Mój mąż drwal

Ocena: 5 (1 głosów)
Książka w lekki i humorystyczny sposób opowiada o perypetiach rodziny, w której -chcąc nie chcąc - wszystko kręci się wokół ojca, który wykonuje zawód drwala. To książka o ludziach, którzy żyją w specyficzny sposób, w sposób zupełnie inny, niż dyktują aktualne trendy. I świetnie się dzięki temu mają. A może jest to książka o tym, jak wspaniałe dzieciństwo może mieć dziecko "człowieka lasu"? A może o tym, jak to jest być żoną przedstawiciela tej grupy zawodowej? Wszystkie te opisy zawierają sporo prawdy, bo opinie bohaterów na temat ich odczuć i jestestwa przeplatają się na stronach książki wielokrotnie."Mój mąż drwal" to pozycja lekka i łatwa w odbiorze, a jednocześnie posiadająca głębokie przesłanie. W połączeniu z prostym językiem stanowi doskonałe oderwanie się od trudów codzienności w przypadku starszych odbiorców i lekcję podstawowych wartości dla młodszych czytelników.  

Patronat nad książką objęły: Miasto Przeworsk, Autorzy365.pl, Nowa Gazeta Leśna, firmylesne.pl, ortopedia-przeworsk.pl, Las-Trak, Tylko magia słowa… – blog recenzencki

Informacje dodatkowe o Mój mąż drwal:

Wydawnictwo: Wydawnictwo Psychoskok
Data wydania: 2018-01-24
Kategoria: Literatura piękna
ISBN: 978-83-8119-122-7
Liczba stron: 170
Język oryginału: polski

więcej

Kup książkę Mój mąż drwal

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Mój mąż drwal - opinie o książce

Avatar użytkownika - Northman
Northman
Przeczytane:2019-03-10,


Rodzina to jest siła ;)

Wydawać by się mogło, sądząc tylko po okładce i tytule (czego nigdy nie należy czynić, o czym znów się przy okazji tej książki przekonać można ;) ) , że może to być historia o ponurym, bezmyślnym despocie z siekierą na ramieniu, idącym codziennie do lasu rąbać drewno, kopać doły i harować w pocie czoła (oczywiście w czasach, gdy nie wynaleziono jeszcze koparek i pił łańcuchowych, a marka Husqvarna nikomu jeszcze w głowie nawet nie postała ;) ), który jest domowym hegemonem w każdej kwestii, samodzielnie i bez konsultacji z nikim (gdzieżby tam z żoną ;) ) ustalającym codzienny porządek rzeczy i podejmującym wszelkie decyzje (za wszystkich), a w wolnych chwilach robiącym wszystko, by jawnie i niejawnie uzależnić od siebie i od swoich decyzji wszystkich członków rodziny (z żoną na czele ;) ) ... Nic bardziej mylnego! ;)

To książka o duuużej dawce rodzinnego ciepła i pozytywnych emocji ;) O tym, jak wielką siłą jest rodzina i jak wielkim jest ona motorem napędowym dla każdego jej członka (przy założeniu rzecz jasna, że dana rodzina jako sprawny mechanizm "działa" ;) ). Czemu akurat na przykładzie rodziny drwala to wszystko? ... Myślałem nad tym i być może chodzi o takie ukryte... pokazanie i podkreślenie przez autorkę siły tradycji?, siły przejawiającej się właśnie w tej podstawowej komórce społecznej jaką jest rodzina? Być może ;) ... Tak czy inaczej - czytało się naprawdę fajnie :)

Inne zalety książki? Lekkość :) Naturalność tego, o czym Pani Radziejewska pisze :) Och, gdyby każda rodzina tak działała... ;) Byłoby pięknie ;) Więc może, jeśli nie działa - mała inspiracja? ;) Drwalem na przykład? ;) ... Tak czy inaczej - "Mój mąż drwal", nawet jeśli nie w celach inspiracyjnych, jest bardzo fajnym pomysłem na kilka wieczorów z przyjemną książką :)

Polecam ;)

Dziękuję Wydawnictwu Psychoskok za egzemplarz recenzencki!

Recenzja znajduje się także na moim blogu:
https://cosnapolce.blogspot.com/2018/02/moj-maz-drwal-anna-radziejewska.html

Link do opinii

Mój mąż nazywa się Darek i z zawodu jest drwalem. (s. 5)

Jak się dorwałam, to przepadłam! Anna Radziejewska zabrała mnie do swojego domu i przedstawiła swojego jedynego, osobistego męża – Darka. W imieniu Anny Radziejewskiej zapraszam Was w gości, rozsiądźcie się wygodnie, oderwijcie się od codziennych trudów, weźcie coś do jedzenia, koniecznie!, i dajcie się porwać książce Mój mąż drwal.

Tak więc, nasze motto brzmi: dziel obowiązki, mnóż korzyści. (s. 33)

Historia Kaśki i Darka zaczęła się w lesie. Połączyła ich… bułka, zwykła bułka z pasztetem. I to już na zawsze. Oczywiście był też obecny nóż, no i piwo, ale ono było ważne tylko w pewnych miejscach. I tak oto dwoje bohaterów zaczęło stanowić parę „2+nóż”. Ona pracująca w korporacji, on pracujący w lesie. Wkrótce rodzina zmieniła konfigurację na „2+1” – na świecie pojawił się syn Leoś. Kasia od tego momentu pracuje jako house manager, a do jej obowiązków należy przygotowywanie posiłków dla Leosia i jego rodziców.

Jednak ta rodzina nie żyje w odosobnieniu. Są sąsiedzi, są inni drwale, przyjaciele Darka, pojawiają się przedszkolaki i uczniowie oraz koty, biedronki i „szczypawki”. Prowadzenie domu bez możliwości zwariowania jest możliwe dzięki znalezieniu idealnej metody. I ta rodzina ją znalazła! W dodatku ta metoda się sprawdza!

– Coccinella septempunctta – wtrącił tata. (s. 141)

Dla niewtajemniczonych – to łacińska nazwy biedronki siedmiokropki. Drwal przy różnych okazjach dzieli się ze swoją rodzinką obszerną wiedzą na temat lasu i jego mieszkańców. Często bywa to męczące, ale przynajmniej w jednej kwestii czytelnicy zostaną uspokojeni, za to będą mieli dylemat z wyborem trawy do zasiania przy domu. Ale bohater radzi sobie z wieloma rzeczami śpiewająco, o ile otrzyma właściwie sformułowany komunikat.

Bo Darek tak zawsze. Wszystko, absolutnie wszystko w jego życiu, sprowadza się tylko do jednego. (s. 49)

Nie do lasu. Nie do noży. Nie do rodziny. Lecz do jedzenia. Dla Darka bardzo ważne jest jedzenie. Darek to kawał chłopa (jego bicepsy i tricepsy robią wrażenie!), a praca przy ścinaniu drzew wymaga siły, więc trzeba jeść. Duuużo jeść. I Darek je. Pochłania duże ilości jedzenia, stąd też w książce zajmuje ono ważne miejsce. Znajdziecie tu przepisy, w których składniki występują w ilościach… hurtowych?! Taka jajecznica z 17 jajek na przykład czy rosół z około 1,5 kg porcji rosołowej, a tortilli zawsze będzie za mało. Nie wspomnę o smalczyku mamusi, wędzonej szynce, szarlotce... Aj! Zaś do popicia na przykład C2H5OH własnej produkcji. Bohaterowi wszystko kojarzy się z jedzeniem – gdy mowa o ruskich, on zjadłby pierogi. Inaczej bywało z apetytem Leosia. On miał swoje przygody żywnościowe. I inne. A przy tym wykazywał się inteligencją i elokwencją. O tak, syn drwala potrafi zaskoczyć, jak i jego ojciec!

– Kochanie, czy mam coś na twarzy? […]

– Nie, Kasiu – odpowiedział. – Po prostu pięknie wyglądasz przy tym talerzu. (s. 13)

Przyznam szczerze, że tytułowy bohater rozbrajał mnie wielokrotnie. Pierwowzorem tej postaci jest mąż autorki, Jakub Radziejewski, czyli „głos rozsądku swojej żony”. Nie sądzę, żeby autorka tworząc postać Darka cokolwiek wymyśliła, cokolwiek dodała. Ona po prostu opisała swego męża takiego, jakim jest w rzeczywistości – świetnego kucharza, prawdziwego mężczyznę, oddanego swojej rodzinie i zawodowi, konkretnego do bólu, zabawnego w swym praktycyzmie, a przy tym wiecznie głodnego. Ale za to jakże kochanego!

Bo w życiu są ważniejsze rzeczy, niż cień tego, co moglibyśmy mieć, gdybyśmy dogonili to, za czym pędzimy. (s. 162)

Mój mąż drwal to zbiór historii z życia „leśnej” rodzinki, bowiem wszystko w niej kręci się wokół ojca-drwala, człowieka lasu. Perypetie i problemy to codzienność w każdej rodzinie, ale w tej wyglądają one zupełnie inaczej, tak samo jak sposób ich rozwiązywania. A przy tym jak to jest z nim żyć i jak się wychowuje jego potomka, małego człowieka lasu. I oczywiście, jak się gotuje! Przepisy kulinarne to obok komizmu siła nośna tej książki. Do tego dochodzi styl autorki – swobodny, lekki, prosty, bez upiększeń, choć nie bez nazw łacińskich i cytatów znanych utworów oraz odautorskich komentarzy, taki narracyjno-życiowy. Ciekawa jest też budowa książki, to rozdziały z… suplementami! Wieloma suplementami!

Rodzina to jest moc. Naprawdę. To moc 1000 KM na osobę, fala tsunami, potęga nie do zatrzymania. (s. 3)

I tego się trzymajcie, drodzy czytelnicy. Przekonajcie się sami, choćby na papierze, jak to jest żyć z drwalem. I jak w prosty sposób można pisać o poważnych, życiowych sprawach z głębokim przesłaniem. I jak o nich czytać. Lecz przypominam, z czymś do jedzenia pod ręką, bo głód Was dopadnie na pewno. A książkę polecam! 

Link do opinii
Reklamy