Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2011-07-20
Kategoria: Dla dzieci
ISBN:
Liczba stron: 108
George R. R. Martin – to nazwisko z pewnością większości z Was jest znane. Otwarcie przyznaję – nie czytałam jeszcze sagi „Pieśń Lodu i Ognia”, choć mam nadzieję, że kiedyś uda mi się to nadrobić. Jednak gdy dowiedziałam się, że autor ten, ma w swoim dobytku jedną pozycję, skierowaną ku młodszym czytelnikom, postanowiłam ją poznać. I tak oto w moje ręce trafił przepięknie wydany „Lodowy smok”.
Lodowy smok był przerażającą, legendarną istotą. Nikomu dotąd nie udało się oswoić takiego smoka. Tam, gdzie przeleciał, zostawiał za sobą zimne pustkowie i zamarzniętą ziemię. Ale Adara nie czuła strachu, była bowiem zimowym dzieckiem, urodzonym podczas mrozów tak srogich, że nawet najstarsi takich nie pamiętali. Adara nie przypominała sobie, kiedy po raz pierwszy ujrzała lodowego smoka. Zdawało jej się, że zawsze był obecny w jej życiu. Dostrzegała go w oddali, bawiąc się w lodowatym śniegu, gdy inne dzieci dawno już uciekły do domu przed zimnem. W czwartym roku życia dotknęła go, a w piątym po raz pierwszy poleciała na jego szerokim mroźnym grzbiecie. Potem, w siódmym roku jej życia, na spokojne gospodarstwo rolne, w którym żyła Adara, opadły ogniste smoki z północy. Tylko zimowe dziecko i lodowy smok, który je kochał, mogły ocalić świat Adary przed całkowitym zniszczeniem…
Po zakończonej lekturze, jedna myśl nie dawała mi spokoju. Zastanawiało mnie to, do kogo, tak naprawdę, jest skierowana ta książka. Bo na pewno nie do dzieci, gdyż ta historia jest zwyczajnie brutalna, mroczna i smutna. Do dorosłych? Też nie do końca. Starsi czytelnicy, tak jak i ja, mogą łatwo przewidzieć całą historię, uznać ją za zbyt prostą, banalną i być nią nieco rozczarowani.
„Lodowy smok” to króciuteńka historyjka na pół godziny (bądź godzinę, wliczając czas na wpatrywanie się w przepiękne ilustracje). Dialogów praktycznie nie ma. Część wątków, które w moim mniemaniu były dość istotne, nie zostały rozwinięte. Autor skupia się wokół tematu wojny, bitew, a np. relacje Adary z rodziną, czy też jej „przyjaźń” z lodowym smokiem została potraktowana trochę po macoszemu.
Ogólnie cały zarys historii bardzo mi się spodobał, ale wykonanie już nie powaliło. Zbyt mało rozwinięta opowieść, ale nie da się ukryć, że z ogromnym potencjałem. Gdyby autor rozwinął tą historię o kilkadziesiąt stron, czy też o kilka rozdziałów, to myślę, że mogłoby z tego powstać coś naprawdę wyjątkowego.
Nie ma co ukrywać, wydanie tej historii jest rewelacyjne. Chropowata okładka, dodatkowa obwoluta, a w środku przepiękne ilustracje, które idealnie odzwierciedlają charakter tej historii. Mimo iż sama historia do mnie nie przemówiła, to jednak jej lektura i podziwianie zawartych w tej książce rysunków, to była dla mnie czysta przyjemność.
„Lodowy smok” to przepięknie wydana opowieść, która może być świetnym prezentem dla wielbicieli zarówno twórczości George’a R. R. Martina, ale też baśni, smoków i… zimy.
Moja ocena: 6/10
Fantastyczna opowieść nie tylko dla dzieci. Opowiada o niezwykłej przyjaźni lodowego smoka z dziewczynką Adarą, o pomaganiu, o wielkim poświęceniu, o przynależności do rodzinnej ziemi. To także tematyka wojny prowadzonej za pomocą smoków.
Fajna historia dla starszych dzieci. Bardzo ładne ilustracje, dopracowane w każdym calu.
DZIECKO ZIMY I SMOKI
Powoli zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, wcześniej będą Mikołajki, a więc sporo okazji do dawania prezentów. Wydawnictwo Zysk zaś przygotowało ostatnio kilka ciekawych propozycji na te okoliczności, a jedną z nich jest wznowienie „Lodowego smoka”. Ta lekka, krótka opowiastka fantasy, osadzona w świecie znanym z sagi „Pieśń lodu i ognia” to nie tylko kawał sympatycznej lektury w sam raz dla młodych czytelników, którzy chcieliby od czegoś zacząć swoją przygodę z fantasy, ale też i – w tym konkretnym, przepięknie ilustrowanym wydaniu – doskonały dodatek dla wszystkich miłośników „Gry o tron” i fantastyki w ogóle.
Główną bohaterką jest dziewczynka imieniem Adara. Urodzona w trakcie najgorszych mrozów, jakie widzieli ludzie, mrozów, które zabiły jej matkę, została naznaczona i stała się dzieckiem zimy. Zawsze chłodna – także emocjonalnie – kochająca śnieg i zimno, rok w rok wypatruje lodowego smoka. Ta legendarna istota, budząca grozę we wszystkich poza nią, zdaje się towarzyszyć jej od zawsze, a każdej zimy oboje coraz bardziej zbliżają się do siebie. Wszystko zmienia się, kiedy pewnego razu gospodarstwo, w którym żyje mała Adara zostaje zaatakowane przez ogniste smoki. Tylko pomoc lodowego smoka może przynieść ratunek, ale czy wystarczy?
Całość recenzji na moim blogu: https://ksiazkarniablog.blogspot.com/2019/11/lodowy-smok-wersja-ilustrowana-george.html
Porównując do książek Georga RR Martina z sagi „Pieśń Lodu i Ognia”, jest to książka dla dzieci. Sugerować mogą to również duże litery w środku. Ja po raz pierwszy spotykam się z twórczością Martina, pomijając oczywiście serial, który w nawiasie mówiąc ubóstwiam, i uważam, że jest to pozycja odpowiednia na pierwsze spotkania z tym autorem. Ma niewiele więcej niż sto stron, więc spokojnie możemy poznać styl autora przed sięgnięciem po „Grę o Tron”. Chociaż to krótka historia nie brakuje jej emocji, momentów wesołych i tych, przy których zakręci się łezka w oku. Jest to opowieść o dziecku zimy, dziewczynce zimnej jak lód, nieczułej i kochającej całym malutkim serduszkiem tylko zimę. Adara cały rok wyczekuje swoich urodzin, wiedząc, że wtedy ma największe szanse ujrzeć lodowego smoka. Od kilku lat pozwala jej on wchodzić na swój grzbiet, po czym wzlatuje w przestworza i szybuje pokazując jej całą wioskę i o wiele więcej. Niestety lodowe smoki zamrażają wszystko czego dotkną, przez co ludzie z wioski pragną ich śmierci. Król ma jednak większe problemy niż coroczna wizyta lodowych smoków, mianowicie prowadzi kilkuletnią wojnę z najeźdźcami mającymi również smoki.
Nie jest to książka dla dzieci, powiedziałabym, że bardziej dla młodszych nastolatków oraz fanów kultowej sagi Martina, chociaż nieobowiązkowa.
Przeczytane:2019-12-22,
Ależ to była cudowna, aczkolwiek krótka przygoda! Lodowy smok to naprawdę przepięknie wydana książka fantastyczna, uzupełniona wspaniałymi ilustracjami, z iście baśniowym klimatem, który udziela się czytelnikowi od pierwszych stron. Chociaż wydawałoby się, że Martin pisze tylko książki dla dorosłych, to śmiało można by tę historię czytać dzieciakom na dobranoc, a ich oczy z pewnością zachwycałyby się znakomitymi rysunkami – i nawet jakby potem śniły im się w nocy smoki, to na pewno byłoby to niezapomniane i przyjemne marzenia senne!
Cała recenzja: bookeaterreality.pl