Celaena Sardothien do tej pory traciła wszystkich, których kochała. Zamordowano jej rodziców, jej ukochany, Sam, także zginął w męczarniach. Jej przyjaciółka, Nehemia, poświęciła życie, by Celaena mogła odkryć swoje dziedzictwo i pójść za przeznaczeniem… Ale dość tego. Teraz, gdy okiełznała już swoją moc, nadszedł czas na zemstę. Dziewczyna znana do tej pory jako Zabójczyni Adarlanu zniknęła – narodziła się Aelin Ogniste Serce, królowa podbitego przez Adarlan Terrassenu.
Nadszedł czas walki o wszystko, co ważne. Aelin wraca do Adarlanu, by zemścić się na tych, którzy skrzywdzili jej bliskich, odzyskać tron i stanąć twarzą w twarz z cieniami przeszłości. A przede wszystkim po to, by chronić tych, którzy jej pozostali.
Przed nią zadanie prawie niemożliwe do wykonania. Jej przeciwnicy mają po swojej stronie mroczne siły, a Aelin w Adarlanie pozbawiona jest swojej magii, która pozwala jej władać ogniem. Może jednak liczyć na swoich towarzyszy – kuzyna Aediona, Chaola, Lysandrę i przede wszystkim na Rowana. Rowana – walecznego księcia-wojownika Fae, jej carranama, bratnią duszę – do którego zaczyna żywić coraz bardziej płomienne uczucia.
Mroczne bestie i magiczne moce, szalona namiętność i pragnienie zemsty. Sarah J. Maas w czwartym tomie bestsellerowej serii Szklany Tron porywa i zaskakuje jeszcze bardziej niż do tej pory.
Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 2016-06-02
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 848
Tytuł oryginału: Queen of Shadows
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Marcin Mortka
Królowa Cieni- 4 tom cyklu "Szklany tron"
Moim zdaniem bardzo dobra książka, napisana nieco ambitniejszym językiem od swoich poprzedniczek. Wyraźnie widać, że autorka dojrzewa wraz ze swoimi postaciami.
Można powiedzieć, że książka jest zaskakująca. W tym tomie rozwikłanych zostaje kilka tejemnic, bohaterowie opowiadają się po której stronie będą walczyć.
Aelin, odnaleziona królowa Terrassenu powraca do Rifthold. Ale nie jest to łatwy powrót, ponieważ nadal tęskni za Rowenem, który został w odległej krainie. Jej relacje z Chaolem stają się... zimne, płytkie i bardzo denerwujące. Niegdyś byli dla siebie najbliższymi istotami, a teraz ledwo wytrzymują w swoim towarzystwie.
Ciekawym zwrotem akcji jest moment odbicia Aediona z rąk króla Adarlanu.
Aelin po 10 latach rozłąki wkońcu odnajduje swojego ukochanego kuzyna, który obiecał jej służyć, który chciał jej złożyć przysięgę krwi.
Ale to nie Aelin jest moją ulubioną postacią, jest nią przywódczyni Skrzydła. Wiedźma, która powinna być zepsuta, która powinna zabijać z zimną krwią. Ale co się okazuje? Że ta wiedźma ma dobre serce, chociaż chce to zatajć przed wszystkimi, a najbardziej przed swoją własną Babką, Matroną Żelaznozębnych. Bardzo jestem ciekawa jaką rolę odebra Trzynastka w kolejnym tomie.
Ale oczywiście ten tom posiada również rzeczy, które mnie denerwowały i nie przypadły mi do gustu.
Po pierwsze.
Relacja Aelin z Chaolem. Niegdys bliscy sobie towarzysze teraz zachowują się jak wrogowie. Czuc między nimi zazdrośc i skrywane urazy.
Nie podoba mi się również Rowen, który z twardego, niezależnego mężczyzny stał się zakochanym kundlem. Jego postać sporo straciła a jego bliskie relacje z Aelin przypominają mi postaci z innego cyklu tej autorki. Mam nadzieję, że w kolejnej częsci szklanego tronu Rowen odzyska swój urok.
A na koniec chyba największe zaskoczenie całej książki, może całego cuklu?
Lysandra, która z początu wydawał mi się mało istotną posiacią, nabrała kształtu. Stała się wyrazista i zaskakująca a skrywane przez nią tajemnice naprawdę mnie zaskoczyły, powiem, że się tego nie spodziewałam\
Mam nadzieje, że kolejne tomy przyniosą mi jeszcze więcej radości i zaskoczeń.
Sarah J. Maas znów atakuje! Jednak tym razem jesteście skazani z góry na porażkę; już w pierwszych rozdziałach czeka was nokaut. Wszystko to co widzieliście do tej pory to nic! Queen of Shadows zawładnie wami całkowicie!
Ocalając Wendlyn przed Królem Adarlanu, Celaena Sardothien poświęciła coś niezwykle cennego. Poświęciła jedenaście lat swojego życia – sprawiając tym, że Aelin Galathynius powstała z popiołów niczym feniks gotowa walczyć o Terrasen. Spodziewajcie się morza przelanej krwi. Królowa powróciła ociekając żądzą zemsty, gotowa na wszystko.
Queen of shadows zaprasza was na dalsze losy Celaeny… (chrząka) znaczy Aelin, a wraz z nią Chaloa, Doriana, Lysandry oraz niezwyciężonego księcia Fea – Rowana. Będziecie mieć również niezwykłą przyjemność zapoznania się z dalszymi losami Trzynastki, a wraz z nią ich liderki – Manon, która wprowadzi was do mrocznego świata wiedźm zdradzając ich najskrytsze sekrety, a także odkrywając mroczne tajemnice, jakie w Morath skrywa diuk.
Lecz to nie koniec naszych bohaterów i ich tajemnic. O nie! Maas zadbała o każdy szczegół i dla waszej przyjemności postanowiła trochę zamieszać przedstawiając nowych bohaterów, jednak o nich musicie przeczytać już sami.
Powiem wam tylko, że będzie się działo! Ponieważ to właśnie w Queen of shadows wyjaśnią się oraz zamkną wszelkie wątpliwości i niewyjaśnione zaszłości. Można by pomyśleć, że autorka rozczaruje nas swoim postępowaniem, ale nic bardziej mylnego. Sarah J. Maas staje na wysokości zadania i zachwyca nas swoimi pomysłami, a także otwiera nowe „drzwi” prowadzące do coraz to nowszych tajemnic, które będziecie musieli odkryć razem z nią. I to czym prędzej, bo za jednymi z tych drzwi czeka na was krwawa wojna z bezlitosnym Królem, którym wbrew pozorom nie jest Władca Adarlanu. Zaciekawiłam was? Bo mam nadzieję, że tak.
Czwarta część Szklanego tronu bez wątpienia jest najlepszą częścią. Dlaczego? Ponieważ to właśnie tutaj dzieje się najwięcej. Dużo więcej niż w poprzednich częściach, a działo się w nich naprawdę wiele. Od pierwszych stron widać, że autorka włożyła dużo więcej pasji oraz wysiłku w tą historię. Zaskoczy was nie raz.
Na mój pozytywny osąd na pewno wpływa również narracja prowadzona z różnych perspektyw, przez różne postacie; dając nam tym samym możliwość zajrzenia do głowy głównych bohaterów co jest niezwykle cenne.
Czy mogę jakoś skrytykować tą książkę? Chyba nie mam ani jednego powodu. Jest po prostu idealna, więc jeśli jeszcze nie czytaliście poprzednich tomów serii to czym prędzej pozwólcie pochłonąć się przez Szklany tron, bo naprawdę warto. Już nie mogę doczekać się kolejnego polskiego wydania. Oby tym razem wydawnictwo nie kazało czekać nam za długo. Również na piaty tom.
„Spędziłem wieki, wędrując po świecie – od imperiów do królestw, a stamtąd na pustkowia. Nigdy się nie zatrzymywałem - nawet na chwilę. I przez cały ten czas wpatrywałem się w horyzont, myśląc o tym, co czeka za następnym oceanem, za następną górą. Ale myślę... myślę, że przez cały ten czas – przez wszystkie te wieki – to ciebie szukałem.”
Pozdrawiam,
A.
Miałam chwilową przerwę od Sary J. Maas spowodowaną nowościami lub chęcią na coś innego niż fantastyka. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, choć skłaniałabym się ku pierwszemu wyborze, bo mogłam z nowym zapałem i jeszcze większą ochotą sięgnąć po “Królową cieni” i zatracić się w niej tak, jak w poprzednich częściach.
Aelin Galathynius żyje i pragnie odbudować swoje królestwo. Naprzeciw siebie ma pełno wrogów, obok zaś paru przyjaciół, którzy są gotowi oddać za nią życie. Trzeba załatwić kilka spraw sprzed lat i zmierzyć się ze swoim największym wrogiem, a aby to zrobić, Aelin ma coraz mniej czasu. Jest jednak nieugięta i pewna tego, co ma nadejść, nie pozwoli skrzywdzić nikogo z jej dworu. Jednak, żeby coś mogło nadejść, coś innego musi przeminąć. Trzeba zmienić nie tylko szaty, ale również całego siebie. Aelin stoi przed ciężkim wyborem, w którym musi zdecydować, kogo ratować, a kogo skazać na śmierć. W tym samym czasie Manon Czarnodzioba i jej sabaty szykują się do wojny pod okiem księcia Perringtona. Valgowie się rozprzestrzeniają i nie oszczędzają nikogo, nawet wiedźmy mogą czuć się zagrożone. W Morath dzieją się dziwne rzeczy, które nurtują Manon. Wygląda na to, że nie tylko Aelin dokona zmiany, bo również w sercu brutalnej i wyrachowanej Czarnodziobej coś zaczyna iskrzyć.
Jestem oczarowana Królową cieni i po uszy zakochana w Rowanie. To tak słowem wstępu. Świat, który wykreowała dla nas Sarah J. Maas jest niesamowity, magiczny, pełen wrażeń, intryg i tajemnic. Muszę przyznać, że nic się nie zmieniło, książka zaskakuje i wciąga tak samo, jak jej poprzedniczki, co sprawia, że trudno mi napisać cokolwiek nowego. Z początku denerwował mnie praktycznie każdy bohater; Celaena, co prawda, już od pierwszej części, ale teraz nawet warczałam na Chaola. Rozumiecie, co robi ta autorka? Obraca nas nawet przeciwko naszym ulubionym bohaterom. A potem to zmienia. A potem znowu. A potem mam ochotę wszystkich przytulić.
Tym razem nie zaczynało się niewinnie, aczkolwiek akcja toczyła się spokojnym rytmem z małymi odstępstwami. Wciąż jednak przewijały się szmery nadchodzącej bitwy, Aelin nawet przed nami miała mnóstwo tajemnic, a Maas nie miała zamiaru ich zdradzać. Przez chwile miałam wrażenie, że coś wiem, a potem wymykało mi się to z rąk. Bohaterowie spiskowali zarówno przeciwko sobie, jak i przeciwko czytelnikowi, wszystko po to, by namącić i nie dawać nam poczucia pewności. Mogłoby się wydawać, że to nieco denerwujący zabieg, ale w rzeczywistości jestem zafascynowana tym, jak Maas czaruje. Trudno było czytać bez ciągłego poczucia, że zaraz coś się wydarzy. A jak już się wydarzyło, to jakby wybuchła bomba. Emocje pędziły jak szalone, czytałam z zapartym tchem i mocno bijącym sercem, niesamowicie się wkręciłam. Miałam ochotę zabunkrować się w pościeli i syczeć na każdego, kto mi przeszkodzi w czytaniu. Jednocześnie kocham i nienawidzę Sary J. Maas; to, co ona robi, powinno być zakazane. Po raz kolejny mocno zachęcam do czytania.
Recenzja pochodzi z bloga blue-spark-books.blogspot.com
Kolejny tom, już 4, o losach Zabójczyni. Jestem świeżo po wyłączeniu e-booka. Chyba nie wyszłam jeszcze z szoku. Jestem zmęczona i radosna jednocześnie.
Książka jest pełna intryg, kłamstw, które przede wszystkim ma przed nami Aelin, zdarzają się wątki rozładowujące napięcie choć zdecydowanie więcej jest tych, które to napięcie budują i wręcz uzależniają od książki. Nie skończysz dopóki dopóty nie dotrwasz do ostatniej kartki, ostatniego zdania, ostatniego słowa.
Celaena dorasta, na naszych oczach widzimy jak z młodej, rozkapryszonej staje się kobietą, królową bo tak zaczynają widzieć ją jej bliscy, ci którzy ciągle mają z nią kontakt. Strasznie męczy mnie przeciągający się początek romansu jej i Rowana. Z drugiej strony Rowan skradł moje serce bo był bezwzględny, wredny, zły a tymczasem staje się więźniem własnych uczuć, silnych uczuć do swojej królowej. Mam nadzieję na rozwinięcie wątku w kolejnym tomie i na powrót przywrócenie tego 'prawdziwego' Rowana.
Mocną postacią w całym tomie jest wiedźma Manon, na początku wręcz nie mogłam scierpiec rozdziałów z jej udziałem, jednak nim doszłam do końca, zaczęłam ją doceniać i czekam aż przeciwstawi się Matronie, która tylko ją przytłacza.
Widzimy uratowanego Doriana, który mam wrażenie bezpowrotnie się zmienił przez to co zrobił z nim ojciec. Czy król Adarlanu chwilę przed śmiercią mówił prawdę? Czy naprawdę doszło do tego tylko z powodu jego nadopiekuńczości wobec starszego syna? Byłam skłonna mu w to uwierzyć.
Maas sprawnie operuje językiem, jestem naiwna i wierzę we wszystko co przeczytam by potem paść zdziwiona tym co się dzieje i jakie sytuację wypływają.
Magia została uwolniona ale nikt nie spodziewał się ze najgroźniejszy potwór skrywany od lat w Morath już dawno jest na wolności, uśpiony w ciele księcia Perringtona.
Książka jest grubości mniej więcej tej samej co poprzednie tomy a mam wrażenie, że wydarzyło się tu o wiele więcej.
Ratowanie Aediona, ratowanie Lysandry, ratowanie Manon, w końcu ratowanie Doriana i poddanych, niewolników, kraju.
Co będzie dalej? Sięgam po kolejny tom.
Ogromnie mi przykro, ale muszę to napisać. Po wielkiej miłości do trzech pierwszych części Szklanego tronu między „Królową Cieni” a mną zupełnie nie zaiskrzyło. I nie rozumiem, co tu w tej książce się stało? Dlaczego? Co się stało z postacią Doriana i Aelin. Pierwsze sto stron było potworną męczarnią, bo książka po prostu była nudna. Tak, to jest trafne określenie i niestety nie potrafię inaczej tego skomentować. Później coś ruszyło, pojawiły się wiedźmy, ale mimo wszystko ledwo przebrnęłam przez tę część. Zero radości podczas czytania, a raczej przymus, bo jednak chciałam się dowiedzieć co jeszcze spotka Aelin. Nie wiem jeszcze, czy sięgnę po kolejne części, chyba ten świat przestał mnie już bawić.
Aelin Galathynius powraca z misją do Adarlanu. Musi odzyskać jeden z kluczy Wyrda i uwolnić magię. Tam czeka na nią jednak armia Valgów oraz szereg niespodzianek. Tymczasem w innej części Erilei król szykuje potężną armię a wiedźmy pod dowodztwem Manon mają odegrać kluczową rolę w nadciągającej wojnie. Moja ulubiona seria fantasy. Po przeczytaniu 4 tomów serii, mogę stwierdzić, że nie przeczytałem nic lepszego z tego gatunku od czasów Władcy pierścieni.
Bohaterka wraca do stolicy i wraca do swej prawdziwej tożsamości - Aelin dziedziczki tronu. Tworzy zaczątki swego dworu i udaje jej się pokonać złowrogiego króla, a wcześniej wyrównać rachunki ze swoim nauczycielem i szefem zabójców. W tym tomie naprawdę wiele się dzieje i jest sporo zaskoczeń. A jeszcze tyle przed nami! Pierwsze spotkanie Aelin i młodej przywódczyni czarownic zapowiada niezwykłą relację między nimi. W ogóle głębokie relacje bohaterki z jej bliskimi to wielka siła tego cyklu.
Celaena Sardothien nareszcie zaakceptowała swoje dziedzictwo. Teraz jako Aelin Ogniste serce wraca do Riftholda a wieści o jej dokonaniach docierają do wielu uszu – nie tylko do jej wrogów, ale także sprzymierzeńców, którzy widzą w niej nadzieję na lepsze jutro. Aelin straciła rodziców, królestwo, przyjaciółkę i ukochanego Sama. Dziewczyna jest już gotowa zawalczyć o to co ważne, ocalić najbliższych i stawić czoło swoim wrogom.
W tej części Maas wykreowała niezwykle mroczny wizerunek świata. Rifthold stał się niebezpiecznym miejscem. Mroczne istoty żyją w ciałach żołnierzy, a ludzie posiadający w sobie choć cząstkę magii zanikają w tajemniczych okolicznościach. Teraz widzimy Rifthold w zupełnie innym świetle. Akcja powieści przenosi się do slumsów i podziemi. Nowa sytuacja zmusza Aelin, Chaola oraz ich sprzymierzeńców do działania w ukryciu. Dzięki temu mamy możliwość poznać zupełnie inną Celaenę - Celaenę przed Endovier. Szybką, morderczą i bezwzględną. Jej nowa odsłona niezwykle mi się podobała, jednak po raz pierwszy od początku serii dostrzegłam, to na co zwracali uwagę niektórzy czytelnicy. Aelin momentami zachowywała się niezwykle kapryśnie, czym wzbudzała moją irytację, szczególnie w relacji z Chaolem.
Powrót królowej Aelin napawa wielu ludzi nadzieją na lepszą przyszłość. Nagle na barki dziewczyny spada ogromna odpowiedzialność - los nie tylko jej przyjaciół, ale także ludzi, którzy pokładają w niej nadzieję. Na szczęście dziewczyna nie jest sama. Może liczyć na swoich towarzyszy – kuzyna Aediona, Chaola, Lysandrę i przede wszystkim na Rowana.
Sarah J. Maas każdej postaci poświęciła należytą uwagę. Choć fabuła skupia się na Aelin, to czytelnik ma możliwość spojrzeć na wszystko także z perspektywy Chaola, który toczy wewnętrzną walkę. Z jednej strony chce wyswobodzić królestwo od tyrana uwalniając magię, lecz z drugiej obawia się jej potęgi i istot nią władających. Chaol w „Królowej cieni” ukazuje także swoje drugie oblicze – to mniej przyjemne. Autorka nie zapomniała także o Dorianie, którego życie zawiera się w jednym słowie – cierpienie. Na rozwiązanie wątku z Dorianem czekałam z niecierpliwością.
W trzecim tomie jedną z bohaterek była wiedźma Manon, której historia niezwykle mnie nudziła. Ku mojemu zaskoczeni w „Królowej cieni” ten wątek okazał się naprawdę ciekawy. Wiedźma podobnie jak Aelin musiała sprawdzić się w roli przywódczyni. Jest postacią niezwykle skomplikowaną - drapieżną i nieprzewidywalną, ale posiadająca zalążek dobra.
Autorka od razu wrzuca czytelnika w wir wydarzeń i od pierwszej strony, aż po ostatnią nie pozwala mi się nudzić. Historia w tym tomie była jak jazda bez trzymanki kolejką górską. Niebezpieczna. Nieprzewidywalna. Emocjonująca. Maas wypełniła książkę akcją aż po brzegi i nie mam wątpliwości co do tego, że ta część była lepsza niż jej poprzednie tomy.
„Królowa cieni” to książka, która zachwyciła mnie pod każdym względem. Sarah J. Maas pokazała na co ją stać. Napisała historię, która ujmuje wyrazistymi postaciami, nieprzewidywalną akcją, mrocznym i niebezpiecznym światem. Czwarty tom czytało mi się lepiej niż poprzedni i jeśli „Dziedzictwo ognia” was rozczarowało i nie wiedzieliście czy sięgnąć po kontynuację, to uwierzcie, że warto przeczytać kontynuację!
https://www.mowmikate.pl/2018/07/sarah-j-maas-krolowa-cieni-recenzja.html
Feyra powraca do Dworu Wiosny, zdeterminowana by zdobyć informacje o działaniach Tamlina oraz potężnego, złowrogiego króla Hybernii, który grozi, że rozgromi...
Oszałamiający, trzeci tom pełnej akcji serii Księżycowe miasto! Bryce Quinlan nigdy nie spodziewała się zobaczyć świata innego niż Midgard, a teraz jedyne...
Przeczytane:2020-07-23, Ocena: 6, Przeczytałam, E-booki, 2020, Fantasy, 52 książki 2020,
"Królowa cieni" to czwarty tom z niesamowitej serii " Szklany tron".
Celaena Sardothien do tej pory straciła wszystkich, których kochała. Ale dość tego. Dziewczyna ma zamiar nie dopuścić do śmierci następnych bliskich jej osób. Teraz gdy okiełznała już swoją moc czas na zemstę. Dziewczyna znana jako Zabójczyni Aderlanu zniknęła. Narodziła się Aelin Ogniste Serce. Nadszedł czas walki. Dziewczyba wraca do Aderlanu żeby zemścić się na tych którzy ją skrzywdzili, odzyskać tron. Jednak przede wszystkim po to by chronić tych którzy jej pozostali.
Sarah J. Maas stworzyła niesamowitą serię, która po prostu zapiera dech w piersiach. Nie mogę się od niej oderwać od samego początku. Jestem po prostu oniemiała. Te książki przypominają mi właśnie dlaczego tak bardzo pokochałam fantastykę.
Powieść porusza takie tematy jak mafia, zemsta, miłość, przyjaźń, władza, śmierć, rebelia, zdrada, walka, ...
Ksiazka pokazuje zmagania się z własnymi demonami i dziedzictwo. Pokazuje właśnie walka o to, co się kocha oraz, że warto o to walczyć.
Cóż więcej mogę powiedzieć zdecydowanie polecam i nie mogę się doczekać, aż zacznę czytać następny tom.