kolegę - Kraisela, kuzyna – Teddy’ego oraz wielu innych bliższych i dalszych krewnych, wmawiając śledczym, że to oni są winni porwania, faszerowania narkotykami, molestowania, a w końcu zamordowania obu sióstr Llyon. On w najlepszym razie był niezdyscyplinowanym nastolatkiem, pijącym i palącym trawę, którego rodzina zmusiła by był obserwatorem i wykonawcą poleceń starszych członków rodziny.
Kiedy tylko historia przybiera niekorzystny dla Lloyda obrót, ten zaraz się wszystkiego wypiera, jęczy, że jego rodzina chce go wrobić i na pewno za to wszystko pójdzie siedzieć.
Żeby to było jasne śledczy, walcząc z nim, wmawiają mu różne rzeczy min. że rodzina się go wypiera i uparcie twierdzi, że on za tym stoi, że bliska mu osoba prowadziła dziennik, która to wszystko w nim opisała itp. Za każdym razem prawie że decyduje się na adwokata i skorzystanie z piątej poprawki, ale tak naprawdę nigdy do tego nie dochodzi. Choć Lloyd jest kilka razy bardzo bliski całkowitego wycofania się i zrezygnowania z opowiadanej przez siebie historii.
W końcu coś udaje się śledczym ustalić: to Lloyd prawdopodobnie na prośbę ojca lub wuja uprowadził dziewczynki z centrum handlowego, proponując im zioło i dobrą zabawę. Inna wersja mówi, że zrobił to jego wuj, Dick, z jego pomocą, machając dziewczynką przed nosem odznaką. Zostały zawiezione do jednego z domów rodzinnych Welców, gdzie wielokrotnie je upalano i gwałcono, kręcono z nimi filmy pornograficzne, być może chciano nimi handlować, jak żywym towarem. Młodsza, Kate, była od początku mniej chętna do tego wszystkiego, w skutek czego została zabita, celowo lub przypadkiem, porąbana na kawałki i spalona. Nieznany jest los jej starszej siostry, Sheili. Wiadomo tylko, że nie żyje.
Opowieść kończy się procesem i skazaniem Lloyda, któremu ostatecznie postawiono zarzuty, na karę więzienia do końca życia.
Autor opowieści podkreśla, że sam miał okazję spotkać się z Lloydem, nawet o to zabiegał, by jego historia była jak najbardziej prawdziwa i opierała się na samych faktach.
Język, który posługuje się autor, jest bardzo bogaty i literacki. Bardzo szybko dzięki niemu można wpaść w tak zwany literacki ciąg i ani się obejrzeć, a jest się już na ostatnich stu stronach książki.
Opisy są bardzo szczegółowe, autor zwraca uwagę na zdawałoby się na pierwszy rzut oka, mało istotne rzeczy, które potem okazują się mieć kolosalne znaczenie dla fabuły. Nie skupia się na całych opisach postaci, wyszczególnia te cechy, które mają znaczenie dla całej tej historii. I to się świetnie sprawdza.
Jest ona niesamowicie wciągająca, choć historia opisywana na jej kartach zdumiewa zarazem i przeraża. Zwłaszcza patrząc na całą zdegenerowaną rodzinę Welchów, gdzie co drugi członek ma na koncie, choć nie jest to w żaden sposób udowodnione, bicie, molestowanie, czy wykorzystywanie nieletnich, przemoc domowa nie jest dla nich niczym nowym.
Można powiedzieć, że duży wpływ na to, kim stał się Lloyd, miała jego rodzina. Nim stał się oprawcą, sam był ofiarą. Odrzuconą, wyśmianą, praktycznie bezdomną, pomieszkującą w pobliskich lasach, pijącą i uzależnioną od seksu i narkotyków. Niestety, tylko Lloydowi udało się cokolwiek udowodnić. Jego zdegenerowana rodzina – mimo że śledczy w pewnym momencie posunęli się do tego, że założyli im podsłuch, a nawet ich zastraszali – nie otrzymała żadnej kary. Bo nic nie dało im się udowodnić.