Ludzie z nieba

Ocena: 4.5 (2 głosów)

Chwała i upadek. Miłość i śmierć.

Nowa powieść Ignacego Karpowicza inspirowana historią życia legendarnych lotników: pilota Franciszka Żwirki i inżyniera Stanisława Wigury.

Rok 1905. Kora spędza dzieciństwo w Bieniakoniach, miasteczku na południe od Wilna. Ma brata bliźniaka i sześć sióstr: Hiacyntę, Kalinę, Różę, Dalię, Rutę i Hortensję. Jako jedyna z dziewczyn nie otrzymała imienia od nazwy kwiatu. Chodzi do tyłu jak rak, bywa psem, rozmyśla nad milionem pozornie błahych spraw. Marzy o innym świecie, tęskni za przygodą, księciem i za bratem Franciszkiem, który wyjechał do szkół, by zostać kiedyś najsłynniejszym polskim pilotem. Pewnego dnia Cyganka przepowiada jej niepokojącą przyszłość...

Gdy dziesięć lat później przez miasteczko przechodzą bieżeńcy, świat, który znała Kora, nagle przestaje istnieć...

Karpowicz w Ludziach z nieba narusza filary tradycyjnie pojmowanej tożsamości, przekracza granice czasu i wyobraźni oraz przypomina, że najważniejsze, co nam się w życiu przytrafia, to relacje z drugim człowiekiem.

Informacje dodatkowe o Ludzie z nieba:

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2024-11-06
Kategoria: Literatura piękna
ISBN: 9788308081976
Liczba stron: 344

Tagi: Proza literacka Współczesna proza literacka

więcej

POLECANA RECENZJA

Kup książkę Ludzie z nieba

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Ludzie z nieba - opinie o książce

Czy macie takiego pisarza/pisarkę, do których macie sentyment, bo kiedyś zaczytywaliście się ich książkami, twórczość była bardzo dla Was, ale w pewnym momencie stało się coś, że niczym za dotknięciem magicznej różdżki ta relacja się zepsuła, dialog na linii czytelnik-pisarz przestał być zrozumiały? No to ja tak mam z Ignacym Karpowiczem. Od pierwszej jego powieści, Niehalo (stąd mój nick, a jak!), do Sońki włącznie, było nam całkiem po drodze, lecz kolejne książki, choć miały naprawdę niezłe momenty, zupełnie mnie rozczarowały. Podobnie jest z najnowszą powieścią Ludzie z nieba.

 

W warstwie fabularnej powieść reklamowana jest jako inspirowana losami Franciszka Żwirki i Stanisława Wigury, ale inspiracja w tym wypadku wiąże się przede wszystkim z wykorzystaniem personaliów i kilkoma detalami związanymi z lotnictwem - zdecydowana większość książki jest zmyśleniem. Podczas lektury odniosłem wrażenie, że żaden z wątków nie ma odpowiedniej ostrości, jakby robić zdjęcie z zepsutym autofocusem; niektóre urywają się nagle, inne po ciekawym rozpoczęciu zostają porzucone. Żołnierz z zanikiem pamięci, młody chłopak wyjeżdżający daleko od domu rodzinnego w głąb Rosji w trakcie I wojny światowej, siostra chłopaka próbująca nie zwariować w tym domu rodzinnym pełnym denerwująco zwyczajnych ludzi pozbawionych humoru i wyobraźni. Historia przeskakuje wielokrotnie po wczesnych dekadach XX wieku, zmuszając czytelnika do uważności, kto i w jakim czasie opowiada.

 

Karpowicz zawsze lubił wprowadzać w książkach postaci zmieniające, o dość płynnej tożsamości. Nie inaczej jest w Ludziach z nieba, w których Kora, siostra bliźniaczka Franka, wydaje się nie czuć do końca dobrze w swojej skórze, szuka swojego głosu - nie pasuje do rodziny, może oprócz brata, niezrozumiana przez rodziców i pozostałe siostry trzyma się blisko babki, a także otwiera się na swą bardziej zwierzęcą naturę. Jest też Kora jedyną pełnokrwistą postacią w powieści, wyróżnia się na tle innych, dość papierowych bohaterów. Interesująco została przedstawiona także żona Franka, jednak za krótko stoi w świetle, by nabrała prawdziwej głębi.

 

Tym, co zawsze dobrze grało w twórczości Karpowicza, był język i w tej powieści także ten element wygląda efektownie - znajdziemy naprawdę ładne frazy i zaskakujące porównania czy wyrażenia. Jednakże, nawet tutaj coś mi zgrzytało od czasu do czasu. Przede wszystkim wielokrotnie pojawiały się słowa mocno współczesne (a przecież akcja toczy się sto lat temu), w tym nieszczęsny "prank", którego użycie w języku polskim wiąże się z językiem współczesnej młodzieży; choć w angielskim słowo to ma korzenie zdecydowanie wcześniejsze, stosowanie go przez bohaterów raziło mnie. Co chciał w ten sposób osiągnąć autor tak świadomy języka, nie wiem, ale jeśli ktokolwiek z Was ma jakieś informacje w tym temacie, proszę, dajcie znać, bo nie mogę spokojnie spać. Podczas lektury odniosłem także wrażenie, że sporo z tych żartów słownych, efektownych wyrażeń etc., zostało użytych w celu łatania dziur, czy to w fabule, czy w budowaniu świata.

 

 

 

Ludzie z nieba na pewno mogą się podobać, jestem pewien, że znalazły i znajdą swoich wiernych czytelników, jednak mnie ta historia raczej znużyła, chyba nawet nie do końca wiem, do czego mnie doprowadziło śledzenie wszystkich pomniejszych wątków. Może jest tak, że Karpowicz najlepiej przystosował się literacko do naszych czasów - wszystko wydaje się poszarpane i niedokończone, sklejone ładnymi zdaniami, żeby wyglądało na zaplanowaną całość, ale to nie wielka opowieść, nie skończone dzieło, ale work in progress, jak wszystko dzisiaj. Mimo wszystko pozostaję wiernym czytelnikiem autora ości, licząc na choćby tę jeszcze jedną książkę, która mnie poruszy, rozbawi, pochłonie.

Link do opinii
Inne książki autora
Sońka
Ignacy Karpowicz0
Okładka ksiązki - Sońka

W życiu Sońki wszystko skończyło się dawno, dawno temu, wraz z wojną. Przeżyła i poczuła wtedy tyle, że później już ani żyła, ani czuła, mając jedynie...

Ości
Ignacy Karpowicz0
Okładka ksiązki - Ości

Człowiek bez k-ości, realia współczesn-ości, wiele możliw-ości... Już w czerwcu! Najnowsza powieść Ignacego Karpowicza - laureata Paszportu Polityki...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Reklamy