Finlandzka głęboka prowincja. Wioska, w której nic się nie dzieje, poza tym, że diabeł mówi dobranoc, a psy szczekają… no, nie tym, czym powinny.
Ale wszystko się zmienia, kiedy w pobliżu spada meteoryt, który staje się nie tylko atrakcją, ale też niesamowitą pokusą: jeśli podzieliłoby się go na kawałki, można by za niego zgarnąć milion euro!
Mieszkańcy wioski na zmianę pełnią przy nim wartę. Kiedy pilnuje go miejscowy pastor, Joel Huhta, dochodzi do włamania. Udaje mu się uratować skarb, który spadł z nieba, i na własną rękę próbuje znaleźć sprawcę.
Nie jest to jednak jedyne śledztwo Joela. W tym drugim, ważniejszym, próbuje odkryć, kto jest odpowiedzialny za to, że jego ukochana żona spodziewa się dziecka. Bo na pewno nie on.
Kto wie, czy nie chodzi o tę samą osobę? Podejrzanych jest kilku – były kierowca rajdowy, miejscowy rzeźnik, właściciel siłowni…
Joel ma do pomocy jedynie wyznawcę teorii spiskowych, a tymczasem robi się naprawdę gorąco, ponieważ w okolicy pojawia się rosyjski gangster.
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2022-09-28
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 320
„Małej Syberii” Antti Tuomainen finlandzka głęboka prowincja, mała miejscowość, niedaleko granicy fińsko-rosyjskiej. Senna wieś pośrodku niczego, zamknięta społeczność, gdzie wszyscy się znają. Dni są krótkie a noce długie, ciemnie i przeraźliwie mroźne. Wszystko się zmienia, gdy pewnej nocy w pobliżu spada meteoryt, który staje się nie tylko atrakcją, ale też niesamowitą pokusą: „jeśli podzieliłoby się go na kawałki, można by za niego zgarnąć milion euro”. Kwota, po którą najchętniej sięgnęliby wszyscy, fortuna, która rozpala wyobraźnie i zmysły, która przyciąganie nie tylko miejscowych, ale także różnych ciemnych typków.
Cała fabularna toczy się wokół muzeum i meteorytu, który był w nim przechowywany. Mieszkańcy na zmianę pełnili przy nim wartę, jednak pewnej nocy podczas dyżuru pastora doszło do włamania. To właśnie on jest główną postacią całej tej historii, to z jego opowieści dowiadujemy się szczegółów o życiu każdego mieszkańca wioski. Odkrywa także przed nami tajemnice dotyczące swego życia prywatnego, o których nawet jego żona nie wie.
„Mała Syberia” to okazja, żeby zapoznać się ze skandynawskim kryminałem, dla mnie była to miła odmiana, odskocznia, bo takich kryminałów nigdy za wiele. Satyryczna, dowcipna, pełna czarnego humoru, przewrotnie inteligentna lektura, która prowadzi do zaskakującego zakończenia. Polecam.
Finlandia. Małe, zapomniane miasteczko niedaleko granicy fińsko-rosyjskiej. To tam żyje zamknięta społeczność, gdzie wszyscy się znają. Wydawać by się mogło, że nic nie zakłuci spokoju mieszkańców. Jednak wszystko się zmienia, gdy pewnej nocy w pobliżu miasta spada meteoryt, który okazuje się być nie tylko atrakcją, ale i pokusą. Przecież „jeśli podzieliłoby się go na kawałki, można by za niego zgarnąć milion euro”. Powoduje to, że do miasteczka zaczynają ściągać ciemne typki…
„Mała Syberia” to książka, której fabuła tak naprawdę kręci się wokół meteorytu i muzeum. Mieszkańcy pełnili przy nim wartę, aby nikt mu nie zagroził. Jednak pewnej nocy, podczas wary pastora i tak doszło do włamania. Kto się na to odważył?
Muszę przyznać, że kryminał ten odbiega od innych kryminałów skandynawskich do których przywykłam. Zabrakło mi tutaj troszeczkę tego specyficznego stylu, ale i tak całość wypadła całkiem nieźle. Tym bardziej, że nie brakuje tutaj czarnego humoru. Wszystkie wydarzenia poznajemy, dzięki narracji prowadzonej przez pastora i początkowo wydawać by się mogło, że cała historia jest dość prosta. Jednak wcale taka nie jest przez co wciąga w swoje sidła i nie chce z nich wypuścić.
Bohaterowie zostali tutaj wykreowani na dość ciekawe i przede wszystkim barwne postaci. Autor kpi z nich, manewruje nimi uczuciami… Poznajemy wiele ciekawych faktów z ich życia. a przede wszystkim jesteśmy świadkami zabawnych scen wśród mroźnej i ciemnej scenerii.
O „Małej Syberii” nie chce tak naprawdę Wam za wiele zdradzać, ponieważ jeżeli jesteście fanami kryminałów i porządnej dawki humoru to koniecznie musicie po nią sięgnąć. Z przekazem, ale i zarazem porywająca. Polecam!
Fińska prowincja, na której nic się nie ukryje… Czyżby? Fińska prowincja, której wszyscy mieszkańcy znają się jak łyse konie… Czyżby?
Niekoniecznie… Przekonał się o tym pastor, Joel Huhta. Muszę przyznać, że jego postać jest intrygująca. Jak na pastora dość często popada w wątpliwości natury duchowej. Jak na pastora (nawet takiego, który był na misji w Afganistanie) działa nader sprawnie w walce wręcz. Nie boi się używać broni. Nie cofnie się przed niczym… szczególnie, gdy w grę wchodzi życie jego żony.
Gdy wspomniałam o żonie… to kolejny ciekawy wątek. Otóż pewnego dnia żona pastora oznajmia, że jest w ciąży. I byłaby to cudowna wiadomość, gdyby nie fakt, że on, Joel Huhta nie może mieć dzieci. Jak wybrnąć z tej beznadziejnej sytuacji? Udawać radość? Przyznać się do tego, że przez tyle lat ukrywał przed żoną fakt, że dzieci mieć nie może? I jak do cholery doszło do tego, że jego żona jest w ciąży?! Kto jest ojcem dziecka? Czy to ktoś z tej zabitej deskami dziury? Czyżby już cała wioska wiedziała, że żona pastora przyprawia mu rogi?
Póki co cała wioska wie, że przechowywany w Muzeum Wojska meteoryt jest wart fortunę. Cała wioska wie, że ten meteoryt za kilka dni trafi do Helsinek. Chrapkę na ten meteoryt ma niejeden mieszkaniec wioski. Nawet niewielka część tej tajemniczej bryły rozwiązałaby całą masę problemów. Uratowałaby siłownię. Uratowałaby sklep. Pozwoliłaby wyrwać się z tego obrzydliwie nudnego miejsca bez żadnych perspektyw. Tymczasem kto pełni zgłosił się na ochotnika, by niemal co noc pełnić wartę przy meteorycie? On, pastor Joel Huhta! Szybko przekonuje się, że te warty nie będą spokojne…
„Mała Syberia” to pierwsza książka Tuomainen’a, którą przeczytałam. Jest … nieoczywista, trzymająca w napięciu i napisana tak doskonale, że obcowanie z nią to czysta przyjemność. Antti Tuomainen zadbał o to, aby to było coś więcej, aniżeli kryminał.
Małe społeczności. One rządzą się własnymi prawami. One mają swój specyficzny klimat. I ten klimat udało się autorowi doskonale odmalować na kartach swojej książki.
Zakłamanie i pozory. To kolejne tematy, nad którymi warto się pochylić, a które zostały ciekawie poruszone w książce.
Rola duchownego w społeczeństwie. To zagadnienie także zostało znakomicie wplecione w fabułę. Porady duchowe. W parafii pastora Joel’a takie porady należą do podstawowych obowiązków duchownych. Wierni zapisują się na konkretną godzinę i mają dokładnie godzinę na rozmowę z duchownym. Do pastora Joel’a z uporem maniaka zapisuje się pewien jegomość. Jegomość, który codziennie jest przekonany o końcu świata… Nie wiedzieć czemu zawsze zapisuje się na porady wyłącznie do pastora Joel’a. Ot, nieszkodliwy wariat. Tylko, że ten wariat dochodzi do bardzo ważnego wniosku. Nie, nie zdradzę jakiego. Doczytajcie sami :)
"Próbuję wyglądać, jakbym był sobą, a to wymaga pracy"
Chwalony przez czytelników (prawie wszystkich) Antti Tuomainen, pod postacią "Małej Syberii" trafił w końcu i w moje czytelnicze łapki. I ja tym razem uplasuję się w tej większości, którym ta książka się podobała. Nie będę się rozpisywać o fabule, bo to już zrobili przede mną inni czytelnicy, powiem tylko, że scena początkowa, czyli ta szalona jazda wręcz wbiła mnie w fotel, miałam wrażenie, że jestem tam w tym samochodzie, nawet spojrzałam w dół, niemal pewna, że ujrzę butelkę, z której pociągał kierowca ?
W sumie można by powiedzieć, że poza dość niecodziennym zdarzeniem (meteoryt), reszta jest dość znamienna i pospolita. Jest coś, co jest wart milion euro i ludzie z biednej wioski gdzieś na końcu świata. Nic więc dziwnego w tym, że fakt ten rodzi pewne, powiedzmy zapędy i plany tych ludzi. Smaczku dodaje również wmieszanie się w sprawę "obcych" znaczy rosyjskich gangsterów, którzy też mają chętkę wcale nie małą na ów "drobiazg". I temu wszystkiemu ma sprostać samotny sprawiedliwy strażnik Teks...tfu... strażnik meteorytu, pastor Joel Huhta, który w dodatku ma swoje osobiste kłopoty i swoje osobiste.. za uszami.
To wszystko razem cuzamen do kupen tworzy koktajl piorunujący i niesamowicie ciekawy. Nie sposób też nie wspomnieć o języku opowieści i o świetnym tłumaczeniu, co sprawia, że książka jest dynamiczna, a jednocześnie bardzo szczegółowa i uporządkowana. Każde słowo ma swoje miejsce. Słowa malują sceny namacalne wizualnie. Moja wyobraźnia, nie miała żadnych kłopotów by "zobaczyć" każdą z postaci, czy któreś ze zdarzeń. Reasumując, jest to książka napisana z tak zwanym "przytupem", a ja jestem na tak, jeśli chodzi o tego pisarza ?
Finlandzka głęboka prowincja. Wioska,w której nic się nie dzieje,poza tym,że diabeł mówi dobranoc,a psy szczekają... no,nie tym,czym powinny. Ale wszystko się zmienia,kiedy w pobliżu spada meteoryt.
Tajemnicza bryła staje się nie tylko atrakcją,lecz też niesamowitą pokusą jeśli podzieliłoby się ją na kawałki,można by zgarnąć grubą forsę....może nawet milion euro! Rozemocjonowani mieszkańcy wioski umieszczają skarb w lokalnym muzeum i na zmianę pełnią przy nim wartę. Kiedy pilnuje go miejscowy pastor, Joel Huhta,dochodzi do włamania i mężczyzna na własną rękę próbuje znaleźć sprawcę.
Nie jest to jednak jedyne śledztwo pastora. W tym drugim, ważniejszym,próbuje odkryć,kto jest odpowiedzialny za to,że jego ukochana żona spodziewa się dziecka. Bo na pewno nie on. Podejrzanych jest kilku- były kierowca rajdowy,miejscowy rzeźnik,właściciel siłowni...
Joel ma do pomocy jedynie wyznawcę teorii spiskowych. A kiedy do tego w okolicy pojawia się rosyjski gangster , robi się jeszcze straszniej... I jeszcze śmieszniej.
Komediowy thriller roku „Sunday Timesa“. Triumfalny finał bestsellerowej trylogii kryminalnej najdowcipniejszego powieściopisarza w Finlandii...
ROZGRYWAJĄCA SIĘ W PONUREJ SCENERII FIŃSKICH KRAJOBRAZÓW OPOWIEŚĆ O SKUTKACH UBOCZNYCH OBSESJI, CENIE ZEMSTY I POSZUKIWANIU MIŁOŚCI Trzymający w...
Przeczytane:2022-10-30,
Czy byłbyś w stanie oprzeć się meteorytowi, który nagle i bez ostrzeżenia spada z nieba? Przejść obojętnie obok wizji bogactwa i związanej z nim pięknej przyszłości? No właśnie. Mieszkańcy małej fińskiej wioski również nie potrafili tego uczynić.
Nie do końca odnajduję się w podejrzanym nurcie zwanym komedią kryminalną. Nie rozumiem takiego połączenia i nie potrafię czerpać z niego satysfakcji. Coś jednak przyciągnęło mnie do „Małej Syberii”. Skusiła mnie rekomendacja „THE TIMES”, który określił ten tytuł książką roku.
Powieść Anttiego Tuomainena czyta się bardzo dobrze od samego początku. Już pierwsze strony sugerują, że czytelnik nie będzie się nudził podczas tej literackiej przygody. Bardzo łatwo jest wymienić kilka mocnych stron tej historii, a na pierwsze miejsce bez wątpienia wysuwa się w tym przypadku główny bohater. Pastor Joel to intrygująca postać o interesującej przeszłości. W kreacji bohatera autor zmieścił miejscowego celebrytę, byłego wojskowego i amatorskiego śledczego. Czy można się nudzić obcując z mężczyzną, który odnajduje się w tak wielu rolach? Oczywiście, że nie. Bohater wiele razy mnie zaskoczył i zasłużył na szczerą sympatię.
W swoim utworze Tuomainen przemyca sporo kwestii natury obyczajowej. Miłość, zawodowe plany, życiowe rozterki, duże pieniądze. To tematy, które zawsze interesują czytelników i zawsze się sprawdzają. Stanowią przy tym świetne uzupełnienie akcji i wartościowe pogłębienie fabuły. Pozwalają również, by opowieść dotarła do większego grona odbiorców. Osobiście nie mam nic przeciwko, kiedy kryminalnej intrydze towarzyszą dodatkowe wątki. Zwłaszcza, gdy tak, jak w tym utworze spełniają powierzone im zadanie.
Akcja książki rozgrywa się w zimnej i dalekiej Finlandii. I rzeczywiście podczas lektury można poczuć ten klimat. Tuomainen sprawia, że przed oczami pojawiają nam się migawki z tej niemal baśniowej krainy. Słyszymy skrzypienie śniegu, widzimy odbicie w lodzie, czujemy chłód, obserwujemy nadejście nocy. Towarzyszymy mieszkańcom małej wioski. Jeździmy na skuterach śnieżnych. I czytamy o polowaniach na łosie. Uwielbiam historie mocno działające na wyobraźnię i zmysły, pozwalające na chwilę przenieść się w czasie i miejscu.
Choć książka została określona jako komedia kryminalna, ja sama nie nazwałabym jej w ten sposób. Opowieść jest całkiem zaskakująca, dość przewrotna, nieco dziwna oraz odrobinę ironiczna. Ale w moim odczucia nie jest raczej zabawna, a przynajmniej nie bawi do łez. Niemniej elementy, o których wspomniałam odciążają fabułę, sprawiając, że całość staje się lżejsza w odbiorze. Wypracowany styl autora i pierwszoosobowa narracja nadają jej jeszcze przyjemniejszego i niewymuszonego charakteru.
Oferowana nam intryga kryminalna jest niezbyt zawiła i nieprzesadnie skomplikowana. Powiedzmy sobie wprost: to nie jest masywny i ciężki kryminał, który wbije Was w fotel i zostawi z uczuciem niepokoju. To zgrabna, zwięzła, dobrze napisana, lekko mroczna historia, która pozwala czytelnikowi dobrze się bawić i miło spędzić czas. Moim zdaniem warto przeczytać.