Twoje przeznaczenie jest na wyciągnięcie ręki.
W życiu Anny nie brakowało trudnych momentów. Najpierw straciła ojca, potem opuściła ją matka. Wychowana przez nieznoszącą sprzeciwu, kontrolującą wszystko babcię oraz dziadka alkoholika, nie doświadczyła prawdziwego, szczęśliwego dzieciństwa. Odtrącana i poniżana, wyrosła na osobę, której codzienność naznaczona jest ciągłym lękiem. Brak pewności siebie, smutek i rozgoryczenie towarzyszą jej na każdym kroku. Ale pewnego dnia w jej życiu pojawia się mężczyzna, który staje się dla niej kimś, o kim od tak dawna marzyła - przyjacielem, nauczycielem i ukochanym. Czy ten związek sprawi, że Anna uwolni się w końcu od widm przeszłości? Czy uda jej się stworzyć prawdziwą rodzinę, której tak bardzo pragnie?
Nigdy, przenigdy nie wolno nam zapomnieć, że po każdej burzy wychodzi słońce, wychodzi tęcza - dla tych, którzy chcą ją zauważyć. Każda wylana łza rodzi właśnie w tym ciężkim momencie porcję naszego szczęścia.
Opowieść o marzeniach i rozczarowaniach, chorobie i wierze. Frapująca, intrygująca, wzruszająca. Znakomity debiut! Zapamiętajcie nazwisko autorki, będzie o niej jeszcze bardzo głośno!
Alek Rogoziński
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2020-06-08
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 282
Język oryginału: polski
Anna Liebher jest kobietą w średnim wieku. Jest żona i matką. Na pozór spełnioną. Ale ona, jak każdy z nas, tak i ona ma swoje demony. A wszystkiemu początek dało dzieciństwo. Odtrącenie przez rodziców, później opieka dziadków. Anna nie wie, co to beztroskie i szczęśliwe dzieciństwo. Każdy z tych dwóch etapów dostarczył jej masę bólu i rozczarowań. Odtrącona przez tych, którzy mieli ją kochać. Przez rodziców. A później z deszczu pod rynnę - dziadkowie wcale nie byli lepsi. Dziadek alkoholik a babka despotka. Surowa, twarda i totalnie bez uczuć. Dla ogółu społeczeństwa do rany przyłóż. Za to za drzwiami rozgrywał się dramat. Anna nie zna miłości. Jej towarzyszem na co dzień jest wieczny strach. Nawet jako matka i żona nie umie się w pełni cieszyć tym co ma. Do tego jeszcze problemy zdrowotne. Samo życie? Nie tylko. Czy Annie uda się stoczyć decydującą walkę z demonami? Czy wygra?
Debiut Pani Marioli jest przepełniony emocjami i bólem. Oraz najpotężniejszym z nich - strachem. Od samego początku widać, w jakie tony uderzy powieść. Trochę mnie zaskoczyło to, w jaki sposób jest opisywana historia. Zaskoczyło mnie bowiem fakt, że autorka jest narratorem. Przemyślenia czysto filozoficzne mogę niektórych drażnić i nie przypaść do gustu. Tak samo fakt, że dialogów w tej książkę jest bardzo mało. Wszystkiego dowiadujemy się z opisów. Mi się to podobało. Moją uwagę od samego początku skupiła na sobie główna bohaterka. Współczułam jej tego, czego musiała doświadczyć. Z trwogą patrzyłam na kolejne dni jej życia i tego, jak się zachowywała. Jak próbowała walczyć z tym potworem na ramieniu, który cały czas szeptał jej do ucha że jest słaba, nie wartościowa. A wszystkiemu winna Nela. Fajnym zabiegiem było takie podzielenie historii bohaterki na etapy. Bardzo dużo się z tego dowiedziałam. Drżałam razem z nią o kolejny dzień. Co przewrotny los jej jeszcze sprezentuje. Autorka przekazała w moim odczuciu wszystko to, co powinniśmy się dowiedzieć, by poznać Annę. W moim odczuciu niczego tej historii nie brakuje. Trzyma w niepewności od początku do końca. Zaskakuje, przeraża ale i daje nadzieję.
Debiut Pani Marioli pokazał, jak to czego doświadczamy w dzieciństwie wpływa na dorosłość. Jak pewne zachowania wpływają na psychikę. Przemoc fizyczna czy cielesna - obie destrukcyjne. Zaburzają obraz szczęścia zostawiając strach. Historia Anny pokazała także kruchość życia i niepewność losu. Najważniejsze jest jednak to, by znaleźć w sobie tę moc, by stanąć do walki z demonami. Wygrać batalię, pokonać przeciwnika, by ufniej spojrzeć w przyszłość. "Ocean uczuć" był taka bombą pełną różnych emocji. Totalnie wyczerpującą przygodą. Przejmująca i smutna. Wciąga niczym ruchome piaski. Jeśli lubicie takie historie, to śmiało - czytajcie.
Polecam
"Ocean uczuć" to bardzo smutna, pełna refleksji powieść. Nie można potraktować tej książki powierzchownie, ponieważ problemy, które zostały poruszone dotyczą każdego z nas w mniejszym lub większym stopniu. Czytając historię Anny złapiecie się na refleksji, że podobne doświadczenia macie sami lub wasi znajomi. Otworzą się dawno zabliźnione w was rany, popadniecie w zadumę nad niesprawiedliwością świata. Mnie cały czas zastanawia skąd się biorą osoby, które czerpią niezrozumiałą dla mnie satysfakcję z poniżania innych osób. O wiele prościej każdemu by się żyło, gdyby traktował drugą osobę jak chce być sam traktowany.
Jeżeli jesteście gotowi zmierzyć się z problemami, które dzieją się wokół nas, a są bardzo wstydliwe, zatrzymać się chociaż na chwilę i zastanowić się nad mechanizmami przemocy psychicznej i działania sprawców i jaki ma to wpływ na ich ofiary, to śmiało przeczytajcie "Ocean uczuć". Dajcie się porwać bezmiarowi emocji, które nie pozostawią was obojętnym na krzywdę wyrządzaną bezbronnym ludziom. Zatrzymajcie się nad tekstem, który niesie przesłanie oraz nadzieję. Znajdziecie wiele cytatów, tak bardzo prawdziwych, że aż wywołujących ból.
Historia Anny wzrusza od pierwszej chwili. Trudne chwile były jej nieodłącznym towarzyszem życia. Problemy to jej drugie imię. Od wczesnych lat wychowywana była przez babkę, po tym jak straciła ojca, a następnie porzuciła ją matka. Nie zaznała miłości ani ciepła rodzinnego, żyła w przekonaniu i nadziei, że matka wkrótce po nią wróci i będą razem. Złudzenia i marzenia utrzymywały ją przy życiu. Babka upokarzała ją na każdym kroku, ograniczała jej relacje ze znajomymi, na nic nie pozwalała, dziadek alkoholik też swoje trzy grosze dokładał do wychowywania Anny. Ile zła może znieść nastoletnie dziecko? Gdzie jest granica wytrzymałości? Ile trzeba mieć siły i wytrwałości, aby móc się przeciwstawiać najbliższym, którzy codziennie zadają ból? Nie wiadomo, jak długo trwałaby ta sytuacja. Być może gdyby Anna nie poznała wspaniałego mężczyzny, Antona, nigdy nie wyrwała by się ze szponów zła i okrucieństwa. Ukochany wniósł do jej życia diametralne zmiany, kobieta zaczęła śmielej i z nutką optymizmu spoglądać w przyszłość. Zawitała do niej nadzieja, że jeszcze może być szczęśliwa, że wszystkie wyrządzone jej krzywdy pójdą w zapomnienie i stworzy pełną rodzinę. Czy jest realne po takich traumatycznych przejściach przeżycie jeszcze cudownych chwil? Przecież każdy ma prawo do szczęścia …
„A więc zapanujmy sami nad sobą. Znajdźmy czas na pobycie z samym sobą, na odreagowanie, na pozbieranie myśli i odnalezienie prawdy, swojej prawdy, a wtedy wszystko będzie dobrze”.
Ocean uczuć to gorzka, ogromnie bolesna i smutna historia o krzywdzie, trudnym i traumatycznym dzieciństwie. Najbardziej bolesne jest to, że taki los sprawiają najbliżsi, ci, na których pomoc powinniśmy móc liczyć w każdej chwili. Niezrozumiałe jest, jak można krzywdzić dzieci, kruche i niewinne istoty, które tylko w rodzicach czy dziadkach mogą szukać oparcia. Utrata najbliższych wprowadza niepokój w życie młodego człowieka, nie mają szans na bezinteresowną pomoc i wsparcie, nie mogą mieć długofalowych planów, gdyż nie mają realnych szans na ich realizację. Trudne do wyobrażenia i zaakceptowania jest to, że często za zamkniętymi drzwiami dobrych domów mają miejsce takie niewyobrażalne i niezrozumiałe sytuacje. Przemoc domowa, zwłaszcza ta psychiczna w wykonaniu rodziny, ukazuje moralny upadek rodziny. Dzieci tracą stabilizację i nie mają gdzie się zwrócić o pomoc. Zazwyczaj też jest tak, że nikt im nie uwierzy, że ich kochająca babcia czy mama może wyrządzać jakąkolwiek krzywdę. I powstaje patowa sytuacja …
„Każdy człowiek jest jedyny i wyjątkowy w swoim rodzaju. Każdy jest niczym wielka księga, w której zapisano wyjątkową historię, bo tę jedną jedyną. Naszą”.
Mnie ta powieść urzekła od samego początku. Jest piękna i mądra, pomimo bólu i traumy goszczącej na każdej jej stronie. Nie daje mi spokoju, wzruszyła mnie i zasiała we mnie niespotykany niepokój. Nie mogę sobie wyobrazić takich sytuacji, nie mieszczą się one w moim kodeksie moralnym, nigdy nie będę w stanie ich zaakceptować. Ona skłania do głębokich i intymnych refleksji, zwłaszcza nad stanem obecnej rodziny. Autorka uzewnętrzniła najbardziej podłe i złe strony ludzkiej natury, bezwzględność ludzkich charakterów, pychę i przekonanie o nieomylności.
„Miłość prawdziwa to ta na dobre i na złe, ta, która kocha ponad wszelkie granice, która wybacza i sama prosi o wybaczenie, która zna kompromisy i ma zawsze zrozumienie bez względu na to, co się stanie”.
Jestem przekonana i pewna, że każdy powinien zmierzyć się z tą historią. To lektura obowiązkowa, nie może jej zabraknąć w waszej domowej biblioteczce. Do niej chce się wracać, zwłaszcza w trudnych chwilach. Dlaczego? Pomimo wypływające z niej nuty goryczy, wywiera na nas pozytywny wpływ, weryfikuje i zmienia nasze podejście do życia, do bliskich, skłania do naprawy wzajemnych relacji rodzinnych, jeżeli ogarnął je kryzys. I tak naprawdę jest przepustką do szczęśliwego życia i światełkiem w ciemnym tunelu. Kierujmy się w swoim życiu poniższymi słowami, niech będą naszym drogowskazem i drogą ku pełni szczęścia:
„Starajmy się tak żyć, aby nie żałować ani jednej minuty, abyśmy mieli pewność, że bez względu na to, jaką decyzję podjęliśmy, była ona przemyślana i rozsądna. Dobra dla nas samych i wszystkich innych włączonych w tę sytuację lub wycinek naszego życia”.
Głęboka i refleksyjna, wzruszająca i oburzająca, pełna miłości i krzywdy, skarbnica miarodajnych życiowych mądrości. Jestem przekonana, że Ocean uczuć to najznakomitsza premiera wakacji. Gwarantuję, że będziecie się delektować każdą spędzoną chwilą z tą lekturą, one nigdy nie pójdą w zapomnienie ...
,,Każdy człowiek musi odnaleźć swoje powołanie, swój cel."
Nie jest tajemnicą, że najbardziej decydującym okresem naszego życia jest dzieciństwo. Ten okres zawsze kojarzy się z błogością, szczęściem, bezpieczeństwem, beztroską i miłością. Niestety, nie u bohaterki książki ,,Ocean uczuć", która nie miała szczęścia być kochanym dzieckiem.
Anna jest mężatką wychowującą czwórkę dzieci wraz z Antonem, który kocha ją całym sercem. To jakby nagroda za to, co przeżyła w przeszłości, a te wydarzenia mocno odcisnęły swoje piętno na jej psychice. Ciągłym jej towarzyszem jest strach, który pojawia się niespodziewanie przy różnych sytuacjach i nie pozwala jej do końca otworzyć się na miłość, mimo że także darzy swego męża ogromny uczuciem, tak jak swoje dzieci, zwłaszcza małego Franka.
Gdy ją poznajemy, wraca właśnie z Antonem do domu po pracy, gdy nagle zaczyna ją boleć głowa uniemożliwiając normalne funkcjonowanie. Początkowo bagatelizuje sprawę, ale wkrótce okazuje ta dolegliwość staje się poważna, gdyż Anna traci przytomność i w efekcie trafia do szpitala w Zgorzelcu, ale ona chce leczyć się w swoim rodzinnym mieście, Krakowie. Od tego momentu zaczyna się jej gehenna zafundowana przez warunki panujące w polskiej służbie zdrowia, gdyż wędrując przez kilkanaście miesięcy od jednego lekarza do drugiego nikt dokładnie nie potrafił określić, co jej dolega. W tym miejscu autorka nakreśla nasz pożałowania godny system tzw. opieki zdrowotnej, która tylko z nazwy ma słowo ,,służba zdrowia" i ,,opieka zdrowotna". Brak odpowiednich funduszy na leczenie sprawia, że borykanie się ze sztywnymi procedurami medycznymi i ścieżka do zdrowia jest długa, mozolona i niepewna, co mamy możliwość obserwowania na przykładzie Anny. Jednak ten temat jest jednym z kilku wątków tej powieści, gdyż powoli poznajemy to, co wydarzyło się w życiu naszej bohaterki.
W trakcie odkrywania kolejnych kart z jej życia dowiadujemy się, że poza czwórką dzieci, które są owocem miłości z Antonem, jest jeszcze Zosia, najstarsza córka, którą Anna urodziła, będąc wówczas w związku z Rafałem. Tean związek był nieporozumieniem i wymuszonym przez despotyczną babkę, któr wychowywała Annę, gdy opuściła ją matka, a wcześniej ojciec. Słowo ,,wychowała" w kontekście tego, jak wyglądało życie małej Ani, jest nad wyraz wygórowane, bo to właśnie ten czas odbił się bardzo mocno w psychice dziewczynki.
,,Nigdy, przenigdy nie wolno nam zapomnieć, że po każdej burzy wychodzi słońce, wychodzi tęcza - dla tych, którzy chcą ją zauważyć. Każda wylana łza rodzi właśnie w tym ciężkim momencie porcję naszego szczęścia."
Trudno czytało mi się tę historię, nie tylko ze względu na przeżycia Anny, ale też styl, jakim posługuje się debiutująca na wydawniczym rynku pani Mariola Sternahl. Już prolog przygotowuje na to, jak będzie przebiegała dalsza część opowieści i co będzie w niej istotne. Autorka nakreśla w nim ogólny zarys fabuły, charakteru bohaterki i jej przeżyć bohaterkia powieści, by potem w kolejnych rozdziałach dokładniej przedstawić nam poszczególne wydarzenia z przeszłości Anny. Klamrą spinającą jest dociekanie przyczyny złego samopoczucia Anny, ale są one przeplatane z epizodami z przeszłości. Poznajemy je w osobnych rozdziałach opatrzonych tytułami i ozdobionych czarno-białą grafiką przedstawiającą motyw kwiatów, których autorką jest pani Daria Lebida.
,,Ocean uczuć" jest opowieścią mającą charakter obyczajowy, ale z elementami psychologicznymi. Autorka pełni tu rolę narratora i jednocześnie komentatora, który pokazuje nam życie bohaterki z pewnym dystansem i wrzuca swoje przemyślenia w zależności, co w danym momencie ona przeżywa.
Dla niektórych osób mogą być zbyt męczące długie partie tekstu, w których dialogów jest niewiele, więc na pewno nie jest to książka, którą czyta się szybko, mimo że nie jest zbyt obszerna, gdyż liczy sobie 275 stron. Jednak sposób prowadzenia fabuły może być nieco nużący, ale warto w nią się wgłębić, gdyż autorka składnia do refleksji nad wieloma aspektami naszego życia. Nie ma w niej nagłych zwrotów akcji, ani szybko zmieniających się sytuacji wywołujących ogrom emocji. Wręcz przeciwnie, ja czytałam ją w miarę spokojnie, stopniowo, a jedyną emocją, jaką odczuwałam, była złość na postępowanie dziadków, ale też uległość matki Anny, która pozwalała dyrygować sobą despotycznej rodzicielce. Jest, więc to lektura dla osób, które lubią tego rodzaju klimaty, psychologiczne rozważania i niespiesznie rozwijającą się fabułę bazującą na życiowych problemach.
Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu Novae Res
"Ocean uczuć " to naprawdę dobry ciekawy i pełen emocji debiut. Książka opowiada historię Anny w której życiu było bardzo dużo trudnych momentów pełnych bólu, cierpienia, kłamstw oraz odrzucenia przez najbliższe jej osoby. Relacje naszej bohaterki z matką są niezwykle skomplikowane. Jej wieczna tesknota za nią, oczekiwanie na powrót oraz rozczarowanie zdecydowanie wpłynęły na jej przyszłość. Jest wychowywana przez despotyczną babkę Nelę i dziadka alkoholika. Babka nie znosi sprzeciwu i niszczy wszystkich dookoła, zarówno męża, dzieci jak i własną wnuczkę. Każdy dzień pełen jest wyzwisk, kłótni oraz alkoholu. Przez to wszystko Anna nie wierzy w siebie i boi się zaangażować choć z drugiej strony czuję silną potrzebę miłości. Czy pojawienie się na jej drodze Antona coś zmieni? Czy uda się założyć szczęśliwą rodzinę o jakiej zawsze marzyła?
Autorka poruszyła niezwykle ważny temat jakim jest wpływ dzieciństwa i zachowania bliskich nam osób na nasze dorosłe życie, a w konsekwencji na nasze wybory. Pokazuje, iż możemy znaleźć szczęście i miłość mimo zła które nas otacza. Możemy założyć szczęśliwą rodzinę oraz kochać i być kochanym, a wszystko co nas spotyka ma jakiś cel i może nauczyć nas czegoś oraz sprawić, że będziemy silniejsi i lepsi.
Jedynym minusem całej historii było dla mnie zakończenie. Jak dla mnie kompletnie nie zrozumiałe i nie pasujące do reszty książki. Nie przemawia do mnie nagłe oświecenie i odnalezienie Boga oraz całkowita zmiana zachowania u dziadków tylko dlatego, że w domu pojawił się symbol religijny.
To przede wszystkim książka o trudnym dzieciństwie i dorastaniu, dążeniu do szczęścia, o różnych rodzajach miłości, samotności, próbie wybaczenia oraz nadziei na lepsze jutro. Zdecydowanie nie jest to łatwa historia ale daje do myślenia i zostają w pamięci na długo.
Dzieciństwo i wczesna Młodość determinują nasze późniejsze życie i nie inaczej było u Anny, którą bardzo skrzywdzono; tym dotkliwiej, że na bezbronnym dziecku dokonali tego najbliżsi. Demony przeszłości, lęki, brak poczucia własnej wartości, brak zaufania, niemożność nawiązania relacji z innymi osobami... z takim bagażem Anna wkroczyła w dorosłość. Ale... nie zdradzę, co było dalej. Książka porusza najtkliwsze struny, grając na najgłębszych uczuciach i wrzynając się pod skórę. Gratuluję, to bardzo udany debiut i czekam na więcej!!!
Małgorzata Kuczyńska
Ostatnio zupełnie przypadkowo w moje ręce trafiają książki poruszające temat przemocy domowej. Tym razem, zupełnie się nie spodziewając, że stanie się to jednym z najważniejszych wątków, sięgnęłam po Ocean uczuć t.1 autorstwa Marioli Sternahl, gdzie poruszaony został aspekt przemocy psychicznej wywieranej przez najbliższych.
Anna, główna bohaterka, będąc już dorosłą kobietą, żoną i matką zapada na dziwną chorobę, której podłoża długo nie potrafi odkryć żaden lekarz. Kobieta otrzymuje różne zatrważające diagnozy, jak chociażby stwardnienie rozsiane. Załamana, chodząc od lekarza do lekarza rozpamiętuje swoją przeszłość i nieszczęśliwe dzieciństwo. Główna bohaterka wraz z matką mieszkała pod dachem apodyktycznej babci i dziadka alkoholika. Wszystkie ich działania musiały być podporządkowane pragnienioom babci. Matka oddawała jej całą wypłatę, po pracy musiała wracać o konkretnej godzinie do domu, babka nie tolerowała nawet minuty spóźnienia. Każde odstapienie od jej zasad zakończone było awanturą i najgorszymi wyzwiskami. Kiedy matce i córce udało się w końcu uwolnić z takiego kieratu, matka po jakimś czasie z powrotem oddała Annę dziadkom, a żyjąca nadzieją dziewczynka nieustannie wypatywała dnia, gdy ta po nią powróci.
Trzeba przyznać, że autorka miała pomysł na swoją powieść, ukazała jak wychowanie w domu przepełninym przemocą pozwala odmienić ludzką psychikę. Anna wyglądająca powrotu matki, łudząca się marzeniami, po latach stała się w pewnym sensie jej kopią. Zastraszoną, niewierzącą w swoje możliwości kobietą, zupełnie uległą i zależną od woli babki. Co więcej, po latach powiela też jej błędy.
Nikt nie nauczył jej jak kochać. Jak nie ranić i jak szanować drugiego człwoieka. Jak żyć. Jak żyć w pełni wolności swojej własnej i innych ludzi. Wręcz przeciwnie, sama musiała odnaleźć się w tym alążku zła brudu i deprawacji, w którym przyszło jej dorasta i żyć.
Mimo tego, że historia wydaje się dość spójna, trudno było mi wniknąć w jej narrację. Szkoda, że autorka zdecydowała się na tę trzecioosobową i to dość, w moim mniemaniu dziwaczną, bo przetykaną tonem moralizatorskim, którego pojawiło się zdecydowanie za dużo. Są dywagacje na temat polskiej służby zdrowia, przemocy psychicznej, dorastania, wiary, jednak wszystkie te opisy są przemyśleniami autorki, a nie bohaterki, przez co trudno się odnieść do jej osoby. Nie poczułam związku emocjonalnego z Anną, co więcej, nawet ciężko było mi jej współczuć, chociaż wydawać by sie mogło, że na barki tej kobiety zrzucono wszystkie nieszczęścia świata w tym celu. Same opisy jej codziennego życia były dla mnie masłem maślanym, bowiem nieustannie podkreślany był fakt jak dziewczynie było ciężko. Zupełnie nie rozumiem zastosowania takiego zabiegu, miałam wrażenie, jakby autorka wątpiła w inteligencję czytelnika i musiała podkreślać to na każdym kroku.
Ale jak na razie jeszcze dużo stron przed nami, stron, na których popłynie jeszcze mnogość łez Anny, aby w ogóle do tego zakończenia dobrnąć.
Drażnił mnie również wszechobecny moralizatorski ton i brak logiki niektórych sytuacji. Miałam też wrażenie, że na główna bohaterkę zrzucono cały bagaż niewiarygodnie ciekich doświadczeń tylko po to, by czytelnik jej współczuł i traktował jak ofiarę. Nie mozna jednak odmówić jednego, Anna perfekcyjnie została przedstawiona jako ofiara syndromu sztokholmskiego, bowiem nieustannie powracała w mury domu, który właściwie stał się miejscem jej wieloletniej męczarni. Trudno też uwierzyć, że kobieta miłoscią darzyła miejsce, w którym doznała tylu krzywd.
Pamiętajmy, codziennie dokonujemy kilkunastu wyborów, mniej lub bardzueh istotnych, za nas lub też za naszych współmieszkanców bądź też innych współpołączonych z nami.
Pytania można mnożyć w nieskończoność, ale bez względu na ich wagę jedno jest pewne: każda decyzja pozostawia w naszym życiu ślad. I dlatego zawsze musimy patrzeć, aby te ślady prowadziły do przodu i były krokami szlachetnymi.
Dużo miejsca w książce poświecone zostało również wierze w Boga, a ostatecznie przebaczeniu. Anna bowiem jest osobą bardzo wierzącą, która nie porzuciła wiary mimo cierpień jakich w życiu doznała. Przyznam, że zaskoczyło mnie też błahe i nijakie zakończenie początkowo ukazanego wątku zagadkowej choroby. Odniosłam wrażenie, że choroby użyto jako kolejnego wybiegu, by podkreślić jak uciemieżoną osobą jest Anna.
Już dawno nie czytałam powieści, wobec której żywiłabym tak ambiwalentne uczucia. Miałam wobec niej duże nadzieje, biorąc pod uwagę nie tylko poruszane tematy, ale również bardzo pozytywnego blurba napisanego przez Alka Rogozińskiego. Niestety, muszę przyznać, że się zawiodłam, zupełnie nie potrafiłam wczuć się w przeżywanie losów bohaterki ani w sposób prowadzenia narracji.
Historia Anny, która jest opowiedziana w tej książce bardzo mnie wzruszyła. Czytając tą trudną powieść analizowałam swoje szczęśliwe życie. Intrygująca, budząca współczucie pozycja, która porusza niezwykle trudny temat, jakim jest dorastanie w domu bez miłości.
Spodobało mi się, iż całość była opowiedziana przez trzecią osobę. Już sam wstęp był niezwykle ciekawy i zastanawiałam się czy dalej będzie równie ciekawie. Nie zawiodłam się.
Książka ta porusza również temat wiary oraz to, że jeśli tylko wierzymy w coś mocno to jesteśmy w stanie to zrealizować.
Muszę przyznać, że w powieści znajdziesz ogrom mocnych słów, które w zależności od Twojej sytuacji w jakiej aktualnie się znajdujesz mogą zmusić do myślenia.
Polecam tę trudną książkę dla każdego. Życie to nie tylko te piękne chwile ale również i te mniej przyjemne. Nie każdy może mieć szczęśliwe dzieciństwo, ale to jak będzie wyglądać nasza dorosłość zależy również od nas.
Czy miłość może odmienić ścieżki przeznaczenia?Anna wie, że nie może dłużej odkładać decyzji o rozstaniu z Rafałem. Pewnego dnia zabiera więc swoją córeczkę...
Przeczytane:2023-09-14, Ocena: 6, Przeczytałam, Współpraca,
Czy przeznaczenie można sobie wybrać? A może wszystko jest dziełem przypadku albo wcześniej zapisanych losów wyrytych przez poprzednie pokolenia? Jedno jest pewne: tego, co przeżyła Anna – bohaterka książki Marioli Sternahl pt. "Ocean uczuć" nie da się przyrównać do żadnej innej historii. Nie da się też tego wyobrazić w najśmielszych snach. W życiu tej kobiety wszystko stanęło na głowie już od momentu, kiedy była kilkuletnim dzieckiem. W dziwnych okolicznościach zupełnie niezrozumiałych dla dziewczynki, straciła najpierw tatę, a potem matkę. I tak żyła w poczuciu wiecznego osamotnienia, z syndromem opuszczenia ciagle łaknąca miłości. Jednak nie było dane jej zaznać tego uczucia, ponieważ jedynymi towarzyszami jej życia odtąd będą rodzice jej matki – wiecznie pijący dziadek oraz despotyczna, kontrolująca wszystko i wszystkich babcia Nela. Te wydarzenia odegrają istotną rolę w dalszej egzystencji dorastającej Ani. A jaką? Tego już musicie dowiedzieć się, sięgając po książkę. A powiem wam, że naprawdę warto.
Bohaterka nie miała typowego dzieciństwa z beztroską zabawą i kochającymi ją rodzicami. Zamiast tego doświadczała odtrącenia, poniżających sytuacji ze strony opiekunów prawnych, ale te odrzucenia przez otoczenie, ponieważ zabraniano jej nawiązywać jakiekolwiek znajomości. Objęta została całodobową, wręcz obsesyjną kontrolą. Wpędzano dziewczynkę w nieustające poczucie winy, co miało swoje konsekwencje w dorosłym życiu. Odebrało jej pewność siebie. Życie tej kobiety to nieustający smutek, niepewność jutra, brak znajomości prawdy. Tak było do momentu, gdy poznała mężczyznę kochającego ją i oddanego. To od tego czasu postanowiła zmienić bieg zdarzeń i ostatecznie zawalczyć o siebie. Jednak czy jej się to uda i stworzy szczęśliwą rodzinę, o której marzy od najmłodszych lat, zapominając jednocześnie o przeszłości? Mimo burzy w sercu, widma choroby i bagaży przeszłości ciążącego niczym głaz, nadal ma na to nadzieję.
"Ocean uczuć" Marioli Sternahl to istny kołowrotek. Pełno tu emocji, negatywnych uczuć oraz przejmującego smutku. Autorka bardzo się postarała, aby wcisnąć czytelnika w fotel. Akcja powieści toczy się tak szybko, że trzeba być naprawdę uważnym obserwatorem, aby nadążyć. Przeszłość bowiem ciągle splata się z teraźniejszością. Nie daje o sobie zapomnieć. Tworzy kolejne niewiadome, pytania i rozterki. Nie daje spokoju. Jednocześnie widać, że jest niezwykle przemyślana i dopracowana w każdym najdrobniejszym szczególe, co zasługuje na ogromny szacunek. Niemal namacalnie daje się odczuć, nawet wręcz intuicyjnie, bez znajomości biografii autorki, iż opisane wydarzenia, sytuacje mogą być jej udziałem. To przerażająca wizja, jaką kreśli na kartach powieści Mariola Sternahl.
Ta retrospekcja pozwala czytelnikowi poznać losy dorosłej już Anny, która zakotwiczona w przeszłości, ciągle nie przepracowała straty, tęsknoty oraz poczucia odrzucenia, jakie zgotowali jej ci, którzy powinny ją kochać, dać poczucie bezpieczeństwa oraz beztroskie dzieciństwo. Jeśli więc szukacie tutaj klasycznej fabuły z dialogami, to niestety w tej książce ich brak. Są zredukowane do absolutnego minimum. Zamiast tego poznajemy losy bohaterki w dość nietypowej jak na literaturę obyczajową narracji prowadzonej w 3. osobie. Wszystkie wydarzenia opisane więc zostały z perspektywy świadka, obserwatora, wszystko wiedzącego narratora. Sprawia to wrażenie, jak gdyby sama bohaterka odcięła się od tych wydarzeń grubą kreską i zaczyna swoją spowiedź, powoli odkrywając przed czytającym karty. Poznajemy okrutną i przerażającą wręcz prawdę, w której nie ma – mimo wszystko przemocy fizycznej, nie leje się krew. Dzieje się za to coś zupełnie innego. Autorka zaprasza do obserwowania zdarzeń zza lustra. Niczego nie tai, a jedynie napomyka, czym wzbudza jeszcze większe zainteresowanie. Stosuje technikę monologu wewnętrznego, odtwarzając tym samym w sposób świadomy myśli, zdarzenia, konkretne sytuacje czy skojarzenia. Staje się wiernym zapisem procesu myślowego bohaterki będącej w różnej fazie dorastania. Daje w ten sposób czytelnikowi możliwość zdobycia wiedzy o wnętrzu Anny, w którym wszystko jest chaosem, nieuporządkowaniem, kawałkiem puzzla składanego w procesie rozwoju postaci. To nic innego jak analiza jej duszy, stanu umysłu oraz procesu dojrzewania do pewnych decyzji.
Dość znaczącą rolę odgrywa w tym wszystkim ogromny ładunek emocjonalny i cała warstwa psychologiczna przedstawiona z ogromną precyzją naocznego świadka minionych wydarzeń. Postać Neli odgrywa tutaj kluczową rolę, ponieważ to na niej skupia się cały szkielet opowieści. Mamy tutaj bowiem do czynienia z niczym innym jak niemal sadyzmem psychicznym osoby z zaburzeniami osobowości psychopatyczno-narcystycznej. Jej jedynym zadaniem w życiu jest kontrola innych prowadzona z niezwykłą wnikliwością i wpływająca dosłownie na każdy, nawet najdrobniejszy aspekt egzystencji ofiary. Takie zachowanie musi pozostawić ślad, a w przyszłości będzie miało swoje konsekwencje. Nie brakuje tutaj podstępu, szantażu emocjonalnego oraz powolnych zachowań destrukcyjnych. A wszystko to jest prowadzone "w białych rękawiczkach", aby dla świata pozostać idealną, wręcz bohaterką. Te zniewolenie to nic innego jak próba udowodnienia sobie, że tylko to, co robi Nela, czyli kat, jest jedyne i słuszne. Ostatecznie więc toczy ona wojnę nie tylko z innymi ludźmi, ale też z samą sobą, ponieważ nie umie postępować inaczej. Wierzy w słuszność swoich racji i poczynań tak mocno, że staje się to jej obsesją, która niestety niszczy wszystko i wszystkich napotkanych na swojej drodze.
Ta historia jest o tym, jak bardzo można skrzywdzić najbliższych. Rany psychiczne bowiem bywają dużo okrutniejsze od tych zadanych fizycznie. Pamiętajmy o tym w naszych relacjach i zastanówmy się, czy naprawdę musimy żyć cudzym życiem, aby czuć się dowartościowani sami przed sobą. Nie pozwólmy stać się wampirem energetycznym dla innych. Moc zabierana innym może bowiem uderzyć w nas samych z podwójną siłą. Konsekwencje naszych działań będą odczuwalne przez kolejne pokolenia.
Nie bez znaczenia pozostaje też tło historyczne dla tych wydarzeń oraz pełny błędnych założeń system komunistyczny, który pozwolił Neli na uknucie intrygi i uczynienie z życia piekła najbliższych jej osób. W ogóle cała ta sprawa wydaje się jednym wielkim absurdem, który do tego stopnia zadziwia, że człowiek zaczyna się zastanawiać, jak w ogóle możliwe stało się to, co się stało.
Czyta się to niczym pamiętnik pisany pod dyktando terapeuty, który nakazuje "wyrzucić" z siebie wszystkie złe, negatywne emocje. Zapraszając do siebie jednocześnie nowe, piękne uczucia, w których być może znajdzie się również miejsce na wybaczenie. Jestem ogromnie ciekawa dalszych losów bohaterów powieści, które z pewnością uporządkują ten powstały w głowie bohaterki chaos.