Miłość pisana na maszynie

Ocena: 3.4 (5 głosów)
Romans osadzony w realiach Anglii przełomu XIX i XX wieku z nutą feministyczną. Kariera Betsey Dobson jako urzędniczki zostaje gwałtownie zaprzepaszczona po tym, jak dziewczyna wdaje się w romans z rozwiązłym kolegą z pracy. Ląduje na bruku bez referencji, bez pieniędzy i bez perspektyw. Postanawia jednak wziąć sprawy w swoje ręce, wsiada do pociągu i wyrusza z Londynu do nadmorskiej miejscowości, mając mglistą nadzieję na otrzymanie tam pracy. Szczęśliwym trafem John Jones, walijski inżynier pracujący dla kurortu turystycznego, zatrudnia ją do pracy jako organizatorkę wyjazdów turystycznych. Betsy okazuje się bystrą i zręczną businesswoman. Pomiędzy nią a Johnem nawiązuje się nić porozumienia.

Informacje dodatkowe o Miłość pisana na maszynie:

Wydawnictwo: PWN
Data wydania: 2014-10-27
Kategoria: Romans
ISBN: 9788377056479
Liczba stron: 280

więcej

Kup książkę Miłość pisana na maszynie

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Miłość pisana na maszynie - opinie o książce

WIKTORIAŃSKI ROMANS

„Miłość pisana na maszynie” to debiut literacki Alison Atlee. Książka zaintrygowała mnie tytułem i urzekła swoją nastrojową okładką – taką trochę romantyczną, trochę tajemniczą, podobnie jak przedstawiona na niej kobieta z zadumą patrząca w przyszłość. Autorka przeniosła nas do czasów wiktoriańskich, epoki feminizmu, okresu rewolucji przemysłowej, czyli dawnych już lat. Starała się zwrócić uwagę na rolę kobiety w XIX wieku. Walka o równouprawnienie, popularny w tamtym czasie mezalians oraz stosunki damsko – męskie to tematy poruszone przez Alison Atlee. Dopełnieniem opowieści jest zbuntowana, niepokorna bohaterka idealnie niedopasowana do epoki i nadająca sens całej historii.


Kariera Elizabeth Dobson, czyli Betsey w roli urzędniczki w londyńskiej firmie zostaje gwałtownie przerwana, gdy wychodzi na jaw jej romans z kolegą z pracy. Kobieta zostaje wyrzucona na bruk bez pieniędzy, referencji i perspektyw. W tej sytuacji jedyne co jej pozostaje to wyjazd do nadmorskiej miejscowości, gdzie dzięki swojemu sprytowi i wyrozumiałości miejscowego inżyniera Johna Jonesa zostaje zatrudniona w charakterze organizatorki wyjazdów turystycznych. Wydaje się, że Betsey jest wprost stworzona do tej pracy i dopiero tutaj w Idensea może rozwinąć skrzydła. O tym jak potoczy się jej kariera zawodowa i w jaki sposób wyjazd wpłynie na życie prywatne bohaterki przeczytacie w książce.


Po zakończonej lekturze powieści Alison Atlee mam mnóstwo mieszanych uczuć. Nie lubię pisać niepochlebnych recenzji, ale zawsze staram się być szczera w swojej ocenie. Dlatego bez żadnych wstępów muszę powiedzieć, że nie urzekła mnie ta historia, mimo, że zapowiadała się bardzo obiecująco. Spodziewałam się zdecydowanie większej różnorodności wątków i przede wszystkim dobrego przekazu emocji oraz więcej klimatu wiktoriańskiej Anglii. A tymczasem…


Fabuła powieści jest bardzo schematyczna, mało zróżnicowana, oparta w zasadzie tylko na wątku romansowym, a ten z kolei został ukazany w bardzo stonowany, wywarzony, wręcz chłodny sposób. Zabrakło mi namiętności i porywów serca, które zawsze mają wysoką temperaturę, bez względu na wiek bohaterów, czy czasy, w jakich przyszło im żyć. Plus dla autorki za kreację głównej bohaterki. Betsey jest nieprzeciętną postacią, prawdziwą indywidualnością, barwną i ciekawą młodą kobietą. Nie boi się mówić, co myśli, nierzadko czyniąc to w dosadny, mało elegancki sposób. Zdarza jej się używać rynsztokowego języka, co nie tylko zupełnie nie przystaje do epoki wiktoriańskiej, ale nawet czasów bardziej współczesnych.


Każdy rozdział poprzedza zdanie zaczerpnięte z fikcyjnego podręcznika „Jak zostać mistrzem maszynopisania” i moim zdaniem jest to ciekawe urozmaicenie dla dość płytkiej treści. Niestety styl także nie zachwyca, sporo błędów językowych i stylistycznych, rażących sformułowań, które sprawiają, że lektura tej powieści jest dość ciężka. Bardzo kiepskie, dziwaczne wręcz dialogi powodują, że momentami ma się ochotę odłożyć tę książkę i nie doczytać jej do końca. Po zakończonej lekturze żałowałam, że nie mogę zajrzeć do oryginału, żeby się przekonać, czy to rzeczywiście tylko wina autorki, czy może bardziej tłumacza. Przyznaję, że nie lubię porzucać niedoczytanych książek i tylko dlatego zdecydowałam się dokończyć lekturę i dać mimo wszystko szansę temu debiutowi. Miałam nadzieję na choć trochę bardziej emocjonujące zakończenie. Niestety do samego końca nic w tej kwestii się nie zmieniło, historia niczym nie zaskoczyła, jest przewidywalna i schematyczna do bólu.


Zawsze z dużym zainteresowaniem sięgam po debiuty literackie, wiele niedociągnięć jestem w stanie wybaczyć i staram się skupiać na tym co dobre, na elementach, które mi się podobały, w jakiś sposób mnie urzekły, czy zaciekawiły. Niestety jeśli chodzi o powieść Alison Atlee takich plusów jest bardzo mało. Oczywiście nie skreślam tej opowieści. Każdy poszukuje w literaturze czegoś innego i na pewno znajdą się czytelnicy, którym „Miłość pisana na maszynie” przypadnie do gustu. Mnie niestety nie zachwyciła i szczerze mówiąc drugi raz bym się na nią nie zdecydowała. Ale decyzja należy do Was.

Link do opinii
Avatar użytkownika - grejfrutoowa
grejfrutoowa
Przeczytane:2015-04-08, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam,
Alison Atlee jest autorką książki Miłość pisana na maszynie. W 2014 roku pozycja ta została wydana przez wydawnictwo Imprint. Betsey pracuje jako maszynistka. Jest dobra w tym, co robi, ale wie, że nie jest to praca dla niej. Dostała propozycję nowej pracy, ale najpierw musi zdobyć referencje. Fałszuje je więc na firmowej maszynie i prawie jej się udaje. Niestety, zostaje przyłapana. By uniknąć nieprzyjemności, szef sugeruje jej, że mogłaby odkupić swoje winy, idąc z nim do łóżka. Betsey nie jest cnotką, ale nie chce dać szefowi satysfakcji. Odchodzi z firmy z hukiem, paląc za sobą mosty i udaje się w podróż do miejsca, w którym ma pracować. Ma ją zatrudnić hotel, w którym będzie menedżerką wycieczek. Obiecał jej to jeden z pracujących tam mężczyzn. Zobaczył w niej coś, czego ona sama widocznie wcześniej nie dostrzegła i zaufał jej, że będzie odpowiednią osobą na to stanowisko. Pan Jones odbiera ją ze stacji, choć przyjechała za wcześnie, na gapę i bez referencji. Nie odsyła jej jednak do domu, lecz zatrudnia. Betsey poznaje okolicę, zaprzyjaźnia się z ludźmi i angażuje się w pracę. Pan Jonas natomiast dogląda budowy największej atrakcji tego miejsca - kolejki, jakiej dotąd nie widziano. Pomaga też Betsey się zadomowić. Kobieta nie ma łatwego zadania - szefowie za nią nie przepadają, jej były facet szarga jej opinię, a pan Jonas chyba chce się z nią przespać. Koniec XIX wieku. Wszystko się zmienia, technologia idzie naprzód, kobiety pracują, bywają niezależne, ale nadal nie wypada im sypiać z kim chcą. Betsey zostaje maszynistką, ale czuje, że może robić coś więcej. Dlatego przyjmuje propozycję nieznajomego mężczyzny i wyrusza w obce miejsce, by prowadzić wycieczki. Nie ma w tym doświadczenia, ale jest odważna, wygadana i szybko się uczy. I chyba właśnie to, plus jej płeć, nie podoba się jej szefowi. Właściciel hotelu jest przeciwko niej, torpeduje niemal wszystkie pomysły Betsey, za to z przyjemnością ogląda jej porażki. Zupełnie inaczej jest do niej nastawiony pan Jonas. Jest jej przyjacielem, którego fascynuje ta momentami bezczelna i zbyt bezpośrednia kobieta. Szuka jej zajęć, chce by była użyteczna i nie została zwolniona. Pomaga jej nie tylko w sprawach zawodowych, lecz także prywatnych. Głównym wątkiem w książce powinna być miłość. Tego szukałam w tej pozycji i znalazłam w kilku postaciach - jest to uczucie między dwójką kochanków czy między matką a dzieckiem. Oprócz tego mamy kwestię kobiecą - panie powinny być cnotliwe i niewinne. Są jednak zupełnie inne, bywają wyrachowane i potrafią walczyć o swoje. Jest też motyw osiągania pewnych założonych wcześniej celów. To wszystko opisano we wciągającej fabule. Narrator śledzi dwójkę głównych bohaterów, Jonasa i Betsey. Czytelnik nie do końca jest jednak pewien tego, jak powieść się skończy - między bohaterami dzieje się tak wiele, sytuacja jest skomplikowana i niejasna, dlatego czekamy do końca. Muszę przyznać, że mimo iż pozycja jest ciekawa, mam do niej kilka zastrzeżeń. Przede wszystkim przeskoki - bohaterowie znajdowali się w jednym miejscu, rozmawiali, by nagle rozmowa zakończyła się pod bramą domu Betsey. Nie było ani słowa o podróży, przemieszczaniu się. Dialogi często wypadały w środku narracji. Na dodatek znalazłam też kilka literówek. Książka jest naprawdę ciekawa. Wciąga, czytelnik czuje sympatię do bohaterów i chce dowiedzieć się, jak ich historia się skończy. Plusem są także cytaty na początku każdego rozdziału. Bardzo przyjemnie się to czyta. Polecam tym, którzy szukają powieści o miłości, zadomawianiu się, trudnych decyzjach, które zmieniają życie. To przyjemna historia, którą czyta się naprawdę szybko.
Link do opinii
Avatar użytkownika - bambi12
bambi12
Przeczytane:2015-02-06, Ocena: 2, Przeczytałam, Mam,

A u mnie dziś znów epoka wiktoriańska. Tym razem przeniosłam się do Londynu. Nie mogę zaprzeczyć, że bardzo lubię czytać o tamtych czasach. A w szczególności o Wielkiej Brytanii za rządów królowej Wiktorii. Trudno mi określić cóż tak szczególnego jest w klimacie z przełomu XIX i XX wieku. Może to szczegóły dotyczące ówczesnych konwenansów sprawiają, że nie jestem w stanie za każdym razem oderwać się od lektury. Może to "coś" innego. W każdym razie zawsze z chęcią przenoszę się w czasie i towarzyszę bohaterom w ich przygodach. Czy i tym razem znów z tak wielkim entuzjazmem będę wspominać tę książkę?

Betsey Dobson to sprytna panna. Pracuje jako maszynistka, mimo że nie ma kwalifikacji. Pewnego dnia zostaje zwolniona, ponieważ jej pracodawca odkrywa jej kłamstwo. Dziewczyna wsiada do pociągu i jedzie przed siebie. Wysiada w nadmorskim kurorcie i spotyka nieznajomego. Jeszcze nie wie, że ta znajomość całkowicie odmieni jej życie.

Autorka zaprosiła mnie do świata, który z zewnątrz wyglądał na prosty i beztroski, ale z perspektywy bohaterów było wręcz przeciwnie. Dzięki tej książce poznałam historię kobiety, której udało się wznieść ponad przeciętność pomimo licznych przeszkód. Betsey to postać jednocześnie wulgarna i kobieca. Inteligentna, zdolna i brutalnie szczera. Nigdy nie stara się być kimś innym. Polubiłam ją. Jej sarkastyczny urok i chytre usposobienie. Nie jest z pewnością przykładem przeciętnej kobiety tamtych czasów. Niezamężna, bezdzietna, bez stałej pracy. Pragnie być doceniona za swoje umiejętności, zdolności i talenty. Ambitna. Myślę, że autorka chciała ukazać ją jako feministkę i kogoś, kto lekceważy obyczaje społeczne. Współczułam jej, gdy czytałam o tym jak była traktowana przez mężczyzn. Otuchy dodawał fakt, że nigdy się nie poddała. Podziwiałam jej upór.

Mimo, że akcja toczy się w wiktoriańskiej Anglii, historia unika stereotypów. Ujrzałam tu świat, w którym bohaterowie odczuwają konsekwencje swych błędów. Mężczyźni posiadają prawie całkowitą władzę nad życiem kobiet. Jednak powieść ukazuje także siłę i odwagę płci pięknej. Ich moc determinacji. Opisy ubrań, domów, które stworzyła Alison Atlee są barwne. Chętnie bym zamieszkała w takim miejscu i przymierzyła parę sukien. Można odnaleźć tu również mnóstwo szczegółów historycznych, które zaspokoiły nieco mój głód czytelniczy. Jednak przewracając strony zbyt szybko można przegapić "coś" ważnego. Opisy dnia nadmorskiego kurortu zachęcają do natychmiastowego wyjazdu. Och jak bardzo chciałabym móc odwiedzić tamto miejsce. Ciekawym zabiegiem literackim jest fakt, że autorka nie podaje dokładnego czasu akcji w książce. To skłoniło mnie do przeprowadzenia małego śledztwa. Konserwatywne stroje i maniery bohaterów wskazują tu bardziej na czasy sprzed lat 30 ubiegłego wieku. Nie ma tu żadnej wzmianki o wojnie. Poszukałam jednak informacji kiedy zaczęto używać maszyn do pisania. I wreszcie stwierdziłam, że można umiejscowić akcję w latach przed I wojną światową. Innym ciekawym aspektem było użycie cytatów na początku każdego rozdziału, które zostały zaczerpnięte z książki "Jak zostać mistrzem maszynopisania". Zostały subtelnie dobrane do akcji, a czasem wydają się ironiczne czy nawet zabawne.

"Miłość pisana na maszynie" to historyczny romans, ale bardzo różni się od większości tego typu powieści. Jest tu wiele namacalnej desperacji, która udziela się również czytelnikowi. Momentami trudno zrozumieć to emocjonalne bagno, które jednocześnie wciąga i drażni. Niestety historia bardzo się dłuży. I dodatkowo jest bardzo przewidywalna. Czasami wydaje się wręcz nierealna. Szczególnie jeśli chodzi o sceny obrazujące seks niezamężnej kobiety w wiktoriańskiej Anglii. To trochę dziwi. Kwestia bogatego doświadczenia seksualnego Betsey i względny brak tegoż u Johna brzmi także dość zaskakująco. Walczyłam ze sobą, aby dotrwać się do końca. W odczycie przeszkadza również składnia zdań. Niektóre struktury wydają się nie mieć sensu. Wiele razy musiałam powracać i ponownie je czytać. Na minus można także zaliczyć liczbę użytych tu wulgaryzmów, które często sprawiają wrażenie niepotrzebnych. Ponadto autorka użyła różnego kroju tekstu, a ja nie zawsze byłam pewna czy to są myśli, uczucia czy wypowiedzi bohaterów. Chwilami czułam, że sama pisarka trochę gubiła się w swej prozie. Jej próby bycia subtelną były zbyt zawiłe.

Po lekturze jestem zarówno zdezorientowana i rozczarowana. Mimo że historia odkrywa trudności jakie napotykała niezamożna, młoda kobieta w świecie wiktoriańskiej Anglii i ukazuje wiele problemów społecznych to jednak książka jako całość mocno zawodzi. Mimo że poruszana tu tematyka mnie bardzo zaciekawiła niestety sposób jej podania nie zadowala. Nie sposób przymknąć oko na tak wiele wad i piać peany na jej cześć. Określiłabym ją raczej jako przeciętną lekturę, mającą zadatki na "coś" naprawdę dobrego. Szkoda, że pisarka nie dopracowała tylu mankamentów. A mogła to być powieść, która pozostawiłaby miłe wspomnienia jeszcze przez długi czas. Niestety wszelkie szanse na udaną lekturę zostały zaprzepaszczone. Książka ta zapisała się w mej pamięci jako liche dzieło, które ukradło mi tylko czas.

Link do opinii
Avatar użytkownika - maggie28
maggie28
Przeczytane:2014-12-07, Ocena: 3, Przeczytałam, 26 książki, Mam,
Ciekawa jestem, czy często zastanawiacie się nad faktem równouprawnienia kobiet. Czy ono istnieje w obecnym świecie? W teorii tak, ale nawet teraz przedstawicielki płci pięknej mają mimo wszystko mniejsze szanse u pracodawców, czy w organach władzy. Oczywiście jest dużo lepiej niż 100 lat temu, bo zdecydowanie więcej kobiet zajmuje obecnie eksponowane stanowiska i chyba nie powinnyśmy narzekać. Szczególnie, jeśli porównamy teraźniejszość z przeszłością. A o tej przeszłości właśnie (i to wcale nie takiej odległej, bo o końcu XIX wieku) traktuje powieść Alison Atlee ,,Miłość pisana na maszynie". Alison Atlee już w dzieciństwie pasjonowała się epoką wiktoriańską. Projektowała bowiem dla swoich lalek dziewiętnastowieczne stroje. Skończyła anglistykę, mieszka w Kentucky. Kolekcjonuje różne wydania ,,Alicji w Krainie Czarów", a ,,Miłość pisana na maszynie" jest jej debiutem literackim. Czy udanym? Betsey Dobson nie należy do potulnych i grzecznych panienek. Jest zatrudniona w charakterze maszynistki w londyńskiej firmie Baumston & Smythe, ale jej plany na przyszłość są zupełnie inne. Niedawno dostała propozycję ciekawszej pracy od pana Jonesa - ma szansę na zatrudnienie w nadmorskiej miejscowości Idensea, gdzie powstaje nowy kompleks widokowo-wypoczynkowy. Betsey musi załatwić tylko świadectwo od dotychczasowego pracodawcy. Betsey jest dobrą maszynistką i pracuje bez zarzutu - przynajmniej w swoim mniemaniu, ale czasy nie są łatwe dla kobiet. Mamy schyłek epoki wiktoriańskiej i kobieta, szczególnie samotna, niewiele znaczy w społeczeństwie. Betsey chce pomóc swojemu losowi i fałszuje za namową partnera rekomendację. Niestety, przestępstwo zostaje odkryte i nasza bohaterka ląduje na bruku - bez pracy, bez pieniędzy, bez świadectwa i bez szans na lepszy los. Każda inna dziewczyna załamałaby się takim obrotem spraw. Ale nie Betsey! Wiedząc, że na pomoc rodziny liczyć nie może, pakuje to co ma najcenniejszego do małej walizeczki, bierze starą klatkę z kanarkiem i bez biletu udaje się do nadmorskiego kurortu. Co Betsey osiągnie w życiu? Czy jej marzenia spełnią się? Trudno nazwać ,,Miłość pisaną na maszynie" klasycznym romansem, choć romansem zdecydowanie jest. Tyle, że nieco dziwnym, innym ... Może dlatego, że purytański okres wiktoriańskiej Anglii nie sprzyjał tego typu romansom, w którym bohaterka tak bardzo odbiegała od stereotypów. Bo Betsey nie jest panienką z dobrego domu, wiele w swoim życiu przeszła, o wszystko musiała walczyć i do wszystkiego sama dochodzić. A do tego ten jej charakterek! Dziewczyna pyskata, pewna siebie, przedsiębiorcza, stawiająca wszystko na jedna kartę, inteligentna i niepokorna - zdecydowanie nie mieściła się w żadnych schematach. A do tego wszystkiego zarobiła sobie na miano ,,puszczalskiej", bo i przygód erotycznych parę zaliczyła. Ta ostatnia cecha nie do końca była prawdziwa, ale niektórym panom łatwiej było przypiąć jej taką łatkę niż przyznać, że jest od nich lepsza i może zajść dalej dzięki swojej konsekwencji w dążeniu do celu. Czy miłość z taką osobą jest łatwa? Na pewno nie... Wymaga przy tym odpowiednio silnego i charyzmatycznego partnera, a nie jakiegoś nieudacznika. Czy znajdzie się ktoś taki w otoczeniu Betsey? Ktoś, kto potrafi zaakceptować tę niecodzienną dziewczynę; ktoś, komu zaimponuje jej upór; ktoś, kto ją pokocha i pomoże w realizacji jej dążeń. Nie ma w tym romansie wielkich zrywów, wielkich doznań i uczuć na pokaz. Jest za to zwykła, szara codzienność i prawdziwe życie osób ze średniej sfery. Kreacje tych dwojga zasługują na duże uznanie, wybijają się zdecydowanie z otaczającego ich tłumu, choć ponad przeciętność wyrastać nie powinni. Wyżej wspomniałam o tłumie, bo takiej mnogości bohaterów drugo- i trzecioplanowych oraz epizodycznych dawno w czytanej lekturze nie spotkałam. I trzeba przyznać, że cała ta galeria postaci bardzo urozmaica i ubarwia tło społeczne powieści. Rzeczywiście przekrój społeczeństwa jest bardzo bogaty, począwszy od maszynistek i urzędników z epizodu londyńskiego naszej bohaterki, poprzez gospodynie domowe, właścicieli małych pensjonatów i pubów, robotników, a skończywszy na wyższej sferze urzędniczej i zarządzającej. Sporo mamy tu indywidualności zarysowanych dość wyrazistą kreską i wyróżniających się na tle ogółu w sensie pozytywnym, ale jest również parę indywiduów, jak choćby pan Wofford - przełożony Betsey z firmy londyńskiej , czy Avery - jej partner również z tamtych czasów. Zadziwiające, z jaką lekkością i łatwością pisarka kreśli te postaci, nie pozwalając nam o nich zapomnieć. Na pewno ten cały panteon postaci jest dużym i zdecydowanym atutem powieści. To dzięki nim opowieść żyje; dzięki nim poznajemy cały przekrój ówczesnego społeczeństwa; dzięki nim przeżywamy emocje i to one skłaniają nas do różnorakich refleksji. Szkoda, że tego samego nie mogę powiedzieć o samej fabule powieści. Jej akcja toczy się bardzo powoli, wręcz monotonnie i chwilami niestety powodowała u mnie nudę. Za mało było zwrotów akcji, za mało się działo, brakowało wydarzeń, które sprowokowałyby szybsze bicie serca. Ja zdecydowanie wolę powieści ,,z większym pazurem", choć na pewno znajdą się czytelniczki, którym ten sposób narracji i powolność akcji nie będzie przeszkadzać, wręcz przeciwnie zatopią się całe w sennej atmosferze kurortu i wcale nie będą miały ochoty go opuścić. Ja zdecydowanie wolę książki, gdzie akcja galopuje, gdzie na każdej stronie dzieje się coś nowego, gdzie trudno oderwać się od powieści. Tu tego problemu nie miałam - mogłam spokojnie odłożyć książkę na półkę i wrócić do niej po wielu godzinach bez większej tęsknoty. Zauroczyła mnie w tej książce okładka, spodobała się kreacja bohaterów, nieco znużyła fabuła. Ale jeśli ciekawi Was okres wiktoriański, a szczególnie pozycja zawodowa i społeczna kobiety w tamtych czasach; jeśli chcecie poznać jedną z przedstawicielek tych kobiet, osobę nietuzinkową i skłaniającą nas-czytelników do przemyśleń nad jej postawą i być może naśladowania pewnych (nie wszystkich!) jej poczynań, to serdecznie polecam tę lekturę. Jest na pewno duże grono osób, którym przypadnie ona do gustu. Ja również nie uważam spędzonych z nią godzin za stracone.
Link do opinii
Avatar użytkownika - asymaka
asymaka
Przeczytane:2014-12-10, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2014 ,
Betsey doskonale wie, czego chce. Potrafi szybko się opanować, zachować spokój, ale też dosadnie odpowiedzieć. Cięta riposta staje się jej atutem. Autorka wykreowała rewelacyjnie tę postać. Być może książka ta nie jest dla grzecznych panienek z dobrego domu, ale na pewno znajdziecie w niej prawdziwe emocje i zakończycie czytanie z wypiekami na twarzy. Pisarka świetnie operuje słowem, potrafi wciągnąć nas w stworzony przez siebie świat, z żalem będziemy opuszczać ten nadmorski kurort, w którym w większym stopniu dzieje się akcja powieści. Lektura inspirująca, może dzięki niej i my staniemy się bardziej przebojowe, pewne siebie? Wypniemy pierś śmiało krocząc do przodu, bez obaw, z uśmiechem na ustach, przekonane o własnej sile będziemy doskonale zdawać sobie sprawę z naszych atutów i podkreślać je na każdym kroku? Zapomnimy o kompleksach? Polecam Wam "Miłość pisaną na maszynie". I zapewniam, że nie jest to publikacja o niczym. Jak napisała jej autorka w podziękowaniach, nie jest to historia z serii ckliwych powieścideł z kiepskim tytułem. To pięknie napisana książka o tym, że z trudnych początków też może zrodzić się coś wartościowego, godnego uwagi. Nigdy nie traćmy nadziei. Wierzmy w siebie. Bo warto.
Link do opinii
Recenzje miesiąca
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Zmiana klimatu
Karina Kozikowska-Ulmanen
Zmiana klimatu
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy