Czasem wystarczy zgubić kota, żeby Twoje życie stanęło na głowie!
Magda Lewicka jest księgową daleką od typowych wyobrażeń. Nie nosi grubych szkieł na nosie i nie jest posiadaczką wielkiego tyłka. To piękna, zabawna kobieta dobiegająca trzydziestki. Jest też właścicielką kota Manfreda, z którym mieszka w wynajmowanej kawalerce. Kot posiada naturę globtrotera i chętnie zwiedza okolice. W trakcie kolejnych poszukiwań kociego towarzysza Magda poznaje przystojnego jak Apollo Jakuba.
Dziewczyna, uradowana, że w jej świecie w końcu zagościł Człowiek i jest to mężczyzna, przekonuje się, że życie nie polega tylko na poszukiwaniu szczęścia, ale i jego dawaniu.
Pełna humoru i ciepła opowieść, od której nie sposób się oderwać.
Uważam, że zarażanie czytelnika radością życia to znak firmowy Anity.
Hanna A. Greń - pisarka
Uwielbiam książki Anity Scharmach, głównie ze względu na jej nieszablonowe podejście do samej konstrukcji powieści, gdzie romans nigdy nie wybija się na pierwszy plan...
Monika Jędrzejewska, Kanapa literacka
Anita Scharmach to zdolna, obiecująca autorka z niezwykłym poczuciem humoru; wspaniała przyjaciółka i najzwyczajniej w świecie dobry człowiek.
Anna Sakowicz - pisarka
Anita Scharmach - pisarka z Gdyni, miasta szczęśliwych ludzi. Zakochana zarówno w swoim mieście, jak i w Kaszubach. Sama o sobie mówi, że jest szczęściarą.
Niepoprawna optymistka, małymi kroczkami spełniająca swoje marzenia. Z wykształcenia ekonomistka.
Na rynku literackim debiutowała w 2016 r powieścią "Mogę wszystko". W 2017 r została wydana dylogia "Zaraz wracam" i "Smaki życia", a w 2018 r na półki księgarskie trafiła powieść "Sukces rysowany szminką". W swoich powieściach wzrusza, bawi i zmusza do refleksji.
Szczęście swe dzieli z mężem, dziećmi i dwoma kotami.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2019-04-18
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 232
- Wiesz co, jesteś bezczelny! - Nie wytrzymałam. - Przychodzisz tu jak do siebie, zaglądasz w każdy kąt...- I kto to mówi! Dziewczyna, która zagląda kotu pod ogon.
"Miłość na gigancie" Anity Szarmach to to bardzo lekka i przyjemna lektura.
Już sama okładka z kociakiem zaprasza do zajrzenia do środka książki. Nie spodziewałam się tylko, że ten gigant będzie dotyczył kota.
Poczucie humoru autorki jest bezcenne, można się nieźle bawić czytając tę historię, ja jej słuchałam, lecz również poprawiła mi nastrój.
"Książki mają w sobie coś tajemniczego, nie tylko niosą świetną fabułę, ale pachną, niemal uwodzą swoim zapachem, wołając: Czytaj!"
Opowiedziana tu historia jest tak realna, ze praktycznie mogłaby się wydarzyć nawet w naszym sąsiedztwie.
Wszystko kręci się wokół dwudziestoośmioletniej księgowej Magdaleny. Wbrew temu, co wiele lat temu było stereotypem, nie jest ona niską, otyłą panią w grubych, okrągłych okularach. Zresztą ja również przez wiele lat byłam księgową i wiem, że nie zawsze po wyglądzie można prawidłowo rozpoznać wykonywany zawód.
Magda mieszka w wynajmowanym mieszkanku razem ze znalezionym dwa lata temu kotem Manfredem, który ma charakterystyczną łatkę pod ogonem. Jest singielką, jakoś nie może znaleźć swojej drugiej połówki i już nawet traci na to nadzieję. W pracy nawet sobie nieźle radzi, chociaż szefowa ma pretensje o jej spóźnianie się, a namolny interesant pisze ciągle skargi do administracji, lecz swoje maile kieruje do księgowości, na adres Magdy. Mimo tego, szefowa proponuje Magdalenie wyższe stanowisko, gdyż starsza koleżanka wybiera się na emeryturę.
"Myślę, że jesteś świetną kandydatką. Niepozorna, ale jak chcesz, to pokażesz taki pazur, że niejeden się wystraszy."
Magda nie jest pewna tego, czy chciałaby tak ciężko pracować, jak koleżanka, więc próbuje się wymigać z tego awansu. Jakby dziewczyna miała mało kłopotów, to właściciel mieszkania informuje ją, że w ciągu miesiąca ma opuścić mieszkanie, gdyż wraca jego wnuk i będzie tu mieszkał...
Pewnego razu jadąc do pracy, spotyka dawno niewidzianą koleżankę, jest bardzo zaskoczona jej wyglądem.
"- Ale ja nie jestem w ciąży. Jestem po prostu taka gruba. - Powiedziała nad wyraz łagodnie."
Dzięki spotkaniu z Karoliną udało się Magdzie znaleźć mieszkanie dla siebie i kota. Teraz musi tylko zabezpieczyć balkon specjalną siatką aby kot nie miał możliwości ucieczki. Niestety, jakimś cudem, lub przez niezbyt dokładnie zabezpieczony balkon, kot znika. I teraz zaczyna się akcja poszukiwawcza...
Nie wszystko jest w tej książce takie piękne i kolorowe. Życie przecież takie nie jest lekkie do końca. Autorka poruszyła tu również trudny temat o codziennym życiu matki opiekującej się całodobowo dorosłym, niepełnosprawnym synem. Nie zawsze wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, jak jest to trudne zadanie, ile wymaga wyrzeczeń, zwłaszcza dla samotnej matki.
"Nie wiesz, że ludzie patrzą, ale nie widzą? Chwalą mnie, jak dzielnie daję sobie radę z Wojtkiem, podziwiają, że jeszcze do ogródka przed klatkę wyjdę, opowiadają między sobą, jaka to pani Ludmiła dzielna! A ja jestem słaba. - Złapała mnie za rękę. - Słaba jak dmuchawiec! Ledwie wiatr zawieje, a ja tracę całą tę pozytywną aurę. Jestem tak po prostu, po ludzku zmęczona."
Zawirowania wokół poszukiwań kota sprawiły, ze Magda zaprzyjaźniła się z sąsiadką i teraz inaczej zaczęła patrzeć na życie wszystkich znajomych. Nie ma już nawet pretensji do właściciela mieszkania, który tak nagle kazał jej się wyprowadzić.
Czy uda się znaleźć zaginionego kota?
Jak rozwinie się znajomość Magdy z wnukiem właściciela mieszkania?
Jaką tajemnicę skrywa sąsiadka Magdy, która opiekuje się niepełnosprawnym synem?
Czy Magda ma szansę na znalezienie swojej połówki?
To już sami musicie sobie przeczytać w tej książce, będącej bardzo dobrym lekarstwem na nudę i zły nastrój.
Polecam.
Magda mieszka w wynajmowanym mieszkaniu z kotem - Manfredem, którego znalazła jakiś czas temu. Ma dobrą pracę, cudowną siostrę, na którą może zawsze liczyć, spokojnych sąsiadów - lecz brak jej mężczyzny. Już na samym początku możemy zauważyć, że kocha zwierzęta a za swojego kota 'da się pokroić'. Nasza bohaterka zna swoją wartość, mówi to co myśli a przede wszystkim jak trzeba potrafi pokazać 'pazur'. Największym błędem jest brak umiejętności pokazania siebie zewnętrznie. Mówiąc zwyczajnie - nie potrafi ubrać się stosowanie do jej wieku i figury. Ale ma od tego 'ludzi'. Jej siostra ogląda wszystkie odcinki Sablewskiej, więc jest na bieżąco z najnowszymi trendami. Pomaga Magdzie w wyborze odpowiednich dla niej ubrań. Dzięki przemianie zewnętrznej nasza bohaterka zaczyna być bardziej pewna siebie, co pomaga jej również w życiu.
Pewnego dnia dostaje informację od właściciela mieszkania, że ma miesiąc na opuszczenie miejsca. Wraca bowiem jego wnuk, który zamierza wyremontować mieszkanie i zamieszkać w nim. Magda jest zaskoczona ale i zdenerwowana. Jej pensja nie jest duża, a mieszkania w okolicy są drogie. Mimo wszystko nie zraża się i zaczyna szukać takiego, które zadowoli ją nie tylko wyglądem ale i opłatami. W końcu musi też mieć pieniądze na jedzenie, prawda?
Po pewnym czasie udaje jej się znaleźć mieszkanie w dobrej okolicy i za śmiesznie małą cenę. Niestety w tym momencie kolejny raz ucieka z domu jej ukochany kot. Zaczynają się poszukiwania i w trakcie nich poznaje przystojnego mężczyznę, który doskonale rozumie naszą bohaterkę, ponieważ kiedyś sam był w podobnej sytuacji jak ona. Jego kot zaginął i odnalazł się po dość długim czasie. Dlatego postanawia jej pomóc.
Czy Magda odnajdzie Manfreda? Co wspólnego z całą sytuacją będzie miał poznany mężczyzna?
To co najbardziej uwielbiam w powieściach Anity Scharmach to niewątpliwe jej doskonałe poczucie humoru, które zawsze w 100% przechodzi również i na mnie. Czytanie tej powieści było dla mnie przyjemnością.
Magda jest księgową, mieszka w wynajmowanym mieszkaniu ze znalezionym kotem Manfredem. Wiedzie w miarę poukładane życie, w którym brak jej tylko mężczyzny, choć sama nie chce się do tego przyznać. Ma cudowną siostrę na którą zawsze może liczyć. Ale największych przygód doświadcza dzięki swojemu kotu.
Strasznie spodobała mi się kreacja Magdy. To pewna siebie, znająca swoją wartość kobieta, która nie da sobie dmuchać w kaszę. Kiedy trzeba wie jak pokazać swoje pazurki i chyba nie ma osoby, której mogłaby się bać. Ma ciekawe podejście do życia, w którym trzeba przyznać przygód jej nie brak. Kocha nad życie swojego kota, więc gdy tylko się gubi szuka go gdzie się da. Bije od niej miłość do zwierząt. Poniekąd ta postać kojarzy mi się z samą autorką, gdyż nasza Anita też ma ogromne serce dla zwierząt i jest pełna optymizmu.
Całość napisana jest prostym językiem okraszonym sporą dawką humoru. Czyta się szybko i przyjemnie, wprost nie można się oderwać od tej lektury. I jedyne co budzi moje sprzeczna odczucia to postać Jacka Nowaka. Cham i gbur, który nagle z dnia na dzień przemienia się w cudownego i opiekuńczego faceta, trochę to mało realne. Rozumiem, że ludzie mogą się zmieniać, ale chyba raczej nie aż tak bardzo od razu. Ciekawą i intrygującą postacią jest dla mnie również Jakub Manecki, przystojniak, który zawsze robi to co chce i przed niczym się nie cofa.
„Kubę wyraźnie speszyły te słowa. Jego ruchy stały się nerwowe, a zachowanie aroganckie. Zrozumiałam, że chyba właśnie taki jest. Cham, który nie zdejmując butów, pakuje się komuś do mieszkania i penetruje szafki. Tylko dlaczego próbował być miły, kiedy spotkał mnie kilka dni temu, niosąc bułki dziadkowi?”
Podoba mi się, że autorka porusza w swojej powieści również trudny temat jakim jest opieka nad niepełnosprawnym synem. Ludzie często nie zdają sobie sprawy ile wyrzeczeń i poświęceń muszą ponosić takie osoby, że nie mają własnego życia, bo wciąż dzień i noc muszą opiekować się swoim niepełnosprawnym dzieckiem. To nie jest lekkie i przyjemne życie, ale czego się nie robi dla własnego dziecka.
Niewątpliwym plusem powieści jest również to, że wątek miłosny nie wysuwa się tak naprawdę na pierwszy plan i nie przyćmiewa całej powieści. Historia opisana przez Anitę Scharmach to samo życie, które toczy się obok nas każdego dnia. Bo któż z nas choć raz nie znalazł się w podobnej sytuacji, co nasza bohaterka?
"Miłość na gigancie" to przyjemna lektura, z ciekawymi bohaterami, ogromem uśmiechu na twarzy i pokazująca, że w życiu nie należy tylko brać, ale trzeba umieć też dawać. I że nic nie dzieje się bez przyczyny. Zachęcam do przeczytania.
Samotność bywa straszna. Jesteśmy sami w czterech mieszkaniach i nie mamy do kogo otworzyć ust. Z kim porozmawiać. Jedynym powiernikiem naszych rozterek staje się niejednokrotnie nasz pupil. Pies, kot, świnka morska,... Singielstwo z wyboru? A może ze strachu? Lata uciekają a my nadal sami. Może warto zmienić coś w swoim wyglądzie bądź zachowaniu i śmiało zrobić ten krok ku zmianie stanu rzeczy? Przecież każdy poszukuje ciepła, szacunki, zrozumienia i miłości. A czasami, gdy tego nie chcemy nasz czworonóg podejmuje decyzję za nas. W końcu on też jest ważnym członkiem naszego życia.
Magda Lewicka to dwudziestoośmioletnia księgowa w spółce mieszkaniowej. Ale ona swoim wyglądem łamie stereotyp. Wyobrażamy sobie taką osobę w babcinych butach, niekształtnych ubraniach, szarych włosach i wielkich okularach. A tu miła niespodzianka. Fakt, że siostra naszej bohaterki, Kaśka, w końcu zmieni jej styl ubierania się ale ogólnie nie jest tak źle, jak mogłoby się wydawać. Siostry Lewickie są swoim totalnym przeciwieństwem. Jedna cicha i spokojna za to druga szalona i pewna siebie. Gdy pewnego dnia Magdalena dostaje maila od mieszkańca wspólnoty z zażaleniami nie przypuszcza nawet jak bardzo wpłynie to na nią. Dodatkowo na stopie prywatnej także czekają ją zmiany. I to poważne. A wszystkiemu winien (lub pomocnikiem tychże zmian) będzie kocur o nietypowym umaszczeniu imieniem Manfred...
W lekturze mamy zawirowania na stopie zawodowej jak i życiowej. Główna bohaterka musi znaleźć w sobie choć odrobinę woli walki. Odkrycie tej determinacji i swojego osobistego ja. Tej stanowczości. Los bowiem postawi na jej drodze czarującego Jakuba. A przy okazji wyjątkowym dla niej wydarzeniem będzie bliższe poznanie Lusi. Doświadczonej przez los kobietę i jej historię. Piękna ale nieszczęśliwa miłość.
Kocurek jak to kot lubi chodzić sobie tylko znanymi ścieżkami. Maniek decyduje się na odważny krok. Nie będąc kotem wychodzącym stawia te swoje łapki na niepewnym gruncie i wyrusza w nieznane. By odkrywać naturę, poszukiwać szczęścia. A może nawet...miłości.
Autorka w tej książce po części dzieli się z nami, czytelnikami swoimi uczuciami. Ona sama tak jak Magda szukała i nadal ma nadzieję, na bezpieczny powrót czworonoga do domu. Strach i lęk temu temu towarzyszący wybija z rytmu codzienności. Kot także bywa traktowany jak członek rodziny. Bo przecież tak w praktyce jest. Przygarniamy małą bojącą się kuleczkę. Dbamy o nią, karminy, głaszczemy, zaprowadzamy do weterynarza jak choruje - jak dziecko. Staje się równoprawnym członkiem rodziny. Przecież nie wyobrażamy sobie tego, aby je porzucić czy komuś oddać jak nam się znudzi! Prawda? A że miłość może czekać na nas na każdym kroku i może temu towarzyszyć cała paleta barw ... życie. Wszak koty także mają swój zmysł, swój mały noseczek, którym wyczuwa dobroć. I jeśli uzna to za właściwe to sam wyruszy w poszukiwaniu szczęścia dla swojej pańci.
Książka niesie z sobą nadzieję. Nadzieję na odnalezienie szczęścia. Na znalezienie miłości. Na każdego w końcu przyjdzie pora, gdy Amorek trafi nas swoja strzałą. Możemy pomóc mu i samemu rozglądać się. Albo uważnie patrzeć i słuchać naszych czworonogów - przecież one też nas obserwują i dużo o nas wiedzą.
polecam agazlotowlosaiksiazki.blogspot.com
Magda to trzydziestoletnia, wykształcona osoba, singielka pracująca jako księgowa. Jest kobietą piękną, zadbaną i nieco zabawną. Jej przyjacielem i zarazem współlokatorem jest kot Manfred, który niestety lubi od czasu do czasu opuścić wygodną kawalerkę swojej pani i ruszyć na podbój świata. W trakcie jednych z poszukiwań niesfornego wędrownika Magda poznaje przystojnego młodego mężczyznę. Czy jednak jest to ten jeden, jedyny wymarzony? Czy Jakub zagości w sercu Magdy na chwilę, czy na dłużej? I co tak właściwie jest w życiu ważne, poszukiwanie szczęścia, czy dzielenie się nim z innymi?
Biorąc do ręki książkę spodziewałam się zabawnej powieści typu komedia romantyczna, czy otrzymałam to, czego oczekiwałam po zabawnej okładce i nieco zabawnym tytule? Okładka książki wyraźnie sugeruje, że jest to lektura humorystyczna, ale autorka bardzo sprytnie trochę manipuluje czytelnikiem.
Potrafi bowiem w humorystyczną, lekką fabułę przemycić ciężki dramat. Tutaj również postanowiła zafundować czytelnikowi coś, co poruszy niejedno wrażliwe serce. Wprowadziła bowiem w swoją fabułę maleńki przerywnik dotyczący dramatu matki opiekującej się dorosłym, niepełnosprawnym synem. Ponieważ często takie właśnie wątki bardzo mnie poruszają, nie mogłam zostać obojętna i na ten.
(…) Widzisz, Wojtuś często upada przy myciu. Wiadomo dorosły mężczyzna, sprawny umysłowo. Kiedy myje go w miejscach intymnych, bardzo się denerwuje i wierzga jak małe dziecko. Wtedy, albo miska z wodą zalewa dywan, albo on spada z tapczanu. (…)
Zabawne dialogi są tutaj tylko przykrywką poważnych wątków.
W tej książce mamy romans, ale nie taki podany na tacy, sztampowy i jak z telenoweli brazylijskiej, ale poważny, okraszony odrobiną marzenia. Miłość czasami zostaje podana w pięknym opakowaniu, ale czasami to piękne opakowanie jest tylko przykrywką czegoś, co po odpakowaniu okazuje się czymś lub kimś nic niewartym. Niestety bohaterka tej książki przekonała się o tym dość dobitnie.
Poważne problemy, nie zawsze poważnej młodej kobiety, dla jednych mogą być koszmarem, a dla innych zabawnymi incydentami. To jak ktoś na nie spojrzy to już oczywiście sprawa indywidualna.
Ponieważ jestem wielbicielką czworonogów, poruszył mnie wątek przyjaźni z kotem, który może być dla miłośników tych zwierząt magnesem do przeczytania tej lektury, bo jak się nie ma nikogo do kochania, to kocha się kota. Zresztą, dla ludzi o wrażliwych sercach posiadanie ukochanego zwierzaka jest czasami ważniejsze od mieszkania z człowiekiem.
Autorka zaprosiła nas do świata młodości, bo główna bohaterka jest osobą bardzo młodą. I widzimy ten świat zarówno od strony spontanicznej radości, jak i od strony trudności życiowych, jakimi na przykład jest nieplanowana ciąża, która dla jednych może być tragedią, a dla innych nieopisanych szczęściem. To samo dotyczy braku własnego mieszkania, który może być koszmarem (zwłaszcza finansowym) jak i ciekawym doświadczeniem życiowym polegającym na nauce negocjacji ceny, czy wyboru miejsca.
Przy tej książce nie można się nudzić, bo czytając ją, albo śmiejesz się w głos, albo ocierasz oczy ze wzruszenia.
Moim zdaniem to piękna umiejętność, móc przekazywać czytelnikowi fikcję literacką tak, żeby czytelnik odebrał ją jak coś realnego, coś co miało szansę wydarzyć się w rzeczywistości.
Ta książka to lektura na jeden dłuższy wieczór, a że teraz wieczory są długie, to jest ona w sam raz na ten listopadowy, szary czas. Ale polecam ją na każdą porę roku.
Myślę, że książka umili czas niejednej osobie, bowiem czyta się ją szybko chociażby dlatego, że narracja w osobie pierwszej czasu przeszłego jest jak słuchanie czyichś wspomnień.
Ostrzegam jednak, żeby przed sięgnięciem po tę lekturę zarezerwować sobie więcej czasu, bo fabuła wciąga jak wir wodny, jak zaczniesz czytać, to nie będziesz w stanie się od niej oderwać.
Może być, ale nie zachwyca. Dziwni bohaterowie, czasami z wydumanymi problemami. Tutuł nieadekwatny do treści.
Magda Lewicka jest księgową daleką od typowych wyobrażeń. Nie nosi grubych szkieł na nosie i nie jest posiadaczką wielkiego tyłka. To piękna, zabawna kobieta dobiegająca trzydziestki. Jest też właścicielką kota Manfreda, z którym mieszka w wynajmowanej kawalerce. Kot posiada naturę globtrotera i chętnie zwiedza okolice. W trakcie kolejnych poszukiwań kociego towarzysza Magda poznaje przystojnego jak Apollo Jakuba.
Dziewczyna, uradowana, że w jej świecie w końcu zagościł Człowiek i jest to mężczyzna, przekonuje się, że życie nie polega tylko na poszukiwaniu szczęścia, ale i jego dawaniu.
"Książki mają w sobie coś tajemniczego, nie tylko niosą świetną fabułę, ale pachną, niemal uwodzą swoim zapachem, wołając: Czytaj!"
"Miłość na gigancie" od pierwszych do ostatnich stron zachwyca lekkością, ciepłem i humorem, który stał się już nieodłącznym elementem Anity Scharmach. Zresztą jak i same koty, które po prostu muszą zamieszkiwać karty jej powieści.
"- Wiesz co, jesteś bezczelny! - Nie wytrzymałam. - Przychodzisz tu jak do siebie, zaglądasz w każdy kąt...
I kto to mówi! Dziewczyna, która zagląda kotu pod ogon."Autorka w swojej opowieści przypomina co tak naprawdę liczy się w życiu. By nie tylko patrzeć, ale i zauważyć ludzi wokół nas i ich potrzeby. Warto rozejrzeć się wokół i zrobić coś dobrego, bo to zwykle nic nas nie kosztuje. Sąsiedzka pomoc i przyjaźń to wartości, które zawsze będą w cenie. Oprócz tego udowadnia, że wszystko w naszym życiu dzieje się po coś. Z pozoru przypadkowe wydarzenia i sytuacje z czasem okazują się czymś więcej, nabierają innego znaczenia, którego na początku nie zauważamy.
"- Jest jak każdy inny facet. Rzuca skarpety koło łóżka, pierdzi przy oglądaniu telewizji i drapie się po dupie, kiedy zagląda do lodówki. Ale jest mój."
Bohaterów nie sposób nie polubić. Posiadają cechy, które czynią ich ludzkimi. Mają zarówno wady, jak i zalety, przez co stają się nam bardzo bliskimi. Niejednokrotnie jesteśmy świadkami ich ciętych ripost, przepychanek słownych. Jednym słowem przez większość książki uśmiech nie schodził mi z twarzy. Choć i zdarzają się wątki, które zmuszają nas do większej refleksji, jak chociażby opieka nad niepełnosprawnym dzieckiem i związane z tym wyrzeczenia czy napotykane trudności w codziennym życiu. Autorka daje nam do zrozumienia, żebyśmy poświęcając się drugiej osobie, nie zapominali również o sobie i własnych potrzebach.
W sposób szczególny moją uwagę przykuł wątek korespondencji służbowej Magdy z jednym z mieszkańców nieruchomości, Jackiem Nowakiem. Sprawił on, że śmiałam się w głos, ale i z ogromnym zaciekawieniem wyczekiwałam jego finału. A wierzcie mi, że tu nic nie jest takim, jakim się wydaje. Ale nic więcej nie zdradzę, by nie psuć Wam zabawy.
Podobało mi się to, iż pisarka nie wyeksponowała nadmiernie wątku miłosnego. Tu wszystko toczy się powoli, by na końcu zakasować nas zaskakującym zakończeniem.
"Miłość na gigancie" to ciepła, subtelna, wzruszająca i skrząca humorem powieść o potrzebie kochania i bycia kochanym, empatii, przeznaczeniu oraz przyjaźni, która potrafi przenosić góry. To książka o tym, że nic w naszym życiu nie dzieje się przez przypadek. Czy wystarczy zgubić kota, żeby nasze życie stanęło na głowie? Przekonajcie się sami!
Książki Anity są dla mnie jak balsam na serce:)
Przepiękna, ciepła opowieść z kotem Manfredem/Ludwikiem w tle. Prócz perypetii życia Magdy Lewickiej, które jednak nie jest takie proste i łatwe, w książce nie brakuje również humoru, przez co czyta ją jeszcze przyjemniej.
Czy Manfred to Manfred, a może Ludwik?
Czy Jacek to Jacek, a może Janek?
I Jakub, który przylatuje z Anglii, niesforny przystojny facet:)
Ale kto z kim i dlaczego-zapraszam do lektury, naprawdę WARTO!!!!
Przez ksiązke po prostu się płynie:) a ja uwielbiam takie ksiązki, które wciągają i się wyciągnąc nie można:):):)
POLECAM!
(moja opinia z LB http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4880208/milosc-na-gigancie/opinia/51634640#opinia51634640)
Życie potrafi płatać figle! Przekonują się o tym bracia – student Tomek i prawnik Jonasz, których pewnego dnia ukochana babcia zaskakuje informacją...
Marta wraca do Polski ze Stanów Zjednoczonych po 10 latach nieobecności, gdzie wyjechała po tym, jak w wyniku wypadku straciła nie tylko ukochanego męża...
- Ale ja nie jestem w ciąży. Jestem po prostu taka gruba. - Powiedziała nad wyraz łagodnie.
Więcej