Agnieszka Zajdowicz - urodzona w Białymstoku. Rocznik 1976. Poetka, kociara, nadwrażliwiec, chodzi spać z kurami, budzi się o "Wpół do szóstej" - zgodnie z tytułem bloga, który prowadzi.
Jej wiersze prezentowane były na antenie Radia Akadera i Radia Muzyczna Cyganeria oraz wyświetlane na kamienicy przy ulicy Brackiej w Krakowie.
Wydawnictwo: Mamiko
Data wydania: 2019-03-29
Kategoria: Poezja
ISBN:
Liczba stron: 68
Przeczytane:2019-05-02, Ocena: 5, Przeczytałam, 26 książek 2019, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2019,
Agnieszka Zajdowicz długo kazała czekać na swoją kolejną książkę, ale było warto, cierpliwość została nagrodzona. „Na jeden oddech” to świetna opowieść o tym, co najważniejsze – o człowieku i wszelkich jego sprawach, o najbliższej mu przestrzeni i o świecie w sensie ogólnym.
Kobiecy podmiot mówi nam o pewnych wycinkach swojego życia. Zastajemy ją w sytuacjach zwyczajnych, podczas gotowania rosołu, przechodzenia przez jezdnię czy picia kawy na balkonie. Jednak w tych codziennych czynnościach kryje się o wiele więcej. Zajdowicz na ich podstawie buduje całą opowieść – o obyczajach, mentalności, historii czy losie człowieka. To, co autorka nam przekazuje, nie zawsze jednak (jak na poezję przystało) jest napisane wprost – to, ile wyczytamy z tych tekstów zależy już od nas samych. Autorka wiele upycha między wersami – szczególnie w niezwykłych połączeniach wyrażeń, wywołujących proces skojarzeń, budujących sieć zadziwiających powiązań, celnie trafiających w meritum.
Podmiot zwierza się z tu z intymnych myśli i emocji, które jednak często możemy odbierać jak własne. Bo okazuje się, że i my nie raz odczuwamy podobnie, za tym samym tęsknimy, że nasze wyobrażenia w pewnym punkcie się pokrywają, identyczne rzeczy nas drażnią, a i nasze lęki mają to samo źródło. Kobieta z „Na jeden oddech” przeżywa jednak bardzo intensywnie, można odnieść wrażenie, że w zasadzie każda czynność, zdarzenie, spotkanie, rozmowa, naznaczone są wielkim ładunkiem emocjonalnym. Zresztą nie ma się czemu dziwić, gdy prześledzimy zapisaną w wierszach historię hiperwrażliwego podmiotu.
Jednak nie tylko „ja” liryczne mówi o sobie i własnych doświadczeniach, często spogląda też na to co wokół. Widzi wszelkie bolączki współczesnego świata oraz zagubienie człowieka, który wpada we własne sidła (np. uzależniając się od technologii), nieustannie balansującego między mieć a być. Oraz o wszechogarniającej samotności (w różnych kontekstach).
Dużą przyjemność sprawia wnikanie w metafory Zajdowicz, jej plastyczne opisy stanów emocjonalnych podmiotu, intrygujące porównania. Poetka działa na wyobraźnię, mile łechce poczucie smaku, uwodzi miłośników słowa.
Lubię, gdy poeta flirtuje z językiem. Inteligentnie, czasem z humorem czy ironią, korzysta z dobrodziejstw polszczyzny. Zajdowicz z niezwykłą lekkością miesza w naszym automatycznym myśleniu, burzy schematy, zaskakuje. Jej zabawy słowami (semantyką) nadają wyjątkowego charakteru tej poezji – często autorka po prostu zostawia nas na granicy znaczeń danego wyrażenia i to już od czytelnika będzie zależało, którym tropem interpretacyjnym podąży.
U Zajdowicz fascynujące jest przenikanie się tego, co ugruntowane (w języku, w tradycji, stereotypy itp.) z tym, co nowe, współczesne (m.in. wyrazy modne) oraz ze swego rodzaju tajemnicą, właściwą sztuce poetyckiej (nieodpowiedzenia, wieloznaczność, aluzje, metafory). Prawdopodobnie dlatego ta książka jest tak przyjemna w odbiorze – z jednej strony co krok odnajdujemy tu coś naszego, znajomego z drugiej zaś autorka toczy z nami grę i dba, aby nie dawać gotowych rozwiązań, by w pełni zaangażować czytelnika, a my mamy frajdę z odkrywania powiązań, odszukiwania odwołań do m.in. naszej wiedzy o świecie.
Świetny tom złożyła Zajdowicz. Podoba mi się, że na równych prawach istnieje tu to, o czym się mówi i sposób, w jaki się to robi. Bardzo satysfakcjonująca lektura, polecam!