Nikt bardziej niż Tekla nie jest zaskoczony odmianą losu. Wygrana w Lotka, zakochany mężczyzna, świetna praca. Towarzyszący jej od lat pech przepadł, a w jego miejsce pojawiło się wreszcie szczęście. Zdaniem Dominiki, jej kuzynki i przyjaciółki, nikt bardziej od niej nie zasłużył na tę zmianę. Niestety, tylko ona wydaje się być tego zdania. Wokół - jak grzyby po deszczu - zaczynają wyrastać zazdrośnicy, uważający, że Tekla zabiera szczęście innym ludziom. Zawistni sąsiedzi, zawistne koleżanki z pracy i szefowa, która wierzy, że Tekla poluje na jej stołek, próbując podstawić jej nogę, a to jeszcze nie koniec. Tekla również zaczyna zauważać, że co jej los dopisze, to komu innemu zabierze, ale próba morderstwa? Czy to nie lekka przesada? Na szczęście, bo jakżeby inaczej, w jej życiu znów pojawia się komisarz Gawron...
Olga Rudnicka- znana autorka powieści sensacyjnych "Natalii 5", "Cichy wielbiciel", "Były sobie świnki trzy" i wielu, wielu innych. Miłośniczka zwierząt, natury i dobrego jedzenia. Kocha jazdę konną i dobrą książkę. Nigdy nie polubi kawy i hipokryzji. Zawsze będzie podążać za swoimi marzeniami.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2022-08-09
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 312
Język oryginału: polski
Życie kopie cię w dupę od najmniej spodziewanej strony.
"Nieszczęście w szczęściu" to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, lecz o tyle niefortunne, że był to drugi tom serii przygód Tekli, której pech zdecydowanie nie opuszcza.
Poznajemy Tekken, która mieszka ze swoją przyjaciółką Dominiką. Obie są przebojowymi dziewczynami i mają dość niekonwencjonalne podejście do życia. Ich rytuały mające przynosić szczęście mogą w wielu osobach budzić zdziwienie i powodować, że dziewczyny są uważane za dziwactwa, a nawet za czarownice. Nie zraża ich to jednak do ciągłego palenia świec, czy nawet wieszania nad drzwiami butów pełnych gwoździ.
Tekla myśli, że w końcu szczęście się do niej uśmiechnęło. Wygrała pieniądze, dostała pracę, w której czuję się dobrze, znalazła wymarzonego faceta, aż tu nagle ktoś zepchnął ja ze schodów... Po zgłoszeniu incydentu na policję rozpoczynamy śledztwo, które ma pomóc wskazać winnego... Poznajemy perypetie Tekli, jej stosunki z współpracownikami i bliskimi.
Przygody są całkiem ciekawe, ale myślę że zdecydowanie fajniejsze okażą się dla tych, którzy poznali pierwsza część przygód Tekli. Są one ze sobą powiązane i wielu składowych trzeba podczas czytania się domyślać. Dlatego zdecydowanie polecam nadrobić pierwszy tom, przed sięgnięciem po ten tytuł.
Osobiście muszę przyznać, że książkę czyta się lekko i przyjemnie, ale nie do końca wpasowała się ona w mój gust. Główna bohaterka jest nieco roztrzepana, bardzo przewidywalna i nie do końca w moim guście. Drażniły mnie jej poczynania, brak zwrócenia uwagi na wydarzenia, którymi policja postanowiła zająć się tak skrupulatnie. Nieco mało dla mnie było wątku kryminalnego w tej komedii kryminalnej, której chyba bliżej do obyczajówki. Lekka, przyjemna, ale przewidywalna książka, a mój gust ostatnio pod tym względem wzniósł się nieco na wyżyny. Po wymagających książkach oczekuję jednak czegoś więcej , tak aby podczas czytania się nie budzić i nie rozwiązać całej zagadki od razu.
Autorka ma lekkie pióro i z pewnością jeszcze kiedyś sięgnę po jej książkę, ale kontynuacji przygód Tekli chyba nie będę czytała, bo sama bohaterka nie do końca przypadła mi do gustu.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka.
"Życie kopie cię w dupę od najmniej spodziewanej strony."
Komedia kryminalna Olgi Rudnickiej ,,Nieszczęście w szczęściu" jest drugą częścią cyklu "Zezowate szczęście Tekli". Chociaż tym razem wątku kryminalnego jest bardzo niewiele, może tyle, co na lekarstwo, ale mimo tego zabawa z lektura tej książki i tak była przednia.
Zazwyczaj nie mówi się, że jest "nieszczęście w szczęściu", ale "szczęście w nieszczęściu", lecz mając takie szczęście do pecha jak nasza bohaterka Tekla, to raczej z konieczności musi być na odwrót. Chociaż wydaje się, że pech jakby odpuścił Tekli, znalazła dobrą pracę, wygrała w loterii niezłą sumkę a na dodatek poznała fajnego chłopaka. Czy to już nie za dużo tego szczęścia jak na jedną Teklę?
"Dostała niezłą pracę, zaczęła studia, znalazła miłość - a czy swojego życia, to się dopiero okaże, w zależności od tego, czy Michał ma jaja czy wydmuszki."
Nieświadoma zagrożenia Tekla nie zdaje sobie sprawy z tego, że ktoś chyba ją obserwuje i stara się zrobić jej jakąś krzywdę. Wpadła pod tramwaj, zatruła się jogurtem a teraz ktoś zepchnął ją ze schodów. Nie widziała nikogo, ale usłyszała tylko pisk i kroki uciekające na górę. Bagatelizuje całe wydarzenie. Jednak jej kuzynka Dominika nie zamierza odpuścić, gdyż boi się o nią i zgłasza całe zajście na policji. Zgłoszenie przyjmuje znany z poprzedniej części komisarz Gawron, który wolałby szukać haków na Dobromirskiego a nie zajmować się sprawą zwariowanych kuzynek. Lecz nie ma innego wyjścia. Podpadł szefowi i ma tylko byle jakie sprawy do prowadzenia. O pomoc w prowadzeniu tego śledztwa prosi koleżankę Franciszkę, która po przesłuchaniu Tekli zaczęła wierzyć niemal we wszystkie amulety i palone świece..., po prostu jakby się zaraziła tymi obrzędami.
"Gdyby sądzić ludzi według tego, w co wierzą, a w co nie, większość można by uznać za wariatów, a może i wszystkich. Dla nich z kolei ateista może być dziwakiem."
W czasie całego dochodzenia śledczy doszli do wniosku, że tak właściwie to niemal wszyscy sąsiedzi i koleżanki z pracy oraz jej szefowa są bardzo zawistni i mogliby być podejrzani o usiłowanie zrobienia krzywdy Tekli. Zresztą wszyscy chcieliby żeby jej się nic nie udawało i gdyby mogli, to z pewnością wszyscy by ją ze schodów zepchnęli. Niestety mają alibi na ten czas. Tekla przy pomocy Dominiki próbuje zrobić i w domu powiesić duży talizman...
Tymczasem zmarł wujek Staszek. To wujek chłopaka Dominiki - Zygmunta. Dziewczyny jada na Mazury, na pogrzeb.
"Miał dziewięćdziesiąt osiem lat. Państwo już do niego musiało dopłacać, a za dwa lata to by dopiero podatnicy byli w plecy. Stulatkowie są nieekonomiczni z punktu widzenia rządu."
Już sama podróż pociągiem jest dość ekscytująca, lecz ich pobyt w mazurskim ośrodku wczasowym to niezły kabaret.
Od kilku lat czytam komedie pani Olgi Rudnickiej i zawsze mogę liczyć na dobrą zabawę. Pomagają na zmianę nastroju. Czyta się szybko i lekko.
W każdej z nich możemy znaleźć coś, co szczególnie zapada w pamięć. Z tej książki chyba najbardziej będę pamiętała rozmowę Tekli z matką Michała, czyli możliwe, że przyszłą teściową..., świetnie oddany klimat takiej wizyty u osób nastawionych niekoniecznie dobrze do ciebie.
Fanom Olgi Rudnickiej polecać nie muszę, ale jeśli ktoś ma ochotę na coś lżejszego i wesołego to polecam.
„Nieszczęście w szczęściu” to drugi tom cyklu „Zezowate szczęście Tekli” zatem możemy w nim zapoznać się z dalszymi perypetiami pechowej Tekli, do której los się w końcu uśmiechnął. Ale czy na pewno? Po raz kolejny do akcji musi wkroczyć komisarz Gawron, bowiem o szczęście Tekli zazdrosnych jest coraz więcej osób, a historia jej pecha ciągnie się za nią krok w krok. Zazdrośnicy są przekonani bowiem, że kobieta zabiera szczęście innym ludziom. Według jej kuzynki Dominiki to właśnie dlatego ktoś próbuje zrobić jej krzywdę. Jaka okaże się prawda? Czy Tekla w końcu uwolni się od niesłusznych oskarżeń i pomówień?
Miałam ogromny problem z tą książką. Z reguły pozycje tej autorki pochłaniam za jednym podejściem, ale od jakiegoś czasu mam wrażenie, że kolejne części cykli Oldze zwyczajnie nie wychodzą. Porzuciłam już jeden cykl o bibliotekarce, która została panią detektyw i niestety tym razem też muszę przyznać, że drugi tom okazał się jednym wielkim rozczarowaniem. Pierwszy tom dosłownie połknęłam w zastraszającym tempie śmiejąc się w głos i uwielbiając główną bohaterkę, a tym razem książkę męczyłam bardzo długo, żeby w ogóle ją dokończyć.
Zabrakło mi bardziej zarysowanej fabuły, wątek kryminalny w moim odczuciu był bardzo naciągany, a zabawne teksty czy sytuacje to tylko odgrzewane kotlety, które już niestety bardziej irytowały niż bawiły. Tak bardzo chciałam się oderwać od rzeczywistości, dać się porwać dobremu humorowi i po prostu dobrze bawić, ale tym razem nie było to mi dane.
Wiem, że raczej po kolejne części z tego cyklu już nie sięgnę, ale oczywiście nie przekreślam autorki i jeśli tylko pojawi się coś nowego, to z pewnością z chęcią przeczytam.
Zwykle mawia się: "Szczęście w nieszczęściu", ale u Tekli, bohaterki tej powieści, wszystko jest na opak. Jak do tej pory nie opuszał ją pech. Przyczepił się jak rzep do psiego ogona. Teraz gdzieś zniknął. A może przechodzi on na innych?
Po wcześniejszych perypetiach Tekli Nuszki, jej życie odmieniło się. Nagle wygrywa w totka, dostaje dobra pracę, lepszą niż chciała. W dodatku ma świetnego (i całkiem normalnego) faceta. Cóż chcieć więcej? Zdaje się, że karty się odwróciły. Może to zasługa różnokolorowych świec, ochronnych butów, czy króliczych uszu. Jedno jest pewne. Jej pech przechodzi na wszystkich innych, których spotyka na swojej drodze. Przez to nie wzbudza sympatii wśród sąsiadów ani współpracowników. Przypadek? Nie sądzę!
Jednak w tym całym szczęściu dochodzi do nieszczęścia. Najpierw ktoś próbuje ją otruć jogurtem, potrącić autem, potem wpycha pod tramwaj, a na końcu jeszcze spycha ze schodów. Kuzynka Dominika, u której pomieszkuje, jest zaniepokojona całą sprawą. Zgłasza więc te zajścia na policję jako próbę morderstwa. Jak było w rzeczywistości? To wyjaśniają komisarz Gawron i jego koleżanka po fachu - Franciszka Żulwik. Każdy kto może, bierze nogi za pas słysząc nazwisko Nuszka, lecz nie komisarz Gawron. I tak, będąc nacenzurowanym, nie pozostaje nic innego, jak wyjaśnić sprawę i "wyjść z twarzą".
Seria ZEZOWATE SZCZĘŚCIE TEKLI, której "Nieszczęście w szczęściu" stanowi druga część i zarazem kontynuację losów Tekli jest świetną rozrywką dla wszystkich, a zwłaszcza dla znudzonych innymi gatunkami. Zawiera elementy homorystyczne i świetne teksty. I mimo że nie jest to lektura wysokich lotów, to mi się podobała.
Jak wiele pecha może mieć jedna osoba? Tekla Nuszka mogłaby opowiadać o tym godzinami i gdyby miała zapędy pisarskie, pewnie przedstawiłaby nam grube tomiszcze zapisków ze swojego nieszczególnie szczęśliwego życia.
Czekałam na drugi tom przygód Tekli Nuszki, bo ilość pechowych przygód z tomu pierwszego dały mi do myślenia, ile jeszcze nieszczęść Tekla może znieść. Okazało się, że limit pecha jakby wykorzystała, a nad jej znękaną głową w końcu zaświeciło słońce. Wygrała sporą sumkę w loterii, dostała niezłą posadę (co prawda w dziwnych okolicznościach) i w końcu poznała fajnego faceta, dla którego jest ważna. Czyżby tony amuletów i setki kolorowych świec w końcu przyniosły efekt?
A jednak komuś osoba Tekli musiała zawadzać, bo pojawiły się sytuacje zagrażające jej zdrowiu, a nawet życiu. Dochodzenie w wyjaśnieniu tych „zbiegów okoliczności” prowadzi dwójka poznanych wcześniej policjantów, ale sama Tekla nie nadaje tym wypadkom jakiegoś większego znaczenia. Prędzej Dominika popadła w panikę i tworzyła przeróżne teorie spiskowe. Podczas przesłuchań wyłania się nieco inny obraz „szczęścia”, jakim Tekla się otacza. Z rozmów z potencjalnie podejrzanymi wynika, że Tekla stała się jakby wirusem, który sprowadza nieszczęście na wszystkich, z którymi się spotkała. Aż kręciłam głową z niedowierzaniem, gdy teoretycznie wykształceni i światowi ludzie oskarżali koleżankę o czary, rzucanie uroków i wszystkie możliwe nieszczęścia, całkiem zatracając logiczne myślenie. Autorka włożyła w treść mnóstwo sarkazmu i wcale nieskrywanej ironii. Ta „mgła mózgowa” poszkodowanych z powodu znajomości z Teklą to istna komedia i fajne pokazanie, jak łatwo całą winą obarczyć kogoś innego, oczyszczając jednocześnie własne sumienie.
Sam wątek kryminalny jest tak delikatny, że praktycznie niezauważalny. Nieco żałuję, że nie było w tej części kontynuacji potyczek z Dobromirskim i przestępczym światkiem. Ta historia w tym tomie została wyciszona, może rozwinie się w kolejnych częściach. Bardzo na to liczę. „Nieszczęście w szczęściu” skupia się przede wszystkim na rozwiązaniu zagadki ataków na Teklę. Mniej jest o zabobonach, ale więcej o amuletach przynoszących szczęście i świecach „na emocje”. Nieco zawiodłam się rozwiązaniem zagadki. Spodziewałam się, że tej kwestii zostanie poświęcone więcej uwagi, ale niestety, tak się nie stało.
To moja jedyna uwaga co do treści bo styl autorki jest świetny. Lekki i obrazowy. Czułam się jak na spotkaniu z rozgadaną koleżanką.
Z pewną sadystyczną przyjemnością czytałam o relacjach Tekli z przyszłą teściową i przyznaję, że z równie wielką radością czekam na rozwinięcie tego wątku w części trzeciej. To może być naprawdę dobra opowieść.
Drugi tom niestety nie jest lepszy od pierwszego, ale i tak przyjemnie spędziłam czas, czytając tę komedię kryminalną. Ten gatunek przypadł mi szczególnie do gustu, bo odpoczywam i poprawiam sobie humor po ciężkim dniu. Może nie jest to wysokich lotów literatura, ale czy wszystkie książki muszą nią być? Otóż nie. Uważam, że każda książka powinna spełnić swoje zadanie, a seria „Zezowate szczęście Tekli” świetnie sobie z misją poradziła. „Nieszczęście w szczęściu” to idealna książka na weekendowe czytanie. Można przy niej odpocząć, zrelaksować się, a nawet momentami zaśmiać. Ja odpoczęłam, miło wspominam lekturę i czekam na kolejne przygody bohaterów.
Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za egzemplarz do recenzji.
W książce Olgi Rudnickiej pt."Nieszczęście w szczęściu" będącej kontynuacją książki "Zezowate szczęście" mamy doczynienia z dalszymi losami Tekli Nuszki. W końcu odpuścił ją pech. Znalazła pracę, wygrała w totolotka i poznała fajnego mężczyznę. Niestety ktoś zepchnął ją ze schodów, a jej kuzynka Dominika zgłosiła sprawę na policję.
Ta książka to istna komedia. Niektóre sytuacje są tak absurdalne, że ciężko je sobie wyobrazić. Tekla, której całe życie towarzyszył pech, robi wszystko aby się go pozbyć. I jak widać się udało. Pali kolorowe świecie, nosi zioła i inne przedmioty na szczęście. Ludzie zaczęli jej zazdrościć, bo jej się dobrze wiedzie a teraz oni mają pecha. Czy ktoś z nich zepchnął Teklę ze schodów?
Skoro te wszystkie zaklęcia i palenie świec przynosi taki efekt to chyba sama muszę spróbować.
Książka jest lekka i śmieszna. Ale nie jest to raczej komedia kryminalna, gdyż tego jest tutaj niewiele. Za to można się dowiedzieć dużo o przesądach i sposobach aby pomóc sobie w życiu zaklęciami. Książka napisana jest bardzo fajnym językiem, wciąga i czyta się ją bardzo szybko. Jest to idealna książka na odprężenie i odmóżdżenie. Lubię pióro Olgi Rudnickiej i z chęcią przeczytam jej kolejne książki.
Do Tekli - której od lat towarzyszył pech w końcu uśmiechnęło się szczęście, wygrywa w totolotka, ma świetną pracę a na horyzoncie pojawia się zakochany mężczyzna. Tylko jej kuzynka i przyjaciółka Dominika uważa, że Tekla zasłużyła na taką odmianę losu, inni ludzie zaczynają okazywać jedynie zazdrość i zawiść. Tekla zaczyna dostrzegać, że kiedy jej się szczęście inni mają pecha, niespodziewanie dochodzi do tego nawet próba morderstwa, co sprawia, że w życiu kobiety pojawia się komisarz Gawron. Jak potoczy się losy bohaterów? Kto czyha na życie Tekli?
Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, chociaż słyszałam wiele dobrego o jej komediach kryminalnych. Do sięgnięcia po tą książkę zachęcił mnie opis, ktory sugerował wiele zawirowań w życiu głównej bohaterki. Muszę wspomnieć, że "Nieszczęście w szczęściu" jest drugim tomem cyklu #zezowateszczęścietekli, ja czytałam tą książkę bez znajomości poprzedniego tomu i wcale mi to nie przeszkodziło w "połapaniu się" w historii głównej bohaterki. Styl jakim posługuje się Pani Olga jest specyficzny, ale mi akurat przypadł do gustu i książkę czytało mi się naprawdę dobrze. Jeśli chodzi o bohaterów książki, to Tekla od początku zaskarbiła sobie moją sympatię i od samego początku bardzo jej kibicowałam. W tej historii dzieje się tak wiele, że nie ma nawet chwili na nudę, śmieszne, a czasami wręcz komiczne sytuację i dialogi wielokrotnie wywoływały uśmiech na mojej twarzy. Autorka dobitnie pokazuje jak zazdrośni i zawistni potrafią być ludzie, kiedy to komuś innemu w końcu się szczęści, dowiadujemy się też tutaj sporo o przesądach i zabobonach, które rzekomo mogą pomóc w życiu i odpędzić pecha. Książka jest idealna na jeden wieczór, żeby się zrelaksować i pośmiać. Moja ocena 7/10.
Czy wierzycie w przesądy, fatum, czarne koty, pechową trzynastkę? Czy uważacie, że szczęście bądź nieszczęście zależy od losu?
Tekla ma dobrą passę w życiu. Ma pracę, fajnego faceta, wygrywa w totka. Jest tym zaskoczona i trochę przytłoczona. Niestety zawistnych ludzi wokół niej nie brakuje. Dziwne sytuacje i wydarzenia mnożą się wokół niej. Ktoś usiłował ją zabić. Jej przyjaciółka Dominika postanawia zgłosić sprawę na policję.
Dla akcji wkracza komisarz Gawron i jego koleżanka z pracy Franka.
"Nieszczęście w szczęściu" to zgrabnie napisana komedia kryminalna. Autorka ma specyficzny styl, który nie każdemu przypadnie do gustu. Widać, że lubi używać sporej ilości wulgaryzmów w dialogach. Większość książki zajmują przesłuchania podejrzanych, świadków, sąsiadów, koleżanek z pracy. Pisarka za bardzo skupia się na rytuałach odganiających pecha. Intryga nie jest skomplikowana i łatwo odgadnąć, kto jest winny.
"Nieszczęście w szczęściu" to powieść, która nie jest ani rewelacyjna, ani bardzo słaba. Jest średnia. Bez wielkich zachwytów. Ratuje ją fajne poczucie humoru, zabawne sytuacje i dowcipne konwersacje między bohaterami, pomijając przekleństwa.
Na raz, na jeden wieczór.
Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją książki Nieszczęście w szczęściu Olgi Rudnickiej. Pierwszy raz z twórczością autorki zetknęłam się mniej więcej dwa lata temu. Od pierwszej książki stałam się fanką Olgi Rudnickiej, jak i gatunku, w którym czuje się ona najlepiej, czyli komedii kryminalnej. Od tego czasu przeczytałam większość książek autorki bawiąc się przy tym wyśmienicie. Zawiodłam się czytając książki z serii o Matyldzie Dominiczak. Miałam mieszane uczucia chwytając za pierwszą część przygód Tekli Nuszki, które autorka przedstawiła w książce Zgiń, przepadnij. Zupełnie niesłusznie. Serią o pechowej Tekli Olga Rudnicka wróciła na właściwe tory. Nieszczęście w szczęściu jest bardzo dobrą kontynuacją serii. Tekli ponownie towarzyszy jej kuzynka, a zarazem przyjaciółka Dominika. Życie obu kobiet wygląda jednak całkiem inaczej niż w części pierwszej. Tekli zaczęło dopisywać szczęście. Odnalazła miłość i partnera akceptującego jej dziwactwa, wygrała w totka co pozwoliło jej kupić nowe auto. Życie zawodowe też powoli się układa - praca, którą podjęła bohaterka pozwala jej na spokojne utrzymanie się. Dominika natomiast spędza znaczną część czasu na Mazurach w ramionach ukochanego, który jest... żonaty. Jakby tego było mało ma w rodzinie upierdliwego wujka - miłośnika pirogów, które spędzają Dominice sen z powiek. Akcja powieści rozpędza się bardzo powoli. Tak naprawdę cała zabawa rozpoczyna się w raz ze śledztwem w sprawie zepchnięcia Tekli ze schodów. Przed policjantami nie lada wyzwanie - brak świadków, brak widocznego motywu. W toku postępowania na jaw wychodzą jednak nowe fakty. Okazuje się, że nie wszyscy darzą Teklę sympatią wbrew temu, co wydaje się kobiecie. Ba! Wiele osób ma do niej całe mnóstwo zarzutów. Niektórzy wręcz dostrzegają, że wraz z każdym szczęśliwym wydarzeniem, jakiego doświadcza główna bohaterka kogoś w jej otoczeniu spotyka nieszczęście. Uważają, że Tekla rzuca uroki i nakłada klątwy! Ciekawi jesteście jaka jest prawda i jak to wszystko się potoczy? Odpowiedzi czekają na kartach powieści. Podczas lektury bawiłam się przednio. Bardzo lubię bohaterów przedstawionych w tej serii, styl i humor autorki niezmiennie mi odpowiadają. Jedynym minusem książki jest to, że bardzo powoli rozkręca się i w pierwszej części powiewa nudą. Druga połowa jednak wynagradza to wszystko z nawiązką. Zakończenie daje nadzieję na ciekawą kontynuację.
Paliliście kiedyś świece, aby odgonić złe moce, a przywołać te dobre? 😁
To słabość głównej bohaterki, Tekli, w nowej książce od Olgi Rudnickiej. Po pasmie pozytywnych zdarzeń, nagle wrócił do niej pech, który tajemniczo spycha ją ze schodów czy podrzuca zepsuty jogurt... A do tego jeszcze opinie innych ludzi, którzy uważają dziewczynę za czarownicę, która wysysa szczęście z innych ludzi! To na pewno pech, niefortunna zbieżność przypadków, czy jednak ktoś czycha na jej życie? I co zrobi z tym policja?
To moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki i na pewno nie ostatnie! Niesamowite poczucie humoru, genialny styl, lekkość w pisaniu i fantastyczna wyobraźnia - gratuluję autorce takiego talentu! Przygody Tekli może nie trzymały w napięciu, ale bawiły mnie od pierwszej do ostatniej strony powodując niekontrolowane wybuchy śmiechu. Jej niecodzienne życie, specyficzne upodobania do palenia świec i podejście do życia sprawiły, że polubiłam ją niesamowicie i z ogromną ciekawością czekałam na wyjaśnienie, co tak naprawdę wydarzyło się w Poznaniu (miasto doznań!). Po fali pozytywnych wydarzeń, jej życie stało się serią niefortunnych zdarzeń, których nie była w stanie wyjaśnić. Ba, nawet policja miała związane ręce! Wyjaśnienie całego tego rozgardiaszu zaskoczyło mnie totalnie, bo zakładałam wiele scenariuszy, ale nie taki, jaki postanowiła zaserwować nam autorka.
Sprawdźcie sami, czy to książka dla Was, ale jeżeli szukacie lekkiej komedii pełnej niecodziennych zdarzeń, która pochłonie Was bez reszty - absolutnie polecam!
Bohaterka książki Olgi Rudnickiej, Tekla Nuszka, wierzy w zabobony. Wierzy nawet w czary, co więcej sama wymyśla zaklęcia, aby przyciągnąć wreszcie szczęście, które od dłuższego czasu nie było jej dane. Razem z kuzynką Dominiką, która jest również jej najlepszą przyjaciółką, przeżyją pełną zwariowanych sytuacji przygodę. Czy pech prześladujący Teklę wróci? Czy zepchnięcie jej ze schodów w pracy okaże się próbą morderstwa? Komu przeszkadza dobra passa kobiety? Czy są to zawistni sąsiedzi, czy koleżanki z pracy, które myślą, że kobieta dybie na ich stanowiska?
Nie jestem ekspertką od komedii kryminalnych, ale w tym przypadku bawiłam się wyśmienicie. Tego było mi trzeba. Humor, który towarzyszył mi podczas czytania tej historii sprawił, że nie nudziłam się ani przez chwilę, a perypetie bohaterek budziły często mój uśmiech. Bo jak nie zaśmiać się, kiedy Tekla rozmraża w mikrofalówce „ jedzenie ” dla kota, Zgredka, które okazuje się być myszą, wiesza but nad drzwiami lub ucieka z randki przez okno. Te i sporo innych zabawnych sytuacji, w połączeniu z zagadką kryminalną w tle, dało finalnie lekką, niewymagającą lekturę, a zarazem ciekawą intrygę.
„ Nieszczęście w szczęściu ” to zabawna komedia pomyłek z wątkiem kryminalnym. Lekkie pióro autorki i dawka humoru sprawiają, że ta książka sprawdzi się jako bardzo dobra rozrywka na letnie popołudnie. Dla mnie było to bardzo udane oderwanie się od bardziej wymagających książek i świetna odskocznia, której potrzebowałam. Polecam.
,,Nieszczęście w szczęściu" to książka autorstwa Olgi Rudnickiej, która bardzo przypadła mi do gustu. ?
Tekla to kobieta, którą przez długi czas prześladował pech, jednak od niedawna ma wrażenie, że jej los się odmienił. Wygrała w lotka, znalazła dobrą pracę i zakochała się! Jej życie zdaje się zmierzać w dobrym kierunku, jednak nie wszyscy w otoczeniu Tekli cieszą się razem z nią. Dość specyficzna osobowość kobiety oraz wiara w zabobony sprawiają, że koleżanki z pracy i sąsiedzi zaczynaja podejrzewać Teklę o posiadanie ,,magicznych mocy".
Przyjaciółka bohaterki - Dominika, po serii tajemniczych wypadków, uważa, że ktoś chce skrzywdzić Teklę, dlatego decyduje się zgłosić sprawę na policję. I tak oto zaczyna się historia pełna wrażeń.
Nie miałam przyjemności zapoznania się z pierwszym tomem tej serii, ale na pewno wkrótce to zrobię. Bardzo podobała mi się kreacja bohaterów, którzy byli pod pewnymi względami mocno przerysowani. Lekkie pióro autorki, żarty sytuacyjne, ironia i ciekawa fabuła sprawiły, że lekturę pochłonęłam jednym tchem.
Polecam ten tytuł jeśli szukacie książki, przy której można się odprężyć i dobrze bawić. Historia kryminalna zmieszana z dawką humoru to według mnie idealne połączenie na leniwe popołudnia. ?
Książki Olgi Rudnickiej to potężna dawna dobrego humoru.
Tekla głowna bohaterka przyciąga pecha praktycznie na każdym kroku, mało tego potrafi dzielić się swoim pechem z innymi, jest więc potencjalnym zagrożeniem i można się obawiać przebywając w jej towarzystwie, dlatego Dominika jej kuzynka po serii nieszczęśliwych i tajemniczych wypadków zgłasza na policję chęć skrzywdzenia kuzynki jednak nie za bardzo potrafi podać osobę, która moglaby być sprawcą calego zamieszania.
Kto może chciec zrobić krzywdę ekscentrycznej Tekli?
Do akcji ponownie wkracza komisarz Gawon i wraz z Franką rozpoczynają śledztwo.
Książki Olgi Rudnickiej są dla mnie chwilą wytchnienia, bo każdemu miłośnikowi literatury wysokiej należy się niekiedy wieczór z kubkiem herbaty i niezobowiązującą lektura. Taką, która pozwoli oderwać się od rzeczywistości, uśmiechnąć pod nosem z niezbyt lotnych żartów, lub ogranej do bólu gry słów.
Od czasu do czasu więc odkładam na bok stosik książek ważnych i poważnych i sięgam po prostą rozrywkę, którą od lat serwuje swoim czytelnikom ta autorka. A że pomysłów na nowe historie ma mnóstwo jest w czym wybierać.
Jej ostatni cykl; Zezowate szczęście Tekli, już zyskał wierne grono czytelników, a to za sprawą nietuzinkowej bohaterki o wdzięcznym imieniu Telka i niemniej oryginalnym nazwisku Nuszka.
Perypetie tej zwariowanej dziewczyny, która z rodzinnej wsi wyjeżdża do dużego miasta aby zacząć nowe życie raz po raz wywołują salwy śmiechu a niekiedy uśmieszek zażenowania. Bo Tekla to prosta, szczera dziewczyna, którą od urodzenia musi sobie radzić z pechem, który ją prześladuje. A strategii walki z nieszczęściami, które na nią spadają ma mnóstwo, począwszy od noszenia króliczych uszu w torebce po mamrotanie zaklęć nad palącymi się świecami. Dzielnie sekunduje jej w tym kuzynka Dominika, która stara się jednak zachować resztki trzeźwości umysłu za nie obie.
I kiedy wydaje się, że wszystko zaczyna się układać: bohaterka znajduje dobrą pracę, narzeczonego i udaje jej się wygrać niemała sumkę pieniędzy w Totolotka okazuje się, że ktoś dybie na jej życie.
Tekla bowiem, oprócz wrodzonych zdolności do popadania w tarapaty, ma jeszcze niezwykłą umiejętność pojawiania się złym miejscu i o złym czasie, co sprowadza na nią kłopoty, a ona sama staje się obiektem zainteresowań przestępczego półświatka.
Od czego jednak mamy niezawodną policję, która strzeże prawa i porządku a Tekli zapewnia poczucie bezpieczeństwa i dba aby włos jej z głowy nie spadł.
"Nieszczęście w szczęści" to prosta, niewymagająca nadmiernego skupienia lektura idealna na poprawę humoru. Radzę jednak zapoznać się z pierwszą częścią tego cyku, bo w przeciwnym wypadku intryga może być niezrozumiała dla większości czytelników.
Komedia kryminalna Olgi Rudnickiej ,,Nieszczęście w szczęściu" jest moim pierwszym spotkaniem z twórczością autorki, której dorobek literacki liczy aż 24 książki.
Seria ,,Zezowate szczęście Tekli". Główną bohaterką cyklu jest Tekla, która ma na przemian szczęście i pecha. Jednak robi wszystko, żeby odgonić od siebie pecha, a przyciągnąć szczęście. W ostatnim czasie szczęście znacznie sprzyja Tekli. Wygrała w lotka, znalazła dobrą pracę, poznała chłopaka. Jednak z pojawieniem się szczęścia, pojawiają się różne kłopoty. Tekla doznaje wypadku na schodach i wszystko wskazuje, że ktoś celowo ją zepchnął. Za namową kuzynki Dominiki, dziewczyna zgłasza sprawę policji. Wraz z rozpoczęciem śledztwa pojawią się potencjalni sprawcy, którym przeszkadza powodzenie Tekli. Wśród podejrzanych znajdą się zawistni sąsiedzi, zazdrosne koleżanki z pracy, a może ktoś jeszcze ?
Lekki styl oraz dużo żartów sytuacyjnych. Śmieszne dialogi i sceny np. podgrzewanie myszy w mikrofali, bo kot nie lubi zimnych. Ciekawe śledztwo policjantów, którzy dość sceptycznie podchodzą do zachowania Tekli, a z czasem sami postępują podobnie. Pojawia się dużo różnego typu zabobonów, zaklęć, przesądów, wierzeń które również potrafią rozbawić. Podsumowując dużo śmiechu, ale też wciągającego i intrygującego śledztwa jak przystało na dobrą komedię kryminalną.
Czarna komedia z wątkiem kryminalnym. Marta i jej przyjaciółka Aneta znajdują dwa trupy i z różnych powodów zamiast zgłosić sprawę na policję…...
Emilia Przecinek, znana autorka powieści dla kobiet, w wieku czterdziestu lat zostaje rozwódką z dwójką nastoletnich dzieci, kredytem hipotecznym...
Gdyby nie kosmetyczka i fryzjerka, byłabym wyblakła jak roczny paragon.
Więcej