Szczęście i cierpienie, światło i ciemność – dwa światy i ludzie na ich krawędzi
Zoe i Iks żyli w dwóch światach i nigdy nie mieli się spotkać.
Ale się spotkali.
Tylko jak mają być razem, gdy oba światy sprzysięgły się przeciwko nim?
Zoe ma 17 lat, zwariowaną matkę wegankę, młodszego brata z ADHD i prawdziwą przyjaciółkę. Ma też za sobą trudny rok, kiedy tragicznie zmarł jej ojciec, a zaprzyjaźniona para staruszków z sąsiedztwa zaginęła bez śladu.
Jakby tego było mało, szukając brata podczas burzy śnieżnej, Zoe zostaje brutalnie zaatakowana i widzi coś, czego nie powinna widzieć. I kogoś. Nazwała go Iks.
Zoe nie wie, że to łowca głów. Tajemniczy, przystojny i nękany losem, którego nie rozumie, pracuje na zlecenie lordów z Niziny – mrocznego i brutalnego miejsca, w które trafiają najgorsi szubrawcy. Tym razem przyszedł po bandytę, który zaatakował dziewczynę.
Iks i Zoe nigdy nie mieli się spotkać. Łowcy z Niziny nie mogą ujawniać się nikomu poza swymi ofiarami. Iks, by uratować Zoe, łamie wszystkie zasady Niziny. I ponosi brutalne tego konsekwencje.
Beznadzieja, samotność i ból – Iks zna tylko to. Zoe pokazuje mu, że może być inaczej. Kiedy X i Zoe dowiadują się więcej o ich swoich światach, zaczynają zadawać pytania o przeszłość, własny los i swoją przyszłość. Ale wyrwanie Iksa z Niziny i przecięcie więzów przeszłości, które pętają Zoe, będzie od obojga wymagać konfrontacji z własną ciemną stroną.
Wydawnictwo: iuvi
Data wydania: 2017-10-11
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 384
Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że będzie to kolejna książka opierająca się głównie na relacji między człowiekiem a istotą, która tym człowiekiem nie jest.
Zoe od początku wzbudziła moją sympatię, choć bywały momenty, kiedy jej ośli upór doprowadzał mnie do ostateczności. Mimo tego uważam, że jest najsympatyczniejszą bohaterką tej książki.
Iks, czyli chłopak, który człowiekiem nie jest, jak dla mnie był dosyć dziwny. Wiem, że takie przedstawienie tego bohatera było celowym zabiegiem autora, ale nie ukrywam, że ta postać niekoniecznie przypadła mi do gustu.
Jeszcze przed rozpoczęciem lektury Na krawędzi wszystkiego, byłam przekonana, że będzie to kolejna książka, gdzie wystąpi schematyczna walka dobra ze złem. I po części tak było, ale Jeff Giles wykreował ten mroczny świat zupełnie inaczej. Mogłabym powiedzieć, że występuje tutaj pewien paradoks, ponieważ te złe istoty w pewnym sensie są tymi dobrymi, bo walczą ze złem. Chyba napisałam to dosyć zrozumiale, prawda?
Mimo wszystko jednak, nie mogło obejść się bez udziału postaci złych z krwi i kości, które sprawiały, że moje serce przyspieszało za każdym razem kiedy się pojawiali. Rzecz jasna, nie przyspieszało ono z radości czy ekscytacji, ale ze złości.
Książka została napisana bardzo dobrze, prostym językiem, a to zawsze cenię przy lekturze powieści młodzieżowych. Autor zrezygnował z używania wyszukanych słów, jak czasami to bywa w tego typu książkach. Kolejnym plusem jest to, że Na krawędzi wszystkiego czyta się bardzo szybko i przyjemnie, więc spokojnie można ją połknąć w jeden dzień, tak jak zrobiłam to ja.
Myślę, że jest to naprawdę genialna propozycja dla młodzieży, bo łączy w sobie wszystko to, o czym młodzi ludzie lubią czytać oraz to co ich może zainteresować, a przynajmniej ja tak uważam. Mogę z ręką na sercu polecić Wam książkę Na krawędzi wszystkiego.
Przygotuj się! Świat Niziny jest zdradziecki…
Rekomendacja na okładce zachęca do przeczytania tej książki: Świetnie napisana, mocna opowieść – będziesz jej więźniem do ostatniej strony. Autorem tych słów jest Peter Jackson, reżyser Władcy Pierścieni i Hobbita. Po takim poleceniu nie mogło być inaczej, musiałam zagłębić się w lekturze. Czy było warto?
Szczęście i cierpienie, światło i ciemność – dwa światy i ludzie na krawędzi. Zoe i Iks żyli w dwóch światach i nigdy nie mieli się spotkać. Ale się spotkali. Tylko jak mają być razem, gdy oba światy sprzysięgły się przeciwko nim?
Zapewne w tej chwili odniesiecie całkowicie mylne wrażenie, że jest to romans. Nic z tych rzeczy, choć relacje damsko-męskie występują w książce. Sprawa jest bardziej złożona. Jeżeli przeczytaliście wcześniejszy akapit, to już wiecie, że chodzi o dwa światy. Ten nasz, który znacie i ten drugi zwany Niziną, którego za żadne skarby świata nie chcielibyście poznawać.
Główną (ludzką) bohaterką jest siedemnastoletnia Zoe. Dziewczyna ma trochę zwariowaną matkę i młodszego brata z ADHD, Jonaha. Niedawno musiała się pogodzić z wielką stratą. W tragicznych okolicznościach zginął jej ojciec, a dwójka staruszków, którzy byli dla niej jak przyszywani dziadkowie zaginęła bez wieści. Tak więc ostatni rok nie był dla Zoe najlepszy. A teraz zaczęła się burza śnieżna, a na zewnątrz znajduje się… Jonah. Gdyby nie to, że nastolatka musiała wyjść z domu możliwe, że nigdy nie spotkała by Iksa. Życie jednak bywa przewrotne.
Drugim bohaterem jest Iks. Nazwany tak przez Zoe z braku lepszego pomysłu. Iks pochodzi z Niziny i „pracuje” jako łowca głów dla lordów krainy – brutalnego i bardzo mrocznego miejsca, gdzie trafiają najgorsi przestępcy. Iks przybył do naszego świata ponieważ otrzymał zlecenie na sprowadzenie kolejnej duszy. Jednak wedle praw obowiązujących na Nizinie, nie powinien doprowadzić do tego by zobaczył go inny śmiertelnik. W ten prosty sposób Iks łamie wszystkie zasady. Co go w związku z tym czeka? Lordowie wszak nie słyną z tolerancji i łagodności.
Dusze, które zabieramy, straciły prawo do zwania się ludźmi. Są śmieciami, my zaś jesteśmy śmieciarzami.
Ona – Zoe i on – Iks. Dwoje młodych ludzi. Dwa bardzo różniące się od siebie światy. Dwa światopoglądy. Trudno chyba o tak niepasującą parę (na pierwszy rzut oka oczywiście). On doświadczył do tej pory tylko samotności, bólu i beznadziei. Nie zna innego życia. To ona pokazuje mu, że można żyć inaczej, lepiej, a przede wszystkim nie w izolacji. Mimo różnic Zoe i Iks zbliżają się do siebie. Młodość ma swoje prawa, ale czy to wystarczy żeby być razem? Nie mogę wam tego zdradzić. Sami będziecie musieli się przekonać, a przy okazji odbyć podróż na Nizinę – do tego okropnego, przerażającego miejsca.
Na krawędzi wszystkiego to powieść dla młodzieży. Zdecydowanie jest to fantastyka (nie taka z najwyższej półki, ale chyba warta poznania) z elementami thrillera – przyznaję, że chwilami cierpła mi skóra. Mimo, że to młodzieżówka to sądzę, że po tę książkę mogą z powodzeniem sięgnąć starsi czytelnicy, jednak chyba nie osoby, które na fantastyce „zęby zjadły”. Ja „bawiłam” się przednio, kibicowałam dwójce bohaterów i nawet nie wiem kiedy dotarłam do ostatniej strony. Zakończenie jest otwarte, co daje nadzieję na ciąg dalszy. I powiem wam szczerze, że z chęcią dowiem się co dalej. Bo coś być musi…
Wzięłam tę książkę do ręki z dwóch powodów, z których prawie nigdy nie korzystam. Pierwszy to rekomendacja, drugi okładka (a znacie mnie i wiecie, że nie sugeruję się okładkami). Ale ta jest taka magiczna.
Za oknami paskudnie, deszczowo i ciemno. Wieczór przez cały dzień. Tylko zawinąć się w koc i mając na podorędziu kubek z parującym ulubionym napojem oddać się lekturze. Na krawędzi wszystkiego swoim klimatem dobrze wpisuje się w obecną aurę, ale też na śnieg za oknem.
Jeśli jesteście ciekawi co też znajduje się na krawędzi wszystkiego i chcecie bliżej poznać Nizinę, to ja tę historię wam polecam.
Rzadko sięgam po tytuły, które są taką młodzieżową fantastyką. Jednak czasami coś kusi mnie, by dać szansę tego typu książkom. Dlatego też, gdy tylko natknęłam się na okładkę oraz opis "Na krawędzi wszystkiego", którą to historię napisał Jeff Giles, postanowiłam zobaczyć, jakie wywrze ona na mnie wrażenie. Muszę przyznać, że podczas czytania miałam nieco mieszane uczucia, ale ostatecznie liczę na szybkie pojawienie się kontynuacji, bo nie wyobrażam sobie, by miałoby jej nie być po zakończeniu, jakie zaserwował mi autor!
Zoe, główna bohaterka książki, to siedemnastolatka, która pozornie toczy życie jak każda inna nastolatka. Ma ona jednak zwariowaną matkę wegankę oraz młodszego brata cierpiącego na ADHD. Co więcej, jej ojciec rok wcześniej zmarł tragicznie i od tamtej pory cała rodzina wciąż nie do końca jest w stanie poradzić sobie z żałobą. Na domiar wszystkiego, kiedy podczas burzy śnieżnej, Zoe musi odszukać brata, nie zdaje sobie sprawy, że ta jedna noc diametralnie zmieni jej dotychczasowe życie. Zostaje napadnięta i widzi coś, czego nie powinna - mężczyznę będącego Łowcą Głów i pracującego na zlecenie lordów z Niziny. Nie znając jego imienia, nazywa go Iksem i to właśnie od tego momentu ich losy są splątane... Jak zatem się potoczą? Czego Zoe dowie się o Iksie? Jakie konsekwencje poniesie mężczyzna z powodu ukazania się ludzkiej istocie? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie sięgając po książkę "Na krawędzi wszystkiego".
Zacznę od stylu, jakim posługuje się autor. Muszę przyznać, że jest on całkiem przyjemny w odbiorze. Całość czyta się szybko, a co więcej czytelnik od razu zostaje wciągnięty do tego nieco magicznego i tajemniczego świata. Autor pisze lekko, ale też nie za banalnie, dzięki czemu, mimo może kilku tandetnych momentów, całość nie staje się kiczowata, a stanowi jedynie przyjemną, lekką młodzieżówkę z domieszką fantastyki. Stąd też kiedy tylko zaczęłam przekładać kolejne strony, ani się spostrzegłam, aż dotarła do końca tej historii i... co jest najważniejsze - to właśnie zakończenie najbardziej mi się spodobało i dostarczyło mi ogromu wrażeń.
Sam pomysł na historię był ciekawy i muszę przyznać, że przypadł mi do gustu. Początkowo jedynie miałam lekkie zastrzeżenie co do niektórych zachowań głównej bohaterki, ale ten aspekt rozwinę bardziej przy okazji opisu bohaterów. Natomiast sama fabuła miała potencjał i uważam, że autor może nie wykorzystał go w stu procentach, ale jeżeli tylko pojawi się kontynuacja (a taką mam nadzieję, bo szczerze nie orientowałam się w temacie póki co, czy jest to seria czy pojedyncza historia), to myślę, że można wówczas wykrzesać z tej historii jeszcze więcej. Generalnie nie irytował mnie przedstawiony przez autora pomysł i całość czytało mi się przyjemnie. Do tego kilka momentów naprawdę podkręcało emocje, a właśnie to uwielbiam w książkach.
Tak naprawdę jest to może młodzieżówka połączona z fantastyką, ale w gruncie rzeczy mogłam dostrzec w tej historii jakieś drugie dno. Ukazuje ona bowiem, że czasami poprzez swoje czyny jesteśmy w stanie zranić kogoś doszczętnie. Uświadamia nam także, że czasami wolelibyśmy uciec od problemów, lecz nawet jeżeli będziemy próbować coraz mocniej i mocniej, to i tak ta ucieczka nigdy się nie skończy, a cokolwiek przed czym pragniemy się ukryć, mimo wszystko nas odnajdzie. To także historia o sile przyjaźni i miłości oraz o tym, że jeśli bardzo nam na kimś zależy, jesteśmy w stanie zrobić dla tej osoby dosłownie wszystko. Stąd też uważam, że mimo wszystko, ta historia ma w sobie coś, co przyciągnie czytelnika i na chwilę oderwie go od jego realnego świata.
Bohaterowie zostali wykreowani dosyć ciekawie, ale to właśnie jeśli o nich chodzi, miałam początkowo nieco mieszane uczucia. Jednak było to związane tylko z postacią Zoe. Otóż początkowo pomyślałam o niej jako o totalnie nieodpowiedzialnej oraz nieco kapryśnej nastolatce. Bałam się, że jeżeli będzie tak na dłuższą metę, to niezwykle mnie to zirytuje i poprzez to cała historia straci swój urok. Na całe szczęście już w kolejnych rozdziałach się wybroniła i moje początkowe zniesmaczenie odeszło sprawiając, że do samego końca z zaciekawieniem śledziłam losy bohaterów. Z kolei Iks został moim zdaniem wykreowany bardzo dobrze - jako taka tajemnicza postać, a jednak wiedząca o życiu o wiele więcej niż mogłoby się wydawać. Jednak najukochańszą postacią tej książki jest braciszek Zoe - wprost go uwielbiałam i być może głównie dlatego, doświadczyłam przy końcowych rozdziałach jak najwięcej emocji.
Podsumowując, to książka, którą polecam szczególnie osobom, jakie lubują się w młodzieżówkach z domieszką fantastyki. Myślę, że ta historia pochłonie Was bez reszty i dostarczy wielu wrażeń - będzie idealna na takie długie, jesienny wieczory, przenosząc Was do całkowicie innego świata.
Zoe po śmierci ojca jest zagubiona, a kiedy ginie para zaprzyjaźnionych staruszków, dziewczynie trudno wrócić do codzienności. Na szczęście Zoe ma wspaniałą i trochę zwariowaną matkę wegankę i nadpobudliwego, młodszego brata. Podczas burzy śnieżnej Zoe wyrusza na pomoc bratu. Ten dzień całkowicie odmienia życie dziewczyny i całej jej rodziny. Rodzeństwo potrzebuje pomocy, a na ratunek przychodzi im Iks. Tajemniczy, samotny i niebezpieczny mieszkaniec Niziny.
Opis oraz przepiękna okładka kuszą, jednak nie spodziewałam się, że to będzie tego typu książka. Już pierwsze strony mnie zaintrygowały i z łatwością dałam się w ciągnąć w historię Zoe. Dziewczyna jest sympatyczna pomimo żalu, który w sobie nosi. Autor umiejętnie i bardzo realnie odwzorował uczucia łączące rodzeństwo. Zoe i Jonah bardzo się kochają, ale też często sprzeczają się o drobnostki. Niemniej jednak mogą na sobie polegać. Jonah to wspaniały ośmiolatek o bujnej wyobraźni i wytrwałości. Iks, który jest jednym z głównych bohaterów początkowo jest nieśmiały, a ja mam słabość do takich mężczyzn i szybko uległam jego czarowi.
Postacie drugoplanowe początkowo wiodą niepozorny żywot i dopiero z rozwojem wydarzeń ich znaczenie rośnie. Wyrywaczka i Bijak są ciekawymi i zaskakującymi bohaterami, których chciałabym poznać lepiej.
„Na krawędzi wszystkiego” to książką z mocnym wątkiem fantastycznym. Spodziewałam się odrobimy magii, a dostałam jej aż w nadmiarze. Całość jest przesiąknięta tajemnicami i nieoczekiwanymi twistami fabularnymi. Mam kilka uwag. Moje pierwsze wątpliwości wzbudziła reakcja Zoe oraz jej mamy i brata na fakt, że Iks jest nie z tego świata. Przyjęli to bardzo spokojnie, co jest mało realne. Sam wygląd Niziny oraz jej mieszkańców budzi tylko jedno skojarzenie. Nizina to piekło tylko pod inną nazwą. Oczywiście występują różnice, lecz pierwsze skojarzenie jest tylko jedno.
Autor pisze w sposób dojrzały i choć Zoe ma siedemnaście lat, a sama książka jest przede wszystkim dla młodzieży, to starszemu czytelnikowi również powieść może się spodobać. Wszechwiedzący narrator lawiruję między Iksem a Zoe i serwuje czytelnikowi najbardziej istotne momenty. Książkę czyta się bardzo przyjemnie i szybko. Świetny styl i język!
„Na krawędzi wszystkiego” to emocjonująca powieść, która rozwija się w nieznanym kierunku, dlatego z wielką chęcią sięgnę po kontynuację. Uwielbiam mroźne klimaty oraz zamiecie śnieżne, dlatego całkowicie dałam się porwać Montanie i tym przepięknym górom. Nizina niczym mnie nie zaskoczyła, jednak bohaterowie nadrabiają osobowością. Iks oraz Zoe poszukują prawdy, miłości i walczą z samotności, to ich emocje mnie urzekły przede wszystkim i dlatego jestem na TAK! Polecam 6/10
Zacznę od tego, że książka bardzo mi się podobała i ujęła mnie swoją historią. Jeszcze nie czytałam fantasy, które łączyłoby w sobie tak wiele z różnych gatunków - sensacja, thriller, fantastyka, romans. Dzięki temu lektura przypadnie do gustu chyba każdemu czytelnikowi bez względu na wiek.
Historia rozgrywa się głównie w mroźnej Montanie i na Nizinie, która jest podobna do piekła. Już od pierwszej strony książka trzyma nas w napięciu. 17-letnia Zoe podczas burzy śnieżnej wyrusza na poszukiwania brata. który wyszedł na dwór pobawić się z psami. Dziewczyna zostaje brutalnie zaatakowana. Pomoc nadchodzi od nieznajomego. Zoe nazywa go Iks. Chłopak nie miał imienia, ponieważ pochodzi z mrocznego i brutalnego miejsca - Nizin. Jako łowca głów zjawił się, aby zabrać duszę złemu człowiekowi. Zoe i X pochodzą z dwóch różnych światów i zaczynają walkę, aby być razem. Czy zdołają pokonać wszystkie przeciwności losu? Zapraszam do lektury.
Autor ma niebanalny styl pisania. Świetnie odmalował postaci, do których od razu zapałałam sympatią. I nie mam na myśli tylko Zoe i Iksa, ale także Bijaka, Wyrywaczkę czy Dallasa. Podoba mi się, że historia opowiedziana została z dwóch punktów widzenia głównych bohaterów.
W "Na krawędzi wszystkiego" mamy łowców głów, mroczną Nizinę, tajemnicę ojca Zoe, morderstwa - mnóstwo akcji i całkiem dobrze rozbudowany wątek miłosny. Giles trzyma nas na krawędzi ... niepewności. Niby czegoś się domyślamy, wiemy jak zostanie poprowadzona historia, a tu klops. Dzieje się coś nieoczekiwanego. Nie mogę się już doczekać drugiego tomu powieści.
Przeczytane:2019-07-07,
Jeff Giles to raczej mało znany autor. Przed napisaniem „Na krawędzi wszystkiego” pisał dla gazet takich jak Rolling Stone i The New York Times Books Review. Był także współautorem książki „Syn terrorysty. Historia wyboru” nagrodzonej Alex Award.
Historia przedstawiana jest oczami siedemnastoletniej Zoe, która przechodzi w życiu trudny okres po stracie ojca i zaprzyjaźnionej pary staruszków z sąsiedztwa. Mieszka z matką-weganką i młodszym bratem chorym na ADHD, Jonaha. Gdy młodszy brat gubi się podczas burzy śnieżnej Zoe szukając go trafia na kogoś kogo nigdy nie powinna spotkać. Nazywa go Iks nie wie jednak, że spotkanie go może sprowadzić na nią ogromne niebezpieczeństwo. Iks jest w rzeczywistości łowcą głów pochodzącym z mrocznej krainy zwanej Niziną, którą władają potężni i bezlitośni Lordowie Niziny. Nie powinni się spotkać, a jednak to się stało.
Jest to kolejna książka opowiadająca o trudach miłości i przeszkodach rzucanym pod nogi osobom pragnącym być ze sobą. Trudno określić gatunek powieści. Poza akcją, której jest w książce sporo znajdziemy też romantyczne opisy chwil, które bohaterowie przeżywają ze sobą. Iks nie potrafi czytać ani pisać do tego nie zna innych emocji niż smutek, ból i samotność. Nowe uczucia, którymi darzy główną bohaterkę popychają go do łamania wszystkich zasad Niziny. Moim zdaniem będzie to jednak książka dla kogoś kto woli akcje. Autor niejednokrotnie zaskoczył mnie nagłymi lub niespodziewanymi obrotami spraw. Powieść polecam szczególnie młodzieży. Pomimo kilku wad i nieprzemyślanemu do końca ciągowi wydarzeń uznaję ją za godną polecenia książkę. Uważam, że pewne postacie oraz związane z nimi wydarzenia można było bardziej rozwinąć i dopracować. Książka doczekała się kontynuacji w postaci drugiej części. Reasumując jest to godna polecenia, całkiem lekka lektura dla młodzieży z mieszanymi gustami.