Monogram

Ocena: 4.45 (11 głosów)

Nadkomisarz Marek Kos - zwany żartobliwie Koszmarkiem - ma przerwę między górnymi jedynkami i ujmujący uśmiech, w czym przypomina, bliskiego swemu pokoleniu, Janka Kosa, bohatera ,,Czterech pancernych i psa". Niestety, szpetnie klnie, nie stroni od mocnych trunków i ubiera się w ciuchy kupowane na bazarze. 
Komisarz Ernest Malinowski to jego przeciwieństwo - czterdzieści trzy lata, metr osiemdziesiąt wzrostu. Ciemny blondyn, mocno szpakowaty, ale włosy w komplecie, może nawet w nadkomplecie. Zawsze elegancko ubrany, chodzi na siłownię, co widać. Ma ładną klatę i podobno jacht.

Obaj są bardzo niedoskonali, przeraźliwie samotni, uciekają przed swoimi lękami w alkohol, przelotne związki i kłamstwa. Każdy z nich ciągnie za sobą ciężki worek ze swoimi, a często także cudzymi grzechami. Mają też emblematy, coś co streszcza ich bolesną tożsamość. Czasem jest to nazwisko, monogram, czerwona gwiazda na szubienicy wyrysowana ręką wandala na nagrobku rodziców albo dżinsowy mundurek. A mimo to mają dystans do siebie i potrafią śmiać się z kolegów.

Otrzymują sprawę brutalnego zabójstwa pewnej trzydziestoparolatki. Morderstwo to wywołuje z niepamięci inną zbrodnię oraz tajemnicę kobiety o złożonej tożsamości. 

Joanna Marat - laureatka konkursu na opowiadanie kryminalne Międzynarodowego Festiwalu Kryminału 2010. Debiutowała w 2011 roku w antologii ,,Zaułki zbrodni", samodzielnie zaś powieścią obyczajową ,,Grzechy Joanny". Ostatnio jej opowiadanie ,,Kaplica Jedenastu Tysięcy Dziewic" zostało wyróżnione w konkursie ,,Literacka podróż po Gdańsku".

Informacje dodatkowe o Monogram:

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2014-03-20
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN: 9788378397182
Liczba stron: 328

więcej

POLECANA RECENZJA

Kup książkę Monogram

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Monogram - opinie o książce

Avatar użytkownika - malczes88
malczes88
Przeczytane:2015-05-30, Ocena: 3, Przeczytałam, 52 książki 2015,
Marek Kos, zwany Koszmarkiem, to człowiek pełen sprzeczności. Po pięćdziesiątce, rozwodnik nadal mieszkający z była żoną, niechluj, pijak, człowiek wulgarny i nie budzący sympatii. Jednocześnie świetny policjant starej daty, mężczyzna wrażliwy, lecz skrywający swoją słabszą stronę pod grubym pancerzem. Ciężko go polubić. Ernest Malinowski. Elegant, zwracający uwagę na maniery, również rozwodnik, po czterdziestce. Samotny, bogaty, przystojny, skrywający swoje pochodzenie przed znajomymi i kolegami z pracy. Ciężko go polubić. Wyżej wymienionych łączy właściwie tylko jedno - obaj pracują w policji i obaj nie lubią niedokończonych spraw. Kiedy trafia do nich sprawa kobiety znalezionej w parku, bez głowy, obaj panowie próbują rozwiązać sprawę po swojemu. Byłam trochę zaskoczona faktem, że każdy z nich próbował rozwiązać sprawę w pojedynkę. Niewiele czasu spędzali razem, co wydawało mi się trochę dziwne, skoro byli partnerami. Odniosłam wrażenie, że wątek kryminalny jest tu tylko pretekstem do czegoś zupełnie innego. Większa część książki poświęcona jest głównie rozliczaniu się z przeszłością. Dawno temu pewien chłopiec w niewyjaśnionych okolicznościach stracił matkę. Teraz przylatuje do Polski, by zakończyć swoje poszukiwania i przejąć swój spadek. Pewna kobieta nie może zapomnieć o sprawach z przeszłości. Krzywda, jakiej doznała od znajomych swego dziadka, nie pozwala jej normalnie funkcjonować. Niektóre sprawy wymagają zamknięcia. Lecz co ma z tym wspólnego bezgłowa kobieta? I jaki sekret skrywa portret pewnej pięknej kobiety? Joanna Marat stworzyła ciekawą i niebanalną historię. Nie doszukałam się tutaj obiecanej na okładce komedii, powiedziałabym raczej, że książka jest poważna. Jeśli występuje tu jakiś komediowy aspekt, to jest to raczej czarne poczucie humoru, momenty, w których bohaterowie pokpiwają sami z siebie. Książka jest nieźle poplątana, dość chaotyczna narracja sprawia, że czasami można się pogubić. Nie jest to kryminał w dosłownym tego słowa znaczeniu, choć mamy zwłoki i śledztwo. Rozwiązanie nie każdego zadowoli. Fabuła rodzi więcej pytań niż daje odpowiedzi. Wiele trzeba się domyślić, czytać między wierszami. Choć powieść nie jest gruba, nie czyta się jej lekko i płynnie. Trzeba się skupić. Bohaterowie są może niezbyt sympatyczni, lecz zdecydowanie zapadający w pamięć. Język powieści nie każdemu przypadnie do gustu. Jest prosty, sporo w nim wulgaryzmów, nie brakuje szowinistycznych uwag i sprośnych żartów. Szczerze mówiąc ciężko mi powiedzieć czy podobała mi się ta książka. Z jednej strony jest bardzo nietypowa jak na kryminał, z drugiej, ciężko mi się ją czytało i myślałam nawet o przerwaniu lektury. Są momenty przegadane, nie wnoszące nic do sprawy. Choć doceniam pióro autorki, to niezupełnie jest to książka w moim guście.
Link do opinii
Avatar użytkownika - wages
wages
Przeczytane:2015-03-12, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki - 2015 rok,
Bardzo dobry kryminał, nieznanej mi wcześniej pani Marat. Historia toczy się w Warszawie. Para policjantów - Malinowski czerwony książę i Kos alkoholik z epoki komuny prowadzą sprawę zabójstwa młodej dziewczyny, której,,,, odcięto głowę. Ciekawe tło historii powracające do czasów komunistycznych, a nawet wojennych. Bardzo barwne postaci, niesztampowe, aż przerysowane nawet, mimo tego zaciekawiające swoimi przeżyciami. Historia kończy się niby rozwiązaniem sprawy, ale nie wszystkie wątki są precyzyjnie wyjaśnione, część faktów czytelnik musi sam wywnioskować, co dodaje swoistego smaczku. Pytanie na okładce "bardziej komedia czy kryminał" absolutnie nieadekwatne do całokształtu. Zdecydowanie kryminał warty przeczytania.
Link do opinii
Avatar użytkownika - slpablos
slpablos
Przeczytane:2015-01-26, Ocena: 5, Przeczytałem, 26 książek 2015,
Po poważnej pozycji faktograficznej chciałem odpocząć przy kryminale od Szuflada.net. Czy się udało? Zdecydowanie. Nadkomisarz Marek Kos - zwany żartobliwie Koszmarkiem - ma przerwę między górnymi jedynkami i ujmujący uśmiech, w czym przypomina, bliskiego swemu pokoleniu, Janka Kosa, bohatera ,,Czterech pancernych i psa". Niestety, szpetnie klnie, nie stroni od mocnych trunków i ubiera się w ciuchy kupowane na bazarze. Komisarz Ernest Malinowski to jego przeciwieństwo - czterdzieści trzy lata, metr osiemdziesiąt wzrostu. Ciemny blondyn, mocno szpakowaty, ale włosy w komplecie, może nawet w nadkomplecie. Zawsze elegancko ubrany, chodzi na siłownię, co widać. Ma ładną klatę i podobno jacht. Obaj są bardzo niedoskonali, przeraźliwie samotni, uciekają przed swoimi lękami w alkohol, przelotne związki i kłamstwa. Każdy z nich ciągnie za sobą ciężki worek ze swoimi, a często także cudzymi grzechami. Mają też emblematy, coś co streszcza ich bolesną tożsamość. Czasem jest to nazwisko, monogram, czerwona gwiazda na szubienicy wyrysowana ręką wandala na nagrobku rodziców albo dżinsowy mundurek. A mimo to mają dystans do siebie i potrafią śmiać się z kolegów. Otrzymują sprawę brutalnego zabójstwa pewnej trzydziestoparolatki. Morderstwo to wywołuje z niepamięci inną zbrodnię oraz tajemnicę kobiety o złożonej tożsamości. Miał być oddech, a tu ubecy, milicjant rzucający mięsem, układy - no cóż, od realiów się nie ucieknie, ale akurat musiało tak trafić. Co pierwsze rzuciło mi się w oczy? Nie charaktery, postaci, opisy. Język. Uderzył mnie na odlew słowami niczym początek "Tańczącym z wilkami" - ten jednak był oszczędny, twardy i precyzyjny. "Monogram" daje nam raczej Joyce'owski strumień świadomości; słowa kłębią się, wylewają, przenikają z jednej myśli czy spostrzeżenia w drugie, za nic przy tym mając, który z bohaterów akurat myśli czy spostrzega - przejścia są dość płynne, chwilę musiałem się przyzwyczajać. Na drugi ogień idą postaci. Dwój zupełnie odmiennych gliniarzy, każdy z bagażem przeszłości. Autorce udało się zmienić moje początkowe sympatie - o ile drażnił mnie początkowo potok przekleństw starego milicjanta, o tyle w końcowym rozrachunku był sympatyczniejszy niż cokolwiek tajemniczy i opryskliwy "Maliniak". Gliniarze nie znoszą się, każdy nieco gardzi zachowaniem drugiego, ale są skuteczni. Dwa różne podejścia do pracy śledczej, które w niepojęty sposób się uzupełniają. Poza tą dwoistą osią mamy całą gamę charakterów i charakterków, nie tylko z komendy, trzeba przyznać, że całkiem udanie dopasowaną - ciekawie wypadają nieustanne zderzenia ich odmiennych sposobów postrzegania. Trochę dziwne wydało mi się za to pytanie okładkowe - czy to bardziej komedia, czy kryminał? Dla mnie zdecydowanie kryminał, napisany wciągająco, ze swadą i sporym wyczuciem taktu. Ciężko by mi było uznać za komedię powieść, w której akcja rozwija się niejako w cieniu narodowej tragedii 10 kwietnia 2010. roku. Wzmianki o niej są wyważone, Autorka nie potępia sposobów odbioru tego zdarzenia i nie kategoryzuje - w sumie jedyne zdanie, które ma mocniejszy wydźwięk, pada ironicznie z ust bohaterki, której sytuacja osobista jest idealnym wytłumaczeniem. Na takim tle mamy morderstwo, mroczne tajemnice historii, galerię nietuzinkowych kobiet, śledztwo, które tkwi w miejscu, a na pierwszy plan wychodzą sprawy osobiste obu policjantów. Do czasu. Wątki zaczynają się łączyć, przeplatać, zwodzić czytelnika, który stara się ustalić, czy wszystko jest powiązane, czy może jednak rozpatrywać wszystko w innych kategoriach. Kto zabił, ale przede wszystkim dlaczego? Jaką rolę odgrywa Moser? Czy w grę wchodzi zemsta? Kto jest autorem dziwnych monologów? Dlaczego szef i prokurator chcą przyspieszyć zamknięcie sprawy? Każdy tu poza bagażem historii, ma swoje namiętności i motywacje. Autorka opisała to sprawnie i nie rozciągając, dobrze wpasowując opisy w fabułę. Które z tych emocji mogły doprowadzić do morderstwa? Czy ważny jest któryś z tropów, które wysypawszy się jak z worka rozbiegają się w różne strony? Policjanci i policjantki KSP odnajdą zabójcę? Zakończenie nieco zaskakujące, nie zamyka furtki kolejnym częściom (choć czy zmiany bohaterów wyjdą im na dobre?), ale też nie daje pełnej satysfakcji. Nie rozczarowuje, pozostawiając pewien niedosyt i posmak ciekawej intrygi. Dział czepialstwa: "Kiedy życie się skończyło i co można uznać za jego bezpośrednia przyczynę?" - No cóż, sens łapiemy, ale odpowiedzią jest zapłodnienie. Szneka z glacą - ja znałem raczej z glancem, poza tym nie jako ciasto tylko zwijaną drożdżówkę z makiem - stąd nazwa, bo schnecke to ślimak w języku sąsiadów zza Odry. Po trzecie - znowu motyw z nieszczęsnym kotem, nie wiem czy do końca konieczny, no ale niech tam. http://slpablos.blogspot.com/2015/01/monogram-joanna-marat.html
Link do opinii
Avatar użytkownika - ppolzi
ppolzi
Przeczytane:2014-08-08, Ocena: 3, Przeczytałam, 26 książek 2014, Mam,
Nie bardzo wiem co autorka chciała osiągnąć tą książką. Fabuła pomieszana i taka sobie. Występują różne postaci i główni bohaterowie. Ale jakoś tak nie bardzo przypadła mi do gustu. Cóż może nie każdy powinien napisać książkę. Nawet nie bardzo wiem co mam napisać . Książka po prostu nijaka. Nie zapadająca w pamięć. W pewnym miejscu w Warszawie dochodzi do okrutnego morderstwa. Znalezione zostaje ciało bez głowy (inicjały M.K.) . Nadkomisarz Marek Kos oraz Komisarz Ernest Malinowski oraz wybijająca się policjantka Violetta Maj próbują rozwiązać sprawę. W międzyczasie przedziwne okoliczności sprawiają, że mimo usilnych prób śledztwo stoi w miejscu. Prokurator Potrykus ze względu na swoje rozmiary i bogobojność staje się obiektem drwin i żarów kolegów. Niestety jej przelotne znajomości z kochankami kończą się dla niej tragicznie. W starej kamienicy, w której mieszkała zamordowana ta o inicjałach M.K., stara sąsiadka z pierwszego piętra pani Gienia za każdym razem zapamiętuje wchodzące osoby. To swego rodzaju jej hobby. Podczas śledztwa wyznaje policjantom kto mógł tej zbrodni dokonać - jak wyglądał (zakapturzony). Punktem łączącym zamordowaną Marzenę Kroczek z tym, że w ogóle znaleziono mordercę okazał się obraz wiszący w jednym z mieszkań w tym bloku. Książka taka sobie. Przeciętna.
Link do opinii
Choć zapowiadało się pięknie, wcale tak nie wyglądało. ,,Monogram" to książka, która ma potencjał, jednak nie został on dobrze przekazany przez autorkę. Być może szpetny ton, być może zbyt duża gromada kompanów zawiniła. Teraz pozostaje tylko gdybać. Trudno określić go mianem dobrego kryminału, bo choć zagadka wydaje się w porządku, śledztwo samo w sobie również, to pozostała część pozostawia wiele do życzenia. Dlatego dla miłośników ironicznego humoru i bezwzględnego chaosu jest to powieść idealna.
Link do opinii
Avatar użytkownika -

Przeczytane:2014-05-09, 52 książki 2014 rok, Mam,
Lubię kryminały - to chyba żadna nowość dla tych, którzy śledzą moje wrażenia z przeczytanych lektur. Lubię też, gdy zawierają nieco humoru (najlepiej czarnego, ale to nie jest wymóg). W związku z tym kiedy tylko zobaczyłam w zapowiedziach tytuł, który miał stanowić mieszankę jednego z drugim, nie mogłam przejść obok niego obojętnie, zwłaszcza, że opis książki dawał nadzieję na naprawdę dobrą lekturę. Czy taką się okazała? O tym za moment. Najpierw słów kilka o fabule ,,Monogramu" Joanny Marat oraz o tym, co jest bez wątpienia siłą tej książki, czyli głównych bohaterach. Są nimi przede wszystkim dwaj policjanci. Ernest Malinowski jest czterdziestokilkulatkiem o nienagannej prezencji, na którą składa się niczego sobie aparycja, nieźle wyrzeźbione ciało oraz dobry gust w doborze ubioru. Jego totalnym przeciwieństwem jest Marek Kos, zwany też Koszmarkiem. Mimo że jego pseudonim w gruncie rzeczy nie wziął się z jego wyglądu, to jednak idealnie oddaje jego stan: furtka między zębami, znoszony i wiecznie niedoprany marmurkowy garniturek oraz mała flaszeczka gorzkiej żołądkowej za pazuchą. Obaj policjanci różnią się od siebie diametralnie. Właściwie zagadką pozostaje, jakim cudem, współpracując w policji, wytrzymują ze sobą tyle czasu. Tak czy siak dogadywać się jakoś muszą, tym bardziej, że na tapecie pojawia się okrutna zbrodnia, której okoliczności trzeba czym prędzej wyjaśnić, a jeszcze szybciej - schwytać mordercę. W Lasku Bielańskim odkryto zwłoki kobiety, zwłoki w niepełnym składzie, jak mógłby powiedzieć Kos, bo bez głowy. Śledztwo okazuje się być wyjątkowo trudne, bo początkowo ciężko o jakiekolwiek poszlaki czy wskazówki co do motywu morderstwa. Sprawy nie ułatwia także życie osobiste policjantów, którym prawie w tym samym czasie zbiera się na amory. Malinowski jedzie do Wrocławia spotkać się z kobietą poznaną za pośrednictwem Internetu, zaś Koszmarek w sposób nieudolny, ale ostatecznie skuteczny podrywa cycatą panią doktor od krojenia zwłok. Do tego osobliwego grona zalicza się też nieumiarkowana w jedzeniu oraz erotycznych igraszkach z młodszymi panami pani prokurator. Wszyscy razem starają się rozwikłać zagadkę bezgłowych zwłok, chociaż... niektórzy z nich śledztwo bardziej utrudniają niż ułatwiają. Mimo że ten krótki opis może sugerować, że cała fabuła opiera się wyłącznie na wątku kryminalnym, to wcale tak nie jest. Jak już wspomniałam, mamy też wątki uczuciowe, choć przedstawione w sposób raczej humorystyczny. Ponadto bohaterowie rozliczają się także z przeszłością swoją oraz swoich rodziców, płacąc wyższą lub niższą cenę za ich wybory i błędy. Wszystko to w dość trudnych okolicznościach, bo w obliczu tragedii smoleńskiej. Co mogę powiedzieć o tym tytule? Czy jest dobry, czy zły? Na pewno książka mnie zaskoczyła, bo po opisie spodziewałam się, że będzie to okraszona humorem, lekka opowiastka z tłem kryminalnym, tymczasem okazało się, że wcale tak banalna nie jest. Wątek morderstwa ma swoje głębsze dno, jego motywy nie są łatwe do przewidzenia i w ogóle sprawa jest znacznie grubsza niż może się wydawać. Postaci są szalenie charakterystyczne. Właściwie każda, którą spotykamy w ,,Monogramie", jest wyrazista i nieszablonowa (nie licząc pomysłu na postać policjanta-alkoholika). Jedyne, co mi w książce przeszkadzało, to pewne odrobinę przegadane momenty. Niektóre kwestie nie wnosiły niczego nowego czy ciekawego do fabuły, a po prostu były - zupełnie niepotrzebnie. Niemniej ,,Monogram" to dobra powieść, która na tle tych schematycznych i mało wyrazistych wyróżnia się mocno, ale czy zapadnie mi w pamięć? To się okaże. Chyba że Koszmarek... Tak, ten wulgarny typ na pewno nie da mi o sobie zapomnieć. Na blogu: http://www.ksiazkowka.pl/2014/05/monogram-joanna-marat.html
Link do opinii
Avatar użytkownika - bachacz
bachacz
Przeczytane:2018-01-23, Ocena: 3, Przeczytałam, 52 książki 2018,

Z przykrością muszę stwierdzić, że ta książka dla mnie stała się przykładem błędnego wyboru literatury. Sięgam po prozę z zamiarem przeżycia w trakcie ich czytania czegoś więcej niż to co oferuje mi własne życie. Odskocznia. Czasami moim wyborem powoduje impuls, czasami konkretna wiedza o jakimś tytule, czasami fascynacja autorem lub przyciągająca mój wzrok okładka. Co było tym razem? Zapewne pamięć nazwiska autorki i klasyfikacja książki jako dobrego kryminału. Nauka z tego błędnego wyboru jest wcale nie odkrywcza: "nie sądź książki po okładce". Popełniłam błąd, choć początkowo nic na to nie wskazywało. Jest brutalne morderstwo i żmudna droga dojścia do prawdy. Śledczy mający odkryć tę prawdę stanowią swoje przeciwieństwa i początkowo wydaje się, że stanowią dosyć zgrany tandem. Rozjeżdża się jednak i ich współpraca i cała kryminalna historia. Może niezbyt uważnie czytałam, i teraz się czepiam, jednak w moim odczuciu balon treści miast coraz bardziej sensownie rosnąć oklapł i zwiotczał. Zupełną porażką jest zakończenie , które jak dla mnie jest bez sensu. Morderca - nie morderca, winny - nie winny, jeden ze śledczych leży w śpiączce, drugi ma moralne dylematy związane z nową partnerką. Melanż bez sensownego zakończenia, które chyba nie przekonuje mnie do sięgania po kolejne dzieła autorki. 

Link do opinii
Avatar użytkownika - tosiaL
tosiaL
Przeczytane:2014-09-03, Ocena: 6, Przeczytałam,
Avatar użytkownika - tulla
tulla
Przeczytane:2014-05-12, Ocena: 6, Przeczytałem, Mam,
Avatar użytkownika - Mira66
Mira66
Przeczytane:2014-05-12, Przeczytałam,
Inne książki autora
Madonny z ulicy Polanki
Joanna Marat0
Okładka ksiązki - Madonny z ulicy Polanki

Czasem fatum, w którym niektórzy chcą widzieć działanie władczej ręki Opatrzności, boleśnie splata ludzkie losy w kilku pokoleniach, zasupłuje je ciasno...

Jedenaście Tysiecy Dziewic
Joanna Marat0
Okładka ksiązki - Jedenaście Tysiecy Dziewic

To nie jest saga, bo nitka rwie się gdzieś w połowie ściegu i zamiast dumnego pochodu kolejnych pokoleń, spod igły wyskakują same pojedyncze egzemplarze...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Z pamiętnika jeża Emeryka
Marta Wiktoria Trojanowska ;
Z pamiętnika jeża Emeryka
Obca kobieta
Katarzyna Kielecka
Obca kobieta
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Oczy Mony
Thomas Schlesser
Oczy Mony
Rok szarańczy
Terry Hayes
Rok szarańczy
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy