Przypadek, który sprawił, że wszyscy się uśmiechnęli.
Paulina, mama pięcioletniej Laury i sumienna pracownica korporacji, nie podejrzewała, że te święta spędzi w Bieszczadach. Kiedy szef, zamiast awansować, wysyła ją na urlop, Paulina czuje się zdezorientowana i nie wie, co zrobić z nadmiarem wolnego czasu. Na szczęście Kinga, jej najlepsza przyjaciółka, namawia ją do wyjazdu w swoje rodzinne strony, do małego, zagubionego w śniegu Mikołajewa.
Na miejscu Paulina poznaje rodziców przyjaciółki oraz jej brata, Wojtka, który zupełnie nie przypada jej do gustu. Na skutek intrygi uknutej przez gospodynię Paulina i Wojtek muszą połączyć siły i wspólnie przygotować kolację wigilijną.
Czy dwojgu obcym, niedarzącym się sympatią ludziom uda się porozumieć i zorganizować idealne święta, które zachwycą również pięciolatkę? I co wspólnego z tym wszystkim ma pewien mały aniołek potrafiący zmiękczyć niejedno twarde serce?
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2022-11-02
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 336
Język oryginału: polski
Paulina, mama pięcioletniej Laury nie spodziewa się, że najbliższe święta Bożego Narodzenia spędzi inaczej niż zazwyczaj. A to wszystko za sprawą swojej przyjaciółki, Kingi, która zabiera ją do swojego rodzinnego domu w Bieszczadach. Na miejscu poznaje rodziców dziewczyny i jej wycofanego brata, do którego nie załapała sympatią. W wyniku splotu okoliczności Wojtek i Paula będą musieli wspólnie przyszykować wigilijną kolację.
Chęci to nie wszystko, jeśli chodzi o napisanie dobrej książki, przy której czytelnik może przyjemnie spędzić czas. By powstała dobra książka potrzeba o wiele więcej...
Opowieść przedwigilijna jest dość słabą lekturą. Składa się absurdalnej fabuły i szalenie irytującej głównej bohaterki, której nie dało się polubić ani przez moment. Ta dziewczyna to idealny przykład egocentryczki uzależnionej od swojej pracy. Nie potrafiła nawet zachować się w domu obcych ludzi. Mocno naciągana była relacja, którą nawiązała się Wojciechem. Właściwie nie było ku niej żadnych przesłanek...
Może autorka ma lekkie pióro, ale Opowieść przedwigilijna to totalny niewypał. Nie ma w niej za grosz świątecznej magii a zachowanie Pauliny skutecznie zniechęca do śledzenia fabuły.
Ktoś mógłby uznać, że czytanie książek z motywem bożonarodzeniowym w tle nie jest dobre, kiedy akurat teraz obchodzimy święta wielkanocne. W moim przypadku nie jest to coś niestosownego- zdecydowanie bardziej podobają mi się święta grudniowe, zaś choinka, prezenty czy kolędy to tylko otoczka. Polscy i zagraniczni pisarze starają się, między wierszami, wpoić nam wiele istotnych wartości, o których zimne, nieczułe osoby po prostu nie pamiętają. Czy autorka ,,Opowieści przedwigilijnej" stworzyła coś wciągającego i dającego do myślenia? Według mnie tak, a na dodatek nie znam jej pozostałej twórczości, zatem zapoznanie się z kimś nowym w dziedzinie polskiej literatury obyczajowej jest dla mnie ekscytujące.
Główną bohaterką świątecznej opowieści jest Paulina Kaszyńska. Kobieta jest po trzydziestce, sama wychowuje pięcioletnią córeczkę Laurę. Kobieta robi dosłownie wszystko, by zapewnić dziewczynce komfort- pracuje w korporacji, a jej chęć wspinanie się po szczeblach kariery powoduje, że nie ma czasu dla dziewczynki. Nieoczekiwany awans i wiążące się z nim wyjazdy aż do Stanów Zjednoczonych mają jeszcze bardziej wciągnąć ją w wir pracy. Czy Paulina, skupiona tylko na pracy, zrozumie, że pieniądze i kariera to nie wszystko? Warto się o tym samemu przekonać i zagłębić w poszczególne rozdziały powieści.
Paulina, na skutek niecnych działań przyjaciółki Kingi, jedzie w Bieszczady, konkretnie do Mikołajewa. Tam, w gospodarstwie rodziców Kingi, ma odpocząć i porządnie zastanowić się nad zaletami i wadami świeżego awansu. Co się jednak stanie, gdy Paulina pozostanie w gospodarstwie sama, bez wsparcia przyjaciółki i jej rodziców, którzy są perfekcyjnie zaznajomieni z wiejskimi obowiązkami?? Paulina jest bowiem typem kobiety, która zna się i ma czas tylko dla swojej pracy- wszystko inne, łącznie z przygotowaniem wieczerzy wigilijnej, nie ma tak ogromnej wartości dla kobiety. Jak zatem Paulina poradzi sobie w głuszy, skoro od zawsze przyzwyczajona jest do warszawskiego zgiełku i nowoczesności? Czy będzie umiała choć na chwilę odłożyć sprawy zawodowe i w końcu poświęcić więcej czasu córeczce?
Wyjazd Pauliny do Mikołajewa łączy się też z poznaniem brata Kingi, Wojtka. Sama w pierwszej chwili uznałam go za kogoś niemiłego, wręcz dziwacznego. Co takiego jednak ukrywa mężczyzna i dlaczego wciąż mieszka z rodzicami? Autorka doskonale podkreśliła zasadę, by nie oceniać książki po okładce i unikać stereotypowego myślenia o ludziach ze wsi. Co więcej, Wojtek to nie jedyny mężczyzna pojawiający się na drodze Pauliny. Kim jest Łukasz i dlaczego nie wszyscy patrzą na niego przychylnie? Zapraszam do lektury.
Przyznam, że po przeczytaniu pierwszych rozdziałów sądziłam, iż będzie to coś bardzo prostego, oczywistego, wręcz banalnego. Bardzo się myliłam, gdyż niektóre wątki bardzo dają tu do myślenia, a nawet wywołują łzy wzruszenia. Joanna Nowak, której dotychczas nie znałam, pięknie podkreśliła, że nie tytuły, dokonania zawodowe są najistotniejsze. Szkoda, że często nie doceniamy bliskości drugiego człowieka, a skupiamy się tylko na klasycznym wyścigu szczurów. Istotna jest także mała bohaterka, Laura. Warto, szczególnie w czasie świątecznym, poświęcić czas swemu dziecku, a nie pracy.
Czy polecam powieść? Tak, gdyż dzięki lekturze może choć część odbiorców pojmie, że to nie jakość prezentów leżących pod choinką, a możliwość podzielenia się opłatkiem z ukochaną osobą, powinny stanowić priorytet.
Bardzo dziękuję też osobom odpowiedzialnym za szatę graficzną książki. Czcionka jest duża i wygodna, odpowiednia zwłaszcza dla osób słabo widzących. Jestem pewna, że sięgnę jeszcze po inną powieść Joanny Nowak.
Osławione kapeenki dręczone przez zmienny los wspierają się nawzajem, próbując posklejać połamane serca i ułożyć sobie życie. Ania wciąż miota się w swoich...
Annę - studentkę architektury, Julię - pracownicę supermarketu, matkę czteroletnich bliźniaczek, i Margo - współwłaścicielkę biura rachunkowego...
Przeczytane:2022-11-26, Ocena: 4, Przeczytałam, 12 książek 2022, 26 książek 2022, 52 książki 2022, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2022, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2022 roku, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2022,
„Opowieść przedwigilijna” to ciepła, klimatyczna powieść świąteczna, której akcja rozgrywa się w zasypanych śniegiem Bieszczadach. To tam, za namową przyjaciółki, Paulina – pracoholiczka i mama pięcioletniej Laury postanawia spędzić Święta. W towarzystwie bliskich przyjaciółki i jej brata Wojtka, którego szczerze nie znosi. Spodziewałam się otrzymać opowieść o miłości, którą przecież sugeruje opis. Okazało się, że dostałam książkę o życiu. O życiu w biegu, o udziale w wyścigu szczurów, który każe człowiekowi wciąż przeć do przodu i nie zważając na innych, osiągać coraz większe sukcesy. I o zmianie tego życia tak, aby weszło na właściwe tory.
Powieść zachęca do tego, aby zwolnić, rozejrzeć się wokół siebie i dostrzec to, co jest naprawdę wartościowe i o co warto zabiegać. Paulina jest kobietą, która wyżej stawia swoje sukcesy zawodowe niż własną córkę i w ogóle bliskich. Mała Laura więcej czasu spędza z dziadkami niż z własną matką. Doceniam fakt, że książka daje do myślenia, zwraca uwagę na ważne rzeczy, na istotne wartości w życiu każdego z nas. Nie mogę jednak przejść obojętnie obok postaci Pauliny, która irytuje od pierwszych stron. Wiem, że została tak wykreowana celowo, aby później czytelnik mógł obserwować jej wielką przemianę. Bo przecież są Święta, okres cudów, w którym wszystko może się zdarzyć. I faktycznie zdarza się. Paulina zaczyna się zmieniać. Kreacja ta jednak nie podoba mi się, podobnie jak relacje bohaterki z bratem przyjaciółki, które wyglądają na toksyczne. Paulina tak bardzo mnie irytowała swoją postawą i podejściem do życia, że miałam ochotę rzucić książką i już do niej nie wracać. Nie dość, że to zapatrzona w siebie karierowiczka, która za nic ma potrzeby innych, która nie dostrzega własnego dziecka i wykorzystuje starszych rodziców, to jeszcze ciągle narzeka, jest niezadowolona i jakaś taka skwaszona. Dobrze, że ma wokół siebie dobrych ludzi, którzy nadal chcą przy niej być, bo ja bym uciekała gdzie pieprz rośnie przy pierwszej lepszej okazji. Chociaż wspomniałam, że wątek romantyczny nie jest clou fabuły, jest on w książce obecny. Jednak gdzieś na uboczu i delikatny jak poranna mgiełka. Dla mnie to plus, ale dla każdego, kto od książki oczekuje dominującego wątku miłosnego, będzie go za mało.
Książkę czyta się sprawnie, mimo że stosunek opisów do dialogów wypada na korzyść tych pierwszych. Powieść nie jest długa, jest przyjemnie napisana, chociaż czasem słowa, charakterystyczne dla osób z okolic Poznania, mogą wybijać z rytmu. Oni ich pewnie nawet nie zauważają, mnie stopowały za każdym razem, kiedy trafiałam na „wzuwać buty” czy inne typowe dla tamtego rejonu sformułowania. Nie jest to zarzut, bo językowo są to poprawnie użyte wyrażenia, jednak dość skutecznie zaburzały mi płynność lektury. Mimo to czyta się tę książkę przyjemnie, głównie dlatego, że roztacza wokół siebie aurę magii Świąt. Duży plus dla książki za to, że uświadamia, co jest w życiu ważne i za czym tak naprawdę warto gonić. Pokazuje, jak istotny jest w życiu balans, namawia do tego, aby przemyśleć swoje życie, aby trochę zwolnić. Być może ta pozycja pomoże komuś ustalić swoje życiowe priorytety od nowa. Bo zachęca do snucia refleksji, do wprowadzania zmian. Daje nadzieję i wiarę w to, że może być inaczej.
„Opowieść przedwigilijna” to powieść, która dobrze wprowadza w Świąteczny czas i zachęca do przemyśleń na temat własnego życia. Święta to magiczny czas, w którym warto zacząć coś zmieniać. To dobry moment, aby zatrzymać się, spojrzeć na siebie z boku i wyciągnąć wnioski. Polecam!