Stephanie Marshall, kierowniczka sklepu z akcesoriami dla narciarzy, nie może się doczekać świątecznej premii, ale jej szef snuje własne plany.
Meredith Ghirlandaio z trudem nadąża z realizacją kolejnych zadań na świątecznej liście, a tymczasem los stawia na jej drodze kolejne przeszkody.
Tara Lane jest gotowa zrobić wszystko, byle tylko uniknąć kolejnych koszmarnych świąt w rodzinnym gronie - choćby nawet polecieć na Maui.
Josie Sullivan jest bardzo dumna ze swojej córki, którą wychowuje sama. Niedługo dowie się, ile świątecznej magii może się kryć w jednym dobrym uczynku...
Opowieści o tęsknocie za rodziną, miłością, o braniu i dawaniu, słowem - o tym wszystkim, co składa się na zwykłą i niezwykłą magię Świąt Bożego Narodzenia. Cztery opowiadania czterech różnych autorek łączy temat przewodni - najpiękniejsze Święta w roku stają się pretekstem do poszukiwania tego, co w życiu najpiękniejsze... i prawdziwie magiczne.
Informacje dodatkowe o Magia Bożego Narodzenia:
Wydawnictwo: Bellona
Data wydania: 2015-11-18
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
9788311135338
Liczba stron: 520
Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Przeczytane:2019-03-10,
Czytałam gdzieś, że Boże Narodzenie sprzeda wszystko co nie zostało sprzedane w poprzednich miesiącach kończącego się roku. Wystarczy zawinąć to w błyszczący papier, dorysować bombkę, dopisać kilka słów o Świętym Mikołaju i byle jakie gnioty sprzedadzą się niczym świeże bułeczki. I nierzadko w milionach egzemplarzy.
Tom "Magia Bożego Narodzenia" składa się z czterech opowiadań z Bożym Narodzeniem mających niewiele wspólnego. Oczywiście ich akcja toczy się w czasie tychże świąt, wokół pełno jest choinek, elfów, fragmentów kolęd i innych bożonarodzeniowych gadżetów, jednak dla mnie są one jedynie ową folią z Mikołajem skrywającą nieciekawą treść i zwiększającą jej szanse na szybką sprzedaż. Bowiem sama akcja tych opowiadań mogłaby dziać się w dowolnym miejscu i w dowolnym czasie. Pierwsze trzy historie to typowe romanse rodem z harlequinów klasy B. W każdym z nich ten sam schemat - babka podkochuje się w jakimś facecie a gdy on zaczyna odwzajemniać jej uczucia z różnych powodów stara się do siebie zniechęcić, po to by na ostatniej stronie skończyć w jego ramionach. I co wspólnego ma z tym Boże Narodzenie? Czwarte opowiadanie jest nieco inne, głównym wątkiem jest w nim pomoc lokalnej społeczności niesiona samotnemu sąsiadowi, którego siostrzeniec chce koniecznie umieścić w domu spokojnej starości. Jednak i te zdarzenia mogły spokojnie mieć miejsce w każdym innym miesiącu roku bo towarzyszącej im jakoby "magii Bożego Narodzenia" ja tu wcale nie widzę.
Poza tym książka ta jest do bólu słodka, naiwna i amerykańska. Owszem, lubię czytać romanse, jest to wręcz jeden z moich ulubionych literackich gatunków, lecz nie w takiej postaci jaką otrzymałam w "Magii...". Stereotyp goni stereotyp, lukier dialogów mógłby wysmarować setkę bożonarodzeniowych pierniczków, i w ogóle nie ma sensu czytać ponad 100 stron każdego z opowiadań bo i tak wiadomo że główni bohaterowie na końcu będą razem. Zresztą autorki nie stawiają im na drodze żadnych poważniejszych przeszkód, wszelkie "konflikty" pomiędzy nimi ograniczając do kilku słownych potyczek. Ponadto odnoszę wrażenie, że zbiorek został przygotowany wyłącznie na rynek Stanów Zjednoczonych (albo Amerykanie po raz kolejny zapomnieli, że na świecie są też inne kraje). Ogromna wręcz ilość odniesień do amerykańskich zwyczajów związanych z Bożym Narodzeniem sprawia, że tekst w całości zrozumiany jest chyba wyłącznie przez amerykanistów. I choć w polskim wydaniu panie redaktor starają się wyjaśniać w przypisach niuanse "Christmas" zza Wielkiej Wody, i tak nie są w stanie omówić wszystkich niejasności, bowiem wówczas przypisy zajęłyby pewnie więcej niż treść samych opowiadań.
Bardzo lubię książki w klimacie Bożego Narodzenia i co roku wybieram sobie jedną z nich do czytania w świątecznym czasie. W tamtym roku był to piękny zbiorek "W drodze do domu" autorstwa norweskiego pisarza Levi Henriksena. Historie w nim zawarte opowiadały o ludziach w rozmaitych życiowych sytuacjach, których Boże Narodzenie zastało jak gdyby nagle, lecz pomogło uporać się choć niektórymi życiowymi problemami, zakończyć niedomknięte do tej pory sprawy czy też zacząć nowy etap życia. Choć opowiadania Levi Henriksena były znacznie mniej pogodne od "Magii Bożego Narodzenia", atmosfera tych najpiękniejszych w roku Świąt biła w nich z każdej strony. Tymczasem na książce sygnowanej nazwiskiem Fern Michaels (nie wiem właściwie dlaczego, w końcu autorki mamy tu cztery) zawiodłam się bardzo. W przeciwieństwie do norweskiego, spokojnego i nostalgicznego Bożego Narodzenia, amerykańskie Święta przedstawione w "Magii..." są rozkrzyczane, pełne kiczu i co najgorsze - zupełnie pozbawione tego duchowego i religijnego przesłania, jakie przede wszystkim powinny ze sobą nieść. Czytając tę książkę widzę, że dla Amerykanów "Christmas" to już jedynie komercja. Sygnują nimi wszystko, co nie sprzedałoby się w innych sezonach roku. Nudne romansidła też.
Recenzja pochodzi z mojego bloga "Świat powieści": http://swiat-powiesc.blogspot.com/