Jeśli zdolność do zabójstwa odziedziczył w genach, to jak gdyby winić węża, że jest jadowity. Jeśli nie, to morderstwo ma odwrócić uwagę od prawdziwego motywu jego działania. W naszym przypadku mógł mieć motyw tak przerażający, że normalny człowiek nie jest sobie w stanie go wyobrazić.
„Głodne dusze, nieudolne i niezdolne do zmiany, w ciszy krzyczą i tylko liście na wietrze są żywsze od nich.”
..bo słowa mają wielką moc i skłaniają ludzi do pokazania emocji, zwłaszcza kiedy nikt nie widzi.
„Undredal leży samotnie w mglistym powietrzu u brzegów fiordu. Czasem spotkają się tu jedna czy druga dusza, głodna radości, trawiona ogniem przeszłości.”
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2020-12-11
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 332
Język oryginału: polski
W miasteczku Undredal dochodzi do zabójstwa młodej dziewczyny. Zdarzenie to jest na wzór morderstwa popełnionego 40 lat wcześniej. Śledztwo to prowadzi komisarz Andersen wraz z swoim partnerem Olsenem.
Kiedy mamy wrażenie, że morderca został złapany, to z każdą przeczytana kolejną kartką dostajemy nowe fakty.
Poznajemy również prywatne życie komisarza, które jak się okazuje nie jest takie kolorowe.
Nie spodobała mi się postać postać szefa policji. Pokazuje nam, że dzięki układom można załatwić wszystko.
Mogę wam zdradzić, że obydwa morderstwa są na swój sposób ze sobą powiązane.
Co do mordercy miałam 3 podejrzenia. Jednak winnym był całkowicie ktoś inny, co mnie mega zszokowało.
Jest to książka, którą mogę śmiało polecić 😊
Książke czyta się mega szybko. Mi zajęło to dwa dni 🤭
Zacznę od tego,że po wielu romansach, ten kryminał to była bardzo przyjemna odmiana. ;) książkę czytało się błyskawicznie i z ogromnym zainteresowaniem od pierwszych stron. Intrygująca fabuła powodowała, że ciężko było się oderwać i przerwać. Po prostu się płynęło przez kolejne strony.
Akcja powieści toczy się w Norwegii, w maleńkiej miejscowości Undredal. Policjanci Björn Andersen i Carl Olsen prowadzą śledztwo w sprawie zabójstwa młodziutkiej dziewczyny Anny Fjeld. Wiele wskazuje na to, że mordercą jest ta sama osoba, która 40 lat wcześniej w ten sam sposób i w tej samej miejscowości zamordowała Polkę Agatę Dembską. I tak historia się toczy, na jaw co rusz wychodzą nowe fakty. Jest wielu podejrzanych, jednak z każdym nowym tropem sprawa obraca się o 360 stopni i trzeba wszystko zaczynać od początku. Kto tak naprawdę zawinił? Czy uda się znaleźć mordercę? Kto tak naprawdę jest odpowiedzialny za te zbrodnie? Jak poznana prawda wpłynie na los bohaterów? Jakie fakty ujrzą światło dzienne? Tego wszystkiego dowiecie się sięgając po tę lekturę.
Niesamowita powieść, która trzyma w napięciu do samego końca. Nic nie jest oczywiste, podejrzanym jest praktycznie każdy. A finał? Bardzo nieoczekiwany. W życiu nie wpadłabym na to, kto okazał się prawdziwym mordercą. Akcja książki i napięcie utrzymane całkowicie do końca. Przyjemny styl powodował, że czytelnik pragnął więcej i więcej. To jest naprawdę wspaniała i niesamowita historia. Czuję ogromny smutek, że to już koniec tej książki ;( z nieukrywaną radością czytałam kolejne strony, które umilały mi późne wieczory ;) takie książki czytam z ogromną przyjemnością ;) musicie koniecznie przeczytać tę pozycję, jeżeli lubicie dobre kryminały 😉😉😍😍 bardzo dziekuję Karina Krawczyk i Wydawnictwu Milion za egzemplarz do recenzji ;) 😍😍 książkę gorąco Wam polecam i przyznaję ⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐/10 punktów!! 😍😍 Bravo!! 😉
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Thor Larsen to ani skandynawski autor, ani mężczyzna. To nasza rodzima autorka Karina Krawczyk, która na swoim koncie ma już kilka książek w tym między innymi "Nazywam się Milion", którą miałam okazję recenzować. Dlaczego sięgnęłam po kolejny jej tytuł, który wydała nie tylko w swoim wydawnictwie, ale i pod pseudonimem? Ponieważ kocham skandynawską literaturę, którą mogłabym czytać dosłownie na tony. Chciałam porównać oryginalne pióro Skandynawów, z tym, co potrafią autorzy innej narodowości. Nie po drodze było mi z innym polskim autorem, który również posłużył się pseudonimem. Tym razem wahanie poszło w kąt, bo autorka jest przeze mnie znana i lubiana.
Poniedziałkowy ranek w niewielkim norweskim miasteczku Underdal. Jeden z mieszkańców niespodziewanie znajduje nagie zwłoki młodej dziewczyny, Anny Fjeld. Zabójstwo jest niezwykle podobne do tego dokonanego czterdzieści lat temu. Miejscowa policja zaczyna śledztwo oraz poszukiwanie winnego zbrodni. Przesłuchania osób z otoczenia nastolatki prowadzą w różne strony, a każda wydaje się tą, którą należy w szczególności sprawdzić. Co ciekawe, brana za niezwykle grzeczną, ale i surowo wychowywaną dziewczynę Anna, nie jest tak krystalicznie czysta, jak można by się spodziewać. Bardzo szybko śledczy odkrywają niebezpieczne związki nastolatki z podejrzanym środowiskiem. Dodatkowo możliwość wykonania testów DNA, które czterdzieści lat temu były niedostępne dają szokujące wyniki. Okazuje się bowiem, że morderca jest spokrewniony z... głównym śledczym prowadzącym sprawę!
Co wspólnego z mordercą ma policjant prowadzący sprawę? Co kryje się za fasadą miłej i grzecznej rodziny Fjeldów? Co łączy morderstwo Anny z tym sprzed lat? Czy morderca jest jeden, czy może jest ich dwóch?
Siadając do tej powieści, zupełnie nie czułam obaw przed tym, co mogę tam znaleźć. Tak jak wspomniałam, znam autorkę z poprzednich publikacji i czytało mi się ją niezwykle dobrze i przyjemnie. To, co trochę mnie rozpraszało i przeszkadzało to tym razem zbyt szybka i gwałtowna akcja! Tak, dobrze czytacie. Brakowało mi oddechu na odpoczynek i logiczne poukładanie wielu wątków. Panie Thorze gdzież to takim sprintem Pan biegł? Za duża odległość na takie tempo. Jednak wracając do plusów! Nie odczułam różnicy, że skandynawska książka w moich rękach napisana została przez osobę zupełnie innej narodowości. A wisienką na torcie dla mnie był polski akcent przewijający się niby w tle, a jednak dość ważny dla fabuły i śledztwa. Czekam na więcej!
„Głodne dusze włóczą się po życiu bez celu. Czasem wydaje im się, że nie mogą otworzyć tych albo innych drzwi, boją się zmian, a miliony krwinek niechętnie wykonują zlecone przez ich odrętwiały mózg polecenia. Ich wargi się poruszają, język coś rezonuje, wyślizguje jakieś słowa, które nie mają żadnego znaczenia. Gdzieniegdzie zostawiają okruchy siebie i rozpaczliwie szukają wyciągniętych ramion. Głodne dusze, nieudolne i niezdolne do zmiany, w ciszy krzyczą i tylko liście na wietrze są żywsze od nich.”[1]
Niektórzy ludzie żyją jak zombie. Wieloletnia rutyna pozwala im przetrwać kolejne dni. Wydaje im się, że wszystko jest w porządku, ale tak na prawdę są nieszczęśliwi, wypaleni, brak mi energii, pomysłu jak sprawić, żeby szczęście zawitało w ich progi.
Fabuła
Undredal to maleńka norweska miejscowość. Życie mieszkańców toczy się spokojnie. Zajmują się głównie hodowlą kóz i produkcją sera. Tą pozorną sielankę zakłóca brutalne morderstwo młodej dziewczyny, podobne do zbrodni sprzed 40 lat. Jakie sekrety Undredal odkryją policjanci? Czy głodne dusze dadzą radę nasycić swój wilczy apetyt? A może same staną się swoimi ofiarami?
Kryminał, który namieszał mi w głowie
„Miasteczko głodnych dusz” wydaje się bardzo rozlazłe tematycznie jak na standardy kryminału. W toku śledztwa pojawiają się kolejni podejrzani. Autor skrzętnie buduje historię każdego z nich oraz ich relacji z zamordowaną dziewczyną. Śledztwo często zmienia kierunek, co sprawia, że powieść jest dynamiczna, ale miałam poczucie, że o winie kolejnych osób przesądzają słabe dowody. Trochę jakby policjanci za wszelka cenę chcieli znaleźć winnego i zakończyć sprawę.
Dużo uwagi autor poświęcił bohaterom. Można dyskutować, kto tu jest ważniejszy morderstwo, czy powiązane z nim postacie, zarówno podejrzani jak i i śledczy. Chyba dlatego ten kryminał był dla mnie taki dziwny. Bardzo długo nie rozumiałam po co Thor Larsen pisze o niektórych rzeczach, dlaczego konstrukcja tej książki jest taka rozbiegana. Czy zrozumiałam? Tak. „Miasteczko głodnych dusz” może poszczycić się doskonałym finałem – zaskakującym, spinającym powieściowe wydarzenia, a także dającym do myślenia (patrz cytat na wstępie). Jestem nim tak usatysfakcjonowana, że wybaczam to co wcześniej uważałam za niedoróbki fabularne.
Redakcja
Nie wybaczam natomiast wpadek redakcyjnych. Jest np. epizod kiedy bohaterka po raz drugi słyszy pewne fakty i jest nimi kompletnie zaskoczona. Jakby ktoś zapomniał, że zostały już ujawnione. Innym przykładem jest strona 310 gdzie 7 razy pada określenie „narzutka”. Od nadmiaru głowa boli, a nawet w głowie się kręci. Świerzbiły mnie ręce, żeby zakleić kilka „narzutek” i zastąpić je jakimiś synonimami.
Podsumowanie
Bardzo lubię porównywać fabułę książki do różnych przedmiotów, czynności itp. „Miasteczko głodnych dusz” kojarzy mi się z grą na flipperze. Śledztwo jest bardzo dynamiczne, okraszone wieloma zwrotami akcji. Miałam wrażenie, że policjanci odbijają się od kolejnych zeznań i dowodów trafiając w następnych podejrzanych i próbując wycelować w upragniony bonus. Czy w końcu w niego trafią? Tak, i to w jaki.
Jeżeli ktoś czytał kilka moich recenzji kryminałów, wie, że lubię jak są konkretne, skupione na sprawie, bez zbędnych wątków. Moja opinia o powieści Thora Larsena zachowywała się podobnie jak piłeczka we wspomnianym wcześniej flipperze – raz ocierała się o maksimum punktów, a innym razem spadała do otworu na dole planszy. Aż przyszedł finał i trafiłam w bonus. I to w jaki.
[1] Thor Larsen, „Miasteczko głodnych dusz”, Studio wydawnicze Milion, b.m. 2020, s. 275.
To bardzo udana powieść młodej pisarki, która stworzyła doskonale skonstruowaną fabułę pełną niespodziewanych sytuacji, które coraz bardziej zaciemniają sprawę, ale też poszerzają krąg podejrzanych. Przybierając męsko brzmiący pseudonim, pani Karina Krawczyk użyła swego niewątpliwego talentu pisarskiego do stworzenia historii utrzymanej w skandynawskim stylu i klimacie, sprawiając, że całkowicie wnikamy w dziejące się zdarzenia próbując odgadnąć kim jest zabójca młodej dziewczyny. Nie brakuje w niej dreszczyku emocji, niebezpiecznych sytuacji przyprawiających o przysłowiowe „ciarki na plecach”, napięcia i szybkich zwrotów akcji. Autorka dostarcza adrenaliny do samego końca, gdyż w momencie, gdy już wszystko jest wyjaśnione, sprawca ujęty, to na finał dokłada jeszcze jeden element, który wprawia w zdumienie. Zakończenie pozostawiło u mnie wrażenie, że nie jest to jeszcze skończona historia i mam nadzieję, że się nie mylę.
Cała recenzja: https://ezo-ksiazki.blogspot.com/2021/07/833-miasteczko-godnych-dusz.html
Przeczytane:2021-01-14, Ocena: 6, Przeczytałam,
328 stron zleciało jak burza, podczas gdy w moim umyśle przeplatał się huragan emocji i ekscytacji. Nazwać ta książkę kryminałem, to jak jakby zrobić sobie zdjęcie z płatkiem róży, podczas gdy sama książka okazała się być ogromnym ogrodem botanicznym! Coś prześwietnego i zjawiskowo mrocznego! Ogólnie dałabym jej miano kryminalnego thrillera romansu. Trzy dziedziny literatury splecione ze sobą niczym akt dwojga ciał. To jest moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki i już wiem, że nie ostatnie. Fascynujący bohaterowie, barwne charaktery i rozgrywka, która wciągnie was na maksa. Każdy, kto lubi rozwiązywać zagadki kryminalne z wątkiem nawet bym powiedziała psychologicznym, będzie tutaj zachwycony. Gwarantuję wam, że do ostatniej strony nie zgadniecie kto był winny morderstwa młodej dziewczyny. Autorka tak zagrała na naszych zmysłach, że totalnie wpuściła nas w maliny. Ja sama swoje wyobrażenia o winnym zmieniałam trzy razy. Każdy z podejrzanych był pewien swojej niewinności i jednocześnie my byliśmy przekonani, że właśnie to on jest mordercą. Im bardziej się tłumaczyli, tym większą mieliśmy pewność o ich winie. Coś cudownego!
A o czym jest książka?
Wspaniały policjant, mąż i ojciec ma do rozwiązania okropną zagadkę. Gdy odnajdują ciało młodej kobiety potraktowane w okrutny sposób, zaczyna się śledztwo. Żeby przepytać kogokolwiek potrzeba nie lada sprytu i wytrwałości, gdyż nikt nie ma ochoty zeznawać. Śledztwo z każdym dniem staje się coraz bardziej zawiłe, gdyż na wierzch wychodzą coraz to nowe fakty. Lecz kiedy z wyników wychodzi im jeden podejrzany, książka przybiera na sile!
Czy ufasz własnej psychice?
Genialna, po prostu genialna powieść, która porwie was od pierwszych stron. Tutaj nie ma czasu na nic. Jest tylko książka, wy i zbrodnia, która zawładnie nawet waszym umysłem. Oczywiście otrzymuje moją najwyższą punktację:-)
Ps. Jeśli ta autorka nadal będzie pisała pod tym pseudonimem, to świat uwierzy, że najlepsze skandynawskie kryminały nie piszą Polacy. I wtedy będą w największym błędzie!