Aldona ma wiele talentow, ale największym z nich jest wpadanie w tarapaty i przyciąganie niezwykłych zdarzeń, aprzy tym... przystojnych mężczyzn.
W wyniku zaskakującego splotu wydarzeń na jej drodze staje Kamil, i to nie jeden raz! Mężczyzna pojawia sie w najmniej spodziewanych momentach, w różnych zakątkach kraju i jakby nie przypadkiem. W dodatku jak na złość spotkaniom towarzyszą kompromitujące dla dziewczyny okoliczności. Kim jest tajemniczy przystojniak? Czy zakochana po uszy Aldona nie pmyli się znowu, tym razem z wyborem obiektu swoich uczuć?
Mów mi katastrofa! bawi do łez. Kolejna powieść autorki Przypadki pewnej desperatki nie pozostawia wątpliwości, że każde, nawet najbardziej nietypowe i śmieszne zdarzenie, może być początkiem czegoś wyjątkowo pięknego.
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 2017-03-29
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 431
Język oryginału: Polski
Poznajcie Aldonę Żubert - 24-letnią studentkę, którą przyciągają kłopoty. Dziewczyna wybrała się pożyczonym od ojca samochodem na Litwę. Tam w litewskich ruinach przypadkowo, a może to jednak... przeznaczenie, spotyka tajemniczego Kamila. Znajomość z mężczyzną okazuje się być bardzo intrygująca, pełna wpadek i przygód. Poza tym Aldona ma zwariowaną rodzinkę, zwłaszcza babcie z nieodłączną laską. Jak można się domyślić, będzie się działo...
Czy tego dnia miała pecha? Ależ tak! Miała pecha. Miała takiego pecha jak z tego litewskiego Pcimia do Pszczyny, a może i dalej.
Bohaterowie stanowią różnorodny przekrój osobowościowy, niektórzy ukazani są jakby w krzywym zwierciadle. Są barwni, wyraziści, nietuzinkowi, nie sposób ich nie polubić. Największą nić sympatii poczułam do babci, która ubawiła mnie co niemiara. Dodatkowym smaczkiem było pojawienie się Julii i Pawła, znanych z "Przypadków pewnej desperatki". Bardzo mnie to ucieszyło, bo polubiłam tę parę. Takich odwołań do poprzedniej książki jest jeszcze kilka.
Wątek miłosny nie przytłacza powieści, w tym całym zabieganiu dzieje się jakby mimochodem. To, co wyróżnia tę powieść na tle innych, to to, że nie ma w niej scen erotycznych. Uważam to zaletę, bo większość czytanych przeze mnie w ostatnim czasie książek było nimi naszpikowane. Natomiast wątek ze szkicami, które po każdym spotkaniu z Aldoną zostawia jej Kamil podobał mi się, bo wprowadzał pewną tajemnicę.
Z mojej strony zrobię wszystko, byś w czasie naszych randek mnie pokochała - wymruczał, przerywając ciszę między nimi. (...) Facet miał zdecydowany tupet. I absolutny brak kompleksu niższości.
Interesującym zabiegiem jest zamieszczenie gwary śląskiej i małomiasteczkowej społeczności. Nie zabrakło również ciekawych opisów miejsc, w jakich rozgrywa się akcja książki - mamy Litwę, Pszczynę, Wrocław, Sandomierz. Nic nie jest napisane na siłę, wszystko zgrabnie się łączy, więc czyta się szybko i przyjemnie.
Autorka pokazuje jak żyje się w dużej rodzinie, że mimo iż nie zawsze jest kolorowo, to na rodzinę można liczyć w każdej sytuacji. Przypomina co jest w życiu najważniejsze, jakimi wartościami powinniśmy się kierować.
Magdalena Wala oprócz zabawnych wątków, nie zapomina o trudnych tematach. Pisze o przemocy w rodzinie, o traumatycznym dzieciństwie, które ma znaczący wpływ na naszą przyszłość.
Czytając dochodzimy do wniosku, że każde niepowodzenie i tzw. życiowa katastrofa może koniec końców okazać się dla nas zupełnie czymś innym. Można przekuć je na swoją korzyść. Trzeba jedynie zauważyć plusy z danej sytuacji.
Nie wszystko zostało do końca wyjaśnione, dlatego liczę na to, że pani Magda napisze kontynuację.
Trochę zwariowana okładka w ładnych pastelowych barwach mocno przykuwa wzrok i jest kolejnym argumentem do sięgnięcia po tę pozycję.
Bawiłam się wyśmienicie z tą lekturą. To wspaniały umilacz czasu i dobrego samopoczucia. Mów mi Katastrofa! to ciepła, zabawna a zarazem prawdziwa powieść o miłości i rodzinie. Połączenie humoru z romansem, zagadką kryminalną i szczyptą sensacji wyszło idealnie. Jeśli macie ochotę na komedię omyłek, sięgnijcie po tę powieść, zabawa gwarantowana.
„Mów mi Katastrofa!” to zabawna historia o dziewczynie z małej wsi i jej rodzince. Poznajemy młodą studentkę - Aldonę Żuber, której można by śmiało dać drugie imię - Katastrofa. Pomimo, iż ciagle pakuje się w tarapaty, to jest osobą odpowiedzialną i bardzo dobrze zorganizowaną. Przypadek (czy raczej przeznaczenie?) sprawia, że w trzech różnych miastach, w krótkim odstępie czasu, spotyka wysokiego, miłego i tajemniczego Kamila, który za każdym razem w momencie pożegnania pozostawia dla niej pewien urzekający prezent...
Ponadto Aldona wraz z całą damską częścią rodu Żubrów , czyli mamą, trzema siostrami i głową rodziny - Babcią, uczestniczy w rodzinnym śledztwie, które ma na celu rozwikłania zagadki pewnej nocy spędzonej w hotelu przez jedną z jej sióstr- Paulinę. Biedna osiemnastolatka nie pamięta jak znalazła się w tym hotelu po studniówce i czy, o zgrozo, nie została wykorzystana przez jakiegoś mężczyznę...
Miła, przyjemna lektura na dwa-trzy wieczory. Jest to moje pierwsze spotkanie z autorką i na pewno nie ostatnie? Polecam.
Książka przeczytana w ramach wyzwania "Olimpiada czytelnicza 2020" org. przez Pośredniczkę książek.
Sympatyczna lektura na każdą porę roku, każdą porę dnia. Zawsze przecież warto uśmiechnąć się, a poznając przygody Adony - tytułowej "Katastrofy" i jej zwariowanej rodzinki ( na czele z nietuzinkową babcią) trudno zachować powagę. Bohaterowie budzą zaciekawienie i sympatię. Trudno ich nie polubić. Trudno też nie "kibicować" rodzącemu się uczuciu.
Dodatkowy plus za oryginalne metody wychowania, terapii/resocjalizacji stosowane przez boharekę i jej babcię oraz "urokliwe umiejscowienie" akcji.
Super książka na relaks i odstresowanie.
Główna bohaterka - Aldona - ma wielki talent do wpadania w kłopoty. Na jej drodze pojawia się Kamil, który twierdzi, że są sobie przeznaczeni. Jak skończy się ta historia? Przeczytajcie, gorąco polecam
Zakazane lektury, niebezpieczne tajemnice i grupy konspiratorów to niemalże codzienność dla młodziutkiej Rozalii, która w tajemnicy przed...
Historia kobiety, która wzięła los w swoje ręce. Eliza Baranowska jest dziedziczką pokaźnego majątku Janowice położonego na Kresach. Otrzymała...
Przeczytane:2018-04-02, Ocena: 4, Przeczytałem, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2018 roku,
Lubię książki Magdaleny Wala.Podczas czytania Katastrofy uśmiech nie schodził mi z twarzy podczas czytania,(no chyba,że zamieniałam go na głośny śmiech).Podobało i się-i nie mam tu tylko na myśli fabuły,ale też sposób narracji,bardzo ciepły.Przypominało mi to nieco książki Musierowicz z tych wcześniejszych tomów Jeżycjady-pełne miłej,rodzinnej atmosfery,w której czytelnik aż chce się zanurzyć...Aż żal było odkładać książkę,choćby na chwilę i miałam wielki niedosyt,gdy gdzieś w okolicach południa okazało się,że to już koniec(ale nie dla mnie,bo oczywiście od początku książkę przekartkowałam jeszcze raz wracając do co ciekawszych/zabawniejszych momentów).A tych nie brakuje.Nie dość,że sama Aldona nazywana jest niekiedy panną Wypadek,to jeszcze jest jej babcia,która prowokuje bardzo zabawne sytuacje.A to nie wszystko,bo przecież i młodzież szkolna podczas wycieczki do Sandomierza pokazała co potrafi.Uśmiałam się przy tym jak rzadko.
Sam Sandomierz jest bardzo dobrze opisany(akurat byłam tam w ostatnie wakacje,więc przy czytaniu widziałam oczami wyobraźni znane mi miejsca).
Dodatkowym atutem książki jest umieszczenie gwary śląskiej,zabawnie kontrastującej z normalnym językiem.Katastrofa,choć opowiada o rodzącej się miłości bynajmniej nie epatuje seksem czy słowami wyznań miłosnych.Właściwie nie występuje tu słowo kocham.Zastąpione jest ono innymi jak zaufanie,czułość,wsparcie,namiętność,tęsknota czy radość...Te wszystkie uczucia składają się na to co łączy Aldonę i jej roztomiłego-Kamila.
I jeszcze jeden bonus -książka jest niejako uzupełnieniem Przypadków pewnej desperatki.Bardzo się z tego cieszę bo polubiłam tak Julię jak i Pawła i spotkanie z nimi ,choćby przelotne było dla mnie sporym plusem.Podobnie zresztą jak i powiązanie Aldony i Kamila z postacią Marianny(tytułowej bohaterki kolejnej książki M.Wala).Powiem krótko-kocham takie nawiązania.