Szaleńczo zabawna, boleśnie szczerza, podnosząca na duchu książka o kobiecie odkrywającej blaski i cienie macierzyństwa.
Odkąd na świat przyszedł jej syn Zach, świeżo upieczona mama Joy McGuire chodzi w tych samych dresach. Kocha swoje dziecko, lecz nie może znieść nieobecnego ciałem i duchem, obsesyjnie poświęconego pracy męża oraz jego wiecznie wtrącającej się matki. Na pomoc własnej mamy, zajętej planowaniem czwartego ślubu, nie ma co liczyć. Joy jest kobietą na skraju załamania nerwowego, lecz wierzy, że odrobina snu i czekolady z powodzeniem rozwiąże jej problemy... do chwili gdy w mieście zjawia się jej były chłopak. Ten sam, którego sekretnie kochała w dniu swojego ślubu.
Joy była kiedyś ponętną i pewną siebie singielką. Kim jest teraz? Kiedy usiłuje to ustalić, jej mąż niespodziewanie znika.
Samantha Wilde jest mamą trójki urwisów, profesjonalną instruktorką jogi, byłą pastorką, a prywatnie córką znanej i lubianej pisarki Nancy Thayer. Jej debiutancka powieść powstała podczas drzemek świeżo narodzonego synka.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2013-06-04
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 464
Przeczytane:2013-07-04, Ocena: 5, Przeczytałam,
Wiedziesz w miarę uporządkowane życie, masz ustalone priorytety i cele, do których dążysz, spełniasz się zawodowo, realizujesz pasje. Jesteś pewną siebie osobą, elegancką, zadbaną, tryskasz energią. Ze swoim partnerem tworzysz szczęśliwy związek, zakładasz rodzinę i nagle trach… pojawia się na świecie dziecko. Całe twoje życie w jednym momencie wywraca się do góry nogami, teraz liczy się tylko krzyczące maleństwo, zaspokajanie jego potrzeb kosztem własnych. I wkrótce zdajesz sobie sprawę, że tak naprawdę twój poprzedni świat już nie istnieje, zamiast niego panuje chaos, niekiedy z elementami paniki, zwykle z momentami rozgoryczenia i bezsilności, zwłaszcza, jeśli okazuje się, że w tych nowych realiach musisz radzić sobie sama. Podczas chwil załamania usiądź wygodnie w fotelu, weź do ręki najnowszą powieść Samanthy Wilde i dowiedz się, jak to przetrwać. „Mama w czterech ścianach” to zapis doświadczeń macierzyńskich Joy McGuire, jej radości i stanów depresyjnych, walki o odzyskanie dawnej siebie, o poprawę relacji rodzinnych, a także o ustalenie kim właściwie jest i co w życiu jest najważniejsze.
Gdy na świcie pojawia się Zach, Joy bez wahania podejmuje się nowego wyzwania – macierzyństwa. Jednak szybko okazuje się, że jej poukładany świat przestał istnieć, nie da się wcisnąć dziecka w grafik. Na domiar złego, jej mąż, Drew, wpadł w szalony wir pracy, a dom stał się dla niego jedynie noclegownią. Młodej mamie stara się pomóc niezwykle uczynna teściowa. Joy nie cierpi mamusi i jej dobrych rad, stara się być uprzejma, ale ingerencja starszej pani przekracza granicę cierpliwości bohaterki. Joy czuje się rozgoryczona, praca, jaką wykonuje matka jest o wiele cięższa niż jakikolwiek zawód, wymaga poświęcenia czasu całą dobę. Kobieta czuje się brudna, zaniedbana i przede wszystkim samotna. W supermarkecie poznaje Diane, również świeżo upieczoną mamę, natychmiast się zaprzyjaźniają. Koleżanki bardzo szybko uzgadniają plan działania i wzajemnej pomocy – gdy jedna opiekuje się dziećmi, druga może udać się na krótką drzemkę. Joy spotyka się również ze starymi przyjaciółkami. Jedna z nich przypomina kobiecie o zjeździe szkolnym. Załamana swoim wyglądem Joy jest przerażona na myśl o zbliżającej się imprezie, zwłaszcza, że spotka tam swoją miłość życia – chłopaka, którego kocha do dziś. Szuka pomocy u swojej matki, lecz ta nie ma czasu na zajmowanie się wnukiem czy pocieszaniem córki, planuje bowiem swój czwarty ślub z nieco podejrzanym osobnikiem. Nauczona poprzednimi związkami matki Joy, nie ufa przyszłemu ojczymowi, rozpoczyna śledztwo, by dowiedzieć się, kim jest przyszły pan młody. A efekty tych poszukiwań okażą się zaskakujące i niepokojące.
W tych nielicznych chwilach, które Joy i Drew spędzają razem, kobieta próbuje wyjaśnić mężowi, że czuje się jak samotna matka, wszystko spadło na jej barki, a ona nie daje rady sprostać obowiązkom. Mąż jednak też ma swoje racje, a rozmowy kończą się kłótniami i wzajemnymi oskarżeniami. Przekonana o nadchodzącym kresie swego małżeństwa Joy rozpoczyna kontakt mailowy z byłym chłopakiem. Organizuje opiekę nad dzieckiem, by móc zrobić coś dla siebie, zapisuje się na zajęcia jogi. Jej nowe hobby daje jej nie tylko chwile wytchnienia i relaksu, stają się także miejscem spotkań przystojnego instruktora, który wyraźnie daje bohaterce do zrozumienia, że wpadła mu w oko. Nieco zagubiona kobieta daje się poderwać na czułe gesty i słodkie słówka.
Wkrótce Joy zdaje sobie sprawę, że nie wie, kim się stała, nie pamięta już, co w życiu jest najważniejsze, jest jednak przekonana, że gdy znajdzie odpowiedzi na nurtujące ją pytania, przywróci równowagę w swoim życiu i wreszcie poczuje się szczęśliwa. Ponieważ w dość niezwykłych okolicznościach znika jej mąż, postanawia zacząć szukać rozwiązań u swojego byłego chłopaka.
„Mama w czterech ścianach” to książka niezwykła. Z jednej strony nieco banalna, bo przecież każdy po raz n-ty ogląda/słucha/czyta o dawnej miłości, której iskierka nadal się tli i rozpala wiele wątpliwości, o trudach młodej mamy w nowej roli, o relacjach z teściową, o problemach małżeńskich. Jednak Samantha Wilde fenomenalnie połączyła wszystkie te życiowe problemy, dodając do nich masę humoru, ironii oraz autoironii, czym stworzyła fantastyczną książkę dla kobiet. Z jednej strony lekką, zabawną powieść obyczajową z zaskakującymi zwrotami akcji, z drugiej zaś relację mamy, która nie zawsze sobie radzi, która nie jest ideałem z telewizyjnych reklam.
„Mama…” to przykład literatury w pewnym sensie terapeutycznej, bo z całą pewnością wiele kobiet będzie identyfikowało się z Joy (w roli matki), która czuje, myśli i wypowiada się w sposób szczery aż do bólu, na który niewiele kobiet sobie pozwala. Lektura ta może pomóc kobietom zmierzyć się z ich problemami, pomóc uwierzyć, że każda historia może mieć szczęśliwe zakończenie, a jeśli nie – to na pewno okaże się przyjemnym, pełnym humoru towarzyszem kilku wieczorów, przy którym można się zrelaksować i naprawdę świetnie bawić.