Wspaniała, polifoniczna powieść o ludzkiej egzystencji.
Co łączy życie Elsiny Marrone, niezrównanej w kołysaniu biodrami miliarderki, z życiem Peppina Valletty, romantycznego śpiewaka z piano baru, albo Lindy Giugiu, niepokonanej przy pokerowym stole? Łączy je właśnie to, że każde z nich jest życiem. Składają się z mnóstwa być może nieistotnych, ale przez to wcale nie drugorzędnych zdarzeń.
Biorąc za punkt wyjścia portrety autorstwa Jacopa Benassiego, Paolo Sorrentino wyobraża sobie historie uwiecznionych na nich osób, nie wiedząc, kim są ani co robią. Z błyskotliwym humorem łączy różne rejestry i treści, w jednym zdaniu przechodząc od cierpienia do śmiechu, od wzruszenia do ironii, snując niesplecione ze sobą opowieści o miłości, samotności i przyjaźni, komedie, melodramaty, tragedie i farsy.
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2019-01-15
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 328
Tytuł oryginału: Gli aspetti irrilevanti
Fotografie mają w sobie pewną siłę oddziaływania. Spójrzmy na zdjęcie zupełnie obcego człowieka — co jesteśmy w stanie wyczytać z jego twarzy? Czy można stworzyć w ten sposób całą historię czyjegoś losu? Taką pełną szczegółów i dokładności…
Lubię niebanalne pomysły, zwłaszcza te, które mają związek z literaturą lub fotografią. Tak się złożyło, że miałam okazję trafić na interesujące połączenie obu dziedzin, a wszystko za sprawą książki napisanej przez pewnego włoskiego reżysera. Paolo Sorrentino zdobył sporo nagród za takie filmy jak „Wielkie piękno” czy „Młodość”. Popularnością cieszy się też wysoko oceniany serial „Młody papież”. Owszem, niespecjalnie ciągnęło mnie do wymienionych tytułów, aczkolwiek czytałam o nich dużo dobrego. Fanką Sorrentino nie jestem, ale zdecydowałam się zerknąć na jego karierę pisarską. „Nieistotne wizerunki” oryginalnie zostały wydane trochę ponad dwa lata temu, teraz nadeszła polska premiera. Aż mnie dziwi jedna kwestia — dlaczego dopiero słyszę o tej książce? Mimo mojego zainteresowania zagranicznymi publikacjami. Naprawdę ciekawa fabuła, więc mam nadzieję na jej rozpowszechnienie w naszym kraju.
Chciałabym jeszcze wspomnieć o zdjęciach służące Sorrentino jako oś każdego rozdziału. Wykonane przez Jacopa Benassiego, którego pracę śledzę od stosunkowo krótkiego czasu, lecz muszę przyznać — bardzo lubię jego fotografie. Udział Jacopo w tym projekcie wydaje mi się być naprawdę zachęcający do sięgnięcia po „Nieistotne wizerunki”, ponieważ jego portrety intrygują, od strony zarówno emocjonalnej, jak i czysto technicznej. Warto zajrzeć. Współpraca artystów zaowocowała ciekawą ideą, przemienioną w dobrą realizację. Za jedyny minus uznaję okładkę, grafika wypada dość kiepsko, lecz ta sama widnieje na wydaniu włoskim, dlatego rozumiem, że mało dało się w tej kwestii zrobić. Trzeba czekać na reedycję.
Autor pisze w sposób dowcipny, ale też przejmujący. Wymyślone przez niego historie tylko chwilowo dają złudzenie groteskowych, iście kabaretowych. Szybko człowiek zdaje sobie sprawę z faktu, iż tak wyglądają nasze życia. Nawet te pozornie zwyczajne momenty mogą jawić się słodko-gorzko, zabawnie, lecz czasami to po prostu śmiech mieszany z łzami. Sorrentino dzięki swojemu pisarstwu prezentuje rozmaite oblicza egzystencji. Wpada w tony charakteryzujące się cynicznym żartem, również wzruszające, filozoficzne, uwodzicielskie. Krąży między skrajnościami, ukazując fascynujące efekty, moim zdaniem, nigdy nudne.
Trafiłam na pewną wypowiedź dotyczącą „Nieistotnych wizerunków”. Mianowicie, podobno są „wtórne”. Trudno mi się zgodzić z tą opinią. Oczywiście, opowieści łączy wspólny mianownik, jakim jest ukazanie problemów przez pryzmat odrobiny humoru. Co ciekawe, ostatni rozdział przedstawia samego autora! Jego zdjęcie, z dołączonym opisem. Naturalnie, i on został wymyślony, z fikcyjnym nazwiskiem, z fikcyjnym losem. Najlepsze, że w pierwszej chwili nie zorientowałam się, iż to właśnie Sorrentino! Połączył ze sobą kontrasty. Mechaników, śpiewaków, milionerów, uczonych, morderców. Widzimy ich różne strony, statecznie składające się w sensowną mozaikę. Przyznaję, ja również mam ochotę napisać coś w tym stylu, dla siebie. To zajmujące literackie ćwiczenie.
„Nieistotne wizerunki” są fantastyczną galerią postaci, ukazującą życie oraz śmierć, siłę drobnych wydarzeń, skomplikowanie ludzkich ścieżek, które jednocześnie mogą wypadać podobnie, choć nie monotonnie. Czarno-biały kolaż, osobliwy w formie, wykonaniu. Sorrentino i Benassi powinni być dumni. Jak wspomniałam wyżej, zabieram się za własną wersję tej książki, bardziej okrojoną, ale myślę, że będę się nieźle bawić. Przy okazji, zachęcam innych do spróbowania swoich sił w tego typu tworzeniu — nigdy dosyć rozwijania wyobraźni.
Hit festiwalu w Cannes w 2015 roku. Powieść Paola Sorrentino to zbeletryzowany scenariusz jego najnowszego filmu z Michaelem Cainem, Harveyem Keitlem,...
Przeczytane:2019-03-10,
Maestria. Nic dodać, nic ująć. "Nieistotne wizerunki" to efekt współpracy Paolo Sorrentino i Jacopa Benassi. Reżyser i pisarz oraz fotograf. Pomysł przedni. Jacopo Benassi stworzył czarno-białe portrety przypadkowych osób, a Paolo Sorrentino dopisał do nich życiorysy. Różnorodność. To kolejne słowo w pełni oddające istotę tej publikacji. Portrety, a co za tym idzie i historie, przedstawione w tej niewielkiej książce to przekrój całego włoskiego społeczeństwa. Tu nie ma nudy. Każdy jest inny. Każdy ma swoje sekrety, ukryte pragnienia, niespełnione marzenia. Każdy ma swoją tajemnicę. Każdy ma swoje gorsze i lepsze dni. Ot, życie.
Sorrentino w charakterystyczny dla siebie sposób przedstawia czytelnikom poszczególne sylwetki. Nie będę wymieniać wszystkich. Wspomnę tylko o miliarderce, która wiedziała kiedy zakołysać biodrami, co przynosiło oczekiwany efekt … do czasu. To Elsina. Inżynier elektryk niby pogodny, a skrywający w sobie mrok. To Roberto. Rozczarowana życiem farmaceutka. To Ada. Romantyczny śpiewak z piano baru, którego życie w pewnym momencie kręciło się wokół niepełnosprawnego syna. To Peppino. Ukrywający się przywódca klanu Varriale. To Salvatore. Kobieta-naukowiec. Kobieta-uwodzicielka. To Enza. Aktorka teatralna. To Antonella. Niepoprawny optymista. Człowiek, który poprzez swój entuzjazm może wykończyć drugiego człowieka. To Aristide. Żona portiera. Postrach wszystkich lokatorów. To Donna. Niby leń i nieudacznik, a karierę polityczną zrobił. To Arcadio.
Niezależnie od tego, o kim mówi Sorrentino robi to z niezwykłą lekkością, polotem, fantazją. Zdania są proste i krótkie, ale zarazem uderzające swoją wytwornością. Tu mniej znaczy więcej. Nie trzeba pisać elaboratu, aby sportretować człowieka. Sorrentino przywołuje kluczowe fakty z życia poszczególnego bohatera, by nieoczekiwanie dodać o nim coś pozornie absurdalnego i nieistotnego. Ale tylko pozornie. Bo te nieistotne szczegóły składają się na życie człowieka. Te nieistotne wizerunki to ludzie żyjący obok nas…
Muszę jeszcze napisać o samym wydaniu tej książki. Jest piękne, bo tu zachwyca nie tylko treść, ale i forma. Wszystko ze sobą idealnie współgra.
A gdy już użyłam słowa pięknie muszę dopisać kolejną kwestię. Paolo Sorrentino to reżyser i scenarzysta nagrodzonego Oscarem i Złotym Globem filmu "Wielkie piękno". Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że czytając wymyślone biografie sfotografowanych osób miałam nieodparte wrażenie, że prezentacji dokonuje sam Jep Gambardella (kto oglądał film będzie wiedział co mam na myśli). Ta sama inteligencja, ta sama elokwencja, ta sama ironia, ten sam cynizm, ta sama szczerość, ta sama celność wypowiedzi.