"Ocean na końcu drogi" to książka o pamięci, magii i przetrwaniu, o potędze opowieści i mroku skrytym w każdym z nas, dzieło niezrównanej wyobraźni Neila Gaimana. "Ocean na końcu drogi" to baśń, nadająca nowe ramy współczesnej fantasy: poruszająca, przerażająca i poetycka - czysta jak sen, delikatna jak skrzydełko motyla, niebezpieczna jak klinga w ciemności - owoc geniuszu narracyjnego Gaimana.
Dla naszego narratora wszystko zaczęło się czterdzieści lat temu, kiedy lokator, wynajmujący pokój u jego rodziców, ukradł im samochód i popełnił w nim samobójstwo, budząc tym czynem pradawne moce, które lepiej byłoby zostawić w spokoju. Pojawiają się mroczne stwory spoza naszego świata i nasz narrator potrzebuje wszystkich sił i sprytu, by nie stracić życia w obliczu pierwotnej grozy, zarówno tej przyczajonej w rodzinnym domu, jak i sił, które gromadzą się, by ją zniszczyć.
Pomocy może szukać wyłącznie u trzech kobiet z farmy na końcu drogi. Najmłodsza z nich twierdzi, że jej staw to ocean. Najstarsza pamięta Wielki Wybuch.
Wydawnictwo: Mag
Data wydania: 2013-10-16
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 216
Neil Gaiman po raz kolejny opowiedział nam bajkę dla dorosłych. Tym razem taką, która zrozumieją tylko dzieci. W ciele dorosłego udamy się nad mały staw, lecz jeśli się postaramy, to być może nasze wewnętrzne dziecko dostrzeże, że jest to ocean...
Głównym bohaterem jest dorosły, który wspomina swoje dzieciństwo. Wszystko napisane lekkim językiem. Jednak sama treść już lekka nie jest. Widzimy świat oczami dziecka, które dużo przeszło. Brak przyjaciół ciągła samotność, którą leczy książkami, śmierć ukochanego kotka aż w końcu znalezienie martwego człowieka w samochodzie.
Wtedy jednak jego świat zmienia się całkowicie. Poznaje nową koleżankę, jej matkę i babcię. Kobiety z rodziny Hempstock przekazują mu pewne tajemnice. W tym momencie jego dawne problemy przestają mieć takie znaczenie. Okazuje się bowiem, że samobójstwo górnika opali wypuściło na świat co strasznego.
Książka jest bardzo tajemnicza, ciągłe zagadki, tak że momentami można się w tym wszystkim pogubić. Ma trochę filozoficzny charakter. W fantastyczne przygody chłopca wplecione są dorosłe problemy, przemyślenia na temat właśnie dorosłego świata. Jednak przedstawione oczami niewinnego dziecka, które tak niewiele rozumie, a jednocześnie wie coś, czego nie potrafią zrozumieć dorośli.
„Ocean na końcu drogi” uznałam za najsłabszą z dotychczas przeczytanych powieści autora. Inne światy stworzone przez Neila Gamiana wciągnęły mnie znacznie bardziej. Nie znaczy to jednak, że książka jest zła. Wręcz przeciwnie. W ten niedługiej powieści przypominającej może nieco mroczną "Koralinę", a jednak mającej swój własny charakter, można odnaleźć wiele wartościowych treści.
Przy niektórych fragmentach po prostu warto zatrzymać się dłużej. Sama historia bowiem pełna jest niewyjaśnionych wątków, jakby autor stworzył bardzo rozbudowany świat i ukazał nam jedynie jego malutki fragmencik. Jednak to nie nad magicznym światem mamy się pochylić w tej książce, ale nad tym, który znamy z dnia codziennego.
Może też warto powrócić do wspomnień z dzieciństwa, zwłaszcza tych, które wydają się najbardziej zatarte. Wtedy dopiero można zrozumieć, że ciągle jesteśmy dziećmi, tylko spowitymi w dorosłe ciała.
Dziecięca wrażliwość oraz bujna wyobraźnia nadająca sprawom zwykłym rangę magicznych obrzędów, to przedmioty nieustannego zainteresowania pisarzy. Wielu z nich obiera sobie za bohatera postać dziecka, ale każdy z nich kreuje wokół niego zupełnie inny świat, o czym możemy przekonać się chociażby w ,,Magicznych latach” Roberta McCammona, ,,TO” Stephena Kinga, ,,Kiedy bóg był królikiem” Sarah Winman czy ,,Siedem minut po północy” Patricka Nessa. Teraz do tego grona dołączył Neil Gaiman dzięki swojej powieści ,,Ocean na końcu drogi”. Co prawda, nie jest to pierwsza książka tego autora, w której występuje dziecko (wcześniej była to ,,Koralina” czy ,,Księga cmentarna”), ale ten tytuł najlepiej pasuje do grona wyżej wymienionych.
Oto jest nowa powieść Gaimana. I co ja mam o tejże powieści napisać? ,,Przecież to Gaiman” – można by rzec. W sumie taki ultra skrót myślowy nie jest nie na miejscu. Niejako wizytówką tego pisarza stały się powieści po brzegi wypełnione fantastycznymi (w dwojakim znaczeniu tego słowa) bohaterami, mroczną atmosferą i sporą dozą baśniowości. W dużym (gigantycznym) uproszczeniu ,,Ocean na końcu drogi” to skondensowane do objętości nieco ponad dwustu stron ,,Magiczne lata” (które to stron w polskim wydaniu mają 652). Zarówno w jednym, jak i drugim tytule mamy bowiem niezwykłą mieszankę grozy, melancholii, obrazu dorastania i przyjaźni, a także bogatej dziecięcej wyobraźni. Nie są to powieści w żadnym wypadku identyczne, ale można postawić je obok siebie na półce. W przeciwieństwie do McCammona, Gaiman w swojej powieści stawia na elementy baśniowości, wiele rzeczy pozostaje niejasnych, a świat poza głównym wątkiem jest jakby rozmazany. Z kolei ,,Magiczne lata” już w opisie mają ,,kronikę życia”, co mówi samo za siebie – jest dokładnie i dość szczegółowo. W ,,Oceanie na końcu drogi” wpadamy w sam środek wspomnienia, które niespostrzeżenie zamienia się w nowoczesną baśń, zacierając granicę pomiędzy tym, co (czasem do bólu) realne i tym, co nadprzyrodzone.
Gaiman nie stawia wielkiego znaku ,,UWAGA, TERAZ BĘDZIE MAGIA!”, nie rozgranicza dwóch światów, tylko czyni z nich jeden. Na naszych oczach magia staje się codziennością, nic nie tracąc ze swojej magiczności. Autor igra z czytelnikiem i sprawia, że tak naprawdę nie można mieć do końca pewność, czy wszystkie wydarzenia są prawdziwe, czy może to tylko owoc dziecięcej wyobraźni. Bowiem powieść można odczytywać również jako starcie samotnego siedmiolatka ze światem dorosłych, który potrafi zranić i upokorzyć. Główny bohater nie bez przyczyny wolał książki od ludzi.
,,W dzieciństwie nie byłem szczęśliwy, choć od czasu do czasu zdarzały mi się chwile radości. Bardziej niż gdziekolwiek indziej żyłem w książkach.”*
Ale, po namyśle, można dorzucić trzecie rozwiązanie – zawarte w powieści wspomnienie jest tylko jedną wersją, nieprawdziwą tak samo, jak każda inna.
,,Różni ludzie inaczej pamiętają różne rzeczy, nie znajdziesz nawet dwóch osób, które zapamiętałyby coś tak samo, nieważne, były tam czy nie. Choćbyście nawet stali obok siebie, równie dobrze moglibyście się znaleźć na różnych kontynentach.”**
Warto również dodać coś o bohaterach. Narratora poznajemy jako czterdziestosiedmioletniego mężczyznę, który wraca do rodzinnego miasteczka. Gdy znajoma okolica zaczyna budzić wspomnienia, cofamy się wraz z nim czterdzieści lat w przeszłość. Rezolutny, ale i samotny chłopiec natychmiast budzi sympatię. Obserwujemy jego dorastanie, które zostaje zapoczątkowane przez makabryczne wydarzenia w miasteczku. O tak, Gaiman nie byłby sobą, gdyby nie wplótł w swoją opowieść makabry jaką sami znamy ze swojego dzieciństwa.
Pisarz pochyla się nad sylwetkami kobiet: mamy matki, córki i… kochanki. Kobiety silne oraz ślepo posłuszne. Zdecydowanie prym wśród kobiecych bohaterek wiodą kobiety z farmy Hempstocków. Niezależne, ale i pełne ciepła damy w różnym wieku, które stają się dla głównego bohatera ostoją i niezwykłymi przewodniczkami w równie niezwykłym świecie.
Komu mogę polecić ,,Ocean na końcu drogi”? Myślę, że wszystkim. Tak po prostu. Jeśli lubicie powieści, w których to dziecko ze swoim nietuzinkowym spojrzeniem na świat jest głównym bohaterem, ,,Ocean na końcu drogi” nie powinien was zawieść.
_______________________________________
*,,Ocean na końcu drogi” N. Gaiman: str.21
**,,Ocean na końcu drogi” N. Gaiman: str.206
Ciężko jest się wgryźć - i to wina pierwszego rozdziału! Jakiś facet przyjeżdża na wieś, do bajorka z wodą i zaczyna snuć opowieść, że miał kota i tego kota rozjechał gościu wydobywający opale, ale dał mu nowego kota i on co tydzień dostawał od taty komiks.... Rajuśku. Póki nie pojawia się Urszula, to jest tak miałko. A później się dzieje, choć nie jest to wartka akcja.
Nie wiem, co tym razem został wzięte na tapetę przez Gaimana - trzy baby, baptyzm, szamanizm czy inne religijno-mistyczne rzeczy. Pojęcia nie mam i w odbiorze mi to nie przeszkadza. Trochę taki horror - rzecz z robakiem i stopą czytałam na pełnym obrzydzeniu. Trochę fantasy - bo Urszula, ptaki i ocean. I w pełni młodzieżówka, wszak bohaterem jest siedmiolatek, i choć opowieść jest snuta już przez dorosłego, to jednak rozumowanie jest na poziomie dziecko/nastolatek.
Plusem jest, że jak już rusza wątek Urszuli, to człowiekowi czyta się szybciej. Nie ma zawiłej fabuły, nie ma już dziwactw i jakoś to leci. Minus natomiast... no to ani to wybitne, ani warte zapamiętania. Ot, takie opowiadanie, które rozrosło się w książkę. Fabuła mnie nie porwała i czytałam tylko po to, by dowiedzieć się, kim jest Ulka, i niby się dowiedziałam, ale się nie dowiedziałam. Musiałam googlować (i się zawiodłam).
Jakie to było dobre, jakie magiczne, jakie dziwne!
Chociaż na początku się obawiałam, czytało mi się świetnie, a scena ucieczki bohatera w nocy przez pola - nie mogłam oderwać oczu od tekstu. Mądra, życiowa, tajemicza, lekka, inna od pozostalych. Nie wiem czy na ten moment nie będzie to stwierdzenie na wyrost z racji tego, że kończy się październik, ale mogę pokusić się o nazwanie "Oceanu.." książką roku.
"Ocean na końcu drogi" wciąga czytelnika w świat magii, dziwnych stworów, zła, kryjącego się niemal wszędzie... Jednocześnie historia napawa nadzieją pokazując, że zawsze znajdzie się ktoś, na kim można polegać, kto pomoże w potrzebie i wskaże właściwy kierunek. Ja osobiście odbieram tę książkę jako powieść z morałem, ni to dla młodszych, ni starszych czytelników.
Niewielka objętościowo powieść fantasy, ale jaka bogata w treść. Mały chłopiec staje w obliczu złowrogich mocy nie z tego świata, na szczęście znajduje sprzymierzeńców na pobliskiej farmie - dwie kobiety i dziewczynkę. Lettie by go ochronić gotowa była na najwyższe poświęcenie i mimo, iż utracił pamięć o przeżytej grozie, ofiara przyjacióki tkwi w jego świadomości i każe mu powracać do miejsca zdarzeń wielokrotnie aż do starości. Mroczne klimaty.
,,Ocean na końcu drogi”, czyli kolejne moje spotkanie z Gaimanem, po którym kompletnie nie wiem, czy ja lubię tego autora, czy nie.
Bowiem 'Ocean na końcu drogi” to historia, która w ogóle nie przypadła mi do gustu.
Zaczęło się super-samobójstwo tajemniczego człowieka, w aucie ojca głównego bohatera. Tajemnicze siły, które obudziły się po tamtym zdarzeniu. Tajemnicze staruszki i mała dziewczynka, która twierdzi, że jej staw to prawdziwy ocean.
Potem było już tylko gorzej. Nie będę zdradzać fabuły, ale wydaje mi się, że to, co zrobił Gaiman, było trochę na się i nie pasowało do tej opowieści.
Jestem bardzo zawiedziona. Po fantastycznym "Nigdziebądź" spodziewałam się czegoś magicznego ze świetnym klimatem i ciekawą akcją. Nie było ani jednej z wymienionych rzeczy. Akcja — mało interesująca, mimo że dużo się dzieje, nie wciąga to czytelnika w żaden sposób, a wręcz męczy i nuży. Bohaterowie — płascy i nijacy. Klimat? Brak. Magia? No może trochę. Jednak niewystarczająco.
Ocean na końcu drogi znajdzie się na pewno w podsumowaniu roku — niestety na liście największych rozczarowań.
Upiorne staruszki żywiące się surowym mięsem, mężczyzna cierpiący na obsesję na punkcie modelki pozującej do aktów, profesorka wspominająca dzieciństwo...
Na aukcji internetowej w ebay.com za prawo do umieszczenia na nagrobku swojego imienia i nazwiska pewien internauta zapłacił 3 383 USD. Nagrobek zaś pojawia...