WSPÓŁCZESNA WERSJA OPOWIEŚCI PODRĘCZNEJ
Odurzona, przebrana w staroświeckie zniszczone ubrania i rozpaczliwie marząca o papierosie Yolanda budzi się w odizolowanym pokoju. Obok siedzi Verla, która wydaje jej się dziwnie znajoma. W oddali słychać echo tajemniczych głosów mężczyzn. Kobiety znajdują się w głębokiej australijskiej głuszy, a kolejne zniewolone towarzyszki są już w drodze.
Bite, głodzone i poniżane, muszą wykonywać ciężkie prace fizyczne bez zadawania zbędnych pytań. Nie są pewne niczego poza bolesnymi wspomnieniami z przeszłości, które je wszystkie łączą.
Jedynym źródłem ich siły są zwierzęce instynkty, którym muszą się poddać, aby przetrwać. Wkrótce kobiety zamienią się z ofiar w łowców zdeterminowane, aby wydostać się z najgorszego więzienia, jakie widziały.
Dystopijna, iluzoryczna i świetnie napisana opowieść, która przypomina o największych sprzecznościach targających ludźmi - zdolności do nieokiełznanej dzikości, skrajnym egoizmie, niezwykłej odporności i możliwości odkupienia win.
__
Prorocza, feministyczna powieść grozy, którą musisz przeczytać.
- ,,Jezebel"
Historia brutalna i jednocześnie piękna. To jak Opowieść podręcznej na odludziu.
- Paula Hawkins, autorka Dziewczyny z pociągu
__
O autorce:
Charlotte Wood - australijska powieściopisarka. Jej książki zostały doskonale przyjęte przez krytyków i otrzymały nominacje w wielu plebiscytach literackich. Jej dystopijna powieść Naturalna kolej rzeczy zdobyła prestiżowe nagrody Stella Prize, Indie Book Awards Novel of the Year oraz nagrodę
Wydawnictwo: Illuminatio
Data wydania: 2018-04-13
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 288
Tytuł oryginału: The Natural Way of Things
Budzą się w zamkniętym pomieszczeniu i zostają zmuszone do oddania rzeczy osobistych. Ich codzienność zostaje zastąpiona przymusową pracą fizyczną i obciętymi przy skórze włosami. Z dnia na dzień, z niejasnych powodów, stają się niewolnicami. Równie szybko z ofiar zamieniają się jednak w oprawców. Jak potoczy się ich historia?
Po „Naturalną kolej rzeczy” sięgnęłam skuszoną okładkową obietnicą. Wyobrażałam sobie, że będzie to lektura porywająca, zaskakująca i nieco inna od książek, które każdego dnia zasypują rynek wydawniczy. Jeszcze przed rozpoczęciem powieści dopatrywałam się w niej dzikości, brutalności i odwołania do najniższych instynktów. Czy odnalazłam te elementy w tej historii?
Już na wstępie muszę przyznać, że ta opowieść okazała się nieco inna, niż sobie to wyobrażałam. W moim mniemaniu przede wszystkim łagodniejsza, niż można by przypuszczać po zapoznaniu się z opisem wydawnictwa. Choć nie brakuje w niej mocniejszych scen i bardziej krwawych wątków, to odniosłam wrażenie, jakby moje wyobrażenia zostały przepuszczone przez cenzurę. Zabrakło mi mocnych opisów dotyczących rzeczonej pracy fizycznej. Nie narzekałabym również, gdyby autorka bardziej skupiła się na trudach i znojach, z którymi kobiety musiały walczyć każdego dnia. Nie doszukałam się także argumentów uzasadniających pobyt bohaterek w takim miejscu. Być może to dlatego, że książka jest zbyt krótka, nie zmienia to jednak faktu, że jak dla mnie akcja została dość okrojona.
No właśnie, a co z tą akcją? Tutaj również mam pewne wątpliwości. Mianowicie wszystkie wydarzenia rozgrywają się podobnym, spokojnym, niemalże miarowym rytmem. Nie doświadczymy w tym przypadku gwałtownych zwrotów akcji, a podczas lektury nie będzie nam towarzyszyło przejmujące napięcie. Jeśli ktoś liczy na intrygujący thriller, to musi zmienić podejście albo… wybrać inny tytuł. Mam wrażenie, że ten powieściowy spokój budzi lekką niechęć u czytelnika. Niespieszne tempo w nas również budzi zastój i chęć zwolnienia- i niestety nie są to pozytywne odczucia.
„Naturalna kolej rzeczy” to trudna lektura, z jednej strony ze względu na charakter tej powieści, z drugiej na styl, jakim została napisana. Autorka skupia się na opisach, poświęcając na ich rzecz dialogi. Taki zabieg nie stanowi dla mnie problemu, bez wątpienia jednak sprawi, że lektura nieco się wydłuży, być może kogoś znuży. Ja nie traktuję tego w kategorii wad, myślę, że w tym przypadku to pasuje. Mnie czytało się dobrze, a możliwość skupienia na opisach sprawiała, że mogłam sobie lepiej wizualizować tę historię.
Na początku powieści miałam duży problem z bohaterkami. Nie przemawiały do mnie, nie czułam wobec nich większych emocji. Zagłębiając się w fabułę powieści nieco zmieniłam zdanie na ich temat. Podobała mi się długa droga, jaką przeszły i metamorfoza, jaka się w nich dokonała. Nigdy nie zapałałabym wobec nich sympatią, ale ich zachowanie wywołało we mnie nieco głębszych refleksji i skłoniło do próby postawienia się na ich miejscu.
Największą zaletą powieści jest dla mnie miejscowe nakierowanie fabuły na mocne i brutalne sceny. Żadna z nich nie wzbudziła we mnie uczucia odrazy czy obrzydzenia, choć muszę przyznać, że momentami było całkiem blisko. Ale ja lubię takie klimaty i możliwość obcowania z nimi w powieści zawsze liczę na duży plus. Wood umiejętnie ukazała dzikość przyrody i dzikość ludzi. Bardzo podobała mi się intymność tych doznań, takie uzewnętrznianie się emocji i uczuć. W tej nieco dziwnej fabule doszukałam się dzięki temu trochę realizmu.
Mimo że nastawiałam się na coś innego, to bez większego problemu i bez poczucia ciążącej na mnie konieczności, spokojnie ukończyłam lekturę. Doszukałam się w niej kilku mocnych stron, niektóre rzeczy nie przypadły mi do gustu, nie uważam jednak, by była to zła powieść. Moim zdaniem każdy powinien ocenić ją sam.
Wyobraźmy sobie, że jesteśmy zamknięci w miejscu, gdzie pojawiają się najgorsze instynkty. Traktowani niczym zwykłe marionetki, zmuszani do rzeczy, których nigdy byśmy nie zrobili. To tam ludzie stają się zwierzętami, wyłącznie po to, aby przetrwać. Przetrwać, mimo kompletnej niewiedzy…
Dziewiętnastoletnia Yolanda Kovacs budzi się w dziwnym pomieszczeniu, ubrana w starodawny strój, nieświadoma tego, co się stało. W pokoju obok siedzi dziewczyna o imieniu Verla, która wydaje się być znajoma. Znajdują się w samym środku australijskiego odludzia, odseparowane od społeczeństwa. Jest tylko elektryczne ogrodzenie, bez żadnej szansy ucieczki. Okazuje się, że przebywa tam więcej kobiet. Z ogolonymi głowami, jedzą tyle, by przeżyć. Nikt nie rozumie sensu całej sytuacji, przypominającej iście koszmarny sen, wypełniony strachem. Grupy pilnuje dwóch strażników, Boncer i Teddy, ciągle rozmawiających między sobą o zepsuciu i złu wynikającym z przynależności do płci żeńskiej. Asystuje im niejaka Nancy, przebrana w cudaczny kostium pielęgniarki. Więźniarki pozornie zdają się być sobie zupełnie obce, ale jest coś, co je wszystkie łączy — seks. Każda z nich była zamieszana w skandal, była ofiarą molestowania lub zwyczajnie, przepadała za dobrą zabawą. Kto stoi za ich porwaniem? Jaki ma cel w upokarzaniu kobiet?
Trudno mi określić, który impuls dokładnie sprawia, że wybieramy daną książkę. W tym przypadku chyba i okładka, i opis występujący w zapowiedzi. Przyznaję, iż dość wysoko postawiłam poprzeczkę, ponieważ podczas oczekiwania na swój egzemplarz sporo się zastanawiałam nad fabułą. Zgadywałam, wymyślałam. Gdy finalnie sięgnęłam po lekturę, to zaczęłam czuć trochę sprzeczne emocje. Owszem, me wymagania nieco odbiegały od rzeczywistości, ale prawda nie okazała się negatywna. Początek powieści bardzo mnie zainteresował, czytało się szybko, jednak w którymś momencie coś zazgrzytało. Odkładałam książkę, po chwili do niej wracałam, parę razy z rzędu. Jakoś dobrnęłam do końca, średnio usatysfakcjonowana, więc zabrałam się za całość ponownie i było lepiej. Teraz próbuję zrozumieć, dlaczego nie dałam rady za pierwszym podejściem, chyba wiem — zbyt wielki chaos oraz moje nieprzyzwyczajenie do naprawdę otwartych wątków.
Okładka fascynująco współgra z klimatem tej pozycji, stosunkowo brutalnym, dotykającym specyficznych tematów. Połączenie delikatności oraz okrucieństwa. Idea ma w sobie duży potencjał, lecz wykonanie mogłoby być lepsze. Widzę w tym dobry materiał na scenariusz filmowy, gdyby tylko pojawiło się konkretne zakończenie. Nie chciałabym wiele zdradzać, by nie psuć komuś przyjemności z lektury, ale zabrakło mi konkretniejszej puenty. Narodziło się sporo pytań, jednak odpowiedzi nie są dostatecznie zadowalające. Chociaż mogę pojąć, iż takie było zamierzenie autorki, właśnie w ten sposób zechciała poprowadzić akcję. Po prostu do mnie trafia uchylenie nawet rąbka tajemnicy, inaczej się irytuję.
Ciekawie przedstawiono narrację. Wydaje się być duszna, przytłaczająca, dobrze można utożsamić się z więzionymi bohaterkami. Razem z nimi zastanawiamy się nad mnóstwem kwestii, próbujemy znaleźć rozwiązania. Potrzeba dużej dozy cierpliwości i skupienia, aby móc odpowiednio wczuć się w mroczną atmosferę. Ogrom dziwnych zdarzeń, skomplikowanych w odbiorze i nieustanna chęć orientowania się motywach oprawców. Książka trzyma w napięciu, ciekawość o losy postaci aż zżera, chyba dlatego ciężko odłożyć egzemplarz na stałe, porzucić dalszą lekturę, mimo wspominanych wcześniej minusów. Nie chodzi o nudę, tylko o mętlik.
Charlotte Wood odnalazła interesującą metodę na przekazanie problemu mizoginii nadal panującego we współczesnym świecie. Gdyby wybrała nieco inną formę, wówczas ta pozycja trafiłaby do większego grona, więcej ludzi zrozumiałoby płynący z jej słów komunikat. Ja mogę się go jedynie domyślać, ponieważ nie został stwierdzony wprost, aż za mocno go zawoalowano. Bohaterki wzbudzają współczucie, kibicuje się im, lecz też trudno do nich przywyknąć, gdyż zbyt szybko zmieniają się punkty widzenia. Istnieją we mnie dwie różne opinie, które się ze sobą zderzają. Powieść ma wady, chociaż nie mogłabym stwierdzić, że zmarnowałam na nią czas. Kto wie, może powinnam przeczytać jeszcze po raz trzeci?
„Naturalna kolej rzeczy” spodoba się osobom lubiącym historie wypełnione po brzegi tajemnicami, ale równocześnie nie czują szaleńczej potrzeby, by wszystkiego się dowiedzieć. Charlotte Wood pozostawiła czytelnikom mnóstwa pola do popisu, więc książkę można interpretować na wiele sposobów, co wypada dość interesująco.
Książka przepełniona oryginalnością i brutalnością z cudowną, delikatną okładką. Dużo zdradzający i wiele obiecujący opis, intrygujące rekomendacje. Kto by się nie skusił na taką książkę? Jednakże co znajduje się w środku? Zapraszam do zapoznania się z moją opinią pierwszej wydanej w Polsce książki niejednokrotnie szokującej pisarki.
Charlotte Wood to australijska pisarka. Jest określania mianem jednej z najbardziej oryginalnych i prowokujących nowelistek w Australii. Urodziła się w 1965 roku. Jest autorką pięciu powieści: Pieces of a Girl (1999), The Submerged Cathedral (2004), The Children (2007), Animal People (2011), The Natural Way of Things, czyli wydana w Polsce Naturalna kolej rzeczy z 2015 roku. Jej twórczość jest odbierana pozytywnie przez czytelników oraz krytyków. Naturalna kolej rzeczy zdobyła Stella Prize, The Indie Book Award oraz tytuł Książki Roku.
Yolanda Kovacs budzi się w nieznanym miejscu, które później okazuje się być tajemniczym ośrodkiem położonym w australijskim interiorze. Kobieta nie wie jak się tu znalazła oraz kim jest jej towarzyszka. Wkrótce odkrywa, że została porwana wraz z dziewiątką innych kobiet. Wszystkim ogolono głowy, ubrano w starodawne, niewygodne ubrania i zmuszono do brutalnej i poniżającej pracy fizycznej. Porwanym kobietom niewiele się mówi – nie wiedzą dlaczego znalazły się w ośrodku, kto zlecił ich porwania oraz czy pomoc kiedykolwiek nadejdzie.
,,Chmury zbierają się i piętrzą, tworzą się na nowo, a potem znikają. Całe srebrne imperia wznoszą się i opadają pośród przepastnych błękitnych niebios. Mijają miesiące. Nie pytają już o powrót do domu…”
Powieść ta poprowadzona jest narracją trzecioosobową, w której rzeczywistość jest przedstawiona z perspektywy dwóch bohaterek – Yolandy i Verli. Książka okazała się być dla mnie niemałym zaskoczeniem, gdyż po książce Charlotte Wood spodziewałam się czegoś zupełnie innego – wielokrotnie wspominałam, że już dawno temu zrezygnowałam z czytania opisów przed sięgnięciem po książkę. Swoje osądy oparłam zatem na rekomendacjach Pauly Hawkins (Dziewczyna z pociągu) i Jezebel. Choć bardzo się starałam, to niestety nie zrozumiałam tej powieści, tak jak powinnam. Osobiście uważam, że jest ona nieco przedziwniona, przez co właściwy przekaz kryje się gdzieś pomiędzy nie mam pojęcia o co chodzi a co ja właściwie przeczytałam? Jednakże nie mogę napisać, że przeczytanie tej książki było zmarnowaniem czasu, bowiem Naturalna kolej rzeczy gdzieś tam-jakoś tam do mnie trafiła, mocno wpłynęła na moje emocje. Do warsztatu pisarskiego autorki nie odważę się przyczepić, gdyż jest on naprawdę dobry, przepełniony brutalnym naturalizmem. Charlotte Wood całkowicie zrezygnowała z upiększania opisywanej przez nią rzeczywistości. Właściwie nic w tej powieści nie jest piękne, wszystko ma skazę – element, który sprawia, że na zwierciadle rzeczywistości pojawiają się pęknięcia. Wood podobnie jak brutalni strażnicy ośrodka traktuje bohaterki powieści powierzchownie, przede wszystkim fizycznie. Rzadko kiedy zagląda głębiej, chcąc poprzez to zwrócić uwagę czytelnika na to, jak często traktowane są kobiety przez społeczeństwo.
Książka JEST przepełniona brutalnością, wstrząsającymi opisami i zdarzeniami – to, co zdarzyło się tym kobietom było potworne i co gorsze – realne, jednakże pomimo tego jakoś nie mogłam połączyć się z bohaterkami, w pełni zrozumieć ich tragedii i cierpienia. Gdy już zaczynałam czuć więź z bohaterką, autorka urywała rozdział z jej perspektywy i wrzucała mnie w głąb skomplikowanej fabuły, kontynuowanej z perspektywy drugiej bohaterki, przez co znowu potrzebowałam czasu, aby cokolwiek zrozumieć. Nie mniej jednak, Naturalna kolej rzeczy w pewien sposób przeraziła mnie swoją treścią, silnie poruszającą tematykę izolacji, porwania, nadużycia władzy, mizogini.
Naturalna kolej rzeczy to książka niezwykle trudna w odbiorze, do której z pewnością powrócę, gdy będę starsza, bowiem moje dwadzieścia-trzy lata nie pozwoliły mi w pełni wchłonąć wstrząsającego przekazu tejże powieści. W tym momencie mam niezwykle mieszane uczucia względem tego, co przeczytałam. Autorka rodzi w głowie czytelnika tonę pytań, na które odpowiedzi brak – a może nie do końca? Może właśnie o to tu chodzi, by każdy z nas odpowiedział sobie sam?
Powieść ta obrazuje postać kobiety walczącej o przetrwanie – odkrywającej samą siebie w różnych, dotąd nieznanych jej sytuacjach. Jako więźnia, indywiduum i osobę społeczną. Ta książka jest niepodobna do żadnej, którą czytałam wcześniej, a uwierzcie mi, że mam ich trochę za sobą.
ksiazkowa-przystan.blogspot.com
„Naturalna kolej rzeczy” ma niesamowicie przyciągająca okładkę, delikatna róża spętana łańcuchem. Jest piękna i niepokojąca zarazem. Przyciągnęła mnie rekomendacja Pauli Hawkins znajdująca się na okładce. Nawiązywała ona do Opowieści podręcznej, którą znam, więc z dużymi oczekiwaniami sięgnęłam po książkę Charlotte Wood. Fabuła skojarzyła mi się z historią z obozu pracy, jednak realia okazały się zupełnie inne. Kobietom, które zostały uwięzione, ogolono głowy – interpretuję to jako chęć złamania kobiet, sprawienia, aby poczuły się bezwartościowe. Pewnie że o wartości kobiety nie decydują piękne włosy, jednak są nieodłącznym atrybutem kobiecości, długie i lśniące mogą przyciągać tak samo jak zgrabna figura. Dodatkowo zapinanie kobiet na smycz, czynność zupełnie zbędna, bo one nie miały ani gdzie ani jak uciec, to kolejny zabieg by utwierdzić je w przekonaniu, że znaczą tyle co zwierzęta. Ciężka i bezsensowna praca fizyczna (przekładanie kamieni na środku pustyni), głodowe racje żywnościowe i stałe okazywanie przez strażników, kto tu rządzi. Wszystko to sprawiało, że z każdym kolejnym akapitem czułam się jak w koszmarnym śnie. Szkoda, że takiej dusznej i ciężkiej atmosfery autorce nie udało się zachować do samego końca. Zakończenie? Nie zamyka żadnej kwestii ani nie daje odpowiedzi na pytania, jakie zrodziły się podczas lektury. To co przebija z kart tej powieści to niesamowita siła kobiet. I to bynajmniej nie ta fizyczna, ale znacznie potężniejsza siła psychiczna.
Pewnego dnia dziesięć pięknych, młodych dziewczyn, budzi się w dziwnym, nieznanym miejscu. Wszystkie zostały ogolone na łyso, ubrane w starodawne, grube, robocze tuniki, szorstkie wełniane skarpetki i ciężkie buty. Biorąc pod uwagę, iż dawniej prowadziły one rozwiązły tryb życia, ubierały się prowokująco, a wygląd odgrywał najistotniejszą rolę w ich życiu, sam fakt zeszpecenia, jest dla nich okrutną karą. Dodatkowym obciążeniem jest dezorientacja, gdzie są i dlaczego tu trafiły. Wkrótce tajemnicze miejsce zaczyna coraz bardziej przypominać obóz pracy, gdzie ciężko harują, dostają minimalną dawkę żywności, nie mają możliwości dbania o higienę, a za każde przewinienie lub bunt są brutalnie karane przez dwóch strażników. Cały zaułek otacza drut pod napięciem, więc ucieczka jest niemożliwa. Okrutne warunki, stałe poniżanie i głód wkrótce ujawnią ich prawdziwą naturę.
Do czego tak naprawdę jest zdolny człowiek, gdy zostaje zmuszony do walki o byt?
Książka Charlotte Wood od początku była dla mnie jedną wielką niewiadomą. Stan zdezorientowania, który pojawił się już na początku historii, tylko podsycał atmosferę, intrygował i uniemożliwiał przerwanie lektury. Jak już wielokrotnie wspomniałam, uwielbiam pozycje, które wprowadzają zamęt w głowie oraz trzymają w niepewności, dlatego "Naturalna kolej rzeczy" wywarła na mnie ogromne wrażenie.
"Powód, dla którego są tu wszystkie przetrzymywane jest jasny: nienawidzą ich. Ale dlaczego muszą tkwić w takim brudzie?"
Co ciekawsze, tak naprawdę czytelnik nie ma pojęcia, dlaczego kobiety zostały uwięzione, gdzie są przetrzymywane, przez kogo i w jakim celu. Możemy jedynie snuć najrozmaitsze spekulacje. Najprawdopodobniej ma to związek z samą płcią, jak i uczestnictwem w różnych seksualnych aferach, być może jest to rodzaj kary, sposób na wyrażenie swojej pogardy, jednak biorąc pod uwagę absurdalność tej zbrodni, niczego nie możemy być pewni.
Cała sytuacja przypomina eksperyment, który ma za zadanie pokazać, co tak naprawdę drzemie w każdej z nich, do czego są zdolne, gdy muszą walczyć o przetrwanie. Dziewczyny są przetrzymywane w wyjątkowo okrutnych warunkach, gdzie zaspokajane są tylko najpoważniejsze potrzeby i to w minimalnym stopniu. W końcu nawet to zostaje zaniedbane i mogą liczyć wyłącznie na siebie. Zdawać by się mogło, iż wiele zależy od nieprzyjemnych strażników, stosujących liczne, rozmaite kary, gnębiących i obrażających zakładniczki, jednak szybko okaże się, że nawet oni zostali perfidnie wykorzystani.
"Ciała dziewczyn zahartowały się, przybyło im mięśni. Ich skóra stała się grubsza od fizycznej pracy, od palącego słońca i kurzu. Większość straciła czepki i teraz drapią się wściekle po gęstych i nierówno odrosłych włosach. Zwykle któraś ma wszy."
Powieść niezwykle obrazowo ukazuje, jak w warunkach karygodnych, łatwo stracić człowieczeństwo. Kobiety wariują, nie tylko są załamane czy prześladowane przez demony przeszłości, ale w zakamarkach ich umysłów kontrolę przejmują najdziwniejsze obsesje. Każda szuka swojej ostoi, zajęcia, któremu będzie mogła się poświęcić kolejnego dnia. Udowadnia to, iż człowiek potrzebuje rytuałów, jakie dają mu choć niewielkie poczucie bezpieczeństwa.
Język autorki jest przystępny, ale i niewiarygodnie ekspresywny. Opisy zdecydowanie nie należą do subtelnych, silnie przemawiają do czytelnika i rozbudzają wyobraźnię, wielokrotnie szokują. Pisarka stworzyła także naprawdę interesujące postacie. Kobiety przez nią nakreślone nie mają może przeszłości godnej pochwały, ale wielokrotnie udowadniają, jakie są silne. Znoszą wszelkie upokorzenia, nie poddają się, walczą o przetrwanie, szukają kolejnych sposobów na odzyskanie wolności. Piekło, którego dostąpiły, odcięło ich od dawnego życia, obecnie wydaje się one nierealne, ale za to zyskały siłę walki oraz odporność, dostosowały się do nowych warunków.
"Musisz wiedzieć, CZYM jesteś. Verla nie jest zwierzęciem! Podnosi wzrok znad miski, patrzy na puste twarze pozostałych dziewczyn. Żółtawe, grube lub szczupłe, z zaczerwienionymi powiekami, podkrążonymi oczami. (...) Ogolone głowy przypominają różowy kolor surowej kiełbasy. Albo są brudne, ciemne, niczym cienie w zagłębieniu pachy. Niekształtne wszystkie. To dziwne, jakie kształty mogą mieć czaszki, jak wiele brzydoty skrywają włosy."
Akcja powieści jest wyjątkowo nieobliczalna, czytelnik nie ma pojęcia, czego może się spodziewać na kolejnych stronach, a autorka notorycznie zaskakuje i szokuje wstrząsającymi opisami. Co ciekawsze, zakończenie tak naprawdę niczego nie wyjaśnia, pozostawiając nas w totalnym osłupieniu i zagubieniu. Jedno jest pewne, ta nieszablonowa, mocna, przesycona mizoginizmem historia wywołuje wiele głębszych przemyśleń, które nie dadzą o sobie zapomnieć, jeszcze długo po lekturze.
Żyjąc w dogodnych warunkach człowiek nigdy nie dowie się, do czego jest zdolny. Dopiero w iście podłym położeniu ukazujemy swoje prawdziwe oblicze, budzą się w nas zwierzęce instynkty, kierujemy się zupełnie innymi kategoriami. Nie można jednak zapomnieć o stwierdzeniu, iż do wszystkiego można się przyzwyczaić, dostosować, wynika z tego fakt, że praktycznie każdy z nas w obliczu bestialskiego zagrożenia, nie cofnie się przed niczym, byle przetrwać.
"Naturalna kolej rzeczy" to nieszablonowa, mocna, nawet kontrowersyjna powieść o tym, że zniewolony i poniżony człowiek jest zdolny do wszystkiego. Gdy w grę wchodzi walka o przetrwanie, dowództwo zawsze przejmują zwierzęce instynkty, które tak naprawdę drzemią nieuaktywnione w każdym z nas. Nie jest to lektura lekka czy przyjemna, ale dzięki swojej tajemniczości i dotknięciu niezwykle istotnych, trudnych tematów, pochłania czytelnika na długie godziny po to, by na koniec pozostawić go w całkowitej dezorientacji oraz plątaninie przeróżnych refleksji nad ludzką naturą. Brutalna rzeczywistość, przesycona mizoginią, wielokrotnie wami wstrząśnie, ale zapewniam, iż fani silnych wrażeń nie będą mogli wyjść z podziwu dla pióra autorki. Polecam gorąco!
Trzy nietuzinkowe kobiety po siedemdziesiątce, błękitne morze i weekend, który odmieni ich życie. Jude, apodyktyczna perfekcjonistka, była kiedyś...
Przeczytane:2019-03-10,
Choć opis książki Charlotte Wood mnie naprawdę zaciekawił, to jednak coś mi w niej nie pasowało.
Już na początku poznajemy Yolandę, która budzi się w towarzystwie nieznanej kobiety, w nieznanym jej miejscu. Obie kobiety nie mają pojęcia dlaczego tam trafiły oraz nie pamiętają momentu porwania. Później okazuje się, że zostały uwięzione razem z kilkoma innymi kobietami w odosobnionym ośrodku w Australii.
Zacznę od tego, że powieść moim zdaniem zdecydowanie nie przedstawia "świata zdominowanego przez mężczyzn". Tak nie było, a na pewno nie w ośrodku. Kobiet pilnowało dwóch mężczyzn, z których jeden był naprawdę okropny. Wyzwiska, bicie, psychiczne znęcanie się. Wyglądało to tak, jakby chciał się na tych biednych kobietach zemścić. Za co? Może za to, że po prostu tam są.
Drugi z mężczyzn natomiast był współwinny, ponieważ nie powstrzymywał swojego kolegi, choć sam kobiet nawet nie tknął.
Jeśli chodzi o mieszkanki ośrodka, to za bardzo nie wiem co o nich powiedzieć. Każda z nich na swój sposób była wyjątkowa, choć wszystkie łączyło jedno: nienawiść do mężczyzn z ośrodka. Czy połączyła je przyjaźń? No, nie nazwałabym tego przyjaźnią na całe życie, ale jakaś więź między nimi na pewno się pojawiła.
Przechodząc już do fabuły.
Szczerze mówiąc, ja dalej nie wiem co miała ukazać historia opisana w tej książce. Może to jak ludzie się jednoczą w obliczu zagrożenia i strachu? Albo to, że jednak kobiety potrafią być silniejsze od mężczyzn? No nie wiem sama. W pewnej scenie, na początku książki jest opisane jak kobiety ubrane w dziwne, workowate stroje oraz z ogolonymi głowami są, nazwijmy to, "wyprowadzone na spacer". Ta właśnie scena bardzo, ale to bardzo skojarzyła mi się z jakimś obozem koncentracyjnym.
Kolejne, ostanie już pytanie: czy rzeczywiście jest to powieść grozy?
W jakiejś części jest, ale w naprawdę bardzo małej. W tej książce szaleństwo, które stopniowo opanowywało młode kobiety nie napawało mnie grozą, a litością.
Jest to powieść dość specyficzna i dosyć ciężka, zarówno przez ładunek emocjonalny (emocje jakie by nie były, jednak występowały podczas czytania) jaki za sobą niesie oraz przez język, jakim posługuje się autorka. Mnie nie do końca przypadła do gustu, ale kto powiedział, że nie spodoba się ona wszystkim? Myślę, że na pewno znalazłyby się osoby, które szczerze tą pozycję pokochały.