Martwy punkt

Ocena: 3 (1 głosów)

Ginie znany przedstawiciel warszawskiej palestry. Dochodzenie w tej sprawie rozpoczyna kapitan Polikarp Rybka, cieszący się opinią wybitnie zdolnego pracownika, ma którym można polegać we wszystkich najbardziej zawiłych i trudnych sprawach. W śledztwie towarzyszy mu kontrowersyjny, nieco groteskowy prokurator Klecz.
Przeprowadzone śledztwo wykazuje, że znany adwokat został zamordowany, a w aferę związaną z jego śmiercią zamieszanych było wiele osób. Jednak okoliczności jego śmierci roją się od zagadek, dochodzeniowy wciąż obracają się w kręgu poszlak, a każdy nowy ślad wprowadza śledztwo w martwy punkt...

Informacje dodatkowe o Martwy punkt:

Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2017 (data przybliżona)
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN: 9788365499509
Liczba stron: 158
Język oryginału: polski

więcej

Kup książkę Martwy punkt

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Martwy punkt - opinie o książce

Avatar użytkownika - djas
djas
Przeczytane:2017-08-05, Ocena: 3, Przeczytałem, Mam, 52 książki 2017,

„Martwy punkt” Jerzego Żukowskiego to kolejna propozycja Wydawnictwa CM z serii „Najlepsze kryminały PRL. Lata 50”. Miałem już okazję sięgnąć po ich książkę przedwojennego autora – Adama Nasielskiego (wielkie rozczarowanie) oraz jedną z powieści Anny Kłodzińskiej (z lat sześćdziesiątych), która zaskoczyła mnie wyjątkowo pozytywnie.

O samym autorze nie znalazłem ani słowa. W Internecie istnieje tylko ta pozycja, toteż moja ciekawość wiedzy o twórcach książek, które czytam – tym razem nie została zaspokojona.

Opowieść zaczyna się od spotkania dwóch prawników Klecza i Marca, którzy ostro werbalnie ścierają się z sobą, robiąc to jednak „w białych rękawiczkach” – starannie dobieranymi słowami, choć padają także mniej zawoalowane groźby. W kolejnej scenie poznajemy głównego bohatera powieści – kapitana MO, Polikarpa Rybkę, który pojawia się na miejscu zabójstwa mecenasa Marca. Milicjant przypadkowo dostrzega w odbiciu w lusterku, że badający zwłoki znany mu od lat lekarz przeszukuje kieszenie denata. Wkrótce na miejscu zbrodni pojawia się także i drugi z prawników poznanych na początku książki, prokurator Klecz, który nadzoruje śledztwo.

Na terenie posiadłości Marca mieszkają jeszcze jego krewni Zalescy, których Rybka wpisuje powoli na coraz dłuższą listę podejrzanych. Znajdzie się na niej także dziennikarka, której furtkę zamiast gospodarzy otworzył milicjant. Zaskoczona kobieta wymigała się stwierdzeniem rodem z „Seksmisji”: „czy zastałam Wiśniewskiego?” i szybko umknęła. Czytelnikowi zdecydowanie i wielokrotnie najbardziej podpada prokurator Klecz, którego autor tak często przedstawia w złym świetle, że skreśliłem go z listy potencjalnych morderców jako pierwszego.

Zresztą wkrótce okaże się, że nie było żadnego morderstwa, a Marzec zmarł śmiercią naturalną. Polikarp Rybka jednak nie może w to uwierzyć i prowadzi intensywne śledztwo, które co chwila prowadzi go w kolejny ślepy zaułek.

Książka pisana świeżo po II Wojnie Światowej zahacza intrygą o czasy okupacji. Uważam, że był to jej najciekawszy wątek. Bo niestety całość nie porywa, choć uczciwie muszę przyznać, że powieść jest napisana całkiem sprawnym językiem. Opisana intryga stworzona jest nieco naiwnie, a milicjant prowadzący śledztwo irytujący. Choć przedstawiony był raczej jako solidny i z lotnym umysłem – bystrością nie błyszczał. Czytelnik bardzo szybko zorientuje się komu przypisać zabójstwo, podstawianie kolejnych mylnych tropów nie wychodziło autorowi najlepiej, ale w sumie książkę czytało się nieźle. Na pewno Żukowski był o niebo lepszy od przedwojennego Nasielskiego, ale też o klasę gorszy od Kłodzińskiej – porównując „Martwy punkt” do znanych mi innych propozycji wydawnictwa.

Moją uwagę zwróciły ichtiologiczne konotacje imienia i nazwiska głównego bohatera. Pewnie sama zbitka Polikarpa i Rybki nie byłaby dla mnie niczym nadzwyczajnym, jednak autor wyraźnie wskazuje, że takie połączenie nie jest przypadkowe. W kilku miejscach możemy przeczytać o „bladoniebieskich wodnistych oczach” milicjanta. Później już autor wspomina o jego byczym karku, jeżeniu się i zbieganiu po schodach jak kot. Jako, że lektura sama w sobie była niezbyt pasjonująca – bawiło mnie wyszukiwanie wszelkich zwierzęcych odniesień do najważniejszej postaci powieści.

Doszukałem się też błędu merytorycznego. Według Żukowskiego anestezjolodzy w latach pięćdziesiątych podawali pacjentom kurarę, a jednak od 1942 roku stosowano w medycynie związek z niej wyodrębniony – tubokurarynę. No cóż autor, nie mógł tego sprawdzić w Internecie, jak ja, jednak był to niewątpliwie błąd pisarza.

Jeszcze kilka słów o wydawnictwie. Książka Adama Nasielskiego „Fort Grozy” była złożona całkowicie po amatorsku. Technicznych błędów była cała masa, a że zawodowo zajmuję się m.in. składem tekstów czytanie książki sprawiało mi często ból. W dwóch kolejnych powieściach wydawnictwa, które miałem już przyjemność czytać - ten element uległ poprawie i w zasadzie nie mogę się do niczego przyczepić. Może tylko w „Martwym punkcie” do drobiazgu, gdy czytamy o wspomnianych wodnistych oczach Rybki, które raz są bladoniebieskie, a raz blado-niebieskie. Niemniej nie piszę tego w złej wierze. Już chyba podkreślałem to przy okazji poprzednich recenzji propozycji Wydawnictwa CM – pomysł na działalność jest świetny i pozwala przypomnieć czytelnikom teksty sprzed pół wieku i starsze. Czasem trafia się coś, czego nie da się ugryźć, czasem coś, co zachwyci, a niekiedy dostaje się przeciętną opowieść taką jak „Martwy punkt” Żukowskiego. Ale fajnie, że mam możliwość sprawdzić samemu, co powstawało kilka czy kilkadziesiąt lat przed moimi narodzinami.

Podsumowując – „Martwy punkt” nie jest złą książką – jest mocno średnią, ale nie odniosłem wrażenia po jej skończeniu, że czytając zmarnowałem czas. Nie męczyłem się, jedynie rozczarowałem nie do końca trafionymi pomysłami w środku kryminału i zbyt łatwo podanym rozwiązaniem. Ale samo zakończenie było już całkiem niezłe i być może to właśnie ono pozwoliło mi lepiej wspominać książkę.

A wydawnictwu kibicuję, bo mimo błędów i niedociągnięć, z których z pewnością wyrosną, wykonują bardzo potrzebną pracę i chętnie będę sięgał po ich kolejne propozycje. Może tym razem znów spróbuję coś z dorobku Anny Kłodzińskiej – jej twórczość to przecież pewna inwestycja i wyjątkowo dobrze spędzony czas...

Link do opinii
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy