Główny bohater książki – dojrzały mężczyzna o dobrym sercu – jest zauroczony urodą dwudziestoletniej Emilki, która pomaga mamie sprzedawać owoce i warzywa na targu. Początkowo mężczyzna rzadko robi u kobiet zakupy. Jest powściągliwy i trochę stremowany. Dyskretnie obserwuje Emilkę, jak z podziwem obserwuje się małe dziecko, ptaszka, wiewiórkę. Dziewczyna jest nieśmiała i niewiele mówi. Za to między matką a mężczyzną szybko zawiązuje się serdeczna znajomość. Coraz częściej, a w końcu co targ, czyli trzy razy w tygodniu bohater odwiedza mamę i córkę. Przy okazji przynosi Emilce coś zdrowego na śniadanie, ciekawą książkę, wartościowy film dokumentalny. Ujmuje go dziewczyny uroda, skromność i nieśmiałość. Po dwóch latach odwiedzin, które zawsze przebiegają w serdecznej atmosferze, mężczyzna zakochuje się w dziewczynie. Niczego wielkiego się nie spodziewając, nic nie oczekując, pisze do niej ciepły list, w którym opisuje swoje emocje. Sądzi, że sprawi nim dziewczynie przyjemność. Zostaje jednak przez mamę nieprzyjaźnie potraktowany. Jest tym zaskoczony. Trudno mu zrozumieć, że po serdecznym, niewinnym liście z osoby, która do tej pory była wyjątkowo mile widziana, stał się wrogiem. Zaprzestaje odwiedzać kobiety. Zakłada konto na portalu społecznościowym, by trochę z Emilką porozmawiać. Chcę jej pokazać, że nie jest przestępcą, zboczeńcem, tylko normalnym człowiekiem…
Osoby, które jeszcze nie tak dawno cieszyły się z każdego spotkania, z powodu jednego serdecznego listu zaczęły się unikać. To dziwne, zaskakujące i smutne, jak czasami niewiele trzeba, by sympatia przerodziła się w antypatię, miłość zmieniła się w nienawiść, a przyjaciel stał się nieprzyjacielem. Szukanie odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak trudno jest zrozumieć zwyczajne, wszystkim znane emocje, a zarazem tak łatwo się do kogoś uprzedzić, było siłą napędową przy pisaniu tej książki.
Wielu dramatów można by uniknąć, gdyby ludzie byli o drobinę bardziej wyrozumiali. Każdego dnia na świecie setki osób odbiera sobie życie z powodu nieodwzajemnionego zakochania, braku tolerancji i niezrozumienia.
Listy do Emilki opowiadają o pięknych, czasami mało znaczących ulotnych chwilach, a zarazem poruszają wiele ważnych problemów. Między innymi mówią o tym, że ludziom bardzo łatwo przychodzi ocenianie innych i czasami z uczciwego człowieka potrafią zrobić przestępcę.
W moich Listach jest trochę piękna i trochę dramatu. Takie właśnie najczęściej jest nasze życie.
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2020-11-19
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 100
Język oryginału: polski
Jeszcze nie tak dawno listy były jedyną formą przekazu myśli na odległość. Ich pisanie było czymś bardzo powszechnym. Byli tacy, co pisali je codziennie. Najczęściej listy pisano do rodziny i znajomych, a w szczególności do bliskich sercu osób, wyrażając w nich swoje przywiązanie, adorację, miłość. Na wiadomości zamieszczone w listach czekało się z niecierpliwością, a otwieraniu koperty zwykle towarzyszyła wielka radość. Dopiero teraz, we współczesnym skomputeryzowanym świecie tradycyjne odręczne listy piszę się bardzo rzadko.
Do przeczytania książki autorstwa Pana Andrzeja Głowackiego pt.''Listy do Emilki''zachęciło mnie jej streszczenie. Historia głównego bohatera wydała mi się nietypowa i ciekawa.
Czytając Listy, dostrzegłam w bohaterze dojrzałego człowieka, który przekonuje się na własnej skórze, jak wygląda realny świat, w którym okazywanie dobroci, wrażliwości, miłości, a także chęć niesienia pomocy jest czasami postrzegane na opak. To smutne, że w naszym współczesnym świecie liczą się głównie pieniądze, sława, uroda i sztuczny uśmiech.
W trakcie czytania Listów do Emilki odnosiłam wrażenie, że główny bohater to jeden z najkulturalniejszych mężczyzn na świecie. Jawił mi się on jako doskonały obserwator życia, posiadający ogromną wiedzę o świecie, tolerancyjny, nieco nieśmiały, szanujący ludzi, zwierzęta i wszystko, co go otacza.
W opisanej historii moją uwagę zwróciła dziwna, niezrozumiała postawa mamy Emilki. Przez długie miesiące była miła dla mężczyzny. Przyjmowała od niego liczne prezenty dla swojej córki. Po pierwszym liście mężczyzny zamiast spróbować rozwiązać zaistniały problem, jeszcze go zaogniła. Nie uspokoiła swojej córki i nie napisała ani słowa do mężczyzny. W żaden sposób nie próbowała wyjaśnić nieporozumienia, a wyjaśnienia mężczyzny ignorowała. Emilka okazała się chyba zbyt młoda i zbyt nieśmiała, aby prawidłowo ocenić sytuację i intencje mężczyzny. W tej ocenie powinna pomóc jej mama, która przecież przez dwa lata lubiła mężczyznę.
Uważam, że nie można winić głównego bohatera za to, że podczas częstych zakupów zakochał się w dziewczynie. Cóż złego jest w tym, że nie oczekując niczego w zamian, pragnął się z nią zaprzyjaźnić? Z każdym można rozmawiać, wymieniać się doświadczeniami i dzielić wspólne pasje.
Autor w swojej w książce podaje przykład na to, że miłość nie zna granic. W jednym z listów w ciekawy sposób opisuje swój związek z dużo młodszą od siebie dziewczyną. Ukazuje też zwykłą sympatię, która kiedyś łączyła go z młodą sprzedawczynią. Dlaczego więc w przypadku Emilki sprawy potoczyły się niespodziewanie, dziwnie, inaczej?
Książka zawiera krótki prolog, trzy rozdziały oraz długi epilog. Listy pisane są ładną, zrozumiałą polszczyzną. Czytało mi się je lekko, z przyjemnością.
Dodatkowymi atutami książki jest kremowy szlachetny papier, duża wyraźna czcionka oraz twarda okładka nadająca książce elegancki wygląd.
Polecam przeczytanie tej książki.
Listy. Kto je dzisiaj pisze? Chyba tylko nieliczni. Ta sztuka przechodzi już po cichu do lamusa. Ale warto ją podtrzymywać, aby całkowicie nas nie opuściła.
Bohater powieści – dojrzały mężczyzna – zakochał się w młodej dziewczynie. Czy ona odwzajemnia jego uczucia? Wszystko wskazuje na to, że nie. I na dodatek unika go, jest zmęczona jego ciągłą obecnością na targu, na którym pracuje. Ponadto listy, które do niej pisze denerwują ją, czuje się osaczona przez niego, brakuje jej oddechu i przestrzeni. Te ciągłe tłumaczenia się, próba usprawiedliwiania swojego zachowania przez bohatera, wskazywanie, co jest dla Emilki najlepsze. Bohater uzurpuje sobie prawo do bycia jej wybawicielem, nauczycielem czy też opiekunem. Nie wiem, jak to określić. Jak rozwiną się dalsze relacje mężczyzny z Emilką, co na to jej rodzina, czy dziewczyna w końcu zauważy i odczyta jego zamiary? Przekonajcie się sami.
Listy do Emilki to swojego rodzaju spowiedź intymna bohatera, zdawanie relacji ze swoich zachowań i zamierzeń. Mężczyzna zakochał się w młodej dziewczynie i „męczy” ją swoimi listami. Zabiera jej przestrzeń życiową i narzuca się, jak dla mnie, staje się nachalny, chociaż robię to grzecznie i z pewnym smakiem. Ale jego zachowanie jest denerwujące i w mojej ocenie nie przystoi dojrzałemu mężczyźnie. Pojawia się pytanie, na co on liczy? Czy sądzi, że młoda dziewczyna mająca chłopaka zwróci na niego uwagę? Czy swoimi zachowaniem zamierza zmusić ją do zakochania się w nim? Przecież momentami zachowuje się jak jej ojciec. Bardzo dużo bólu jest w tej historii, widać, że bohater nie jest rozumiany przez Emilkę i jej najbliższych, czuje się momentami zagubiony i zrezygnowany. Tak wiele sobie obiecywał po tej znajomości, ale nie wszystko ułożyło się po jego myśli.
W tej lekturze autor porusza inne ważne życiowe kwestie i zagadnienia. Mamy długi wykład o zdrowym odżywaniu, nawiązanie do śmierci, seksualności człowieka, namiętności i uczuć. Spostrzeżenia autora są ciekawe, ale czy się z nimi wszystkimi zgadzamy? Nie będę wypowiadać swojego zdania na te kwestie, pozostawię je dla siebie. Jednak uważam, że z pewnymi kwestiami można polemizować i wdać się w ciekawą dyskusję.
Co może zachęcić do sięgnięcia po tę lekturę? Na pewno ciekawa i nietypowa forma opisania historii, jaką są bardzo osobiste listy. zdecydowanie książką skłania do refleksji i przemyślenia kwestii, które autor tak mocno akcentuje i na które nas uwrażliwia.
„Jedzie pociąg, złe wagony
Do więzienia wiozą mnie
Świat ma tylko cztery strony
A w tym świecie nie ma mnie”
Ale nie wyprzedzajmy faktów. Od początku.
Disclaimer przedrecenzyjny: Długo się zastanawiałem czy opisywane wydarzenia faktycznie miały miejsce. Mam szczerą nadzieję, że to nie więcej niż licentia poetica. W przeciwnym razie książką powinny się zainteresować organy ścigania, a tytułowa Emilka pomyśleć o drodze sądowej. Ja poprzestanę na recenzji, choć lektura tego wolumenu napawała mnie obrzydzeniem, a w miarę czytania również i strachem, że tytułowa Emilka to realna osoba nękana przez chorego człowieka.
Wstępnie. Obcowanie z książką rozpoczynamy od tego, że autor, zes(cenzura)wszy się pierwszymi negatywnymi recenzjami, dołącza do książki jej interpretację (!) gdzie stosuje pokrętne wygibasy logiczne, próbując wykręcić się z zarzutów propagowania uporczywego nękania, zwanego popularnie stalkingiem. Wiadomo, czytelnik nie zrozumiał, wina użytkownika.
The Book itself.
Wyłania się z pierwszych kilku stron książki obraz staruszka zatroskanego o losy tych maluczkich, piszącego do jakiejś Żanetki. Nie dowiadujemy się kim jest owa, dalej w powieści mamy już tylko Emilkę, jej mamę Annę i siostrę Małgorzatę. Wyjąwszy główne zarzuty wobec Autora w postaci propagowania stalkingu jako „normalnej” relacji uważam, że ta forma i treść miała bardzo duży potencjał na dobrą powieść epistolarną, romantyczną. Nawet z jakimś tragicznym zakończeniem w werterowskim stylu, tudzież podróż w stronę horroru czy thrillera – zabójstwo głównej bohaterki etc. Oczywiście wszystko w ramach fikcji literackiej. Autor miast budować ciekawą narrację atakuje czytelnika już na 8 stronie “Emilko, myślałem że Pani mnie kocha” i emotka „:)”. Żadnego budowania napięcia, wskazania podstaw relacji tudzież urojeń, zostajemy postawieni w trakcie akcji. Też ciekawy zabieg, być może coś się wyjaśni w trakcie listów.
Wraz z rozwojem „akcji” wchodzimy już w ciekawy choć już od pierwszych stron mocno niepokojący świat umysłu narratora. Człowiek ten w moim przekonaniu bardzo potrzebuje terapii u psychologa. Każdy komplement dla rzeczonej Emilki kwituje emotikonką, uśmiechem, jakby wstydził się pochwał dla urody Emilki, albo inaczej zmiękcza je – jak ktoś starszy mówiący do bardzo młodej osoby, niemal dziecka. Ilość powtórzeń (już na samym początku) wyrażenia „mógłbym sobie na panią popatrzeć” i dwa zdania dalej „okazji aby się na Panią napatrzeć” zaczyna być irytująco niepotrzebna. To pierwszy raz podczas lektury kiedy mamy wrażenie, że redakcji tutaj nie było żadnej, choć to za co zapłacił Autor redaktorom powinno trochę lepiej się prezentować w finalnej wersji książki.
To co głównie uderza w samej książce, oprócz tego co mówiłem na wstępie - Jest coś dziwnie lubieżnego w narracji autora listów. Nieustannie pisze w formie ekstremalnie grzecznościowej, jednocześnie zmiękczając i auto-cenzurując akcenty prawie-erotyczne. Krytyka tatuaży też jest opisana jakoś tak… Mam problem z tą narracją. Wydaje się taka lubieżna, ale w sposób, mówiąc potocznie i brzydko, obleśny. To są słowa osoby mającej duży problem z własną seksualnością, z ujęciem w jej jakieś sztywne ramy czy granice. Takie bardzo dziecinne słowa wypowiadane przez starego chłopa. Nie czyta się tego dobrze, wrażenie jest raczej odpychające. Takie mówienie jak do dziecka, ale jakby w stanie podniecenia. Nie zgrywa mi się to bardzo. I mam nadzieję, że to przewrażliwienie.
Autor prezentuje listy, maile i komentarze w profilach społecznościowych (zgaduję, ponieważ do końca nie wiadomo, czy są to papierowe listy, nie ma takiego rozgraniczenia w poszczególnych listach, ale można to poniekąd wykoncypować z treści) jednostronne, tzn nie publikuje odpowiedzi od Emilki, jej mamy czy siostry. Z następujących po sobie listów możemy wywnioskować, że w miarę wysyłania kolejnej korespondencji, niechęć rodziny do starszego pana rośnie, blokowane są profile społecznościowe przed możliwością wysłania wiadomości, a na ryneczku na którym pracują panie pojawia się specjalna sieć haseł ostrzegająca przed jego obecnością. To tak w miarę eskalacji niezdrowego zainteresowania Narratora Emilką. Co bardzo ciekawe, narrator sam wymienia reakcje rodziny na nieustającą adorację (które czytelnik zdrowy społecznie rozpoznaje jako naturalne) okraszając je komentarzami ze świata przyrody, oraz pokrętnymi wygibasami logicznymi, próbującymi usprawiedliwić swoje zachowanie (łudząca przypominającymi te, które Autor stosuje wobec recenzentów niechętnych jego książce!). Już na wysokości 25% książki wiemy, że matkę strzeliło, że z absztyfikatnem córki coś mocno pogięte, więc mu tłumaczy, że listów nie przekaże, goń się pan bo milicję zawołam. Natomiast Pan Narrator nie daje za wygraną, prosi w liście Emilkę „by się go nie bała”. Przecież on się sam pogrąża. Narrator w liście datowanym na 7 marca 2017 pisze „Mówiła nawet (mama), że ktoś z jej znajomych sugerował, aby z moim listem udała się na policję”. Oh rly?
Cytatów nie będzie, bo by miejsca na recenzję zająć zbyt wiele, ale muszę pochylić się nad jedną osobliwą rzeczą. Mianowicie „Tak to już jest, że małej dziewczynce w wielu sytuacjach wypada dać buziaka, wycałować rączki, podarować owoc czy czekoladę, ale gdy podrośnie i stanie się młodą dziewczyną – już nie”. Otóż nieprawda Panie Autorze, małej dziewczynce także, a nawet tym bardziej, nie można dawać buziaków ani całować rączek (jeśli nie jest to rodzina, a i to nie zawsze, rodzice mogą mieć coś przeciw jak również sama dziewczynka). Dalej „Między kochaniem, a lubieniem nie ma ostrej granicy i czasami słów tych można używać zamiennie” – nie, nie można. Jest coraz lepiej w miarę czytania: „skoro Emilka zamieszkała z chłopakiem, wygląda na to, że ja darzę ją większą sympatią, niż ona mnie” – No brawo Szerloku, a w (cenzura) byś nie porobił? Widzę, że masz wybitny zmysł śledczy, nadał byś się.
Książka jest o człowieku, którego rzeczywistość jest tworzona w jego własnej jaźni, bez przełożenia na otaczające realia. A raczej otaczająca rzeczywistość, fakty, zdarzenia, osoby nie odklejają się w jego głowie w ich realnym kształcie, znaczeniu. Relacja z Emilką jest u narratora przyjaźnią, znajomością, po kilkunastu stronach człowiek ten pisze do Niej o ślubie (!) a nie zna się z nią w ogóle nic a nic. Przyniósł jej filmy przyrodnicze (oh god why xD), kilka słoików dżemu i bęc, mówi o ślubie! Nie zdradzając za bardzo fabuły (której właściwie tutaj nie ma) dziewczyna wraz z rodziną handluje na targu, który odwiedza Starszy Pan (narrator). Poza tym wygląda na to, że biedna rodzina Emilki, jej siostra i matka z jakiegoś powodu sprzedaje warzywa na targu. Starszy Pan nie zdając sobie sprawy z tego, jaki jest obleśny, stworzył opresyjny system wizyt. Natomiast biedna Emilka nie mogąc odmówić, była dla niego po prostu miła sprzedając mu produkty. Wychodzi mi również na to, że Emilka z rodziną po prostu nie wiedziały jak opędzić się od natręta i pozbyć się najzwyczajniej w świecie nękającego ich podstarzałego dziada.
A teraz sprawy niepokojące:
„Zawsze odczuwałem dużą sympatię do dzieci. Dlatego Pani dziewczęca uroda tak silnie na mnie podziałała”.
2. Zbyt często autor przeplata urodę małych dziewczynek i młodych dziewczyn, jak i afekt nimi stawia jako równoznaczny. Na ten przykład: „Mimo, że słodycz dziecka i urok młodej dziewczyny szybko przemijają, już zawsze będę patrzył na moje siostrzenice i bratanice przez pryzmat tego, jakimi słodkimi i milutkimi były dziewczynkami. Prawdę mówiąc, odkąd podrosły trochę brakowało mi kogoś kim mógłbym się zaopiekować. Pani jako obiekt mojej opiekuńczości, bardzo by mi odpowiadała”.
Jest tego więcej, ale przez przyzwoitość i szacunek do waszych treści żołądkowych, aby na swoim miejscu pozostały, nie zamieszczę ich. Na teksty narratora publikowane na stronie matki na portalu społecznościowym pod zdjęciami dzieci podobnie reagowała sama matka. „Sądziłem, że swoimi komentarzami sprawię mamie przyjemność. Ona natomiast odebrała je jakoś inaczej”. No ciekawe jak?
To jest bardzo szkodliwa publikacja, obrzydliwa i wstrętna w swojej narracji. Propagująca stalking i usiłująca pozować na Lolitę Nabokova, choć autor mądrze podniósł wiek Emilki do legalnego. Redaktorka tekstu miała ponoć napisać autorowi „że taki z domieszką Nabokova”. Moim zdaniem z Nabokovem to ma autor wspólne tworzenie legendy i nieistniejących zdarzeń wokół własnego dzieła. No i może element obrzydzenia podczas lektury.
Pozostaje mieć szczerą nadzieję, że Emilka i jej rodzina to postaci na wskroś fikcyjne, a wybujała wyobraźnia autora po prostu poszła w bardzo złą stronę.
Kilka słów na temat odbioru mojej książki
Pierwszą opinię na temat Listów usłyszałem od jednej z korektorek. Po ich przeczytaniu spontanicznie, na gorąco napisała: „Miał Pan rację, pisząc w pierwszym mailu, że napisał Pan piękną książkę – bo jest piękna”. Po zakończeniu korekty, przy jej odsyłaniu dodała: „Cóż za piękny i przyjemny literacki spacer! Czytało się jak Prousta ze szczyptą Nabokova. Było mi bardzo miło poznać kawałek tak smakowitej literatury. Cieszę się, że Pan do mnie napisał”.
Oczywiście nie ma książki, która by się wszystkim podobała. Moja zwykle nie podoba się osobom skłonnym do uprzedzeń, bardzo młodym, głęboko religijnym, a także miłośnikom lekkiej lektury i tatuaży :).
Pomimo odmienności opinii na prawie wszystkie patrzę z ciekawością i sympatią. Zdarzają się jednak opinie wypełnione po brzegi negatywnymi emocjami. Dla mnie, jako autora, jest to bardzo zastanawiające, ponieważ takie emocje nie mają nic wspólnego ze mną i z moimi odczuciami, które towarzyszyły mi przy pisaniu. Oczywiście są one ludzkie – wynikają z ludzkiej natury. Dlatego zawsze staram się zrozumieć autorów takich recenzji. Próbuję odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego zareagowali tak, a nie inaczej, dlaczego w wielu opiniach przekręcane są fakty.
Czy osobę zakochaną, wysyłającą raz na jakiś czas serdeczny list można nazwać stalkerem? Moim zdaniem nie. Po pierwsze w wysyłaniu miłych listów nie widzę nic złego, po drugie, na portalach społecznościowych bardzo łatwo można zablokować niechciane wiadomości.
Choć bohater był za każdym razem bardzo zdziwiony nałożoną na niego blokadą, żadnej nie próbował obejść: nie założył nowego profilu, nie kontaktował się przez Instagram, nie wysyłał listów na adres domowy. Uczucie sympatii nie wygasa na zawołanie i z potrzeby wewnętrznej bohater pisał kolejne listy, ale już tylko dla siebie. Te niedoręczone znajdują się w rozdziale III i epilogu.
Wysyłanie listów trwało trzy tygodnie – pomiędzy 7 a 28 marca. Tylko kilka zostało doręczonych przed i po tym okresie. Te późniejsze były wysyłane w celu pojednania.
Chociaż tak wyglądają fakty przedstawione w książce, wielu czytelników uważa bohatera za stalkera, a nawet przestępcę, psychopatę. Natura ludzka się nie zmieniła. Ciągle są ludzie, którzy w kontaktach z innymi kierują się uprzedzeniami, czyli trwałymi silnymi negatywnymi emocjami. To właśnie takie emocje prowadziły do linczów, palenia ludzi na stosach, prześladowania kolorowych, żydów i mniejszości seksualnych. Jedna z czytelniczek, która zrozumiała moją książkę jak mało kto, w prywatnej wiadomości tak mi napisała:
„Nie mam pojęcia co ci wszyscy ludzie mają z tym stalkingiem, i dlaczego w prawie każdej opinii jest coś na ten temat. Dla mnie stalker to ktoś kto mnie śledzi, grozi mi, prześladuje […]. W Pańskiej książce nie ma o tym ani słowa. Druga sprawa, która ujęła mnie w Pana książce to to, jak Pan dbał o tą młodą dziewczynę. Przynosił jej śniadanie, książki, płyty i różne drobiazgi. Wiem, że to przejaw dobrego serca […]”.
Już w pierwszym liście z 14 lutego 2017 jest napisane:
Początkowo dawałem Pani prezenty bardzo nieśmiało. Dopiero to, że Pani mama nigdy nie uważała ich za coś niestosownego – przeciwnie, zawsze okazywała radość – ośmieliło mnie i z czasem przynoszenie czegoś dla Pani stało się miłym dla obu stron zwyczajem.
Fragment listu z 21 marca 2017:
Pod koniec ubiegłego lata w Pani obecności doszło do sympatycznego zdarzenia. Mama – z uśmiechem na twarzy wskazując na mnie – powiedziała do znajomej, która przyniosła Wam w termosie kawę: Ten pan był pierwszy. Od dwóch lat co targ przynosi coś Emilii.
Fragment listu z 5 września 2017:
Niejednokrotnie czułem się jej słowami zakłopotany, choćby wtedy, gdy w obecności wielu osób – w tym również Pani – głośno mówiła: Ale Emilia ma z panem dobrze.
Powyższe fragmenty listów wyraźnie wskazują, że bohater nigdy nie narzucał się dziewczynie. Przeciwnie, do jej adorowania był przez dwa lata zachęcany. Dlatego uważam, że potraktowanie go w tak bezduszny sposób było zbrodnią :). Na szczęście nasz bohater jakoś to przeżył i wszystko wszystkim wybaczył :).
Mężczyzna doskonale zdawał sobie sprawę z różnicy wieku, jaka dzieli go i dziewczynę i że ma ona swoje życie i chłopaka. Nie próbował tego zmienić. Chciał jedynie od czasu do czasu móc na dziewczynę z daleka popatrzeć i napisać do niej kilka miłych słów.
Niektórzy chyba nie rozumieją, że można kogoś bardzo lubić czy kochać, nie oczekując niczego w zamian. Doszukują się w bezinteresownych, pięknych uczuciach podstępu, egoizmu i zboczenia. Co złego jest w tym, że człowiek mówi drugiemu, że go lubi, czy kocha? Czy musi stać za tym jakiś interes?
Po przeczytaniu wielu niezgodnych z faktami podanymi w książce skrajnie negatywnych opinii myślę, że w naturze ludzkiej tkwi instynktowna potrzeba – zaobserwowana u wielu gatunków zwierząt – posiadania wroga i pastwienia się nad nim. Historia ludzkości chyba to spostrzeżenie potwierdza.
Gdy ktoś rzuci oszczerstwo, zawsze znajdą się tacy, co chętnie się do niego przyłączą. Do nich z kolei dołączają następni. W ten sposób szerzą się uprzedzenie i nienawiść. Zarażają one umysł od umysłu niczym wirus.
Z silnymi emocjami nie da się wygrać. Człowiek – nieważne jak bardzo byłby uczciwy, dobry i inteligentny – zaatakowany przez osoby owładnięte negatywnymi emocjami jest bezsilny. Właśnie dlatego napisałem książkę o ludzkich charakterach i ludzkich emocjach, która zmusza do myślenia. Cieszę się, że są osoby które dobrze ją zrozumiały. Mam nadzieję, że z czasem lepiej zrozumieją ją także ci, którzy po pierwszym, powierzchownym przeczytaniu są do bohatera książki silnie nieprzyjaźnie nastawieni.
Po pełnych niezrozumienia i nietolerancji reakcjach łatwo dojść do wniosku, że ludziom nie warto ufać i się zwierzać. Jednak wraz z reakcjami mądrymi, życzliwymi – jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – powraca wiara w ludzi :).
Istnieje wiele związków z dużą różnicą wieku. Rekordzistą był chyba Andrzej Łapicki. Jego partnerka była o 60 lat młodsza. Jimmy Page miał, a może nadal ma, partnerkę młodszą o 50 lat. Marek Konrad jest starszy od żony o 38 lat. Podobnych przypadków jest bardzo wiele.
Jednak w Listach do Emilki nie chodzi – jak myśli wielu czytelników – o walkę o dziewczynę, o związek z nią. W Listach chodzi o obronę ludzkiej godności. Mama Emilki przez dwa lata przymilała się do bohatera, zaś po ciepłym liście do jej córki zrobiła z niego potwora. Dlatego mężczyzna chciał z dziewczyną nawiązać kontakt, zwyczajnie porozmawiać, by zobaczyła w nim normalnego człowieka.
Emilka nigdy nie okazała nawet cienia jakiejkolwiek niechęci do bohatera. Przeciwnie, bardzo liczne pozytywne reakcje swojej mamy zawsze akceptowała. Również wszystkie podarunki od bohatera – a były ich dziesiątki – zawsze chętnie przyjmowała. Nie ma w tym absolutnie nic dziwnego, że po dwóch latach takiej znajomości bohater napisał do dziewczyny serdeczny list, a gdy jej mama nagle zrobiła z niego wroga, chciał z dziewczyną przez publiczny profil na portalu społecznościowym trochę porozmawiać – pokazać, że nie jest demonem, tylko człowiekiem. Doszukiwanie się w zachowaniu bohatera czegoś złego i to przez tak dużą ilość wykształconych, oczytanych osób, świadczy o sile i skali ludzkich uprzedzeń – o potędze negatywnych, ślepych emocji.
Z taką falą uprzedzenia, złośliwości i nienawiści, jaka spotkała mnie ze strony niektórych czytelników, nigdy wcześniej się nie spotkałem. Pewna sympatyczna, inteligentna dziewczyna tak to skomentowała: „Nie będę czytać tych opinii nakanapie. Widzę od razu, że wyzywają tam Pana od stalkerów i chorych na umyśle. Nie mam zdrowia na taką polemikę. Uprzedzonych ludzi się nie przekona”.
Moja książka właśnie opowiada o sile ludzkich uprzedzeń. W zderzeniu z nimi setki rozsądnych, logicznych słów wyjaśnień zupełnie nic nie znaczą…
W syntetycznej i przystępnej formie książka prezentuje konstytucyjne podstawy ustrojowe Belgii. Opracowanie zawiera zarys historii konstytucjonalizmu Belgii...
Archetyptura czasu powstawała od 2009 roku, była zapiskiem dni – fragmentów czasu w drodze, przeplataniem wszystkich wątków rzeczywistości. Gdy po...
Pani Emilko, Gdy byłem w Pani wieku, napisałem kilka wierszy, między innymi ten, który tu dla Pani zamieszczam. Jest krótki, więc cytuję go z pamięci, choć przez lata w ogóle o nim nie myślałem. Teraz mi się przypomniał :). Chcę koncertować nie dlatego,że gra na instrumencie sprawia mi radość i daje satysfakcję,lecz by zademonstrować ci sprawność moich palcówi wrażliwość mojego umysłu na piękno. Jest to wiersz miłosny. Mówi o chłopaku chcącym popisać się przed dziewczyną – pokazać jej, jak bardzo wrażliwy jest na wszelkie piękno, w tym oczywiście i na jej uroki :). Ponadto chce dać jej wyobrażenie, jak swoimi delikatnymi i sprawnymi palcami mógłby ją czule pieścić :). Popisywanie się podczas godów przed potencjalnym partnerem jest zapisane w genach zwierząt i ludzi. Lecz ludzie nie są dokładnie tacy sami. Różnią się w szczegółach. Choć czasami czuję w sobie ten instynkt, popisywanie się nie leży w mojej naturze. Sądzę, że nie tylko pod tym względem jesteśmy podobni :). Bez wątpienia w porównaniu z Panią moje ciało można nazwać starym, ale w środku – tak jak Pani – jestem delikatny i wrażliwy jak dziecko :).
Więcej