Salomea Przygoda ucieka od zwariowanej rodziny, chcąc rozpocząć samodzielne życie. Gdy okazuje się, że jej stancja przypomina posiadłość z filmów grozy klasy B, prowadzona jest przez siostry w dość podeszłym wieku i papugę, a w telefonie słychać głosy, Salka zaczyna zastanawiać się, czy to aby na pewno był dobry pomysł. Pojawienie się młodszego brata jedynie komplikuje i tak niełatwą już sytuację - zwłaszcza, gdy pewnego dnia próbuje utopić siostrę w Odrze...
Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 2019-02-13
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 336
Dawno żadna z powieści nie wywołała u mnie takiego rozbawienia, zachwytu pisarskim dowcipem, ironią, puszczaniem oczka do czytelnika. Miałam poczucie powrotu do świata książek z dzieciństwa, kiedy niemożliwe nie istnieje, dzieje się tak wiele, postaci są barwne, nietuzinkowe, a wydarzenia wciągają w sam środek akcji, która nabiera tempa i gna do przodu, porywając czytelnika w nowe światy.
Jaki tytuł nosi podmiot mych zachwytów? „Nomen omen”, lecz nie szukajcie w nim natłoku łaciny. Możecie liczyć jednak na sprawdzenie swoich umiejętności z języka niemieckiego, bowiem współczesność połączona jest nicią z tym co przeszłe, a akcja dzieje się we Wrocławiu.
Salomea Przygoda, nomen omen Salcia, postawiła wszystkie karty na wyprowadzkę z rodzinnego domu i odcięcie od nieco ekscentrycznej familii . Bardzo szybko okazało się, że w wynajętym pokoju w domu na Lipowej, czekają na nią ( oprócz znalezionego już po kilku dniach w łóżku niesfornego brata Niedasia) nadprzyrodzone zdarzenia, ale i tajemnicze sekrety. Nie ma czasu na odpoczynek, chwilę spokoju, kiedy wokół dzieje się tak wiele. Salci nie pozostaje nic innego jak tylko dać się ponieść wydarzeniom, także tym fantastycznym, i działać.
Dwójki rodzeństwa, Salomei Przygody i Niedasia, nie można nie polubić, lecz moje serce skradły właścicielki domu przy Lipowej pięć - panie Bolesne wraz z papugiem Roy Keanem na czele.
W tej książce nie ma nudnych, papierowych postaci, każdy z bohaterów jest barwnym iduwiduum, ciekawym, żyjącym swoim książkowym życiem.
Wielkim atutem jest wplecenie w pełną lekkości i dowcipu opowieść, czegoś bardziej poważnego, skłaniającego czytelnika do refleksji. Autorka wybrała cofnięcie się do wojennych czasów Breslau, dodając głębi i czyniąc z powieści „Nomen omen” książkę wielowarstwową i rozbudowaną. Marta Kisiel wykazała się świetną czujnością w dozowaniu nam wrażeń: i humoru i grozy i właśnie owej historii. Sprawia to, że odbiór książki jest płynny, dajemy się nieść powieści, jakby ktoś oplatał nas kłębkiem nici. Co z tym wspólnego mogą mieć siostry Bolesne? Koniecznie przekonajcie się sami.
Dzień dobry w poniedziałek.
Kto był na targach książki w miniony weekend?
Ja byłam pierwszy raz i dopiero
dochodzę do siebie, duuużo ludzi, dużo wrażeń.
Dziś mam dla Was recenzję kolejnego tomu z cyklu wrocławskiego i tu ciekawostka - wyszedł pierwszy ale można czytać jako drugi (tak też zrobiłam).
Nieco jak Gwiezdne Wojny, wychodzą filmy ale nie są po kolei już jeśli chodzi o oglądanie.
Salomea zwana Salką i Adam zwany Niedasiem to rodzeństwo, które stanowi głównych bohaterów tej historii.
Pełna humoru opowieść przeplatana magią, wierzeniami słowiańskimi i nordyckimi a także nieco historii.
Obecny Wrocław, niegdysiejsze Breslau - to tam osadzona jest akcja w obu osiach czasowych, jakie występują w lekturze.
W weekend odwiedziłam też to moje, jakby nie było, rodzinne miasto więc ciągle się gdzieś kręcę w klimacie z książki.
Nasze znane już nieco z Toni Mojry mają do rozwiązania sprawę, która, jak się okazuje przewinęła się już w willi przy ul.Lipowej wiele lat wcześniej.
Dzięki rodzeństwu z domu Przygoda, siostry Mojry mogą zamknąć pewien rozdział w ich życiu.
Popełniły błąd ten jeden, jedyny raz i do dziś musiały za niego płacić zarówno one jak i niewinni, niczego nieświadomi ludzie.
Oprócz ogromnej dawki dobrego humoru, co mnie zawsze zachęca do czytania książek autorki, pojawia się wątek paranormalny, sekrety przeszłości, dawne Breslau i historia okraszona ogromnym cierpieniem zarówno ludności jak i rodziny naszych bohaterów.
Gdzieś tam po drodze może się pojawić miłość lecz jest to jedynie bardzo delikatny dodatek do treści, nie ma czułych wyznań, nie ma pikantnych scen, po prostu jest wsparcie w każdej, nawet najbardziej absurdalnej sytuacji.
Wspaniale było czytać taką fabułę, której akcja osadzona jest w miejscach, które znam niemalże jak własną kieszeń, dzięki czemu z łatwością przenosiłam się wraz z bohaterami w samo centrum wydarzeń.
Zręcznie połączone wątki paranormalne, wierzeniowe, komediowe a nawet delikatnie sensacyjne i lekko historyczne tworzą swoistą mieszankę, którą by można łyżkami jeść.
Bohaterzy są tak wykreowani, że mam wrażenie, iż dobrze ich znam.
Salomea Klementyna Przygoda ma dość swoich rodziców i brata, więc postanawia spakować manatki i wybyć z rodzinnego domu na stancję do Wrocławia. Mieszkanie znajduje u sióstr Bolesnych – Matyldy i Jagi, pracę w uniwersyteckim sklepie i wreszcie może odetchnąć. Sielanka nie trwa długo, bo w domu w telefonie słychać dziwne głosy, żadne radio nie odbiera sygnału, siostry różnią się jak ogień i woda, a na dodatek do Wrocławia przyjeżdża Adam Przygoda, zwany Niedasiem, czyli brat Salomei. Jakby tego było mało, to w mieście grasuje morderca, który za cel obrał sobie długowłose, drobne blondynki – i pewnie nie byłby to problem, gdyby nie fakt, że rzeczony kryminalista wygląda zupełnie jak młody Przygoda, więc Salka rusza na ratunek bratu... A to ujawni, że nic nie jest takie proste, jak się wydaje, szczególnie w rodzinie Przygodów.
Pod płaszczykiem lekkiej i przyjemnej lektury Marta Kisiel opowiada historię rodzinną, która porusza do głębi. Snuje opowieść o ciężkich latach wojny i tych po niej, kiedy to Breslau stało się znanym nam dzisiaj Wrocławiem. O tym, do czego potrafi posunąć się człowiek, by zemścić się za śmierć dziecka. I jak bardzo historia potrafi poplątać ludzkie losy i wywołać w duszy wielką traumę. Dla sióstr Bolesnych, które żyły w trakcie wojny w mieście, to co zrobili z nim hitlerowcy, a po wyzwoleniu Polacy, jest ogromną raną w sercu – każdy, kto przejmował Wrocław, odmieniał go i dewastował w imię wyższych idei. Daje to czytelnikowi do myślenia i obala teorię, że świat, który nas otacza, może być i jest czarno-biały.
No czasami nie ma wyboru i trzeba uciekać i jakoś żyć dalej. Zgodzicie się? Pewnie wszystko zależy od sytuacji i możliwości danej osoby. Ale gdy dom jest nieprzychylnym miejscem, a mała miejscowość wie wszystko o wszystkich i postanawia dokładnie każdą, nawet najbardziej intymną, sprawę omówić, to marzy się o tym, żeby tylko się spakować, wyprowadzić i zacząć żyć na nowo w jakimś miłym miejscu, gdzie nikogo nie obchodzi kto, kim jest, czyli do dużego miasta – tak w dużym uproszczeniu.
Właśnie w takiej sytuacji znalazła się Salka. Jej matka jest osobą bardzo otwartą, która uwielbia omawiać sprawy swojej córki z innymi osobami – w szczególności te erotyczne sprawy. Młodszy brat ma robić doktorat na uczelni we Wrocławiu, a przynajmniej tak mówią plotki ojca, bo jakoś sama Salka w żaden sposób nie może w to uwierzyć. Tym bardziej że ona sama nie poszła na studia. Dziewczyna ma już tego wszystkiego dość i przy pierwszej okazji wyprowadza się z domu do Wrocławia, by tam móc choć na chwilę odpocząć od przytłaczającej rodziny oraz zacząć żyć według swoich zasad. Lecz początki potrafią być trudne. Czy Salka sobie poradzi? U kogo wynajmie pokój? I jakie przygody przyniesie jej życie?
Z tą książką mam tak wiele anegdot, że aż ciężko wybrać coś na dobry początek. Jednak zacznę od przyczyny, dlaczego zdecydowałam się właśnie z nią zapoznać – Marta Kisiel. Dotychczas nie miałam przyjemności zapoznać się z twórczością pisarki, a słyszałam o niej dużo pozytywnych opinii, w szczególności o jej fenomenalnym poczuciu humoru. Chciałam osobiście to sprawdzić. Szkoda tylko, że nie zauważyłam, że "Nomen Omen" to już drugi tom "Cyklu wrocławskiego". Jakkolwiek się staram, to nie jest mi dane czytać tomy serii w odpowiedniej kolejności... Też na odbiór tej powieści na pewno wpływał fakt, że słuchałam ją w audiobooku i jest to mój pierwszy w całości przesłuchany właśnie audiobook.
Do gustu przypadła mi koncepcja na całą powieść, ponieważ wyróżniła się ona niesztampowością. Dotychczas nie miałam okazji spotkać się z czymś tak niekonwencjonalnym. Tym bardziej że "Nomen Omen" powoli odkrywa swoje karty, by dopiero z czasem i to w dość powolnym tempie ukazywać niezwykłość historii. To ciekawy zabieg, który według mnie osiąga wyznaczony cel – zainteresować czytelnika. Wykorzystuje stare, dobrze znane czytelnikom motywy, ale robi to w sposób odmienny od tego, z czym zwykle się spotykamy, co pod względem pomysłu robi duże wrażenie.
Co sądzę o stylu? W końcu to zapowiedź czegoś wspaniałego w tym aspekcie mnie przyciągnęło do książki. Ewidentnie jest mocno dowcipny i pisarka w żaden sposób się nie ograniczała, co dodawało odpowiedniej pikanterii całej historii. Dzięki temu była też łatwa i przyjemna w odbiorze, choć momentami zbyt infantylna. We wspaniały sposób były opisane wydarzenia z dawnych czasów. Jedyną wadą pod względem stylu było niedopracowanie, ponieważ momentami miałam wrażenie, że niektóre wątki przedwcześnie się kończyły lub całkowicie urywały, co przecież nie jest pożądane.
Historia jest tak, jak wspomniałam na początku, wolnopłynąca, by dopiero z czasem zaskakiwać niesamowitymi zwrotami akcji i... ponownie być powolna. We współczesność wplatane są opisy historyczne dotyczące Breslau, czyli ówczesnego Wrocławia. Ten wątek wyjątkowo mi się spodobał, ponieważ mam wrażenie, że w ogóle w Polsce się o tym nie mówi, a przecież Wrocław obecnie to nasze miasto i w jakieś części też nasza historia. Powracając do fabuły, to wielką wadą, która niestety bardzo intensywnie zniechęcała mnie do całości, był mocno zamknięty świat. I nie mam tutaj na myśli faktu, że autorka sama go zamknęła, ale cały czas wkradało mi się podczas czytania poczucie, że w powieści jest dość klaustrofobicznie.
Bohaterowie też zawodzą, gdyż wydają się wyraziści i charyzmatyczni, ale tak naprawdę to są wykreowani wyłącznie pobieżnie, a główną rolę odkrywają pojedyncze, mocno wyolbrzymione cechy. Brakowało mi głębi ich osobowości. I przede wszystkim nie polubiłam Salomei... To nawet za mało powiedziane, bo mnie po prostu cały czas, dosłownie cały czas irytowała. Wydawała mi się niepotrzebnie przedramatyzowana i przez to ciężko było mi dostrzec jakiekolwiek inne jej cechy. Jednak żeby nie było zbyt dużo narzekania, to doceniam postać Matyldy, która dla mnie była jedynym wielowymiarowym bohaterem. Niosła ze sobą tajemniczość i nieuchwytność, co fascynowało.
Tematycznie "Nomen Omen" niesie ze sobą przesłanie, że nie można kierować życiem innych osób. W fenomenalny sposób ukazuje efekt motyla i uświadamia, że nasze nawet najmniejsze poczynania mogą pociągnąć za sobą wiele często nieświadomych dla nas konsekwencji. Na większość nie mamy wpływu, ale są decyzje, które trzeba dobrze przemyśleć, nie dać się impulsowi i emocjom. Inaczej wiele osób może zapłacić za nasze błędy.
Jak czytacie sami, "Nomen Omen" nie wywołał we mnie nadmiernego zachwytu. Zauważyłam wiele wad, które z trudnością akceptowałam i w większości moje oczekiwania nie zostały spełnione. Choć możliwe, że to efekt właśnie zbyt wygórowanych oczekiwań. Niemniej na pewno zapoznam się z pierwszym tomem "Cyklu wrocławskiego" i dam jeszcze jedną szansę pisarce.
"Nomen Omen" Marta Kisiel to drugi tom z "Cyklu wrocławskiego". Powieść należy do fantastyki i no cóż opowiada o historii Salomei Przygody, która uciekła od zwariowane rodziny i chce rozpocząć samodzielne życie. W każdym razie w miejscu do którego się przeprowadziła dzieją się ciekawe rzeczy. W telefonie slycjsc głosy. A dom prowadzony jest przez siostry w podeszłym wieku które są identyczne A do tego wszystkiego dochodzi jeszcze papuga Salka zaczyna się zastanawiać czy to aby na pewno był dobry pomysł. Na domiar złego pojawienie się jej młodszego brata komplikuje nieco sytuację.
Cóż w każdym razie książka pomimo tego że jest dobrze napisana to jest też trochę lekko zwariowana. Zdecydowanie nie przywykłam do takiej fantastyki być może ma to związek z tym że rzadko czytam coś napisanego ręką polskiego autora.
Ale pomimo wszystkich wariactw książka nie jest zła i być może większości się spodoba.
Cóż przede mną został jeszcze ostatni tom.
Są rzeczy na tym świecie, które nawet filozofom się nie śniły..., aczkolwiek autorom literatury fantasy, już jak najbardziej tak! Za doskonały przykład niechaj posłuży porywająca twórczość pani Mart Kisiel, której to każda kolejna książka nie tylko nas sobą oczarowuje, zaskakuje i intryguje, ale także i zapewnia wspaniałą zabawę z pogranicza komedii i grozy. Nie inaczej ma się rzecz z powieścią "Nomen Omen", której to nowe wydanie ukazało właśnie nakładem wydawnictwa Uroboros!
Na wstępnie warto zaznaczyć, iż tytuł ten stanowi sobą drugą część "Cyklu wrocławskiego", aczkolwiek można traktować go jako odrębną opowieść, która nie wymaga od nas znajomości pierwszej części. I tak oto główną bohaterką tej historii jest Salomea Przygoda - nie najmłodsza już panna na wydaniu, która pewnego dnia ucieka spod rodzicielskiej kurateli, przeprowadzając się do wynajętego pokoju w pewnej starej, wrocławskiej willi. Willi, która kryje wiele tajemnic i którą zamieszkują niej mniej tajemnicze starsze panie - siostry Bolesne. Co więcej, sytuację komplikuje także pojawienie się w domu młodszego brata Salki - Niedasia, który również wynajmuje u właścicielek stancję. Jak by tego było mało, w mieście dochodzi do serii napaści na młode kobiety, o które to zostaje posądzony nie kto inny, jak ów brat Salomei...
Fantastyczna komedia ze szczyptą grozy - tak oto przedstawia się niniejsze dzieło Marty Kisiel, oferujące nam sobą niezwykle intrygującą historią o demonach przeszłości, które po latach powracają do świata żywych. Dowcipów, żartów i przezabawnych scen oraz komediowych dialogów uświadczymy tu co nie miara, dzięki czemu też i nie jest możliwym przejść obok tej lektury z poważną miną. Nie zabrakło tu również najprawdziwszej magii, spotkań z przerażającym złem i dramatycznych podróży w czasie do wojennej, wrocławskiej rzeczywistości. Ba, na deser mamy zaś kilka wątków natury obyczajowo-romantycznej, co dopełnia pozytywnego wrażenia względem odbioru całości tej książki.
Fabułę opowieści wypełniają kolejne sceny z udziałem Salomei, która musi zmierzyć się tyleż z przeprowadzką do Wrocławia, kolejnymi perypetiami z nieodpowiedzialnym młodszym bratem, jak i też sprawą napaści na kobiety, która okaże się wiązać z jej rodziną i wydarzeniami sprzed 70 lat. Jest ciekawie, niezwykle dynamiczne, jak i przezabawnie, gdyż de facto każda kolejna strona funduje nam kolejne podkłady żartów i komediowych scen, łagodząc tym samym ten nieco bardziej mroczny wymiar tej relacji. Z rozdziału na rozdział wzrasta też napięcie opowieści, którą wieńczy bardzo widowiskowy finał z wielką przygodą w tle. I dlatego też można powiedzieć, że ponad 330 stron tej książki, ma nam sobą do zaoferowania naprawdę wiele dobrego!
Nie sposób nie wyrazić zachwytu nad kreacjami bohaterów tej opowieści - z pechową, wrażliwą i przezabawną Salomeą, na czele..., ale też i postaciami z drugiego planu, by wspomnieć choćby o równie zabawnym, nieodpowiedzialnym i traktującym życie z ironią - Niedasiu, pewnej charakternej i walecznej, aczkolwiek filigranowej blondynce o imieniu Basia, oczytanym, poważnym i czarującym docencie Bartku, czy też wreszcie siostrach Bolesnych, które są tyleż tajemnicze, co i trudne w codziennym obyciu. To bardzo interesujące, nietuzinkowe i budzące nasze silne emocje, postacie, wobec których to nie można nie poczuć sympatii - większej, lub mniejszej, ale jednak zawsze.
Jak wskazuje sama nazwa tego powieściowego cyklu, książka ta stanowi sobą również barwną relację o Wrocławiu - tak tym nam współczesnym, jak i z okresu II wojny światowej. Z jednej strony mamy możliwość poznania architektury, ważnych miejsc i klimatu tego miasta, z drugiej zaś okrywamy jego tragiczną historię ostatnich dni wojny, gdy to największymi ofiarami sowieckiego oblężenia stali się cywilni mieszkańcy - w głównej mierze ludność niemiecka. Myślę, że to niezwykle ważny element tej opowieści, który w jakimś sensie oddaje sobą hołd ofiarom tamtych czasów, ale też i uświadamia nas o tym, że to pięknie miasto było niegdyś niemieckim, o czym dziś chyba nazbyt często zapominamy...
Spotkanie z powieścią "Nomen Omen", gwarantuje nam sobą znakomitą zabawę, wspaniałą rozrywkę i wielkie emocje - ze śmiechem, ale też i chwilami nostalgii, na czele. To świetnie napisana, bardzo dobrze skonstruowana i potrafiąca nas sobą porwać od pierwszych stron, pozycja. Bardzo ważnym argumentem przemawiającym za sięgnięciem po ten tytuł jest także to, że możemy traktować ją jako osobną pozycję, w której to fabule odnajdziemy się bez najmniejszego problemu.
Jeśli jesteście wielkimi fanami twórczości Marty Kisiel - nie muszę was zachęcać do sięgnięcia po "Nomen omen", gdyż i tak już to zrobiliście, bądź wkrótce zrobicie. Jeśli jednak dotąd nie poznaliśmy dzieł tej wspaniałej autorki, to zmiana tego stanu rzeczy od spotkania z tą oto powieścią, będzie bardzo dobrym pomysłem. To świetna, zabawna, niezwykle klimatyczna i do tego bardzo fantastyczna historia, która bawi nas sobą bez reszty. Polecam - naprawdę warto!
Marta Kisiel, rocznik 1982 – pisarka i tłumaczka, z wykształcenia polonistka. Debiutowała w 2006 roku na łamach internetowego magazynu Fahrenheit opowiadaniem Rozmowa dyskwalifikacyjna. Na swoim koncie ma ukochany przez czytelników cykl Dożywocie. Nomen omen została nominowana do Nagrody im. Janusza A. Zajdla.
Nomen omen to moje drugie spotkanie z twórczością Marty Kisiel. Książką tą utwierdziłam się w przekonaniu, że muszę przeczytać wszystkie wydane do tej pory pozycje, które wyszły spod jej pióra. Naprawdę świetnie się bawiłam i odpoczęłam od poważniejszych tematów.
Salomea Przygoda ucieka od zwariowanej rodziny, chcąc rozpocząć samodzielne życie. Gdy okazuje się, że jej stancja przypomina posiadłość z filmów grozy klasy B, prowadzona jest przez siostry w dość podeszłym wieku i papugę, a w telefonie słychać głosy, Salka zaczyna zastanawiać się, czy to aby na pewno był dobry pomysł. Pojawienie się młodszego brata jedynie komplikuje i tak niełatwą już sytuację – zwłaszcza, gdy pewnego dnia próbuje utopić siostrę w Odrze...
Nomen omen to tygiel gatunkowy, w którym wymieszane są różne gatunki literackie. Czego tutaj nie ma. Fantastyka, obyczajówka, wątki kryminalne, groza, a nawet trochę przewodnika po Wrocławiu (tym obecnym i tym przeszłym). Wszystko to razem wzięte i wymieszane tworzy mieszankę iście wybuchową. Zaciekawieni? To dobrze, bo dopiero się rozkręcam.
Bohaterowie książki są po prostu cudowni (nie napiszę, że do schrupania bo, a) nie są małymi dziećmi i b) nie chcę uchodzić za kanibala). Salomea (Salka tudzież Komnata) Przygoda jest główną bohaterką powieści - dwudziestopięcioletnia kobieta słusznego wzrostu o bladej cerze, rudych włosach i bujnym biuście. Brat Salki, Adam Joachim – po co mu takie imiona, skoro i tak wszyscy mówią na niego Niedaś? Bardzo tajemnicze siostry Bolesne, które wiek średni mają dawno za sobą, a do tego są trojaczkami: Matylda, Jadwiga, Mila. Pojawia się też filolog Bartek i „miniaturowa” właścicielka blond warkocza Basia, a także rodzice Salki i Niedasia, Paweł i Kalina. Jest jeszcze jeden bohater, niemniej ważny, a czasami nawet najważniejszy, Roy Keane, wspaniały całkowicie nielatający ale za to gadający papug. Bohaterowie to prawdziwe bogactwo osobowości i charakterów, ciekawie zbudowanych.
Nomen omen tchnie historią Wrocławia (a raczej powinnam napisać Breslau) na krótko przed wyzwoleniem. Ale nie jest książką historyczną tylko rozrywkową i właśnie rozrywkę powinna dostarczać. I dostarcza w dużych ilościach. Lecz nie tylko wprawia w dobry nastrój, bo Marta Kisiel zafundowała nam również trochę grozy: często niezrozumiałe głosy w telefonie (i nie tylko), morderstwo oraz całkiem nieżywego choć chodzącego pradziadka, którego należy szybko i definitywnie wmartwychpołożyć.
Powieść Marty Kisiel to naprawdę świetnie napisana historia i nawet wiszący i trzęsący się glut mi nie przeszkadzał i nie zakłócił odbioru. Lekko napisana, bardzo przyjemnym i przystępnym językiem, z więcej niż szczyptą dobrego humoru. Zostałam wciągnięta, a może pochłonięta, od pierwszych stron i przeczytałam w tempie iście ekspresowym.
Liczni wielbiciele twórczości Marty Kisiel na pewno sięgną (albo już to zrobili) po tę książkę i sądzę, że będą zadowoleni w równej mierze, co ja. Jeżeli nie zdążyliście poznać książek polskiej ałtorki*, to może nadszedł czas, aby spróbować. Mnie przekonują i dalej chcę poznawać. A Nomen omen szczerze wam polecam.
Przedwojenna wrocławska willa, a w niej trzy identyczne staruszki. 85-letnie siostry Bolesne mieszkają z Royem Keane'em - barwną papugą ze słabością do śmietankowych wafelków i Warcrafta. Wszyscy w okolicy uważają je za czarownice, nic więc dziwnego, że omijają ich dom z daleka. Kiedy na Lipową pięć trafia Salomea Przygoda, a w ślad za nią także Niedaś, nuda to ostatnie, co może im grozić.
25-letnia Salka ma już dość życia ze swoją pokręconą rodziną. Matka w kółko gada o uwalnianiu "rozbuchanego erotyzmu" córki, a ojciec jest tak zafascynowany wiekiem XIX, że teraźniejszość niewiele go interesuje. Oboje niezmiennie zachwycają się swoim synem, fajtłapowatym Niedasiem. Choć trybiki w jego mózgu zdają się pracować w zwolnionym tempie, oni uparcie wierzą w jego geniusz i czekają z utęsknieniem, aż zrobi doktorat. Młoda kobieta postanawia więc spakować się i wyjechać do Wrocławia. Wynajmuje pokój na Lipowej, u sióstr Bolesnych. Jej spokój nie trwa jednak długo. W radiu i przedpotopowym telefonie słychać dziwne głosy, a właścicielki przyjmują tajemniczych gości. Niespodziewanie pojawia się tam również Niedaś, a gdy próbuje utopić Salkę w Odrze, okazuje się, że to dopiero początek kłopotów.
Duża, dość niezgrabna Salka, którą bezustannie prześladuje pech, z miejsca zdobyła moją sympatię. Powierzenie roli głównej bohaterki postaci dalekiej od ideału było strzałem w dziesiątkę. Dzięki temu zabawnych sytuacji nie brakowało, a przy tym w każdej chwili mogło się wydarzyć coś niespodziewanego. Trochę dłużej zajęło mi przekonanie się do Niedasia, ale rozśmieszył mnie tak wiele razy, że na koniec aż żal mi było odkładać książkę i żegnać się z tą postacią. Tajemnicze siostry Bolesne zapamiętam na długo, a samo wspomnienie papugi krzyczącej "killnij gada!" wywołuje szeroki uśmiech na mojej twarzy.
Wszechobecny humor, ujawniający się chyba na każdej stronie tej powieści, jak zwykle mnie urzekł. Śledząc perypetie Salki, co chwila wybuchałam śmiechem. Bawiły mnie jej pechowe przygody, nietypowe teksty Niedasia i okrzyki Roya Keane'a. Podobały mi się także pełne emocji sceny gry w Warcrafta, choć do tej pory nie mam pojęcia, co oznaczała większość pojawiających się wówczas określeń. Marta Kisiel to dla mnie mistrzyni w operowaniu humorem. Nawet sytuacje, które w zwykłych okolicznościach mroziłyby krew w żyłach, potrafi przedstawić tak, że nie mam innego wyboru, jak tylko zwijać się ze śmiechu.
Ogromnie spodobała mi się również okładka tego wydania. Te wijące się czerwienie kontrastujące z bladą twarzą przyciągają wzrok i intrygują. Uroku powieści dodają również ilustracje, które kryją się wewnątrz książki. Czarno-białe, ale niezwykle klimatyczne. Na końcu znajdziemy nawet mapki Wrocławia z zaznaczeniem wszystkich istotnych dla rozwoju akcji miejsc.
"Nomen Omen" to moje kolejne spotkanie z twórczością Marty Kisiel i z pewnością nie będzie ostatnim. Poczucie humoru autorki, które przebija się w każdej opisanej sytuacji i każdym dialogu, sprawia, że czytając jej książki, nie sposób powstrzymać się od śmiechu. Gdy dodamy do tego jeszcze interesującą fabułę, odrobinę magii i całą gamę wyjątkowych bohaterów, dostajemy porcję świetnej rozrywki, od której nie można się oderwać. Jeśli więc "Nomen Omen" nie trafił jeszcze w Wasze ręce, koniecznie naprawcie ten błąd!
Salomea Klementyna Przygoda w skrócie Salka, już imię brzmi jak mało śmieszny żart, a jego właścicielka wcale nie ma w życiu łatwo. Czy to ze względu na wyjątkowe imię, czy przez swoją budowę anatomiczną czy też przez matkę, wpychającą ją w ramiona przypadkowych mężczyzn. Nic dziwnego, że w końcu wyprowadza się z domu rodzinnego. I jak to mówią: wpadła z deszczu pod rynnę, może to też wina nazwiska bo oto nowa niesamowita przygoda przed nią.
Starsze panie wyskakujące jak grzyby po deszczu, bardzo sympatyczna aczkolwiek nieco gapowata bohaterka i jej brat, wolny duch i mało lub wcale nie przygotowany do normalnego życia. Do tego niesamowita, nieco paranormalna fabuła, łącząca w sobie komedie ale i trudne wspomnienia, które ciężko wymazać z pamięci. Przypadek, który ich wszystkich połączył i misja do wykonania, już teraz natychmiast, póki nie stało się coś o wiele gorszego.
Wciągnęła mnie ta książka,na przemian ją czytałam i słuchałam, bo wersja audio także jest godna pochwały.
Powieść łącząca w sobie elementy magiczne, wierzenia słowiańskie i nordyckie, nietuzinkowa, czasem śmieszna, czasem niesamowicie smutna, a czasem wiejąca grozą.
Kolejny raz cieszę się na wznowienie, dzięki czemu odkryłam wspaniałą książkę, ale też nieszablonową autorkę.
Polecam Wam tę lekturę w obu formach.
Pani Marta Kisiel jest dla mnie osobą, która zasługuje na ogromny szacunek. Nie spotkałam dotąd człowieka, która by miał tak ogromny zasób fantazji w zanadrzu. Nie wiem skąd biorą się jej pomysły na książki, ale mam nadzieję, że nigdy się u niej nie wyczerpią.
Znam ludzi, którzy nie lubią tej dziedziny literatury. Nie wiedzą oni jednak, że w tej pozycji nie ma tylko wymyślnych postaci. A te, które takie są, potrafią dawać dobry przykład nie tylko dzieciom, ale i dorosłym. Sieją przestrogi i ukazują co się dzieje, kiedy nie kierujemy się intelektem, tylko impulsem. Pokazuje jak wyglądają konsekwencje niesłusznie osądzonych ludzi.
Bardzo spodobała mi się główna postać pani Salomei Przygody. Kobiety nie pierwszej młodości z dość sporym ilorazem inteligencji. Wciąż nieposiadająca drugiej połówki uciekła od rodziców, by móc rozpocząć nowe życie. Zamieszkała w pewnej Willi, która idealnie nadawałaby się na dom strachu i tajemnic. Willa jest własnością sióstr Bolesnych, które nie stronią od sekretów i niewyjaśnionych spraw. W niedługim czasie sprowadzi się tam również pewien chłopak. Z pozoru normalny...
Do pewnego czasu w książce jest nawet spokojnie, jednak ta sielanka nie mogła trwać wiecznie. W ich okolicy dochodzi bowiem do wielu napaści na kobiety. Mieszkańcy są mocno wystraszeni i niemal od razu oskarżają nowo przybyłą osobę. Czy jednak faktycznie to on jest sprawcą tych napaści? Czy możliwe jest jednak, by działy się tam dość niewyjaśnione zjawiska, a prawda nie byłaby taka prosta? Niewątpliwie sami musicie o tym przeczytać, by na cały stos pytań odpowiedzieć samemu. Podpowiem wam tylko, że horror nie jest mocnym słowem w porównaniu z całą treścią. Nie polecam też czytać jej nocami, bo wtedy możliwe jest, że usłyszycie głosy na które wcześniej nie zwracaliście uwagi.
Jedno jest pewne. Magia istnieje. Ta książka jest tego najlepszym dowodem:-)
Pani Marta napisała wiele fantastycznych książek, które bardzo wam polecam. Wystarczy wejść na stronę Wydawnictwa Uroboros. Zajrzycie?
"Nie można przeżyć życia za kogoś innego, choćby nie wiem co. Nie można mu mówić, co ma robić, a czego nie, ani brać na własne barki konsekwencji cudzych czynów. Nikomu to nie wychodzi na dobre. Każdy decyduje za siebie… i tylko za siebie potem dostaje od życia po głowie".
Niecodzienni bohaterowie i ich losy opisane w niecodzienny sposób, który nie wszystkich ujmie.
Przybyłam, przeczytałam, odłożyłam (z ulgą).
Chciałam przekonać się, na czym polega fenomen Kisiel. I nadal nie wiem. Polskie czytadło pod marką urban fantasy, być może z pewną ilością niezłych pomysłów, ale ten typ po prostu trzeba lubić, jak na przykład Jadowską, a ja nie lubię. Jakoś nam nie po drodze. Przede wszystkim zaś drażnił mnie styl - a to karkołomne konstrukcje językowe, które pewnie mają dowodzić "dojrzałości literackiej", a to pisane na siłę żarty, z których śmieszny jest 1 na 10, a to ewidentny i bolesny nadmiar przymiotników. No nie mój typ i już. Dla fanów gatunku.
Salomea Przygoda ma już dość, nomen omen, przygód ze swoją nietypową rodziną. I dlatego właśnie postanawia wyjechać. Znajduje lokum w dość specyficznym miejscu. Adres ten unikają wszyscy taksówkarze, a ludzie pytani o drogę umykaja czym prędzej. Siostry Bolesne również nie wzbudzają początkowo zbyt ciepłych uczuć, raczej można by je określić mianem specyficznie przerażajacych. Salomea mogłaby jakoś znieść to wszystko, gdyby tylko nie przypałętał się jej brat, który w wyniku swojego zachowania został wyrzucony z akademiku i również zamieszkał w tym domu.
"Nomen Omen" Marty Kisiel nie jest ścisłą kontynuacją wydarzeń z "Toń". Ważną częścią są niektóre te same postacie, jednak główne skrzypce gra nowa rodzina, która musi uporać się z własnymi demonami. Wciagająca i tajemnicza opowieść, choć ma się pewną przewagę nad bohaterami, jeśli przeczytało się wcześniejszą część. Niemniej jednak myślę, że może z całkowitym powodzeniem stanowić osobną lekturę, bez powiązania z jakimkolwiek cyklem. Przeskoki czasowe już nie są tak męczące, dzieki czemu "Nomen Omen" czyta się płynnie z zainteresowaniem śledząc przebieg zdarzeń.
Tereska Trawna ma problem. A nawet kilka problemów. Kiedy remont felernej kuchni kończy się kupnem domu na wsi, Tereska usiłuje nie tracić panowania nad...
Kiedy spłoszony praktykant znajduje w toalecie świeże zwłoki redaktora współpracującego, w wydawnictwie JaMas nie robi to na nikim większego wrażenia....
Przeczytane:2025-04-06,
*współpraca reklamowa z Wydawnictwem Mięta*
Lubicie nieszablonowe i nietypowe książki, w których znajdziecie gatunkowy misz-masz? Ja jestem wielką fanką właśnie takich powieści i bardzo się cieszę, że mogłam poznać tę historię. Jest to także wznowienie, coraz bardziej się do niech przekonuję, po szczerze mówiąc o tym cyklu nigdy dotąd nie słyszałam, a to bardzo nie dobrze. Lektura łączy w sobie elementy historii, kryminału, obyczajówki, komedii, przygodówki i fantastyki.
Salomea Przygoda separuje się od rodziny, którą trzeba uznać za zakręconą. Dziewczyna rozpoczyna nową pracę, wynajmuje pokój w domu niczym z horroru, w którym rządzą trzy identyczne starsze panie, w telefonie słychać upiorne dźwięki, do tego w towarzystwie rozgadanej papugi, a niedługo później pojawia się beztroski młodszy brat, który już na wstępie pakuje się w kłopoty. Kłopoty zaś przechodzą na wszystkich mieszkańców upiornego domu, którzy po czasie zdają sobie sprawę z tego, że nie zaczęły się one wraz z pojawieniem się Niedasia, tylko już w latach wojennych.
Książkę określiłabym jako komedię kryminalną, bo znalazłam w niej wszystkie elementy, które pasują do tego gatunku. Głównym jej elementem jest kontrolowany przez autorkę chaos, który mam wrażenie momentami wymykał się spod tej kontroli. Przez to właśnie sam początek był dla mnie bardzo dezorientujący i obawiałam się, że nie polubię się z tą powieścią, ale ta obawa bardzo szybko się ulotniła, a ja z każdą kolejną stroną wkręcałam się coraz bardziej. Niestety, ale konkretnie dla mnie, cały efekt psuło mi nawiązywanie do wojny i czasów wojennych, a ja tego tematu strasznie nie lubię, żeby nie powiedzieć wręcz nienawidzę. Temat dość ważny i mający ku mojej rozpaczy dość kluczowe znaczenie w tej powieści, więc musiałam go przełknąć.
Jednak lektura miała też wiele innych o wiele ciekawszych dla mnie wątków i motywów, przykładowo przypadłość Przygodów od pakowania się w kłopoty, trzy nieco upiorne siostry, które bardzo szybko można połączyć z mitycznymi mojrami, jestem szczerze zachwycona tym motywem w tej powieści bo jest on dość szeroko rozwinięty, z czym ja się niestety nie często spotykam. Kolejne fajne tematy to rodzinne tajemnice, pojawiające się inne magiczne stworzenia, kryminalna zagadka, którą można rozwiązywać krok po kroku i tutaj co bardzo fajne jest zachowana jakaś logika wydarzeń, pomimo panującego wokoło chaosu.
Książkę przeczytałam szybko, bo na dwa posiedzenia, bardzo mi się spodobała, zarówno sam pomysł, prowadzenie przez autorkę fabuły, jak i styl pisana czy przeskakiwania pomiędzy jednymi wydarzeniami a drugimi. Podoba mi się efekt, który wypracowała w tej książce autorka, bo pomimo kontrolowanego chaosu, który czytelnik zauważa i czasem może się w nim pogubić, jest tutaj zachowana logika i chronologia wydarzeń, dająca mi wrażenie względnego porządku w fabule.
Osobiście żałuję, że poznałam ten cykl tak późno, bo naprawdę mi się spodobał. Wznowiona wersja jest wzbogacona o opowiadanie - "Toten Räume" opowiadające o losach sióstr Bolesnych w przeszłości, jednak moim zdaniem opowiadanie powinno znaleźć się na początku a nie na końcu książki, ale to taka mała dygresja. Mi się podobało, jestem pozytywnie zaskoczona i szczerze zachęcam do lektury.