Bez przyjaźni i pasji życie staje się nudne.
Niezawodny sposób na uleczenie złamanego serca? Podróż do Barcelony! O wyjątkowych zaletach tego miejsca wkrótce przekona się pewna trzydziestoletnia Polka, która pragnie jak najszybciej zapomnieć o bolesnym rozstaniu. Podczas jednego z koncertów jazzowych, odkrywa na ścianie barcelońskiej restauracji znajome obrazy z Polski, które wiele lat temu zostały skradzione. Postanawia, że dostarczy je z powrotem do swojej ojczyzny, w czym mają jej pomóc dwaj miejscowi muzycy i ich piesek rasy Chihuahua.
– Tak, dobrze zgadłeś. Mam problemy, ale nie z kamerką ani z kasą, tylko z moim wyglądem, a właściwie to z całym moim nieszczęśliwym żywotem.
Zdałam mu gruntowną relację z zajścia i zapłakałam żałośnie nad swoim smutnym losem, na co on bez choćby jednej sekundy zastanowienia zaproponował:
– Przyjeżdżaj do Barcelony. Zostaw to wszystko. Nabierz dystansu. Zapomnij. Oferuję ci pokój z pełnym wyżywieniem, święty spokój i relaks z kieliszkiem katalońskiego wina w dłoni. Oferta nie obejmuje ramienia do wypłakania się. Nie jest ono wliczone, ponieważ płacz w czasie pobytu jest kategorycznie zabroniony i będzie karany wysokimi grzywnami.
Oczywiście w pierwszym momencie broniłam się przed wyjazdem rękami i nogami. Pere tak mnie jednak przekonywał, że koniec końców się poddałam.
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2020-09-15
Kategoria: Przygodowe
ISBN:
Liczba stron: 0
"Kulturalna zawierucha" Grażyny Górnickiej, którą otrzymałam od serwisu nakanapie.pl to niepozorna książeczka licząca sobie niespełna dwieście stroniczek z intrygującą okładką oraz całkiem ciekawą i zabawną historią wewnątrz. Jej lektura nie zabierze dużo czasu, ale na pewno odpręży i zapewni sporo relaksu. Już na wstępie informuję, że warto po nią sięgnąć.
Aby uleczyć duszę po rozstaniu z mężczyzną Weronika decyduje się odwiedzić Barcelonę. Dziewczyna zatrzymuje się u swego dobrego przyjaciela Pere - muzyka jazzowego. Postanawia korzystać z życia i pięknej listopadowej pogody, która nie odbiega od naszego polskiego lata. Wkrótce Weronika poznaje przystojnego Manela, z którym Pere gra koncerty w kameralnym lokalu nieopodal centrum oraz jego charakternego chihuahuę o imieniu Chet. Już podczas pierwszego koncertu w Cultura Elitista bohaterka spostrzega dwa barokowe obrazy umieszczone na ścianie miejscowego wc. Okazuje się, że są to dzieła skradzione jakiś czas temu z zamku Grodno na Dolnym Śląsku. Od tego momentu dziewczyna nie spocznie, nim nie wymyśli sposobu na powrót obrazów na zamek. Pere, Manel i mały szczekliwy Chet gotowi są do pomocy i wielu poświęceń, aby spełnić zamierzenie przyjaciółki. Powstaje zatem misterny plan odzyskania dzieł sztuki. Czy będzie on skuteczny i co z niego wyniknie przeczytacie w książce.
"Kulturalna zawierucha" napisana została w formie wspomnień z "zakreconego" wyjazdu do Barcelony. Może posłużyć niczym osobliwy przewodnik w przemierzaniu uliczek katalońskiej stolicy. Podążając śladami bohaterki zawędrujemy do miejsc powszechnie znanych turystom, ale też do takich zupełnie nie odwiedzanych. Odkryjemy uroki tego zakątka Hiszpanii i zapragniemy osobiście odwiedzić Barcelonę. Razem z Weroniką, Perem, Manelem i Chetem będziemy się naprawdę świetnie bawić kombinując, knując intrygę i wprowadzając ten plan w życie.
Autorka wprowadziła do tej opowiastki dwie płaszczyzny zdarzeń, które na samym początku powodują spory mętlik. A to dlatego, że nagle i niespodziewanie pojawia się rozdział z wydarzeniami jakby z zupełnie innej epoki, który nie ma nic wspólnego z tym, o czym czytaliśmy wcześniej - zamek, biesiada, turniej rycerski. Z czasem jednak wszystko staje się coraz bardziej klarowne i zrozumiałe. Bohaterowie są ludźmi pozytywnie zakręconymi i nie sposób ich nie polubić. To osoby, z którymi można przysłowiowe konie kraść. Zostali bardzo dobrze dopasowani do ról, jakie przyszło im kreować. Są wspaniałymi przyjaciółmi, na których można liczyć dosłownie w każdej sytuacji.
Historia jest zabawna, wciągająca i naprawdę ciekawa. Napisana lekko i z humorem przenosi nas w świat zupełnie absurdalnych zdarzeń, a mimo to chcielibyśmy w tych zwariowanych okolicznościach jak najdłużej pozostać. Niestety wspomnienia Weroniki szybko dobiegają końca i w tym miejscu dopatruję się niewykorzystanego potencjału. Moim zdaniem bez trudu można byłoby te wątki nieco rozbudować, co wpłynęłoby jeszcze bardziej pozytywnie na odbiór całości.
Zaskoczył mnie finał tej historii, a dokładnie kilka ostatnich zdań, z których płyną same mądre wnioski, ponadczasowe wręcz przemyślenia. Wygląda to trochę tak, jakby nie do końca tu pasowały i były wciśnięte trochę na siłę. Zupełnie nie spodziewałam się takiej wymowy po tak niepozornej książeczce, choć na pewno są to słowa prawdziwe. Krótki fragment tego przesłania brzmi: "Odnajdź swoją pasję i realizuj ją. Ale nie dla kogoś. Dla siebie, bo jesteś tego wart."
"Kulturalna zawierucha" to niewymagająca historia, która wniesie do naszego życia radość i uśmiech oraz pewne pozytywne wartości. Jej lektura sprawia dużo przyjemności. Warto po nią sięgnąć!
Podróż do Barcelony ? Z wielką przyjemnością!!! Chociaż tym razem tylko na łamach książki…
Weronika wybiera się do stolicy Katalonii, aby odreagować po rozstaniu z facetem. Nie ma pojęcia co ją może tam spotkać. Pozornie jedzie odwiedzić znajomego, ale jej plany na spokojne wakacje szybko pójdą w niepamięć. Cały pobyt będzie związany z muzyką i malarstwem. Będąc na koncercie jazzowym dostrzega obrazy, które później cały czas wracają do niej w myślach. Staną się dla niej celem całej podróży, więcej nie zdradzę ;)
To książka, którą można praktycznie „połknąć” w jeden krótki wieczór. Po jej przeczytaniu zaczęłam przeglądać z rozmarzeniem przewodniki po Barcelonie. Nigdy tam nie byłam, a teraz utwierdziłam się w przekonaniu, że należy to zmienić, jak tylko będzie taka możliwość…
Urzekły mnie fragmenty poświęcone Gaudiemu i Picassie oraz niezwykłego miasta nad Morzem Śródziemnym.
Autorka stosowała bardzo dużo opisów, w zasadzie wszystkiego czego tylko mogła. Momentami trochę mi to przeszkadzało, kiedy kolejny raz dowiadywałam się w co w danym momencie ubrana jest nasza bohaterka.
Czytając tę historię przypomniał mi się polski film Vinci, może nie aż na taką skalę, jak było to tam przedstawione, ale jednak :)
Oprócz barcelońskich zdarzeń mamy również przedstawioną drugą perspektywę pojawiającą się bardzo sporadycznie, której akcja toczy się w Zamku. Możemy poczuć lekki klimat średniowiecza.
Początkowo zastanawiał się skąd takie wtrącenia, co to ma wspólnego z wielką przygodą Weroniki w Hiszpanii. Autorka jednak zgrabnie ujęła pod koniec wszystko w całość.
To pozycja napisana bardzo przystępnym językiem z elementami humoru.
Z czystym sumieniem polecam tę książkę na poprawę nastroju w te listopadowe coraz smutniejsze i brzydsze dni.
„Odnajdź swoją pasję, realizuj ją. Ale nie dla kogoś. Dla siebie, bo jesteś tego wart.!”
Kulturalna zawierucha rozpoczyna się opowiadaniem Weroniki.
Wera po smutnym rozstaniu ze swoim facetem ( odkrycie żony i dziecka) postanawia wyjechać do Barcelony. Nie będą to jednak wczasy z biurem podróży – Wera jedzie do swojego dobrego przyjaciela muzyka.
W Barcelonie jeździ z przyjaciółmi na koncerty na jednym z nich dostrzega obrazy, o których nie może potem zapomnieć. Obrazy, które zostały skradzione z Polski.
Weronika postanawia je z powrotem sprowadzić do Grodna.
I tu zaczyna się przygoda!
Książka bardzo przyjemna w odbiorze, lekka, krótka.
Minus za przydługawe opisy, które momentami zaczęły mnie nudzić. Nie byłam w Hiszpanii a pomimo tego opisy zaczęły mnie męczyć.
Po za tym jest to przyjemna komedia ze sztuką i muzyką w tle.
Wyjazd do Barcelony ma być dla Weroniki lekiem na brutalnie złamane serce. Poza tym, już od dawna nie widziała swojego hiszpańskiego przyjaciele Pere, u którego miałaby się zatrzymać. Bez dłuższego namysłu wskakuje więc w samolot i udaje się na Półwysep Iberyjski. Przyjemny - nawet pomimo jesiennej pory - hiszpański klimat, przyjaciel u boku i piękne widoki sprawiają, że dziewczynę opuszczają niechciane myśli. Dodatkowo, każdy weekend spędza z Pere oraz jego przyjacielem Manelem, w ekskluzywnej restauracji, w której Ci dwaj dają koncerty jazzowe. Pewnego wieczoru dziewczyna na jednej ze ścian obrazy… które zdecydowanie nie powinny tutaj być. Rozpoznaje w nich skradzione kilka lat wcześniej z jednego z polskich zamków dzieła sztuki. Postanawia, że zwróci obrazy tam, gdzie należą. A pomóc mają jej w tym dwaj przyjaciele oraz maleńki piesek.
„Kulturalna zawierucha” Grażyny Górnickiej to powieść, która przywołuje wspomnienie lata. Akcja toczy się w Barcelonie, którą miałam kiedyś okazję zwiedzić i muszę przyznać, że dzięki książce, niemal znów spacerowałam jej ulicami. Powieść wciąga od pierwszych stron, czyta się ją bardzo szybko. Pojawiające się opisy miasta oraz sztuki są zręcznie wkomponowane, nie są nachalne, a książka jest bardzo lekka i przyjemna. Doskonała zarówno na letnie miesiące, jak i na jesienne wieczory, kiedy ciepłe promienie słońca, pozostają odległym wspomnieniem. Polecam.
Przeczytane:2020-12-09, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam,
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Pani Grażyny Górnickiej i muszę powiedzieć, ze udało się bardzo pozytywnie. W takiej małej niepozornej książce kryje się bogactwo kulturowe, muzyczne, historyczne.
Wiedziałam, ze to będzie wesoła historia, ale nie spodziewałam się ze mogłabym dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy na temat Barcelony. Cała książka to opowieść o Weronice oraz tego, co Ją spotkało i spowodowało ze dziewczyna wylądowała w Barcelonie u znajomego muzyka.
Zmiana otoczenia miała spowodować, że dziewczyna inaczej spojrzy na to wszystko, lecz okazuje się, ze będąc poza granicami Polski Weronika, która ma wiedzę na temat muzyki oraz kultury, malarstwa natyka się na obrazy, które zostały skradzione dawno temu z Polski i tu kochani rozpoczyna się Jej przygoda, a uwieźcie mi nieźle się dzieje i do tego pomagają jej znajomi oraz okładkowy piesek rasy Chihuahua.
Książka nadaje się na niedzielne popołudnie z kubkiem kawy bądź czekolady. Pomimo, że nie byłam nigdy w Hiszpanii to czytając i zgłębiając się w przygody bohaterki ma się wrażenie, że się tam jest razem z Nimi. Już teraz czuje zapach, który unosi się tam w tych małych ciasnych uliczkach oraz słyszę ten gwar na straganach bądź restauracjach. To 197 stronicowa przygoda, która mi namieszała w głowie i sprawiła, ze chcę wyjechać z kraju i zwiedzić Barcelonę, a może nawet iść śladami Weroniki? Co wy na to? Polecam każdemu, kto lubi lekkie, zwariowane historie z malarstwem, muzyka w tle, a przy okazji poznać świetnego kompana w postaci małego Chihuahua.