Opowieść o cierpieniu człowieka zrywającego z nałogiem alkoholowym i uzależnieniem od leków. 35-letni Adam jest zupełnie zrujnowany psychicznie i nie widzi przed sobą żadnej przyszłości. Podejmuje jednak walkę o własne istnienie, walkę z własnymi słabościami, strachem przed światem, lękami drzemiącymi w mrocznych zakamarkach duszy.
Wydawnictwo: Videograf II
Data wydania: 2009-03-31
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 368
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: brak
Bunt młodości, szukanie własnej drogi, konflikty rodzinne, ucieczki i zagrożenia, tęsknota za prawdziwą miłością, osamotnienie i lęk, złudne krainy......
Marcin Krzywda, zapatrzony w siebie dwudziestolatek, opuszcza dom, dziewczynę, jedzie przed siebie do tajemniczego uzdrowiska, gdzie pragnie popełnić samobójstwo...
Przeczytane:2014-07-20, Przeczytałem,
„Pochylałem się nad umywalką i myłem ręce, starałem się nie podnosić głowy, żeby przypadkiem nie ujrzeć swojego odbicia w lustrze. Bałem się, się zobaczę trupa .Męczył mnie trudny do wyrażenia niepokój – spojrzę w lustro i okaże się czarno na białym, że mnie nie ma. Będę musiał pogodzić się z tym, że już nie żyję.” [1]
„Będę leżał na tapczanie i liczył dni, które minęły bez prochów. Aż któregoś dnia przestanę liczyć i będę miał rację.” [2]
Adam Diamentalski ma 35 lat i ponad połowę swojego życia był uzależniony od alkoholu i wszelkiego rodzaju tabletek. Jest rok 1989. Polska. Klinika lecząca uzależnienia. Adam zaczyna „Odwyk”.
W książce pana Krasnodębskiego przez miesiąc towarzyszymy głównemu bohaterowi. Miesiąc pełen cierpień. Pełen wyrzeczeń, pokus, pułapek, załamań, lęków. A wszystko dzieje się w roku 1989, kiedy standardy leczenia czy mentalność Polaków pozostawiały wiele do życzenia.
Sam proces odwyku opisany jest niezwykle realistycznie. Czuje się cierpienie bohatera. Razem z nim przeżywa się porażki. Czasami aż trudno uwierzyć, że człowiek może tyle znieść. Że idzie dalej, nie załamując się, nie dając się przygnieść wszystkiemu wokół. A wydawałoby się, że dosłownie wszystko sprzysięga się przeciwko Adamowi. Organizm nie chce współpracować, bohater w każdej chwili spodziewa się, że serce po prostu nie wytrzyma. Nie może ufać swojemu zdrowiu psychicznemu, wydaje mu się, że już dawno zwariował. Żaden ze współ pacjentów, a nawet lekarze, nie mogą uwierzyć, że Adam naprawdę chce zerwać z nałogiem, że odwyk nie jest tylko chwilowym złapaniem oddechu. A po pobycie w klinice nie za bardzo ma do czego wracać. Przez swoje nałogi stracił wszystko. Czy jest w ogóle sens dalej męczyć się bez wódy i prochów?
Oprócz bardzo realistycznych, wstrząsających relacji z kolejnych dni odwyku autor funduje nam przejażdżkę przez przeszłość głównego bohatera. Wspomnienia Adama pokazują nam całą drogę, która doprowadziła go do tego miejsca. Nie są to łatwe wspomnienia. Prawie wszystko w oparach wódki i prochowym transie.
Całość jest naprawdę poruszająca. Prawdziwa aż do bólu. Bez pomijania czegokolwiek. Droga człowieka całkowicie zniszczonego. Bez żadnych usprawiedliwień. Bez żadnych wymówek.
Genialna lektura. Szczera. Miejscami brutalna, dołująca… I to zakończenie. Moment, w którym autor zostawia swojego bohatera…
Nawet jeśli Wam się nie spodoba to i tak nie pozostawi Was obojętnymi. Ma niesamowitą moc oddziaływania. Brawa dla pana Jana Pawła Krasnodębskiego za pokazanie odwyku od takiej strony.
10/10
„A gdyby został mi jeden nabój, to doskonale wiedziałbym, co z nim zrobić, i nie wahałbym się ani chwili.” [3]
„Chyba lepiej czuć się dobrze będąc chorym psychicznie, niż być przestraszonym zwierzęciem, które niby jest zdrowe.” [4]
„Zauważyłem, że kiedy przestaję zastanawiać się, jak zostanie odebrane coś, co właśnie robię, gdy mija udręczające kontrolowanie siebie, wtedy jestem lekki, czuję się naturalnie i właściwie nic mi nie dolega. Ale w momencie, gdy chcę coś zrobić albo powiedzieć i wstrzymuję się choćby na moment, od razu pojawia się ucisk w głowie, szum w uszach, kurcz w żołądku i zaczynają się szalone wyobrażenia tego, co mógłbym uczynić.” [5]
„… i to jest takie rozpaczliwe, jakbym ostatkiem sił miał minąć linie mety, a przecież żadnej mety tutaj nie ma…” [6]
„Mam prawo oczekiwać pomocy, mam prawo przyznawać się do swojej słabości, nie muszę wszystkiego robić najlepiej, nie można być doskonałym…” [7]
…………………………………….
[1]Jan Paweł Krasnodębski, „Odwyk”, VIDEOGRAF II, 2009, str. 44
[2] tamże, str. 234
[3] tamże, str. 97
[4] tamże, str. 198
[5] tamże, str. 200
[6] tamże, str. 344
[7] tamże, str. 356