Rozwiedziony, skonfliktowany z przełożonym komisarz norweskiej policji Fredrik Beier liczył na rutynowe poszukiwania zaginionej kobiety. To, co zastał w siedzibie sekty Boskie Światło, bardziej przypominało robotę Charlesa Mansona niż porwanie. Wraz ze swoją partnerką, Kafą Iqbal, trafia w sam środek krwawego cyklonu. Kolejne ofiary, tym razem okrutnych eksperymentów medycznych, prowadzą ich w głąb mrocznej historii sięgającej czasów II wojny światowej. Rozpoczyna się polowanie na mordercę bez twarzy. W gęstej sieci powiązań mediów, polityki i religii myśliwy staje się zwierzyną a przyjaciele wrogami. To nie będzie proste śledztwo. Ingar Johnsrud kopniakiem wyważa drzwi do świata skandynawskiego kryminału i bezczelnie rozsiada się w towarzystwie Jo Nesbo i innych mistrzów gatunku.
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2016-03-30
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 504
Kolejny raz potwierdza się reguła, że umieszczanie na okładce tekstów typu ,,nowy Jo Nesbo", ,,następca Stiega Larssona" jest największą bzdurą i mówiąc wprost, wydawca robi krzywdę autorowi tego typu tekstami, a dodatkowo prawda jest tak, że ten wabik już dawno czytelników nie zachęca do zakupu.
A teraz już o samej książce, która jest słaba jak kawa zalana trzeci raz. Autor chyba postanowił pomysły z całego życia (sądząc po ich ilości, to musiało być bardzo barwne życie, barwne nie mniej niż festiwal kolorów holi) upchnąć w jednej książce.
Różne są metody na urozmaicenie lektury, jedni robią retrospekcje czasowe, jedni wiele postaci, inni wiele wątków, natomiast Johnsrud serwuje nam tutaj wszystko (co ciekawe te tematy w większości nie są spójne i się nie zazębiają)
Co do wątków to jest jeszcze weselej niż wcześniej napisałam, mniej więcej tak wesoło, jak u boku pijanego Wujasa na weselu, którego granica między podrywaniem, flirtem a dialogiem z filmu dla dorosłych mocno się zaciera. Mamy tutaj następujące wątki: płatnych morderców, polityczne, terroryzmu, sekty, islam, broń biologiczna czy tam biochemiczna i jeszcze wielka tajemnica z przeszłości, no i kluczowe rozliczenia z drugiej wojny światowej, a to wszystko na 528 stronach, czy tych wątków jest dużo, czy za dużo no cóż, według mnie tak troszkę za dużo o jakieś pięć.
Do tego płaskie postaci bez wyrazu jakby były papierowe, niczym pewna kuchareczka od rewolucji na banerze reklamującym parówki.
Podsumowując Johnsrud chyba zbyt wiele kalek i już prześwietlonych klisz innych autorów chciał wykorzystać, a to jeszcze nikomu na dobre nie wyszło, bo nie da się tworzyć kopiując.
PS: Absolutnie nie sięgnę po 2 część.
Przeczytane:2016-05-31, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam,