Kolejna książka autora ,,Spalić paszport". Franciszkanin Bogusław Dąbrowski spędził prawie dwadzieścia lat w Ugandzie. Jak długo można wytrwać na misji, kochać Afrykę, nie zatracając swego zapału, wiary, sensu życia w innej kulturze? Nie wiedząc, czy nadal się jest białym czy już czarnym? Co robić, by nie uciec w aktywizm i pracoholizm?
Książka zaczyna się od upadku. Ojciec Bogusław, porwawszy się ,,z motyką na Afrykę", w pewnym momencie trafił do szpitala, gdzie spotkał doktora Darabelę - lekarza mędrca:
,,Jest ojciec przemęczony, trzeba zwolnić tempo życia - usłyszał.
- Tylko jak to zrobić? Mam za dużo obowiązków.
- Ojciec wszystko robi za szybko. Nawet oddycha za szybko. Niech ojciec podpatruje przyrodę... Wszystko ma swój rytm. Noc i dzień - tak oddycha świat.
Po powrocie do Kakooge zabrałem się do solidnej pracy, przede wszystkim nad sobą. Najpierw w codziennej medytacji uwzględniłem odpowiednie oddychanie... Przeczytałem z Księgi Rodzaju fragment o tym, jak Bóg tchnął oddech w pierwszych ludzi ulepionych z ziemi, dając im życie. Czytałem go już wiele razy w życiu, ale tym razem interpretowałem go zupełnie inaczej. Co innego z niego wyciągałem. A więc oddech to życie! Eureka!
Bóg stworzył dzień i noc - oddech świata."
Niesłychanie autentyczne wyznanie, by przestać poprawiać Pana Boga. A do tego cudowne reportaże z miejsc w Afryce, do których nie trafia się jako turysta.
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2021-09-28
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 320
Język oryginału: polski
Przeczytane:2021-10-19, Ocena: 6, Przeczytałam,
Są książki, które czyta się szybko i szybko o nich zapomina. Bywają też takie, które wyolbrzymiają pewne problemy, czy też sprawy, a nas zniesmaczają przesytem. Jednak bywają i takie, które czyta się z uwagą i ma się ochotę przy nich zatrzymać.
Taka jest właśnie ta pozycja.
Pełna emocji, prostoty i prawdy. Zdania pisane swoim trudem i ciężkim oddechem w momentach choroby. Znajdziecie w niej mnóstwo fotografii ukazujących badania, jakie przeprowadzają lekarze, zabiegi chirurgiczne, orki wołami na ugorze, afrykańskie chaty, prace zawodowe dzieci, owady, które codziennie spożywają, zdjęcia przewozu zielonych bananów, czarodziejskie maski, które bywają gorsze od prawdziwych ludzi, wygląd Kościoła w Ugandzie i wiele innych bardzo ciekawych fotografii z Afryki.
Książka nie jest napisana jednym wielkim ciągiem, choć zawiera opisy w kolejności chronologicznej. Każdy tytuł przedstawia osobne sytuacje i historie, przez które przebrnął nasz bohater. Co zauważyłam, to fakt, że jest bardzo mądrą osobą. Jeśli już zwrócił się do niego mężczyzna, który chciał coś ogłosić mieszkańcom, ten wnikliwie go przepytywał, by nie okazało się, że wystąpi z czymś, co zagrozi ich hierarchii. Sam wielokrotnie chciał postępować według głosu serca, jednak musiał liczyć się również z rozsądkiem, który na szczęście zawsze nad nim czuwał. To człowiek dobry o sercu wielkości największej góry.
Opisana z jego perspektywy bardzo miłym językiem. Czuć tutaj taki spokój i dobrą energię, choć sytuacje wiele razy bywały napięte. Starał się zrozumieć religię, która obowiązywała w Ugandzie. Bywa, że wiele kobiet nie chce równouprawnienia. Choć swoje posiłki mężczyzna i kobieta spożywają w innych miejscach i jedzą inne rzeczy, to jednak kobietom to odpowiada. Dzięki temu zachowują swoją prywatność.
Pozycja zaczyna się od choroby Ojca Bogusława. Kiedy jednak czuje się lepiej spisuje swoje przygody w formie reportażu. Jest turystą, więc znajdziecie tu tylko szczerość. Ogrom zdjęć, prawd życiowych i kultur ludzi Afryki. Ja czytałam ją z zainteresowaniem:-)