Gdy utalentowana artystka Nadieżda Hope nieświadomie uwiecznia na płótnie postać zabójcy, ten postanawia rozwiązać problem, niszcząc kompromitujące go dzieło.
Nie wziął jednak pod uwagę, że urażeni twórcy bywają niesamowicie uparci i teraz jego tropem podąża nie tylko policja, ale i Nadia wraz z przyjaciółką.
A to dopiero początek kłopotów…
„Nadzieja w tarapatach” to wyśmienita komedia kryminalna, w której zwroty akcji podlane są ogromną dawką humoru. Pełna niespodzianek i nieoczywistych rozwiązań historia zapewni wspaniałą rozrywkę.
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2023-04-26
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 238
Język oryginału: Polski
Macie ochotę na komedię kryminalną? Koniecznie sięgnijcie po "Nadzieja w tarapatach". Będziecie śmiać się do rozpuku łez, bo nie brakuje tutaj zabawnych sytuacji.
Główna bohaterka Nadieżda Hope przypadkowo wplątuje się w aferę kryminalną. Razem ze swoją przyjaciółką rozpoczyna prywatne śledztwo. Zabójca nie wie, że jego tropem podąża nie tylko policja.
Świetnie bawiłam się przy tej książce. Niesamowite i nieoczekiwane zwroty akcji, dynamiczna fabuła, duża dawka humoru, kryminalna zagadka. Ciekawie wykreowani bohaterowie. Emocje gwarantowane, a także dobra zabawa. Autorka ma przyjemne pióro i lekki styl.
Jeśli lubicie rozwiązywać zagadki to czeka na Was mnóstwo tropów i wielu podejrzanych.
Przygoda gwarantowana!
Polecam!
BRUNETTE BOOKS
To mój pierwszy przeczytany w życiu kryminał napisany tak lekkim stylem, lekkim przesłaniem i dużą dozą humoru:-) Do tego naprawdę duże litery, więc czyta się ją szybciutko, tak na raz. Rozdziały przedstawione są w oparciu o dni tygodnia, a w nich mamy wiele lub mało różnych sytuacji z perspektywy innych osób, które informują nas co robią. W momencie, kiedy mamy wydarzenie, którego nie rozumiemy, pojawia się później opis z dnia wcześniejszego. To bardzo ułatwiało sprawę, zwłaszcza, kiedy byłam ciekawa jak do tego doszło. Postacie nie są ukazane obrazowo, znamy je bardziej z imienia i nazwiska, chyba, że chodzi o kwestę poszukiwania mordercy oraz włamywacza. Rozdziały kończą się zawsze niewiadomą, później widzimy co kto zrobił, ale ogólnikowo. Czytając wciąż miałam wrażenie, że to kryminał dla młodzieży, gdyż śledztwo było prowadzone pobieżnie, sprawy poszukiwania również toczyły się ogólnikowo i choć w ciągłej tajemnicy działała Nadjeżda Hope, to jednak jej postać była tu najbardziej komiczna. Oczywiście miała się za wysokiej sławy artystkę i w momencie, kiedy ktoś zniszczył tylko jej obraz, który był na wystawie, od razu ego poszybowało do góry. Jednak po pewnym czasie przestaje czuć się bezpiecznie. Dostaje bowiem głuche telefony o których nie mówi, bo to pewnie nic takiego. Jednak kiedy ktoś sprawił, że jej dom wyglądał jak przejście tornada, postanawia to zgłosić. Ale i tak niektóre fakty pozostawia dla siebie. Innymi dzieli się z przyjaciółką, lecz i tak wie, że tylko ona może rozwikłać tą tajemnicę. Postanawia zatem wszystko dokładnie sobie przypomnieć, przyjrzeć się gdzie jeszcze mogła namalować postać mordercy oraz rozpoczyna śledztwo na własną rękę! Jak sądzicie, do jakich jeszcze czynów posunie się morderca? Kto szybciej rozwikła tą sprawę, Nadjeżda, czy policja?
To niesamowita książka przepełniona zabawnymi sytuacjami, niezwykłą pewnością siebie z której młodzież może czerpać przykład, oraz taką swobodą pisarską, gdyż nie można w ogóle tej książki przewidzieć, gdyż postacie działają pod wpływem emocji i chyba nawet pierwszych myśli, które tylko pojawią im się w głowach. Świetnie się przy niej ubawiłam i naprawdę przepadłam! Bardzo ją polecam w celach wręcz leczniczych, gdyż wiadomo, że śmiech to zdrowie:-)
Nadieżda Hope nie posiada się ze szczęścia, wernisaż prac malarskich okazał się wielkim sukcesem. Szczęście jednak nie trwa długo, następnego dnia po wernisażu otrzymuje informację, że ktoś zniszczył ,,obraz ,,Polowanie". Na tle ściany świerków obsypanych śniegiem widać mężczyznę ze strzelbą, w kurtce moro". Nadja jest wściekła, a policja nie ma żadnych tropów. Wraz z przyjaciółką Wirką postanawia odnaleźć niszczyciela obrazu. Ktoś zaczyna obserwować Nadzieję. Czyżby obraz namalowany przez znaną malarkę przedstawiał mordercę mężczyzny, którego zwłoki znaleziono w lesie? W międzyczasie ,,Lala i Hanka, dwa bóstwa osiemdziesiąt plus" piszą kryminał i wymyślają coraz to bardziej kreatywne sposoby uśmiercenia głównego bohatera. Podczas gdy trwa policyjne i prywatne śledztwo, ginie kolejna osoba. Czy zbrodnie są ze sobą powiązane?
,,Nadzieja w tarapatach" to moje pierwsze spotkanie z piórem Jadwigi Buczak i na pewno nie ostatnie. Jak się okazało, również sama powieść opowiadająca o tarapatach Nadziei nie jest pierwszą z nią w roli głównej, co nie przeszkadza czerpać przyjemności z lektury (choć z pewnością wkrótce sięgnę po ,,Nadzieja do kwadratu").
,,Nadzieja w tarapatach" to lekki kryminał z elementami humorystycznymi, zwłaszcza w wykreowaniu bohaterów i dialogach. Powieść rozpoczyna się spokojnie, od zaplanowania morderstwa, fikcyjnej osoby, ale zawsze to jakiś plan, potem akcja nabiera tempa. Kolejni bohaterowie, kolejne wydarzenia, kolejne trupy i kolejne wątki, które splatają się, aby znaleźć swoje rozwiązanie na ostatnich stronach powieści.
Powieść w sam raz na wakacyjne wyjazdy, choć uśmiechanie się do książki w poczekalni na lotnisku czy w samolocie może zwrócić na was uwagę służb ochrony, tak tylko ostrzegam.
Powieść polecam miłośnikom lekkich kryminałów ze wciągającą akcją i szalonymi bohaterkami.
Nadia to utalentowana artystka-malarka, która na każdy swój obraz szuka natchnienia. Przed powstaniem dzieła dziewczyna wyrusza w teren zbierając materiały, szkice, rysunki a później z tych notatek powstaje dzieło. I tak było tym razem, gdy namalowała nieznajomego mężczyznę, a obraz ten trafił na wernisaż w którym udział brało bardzo dużo ludzi. Niby to nic nadzwyczajnego gdyby nie to, że mężczyzna okazuje się być przestępcą, którego obraz może pogrążyć. I tak oto mężczyzna musi zniszczyć dowód, przez który może mieć problem oraz musi się dowiedzieć co wie sama autorka obrazu na temat tego co zrobił.
A to dopiero początek kłopotów...
Bo co się stanie kiedy to ona zacznie szukać jego, bo przecież nie można bezkarnie niszczyć jej dzieł?
Jak potoczy się ta dziwna historia i zabawa w złap króliczka?
Tego musicie dowiedzieć się sami.
"Nadzieja w tarapatach" to zabawna komedia kryminalna, w której zwroty akcji potrafią zaskoczyć i wywołać łzy śmiechu. Pełna niespodzianek oraz nieoczywistych rozwiązań historia która zapewni Wam wspaniałą rozrywkę.
Jest to lekka i przyjemna lektura, którą czyta się bardzo szybko i z wielką przyjemnością. Rozdziały są tu krótkie a bohaterowie świetnie wykreowani. Fabuła książki wciąga i chodź jest tu ciut za dużo postaci i z początku trochę gubiłam się które jest kim to myślę że nie sposób się tu nudzić.
Emocji tu nie zabraknie i myślę że każdy z Was polubi tę książkę ?
Jeżeli lubicie zagadki pokryte szczypta humoru i masą tropów to idealna pozycja dla Was.
Książka idealna na hamak lub w fotelu z kieliszkiem wina. Tylko UWAGA! Podczas picia nie czytajcie bo w niektórych momentach grozi to opluciem wszystkiego w koło ?
Polecam ?
Nadzieja jest malarką i właśnie otwiera wystawę swych dzieł. Niestety, w nocy po wernisażu jeden z obrazów zostaje zniszczony. Okazuje się, że artystka uwieczniła na swym dziele mordercę. W poszukiwanie zabojcy-wandala angażuje się nie tylko policja, ale także Nadzieja i jej przyjaciółki. Co z tego wyniknie? Przekonajcie się sami...
To naprawdę lekka komedia kryminalna, którą czyta się bardzo szybko I przyjemnie. Mamy tu kilka wątków, które co rusz się krzyżują i całą masę zabawnych sytuacji. Do tego galeria niezwykłych postaci - jest ich dość dużo i początkowo trochę mi się mieszali. Każda z nich wnosi jednak coś do akcji. Doskonała rozrywka na wieczór . Polecam - szczególnie wielbicielom komedii kryminalnych.
Czasem można stracić zbyt wiele, żeby po prostu wybaczyć. „W cieniu Łopienki” nie jest powieścią wojenną. Nie znajdziecie w niej ścierających...
Przeczytane:2023-06-01, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2023,
Lubię komedie kryminalne, jednak mają one to do siebie, że komedia komedii nie równa. Co innego może nas śmieszyć, co innego gorszyć, co innego oburzać. Jedni wolą sarkazm, inni czarny humor a jeszcze inni preferują żarty rodem z Latającego Cyrku Monty Phytona. Mam szereg sprawdzonych nazwisk, na których się jeszcze nie zawiodłam i po komedie kryminalne ich autorstwa bardzo często sięgam. Do innych podchodzę z ciekawością, ale i z wielką ostrożnością, bo to, że wydawca napisał, że książka rozśmieszy do łez, mnie może nie przekonać i nie wywołać nawet uśmiechu na twarzy…
Nadia Hope to artystka przez duże A. Przed każdym pomysłem na obraz szuka natchnienia w terenie, robi szkice, rysunki i dopiero wtedy, gdy jest zadowolona z efektów, zapełnia płótno. Niby nic w tym dziwnego i niecodziennego, dopóki całkiem przypadkowo i nieświadomie uwieczniła na jednym ze swoich obrazów postać mężczyzny. I co z tego? Otóż ów mężczyzna okazał się mordercą, a Nadia namalowała jego portret, można by napisać pamięciowy. Jakby tego było mało, obraz trafił na wernisaż, na którym pojawiły się tłumy. Morderca musiał zniszczyć płótno, przez które mógł mieć olbrzymie kłopoty nie tylko z prawem. Ale co wie i pamięta sama artystka? Jako świadek może być równie niebezpieczna co jej obraz. Musiał się tego pilnie dowiedzieć, ale nagle to Nadia zaczyna szukać jego… nikt nie może przecież bezkarnie niszczyć płótna utalentowanej i robiącej karierę artystki!
Ogromnym atutem książki są krótkie rozdziały, ale takie naprawdę malutkie, niektóre liczą sobie jeden akapit. Rzecz dzieje się w Rzeszowie podczas zaledwie kilkunastu dni obfitujących jednak w szereg niecodziennych wydarzeń. Poznajemy artystkę malarkę, jej zwariowaną przyjaciółkę, zakręcone starsze panie oraz policjanta, który chce rozwiązać sprawę, unikając jednak zbytnich kontaktów z ferajną Nadii. Jest też i Ksawery autor kryminałów, któremu powoli kończy się czas na oddanie wydawcy kolejnej książki. Zegar tyka, a wena nie nadchodzi...
Na dobrą sprawę książka nie spełniła wszystkich moich oczekiwań, ale skłamię, gdybym stwierdziła, że mnie rozczarowała. Czytało się szybko, przyjemnie i było nawet dowcipnie, jednak ja chyba jestem już zbyt wielką fanką Marty Kisiel i jej wszystkich książek z przygodami Tereski Trawnej na czele, by ktoś jeszcze zdołał pobudzić mnie do salw śmiechu. Przyznaję, że Jadwiga Buczak ma bardzo dobry, swobodny, niewymuszony styl, bez zbędnych wulgaryzmów. Dobrze wykreowała bohaterów. Szczególnie polubiłam Nadię. Może przez fakt, że również tak jak ja jest ogromną fanką czekolady w każdej postaci. Czekolada przecież niesie zarówno pociechę, jak i koi skołatane nerwy. Polubiłam nadkomisarza Bartłomieja Sebastiana Marię Jaducha za przyzwoitość, upór w dążeniu do rozwiązania sprawy, jak i w przetrwaniu we względnym zdrowiu psychicznym do upragnionej emerytury, na której w pełni chce poświęcić się swojemu hobby, którym jest tworzenie drzewa genealogicznego swojej rodziny. Duet starszych pań wywołuje uśmiech, szczególnie kiedy zabiera się za pisanie o uśmierceniu niewiernego eksmałżonka jednej z córek. Autorka potrafiła również zaskoczyć grą słów, niespodziewanymi zwrotami akcji, nieszablonowymi powiązaniami między bohaterami i nieoczywistym rozwiązaniem kryminalnej zagadki. Mimo dawki humoru i umiejętnemu podrzucaniu tropów czegoś mi podczas lektury po prostu zabrakło i czuję niedosyt...
Za możliwość zapoznania się z treścią książki dziękuję Redakcji Sztukater.pl