Trzeci tom bestsellerowej serii „Czerwona Królowa”. Mare jest pilnie strzeżonym więźniem zdanym na łaskę i niełaskę Mavena. Dręczą ją wspomnienia własnych błędów, a działanie Cichego Kamienia pozbawia ją mocy. Buntowniczka staje się dziewczyną bez błyskawic. Jednak i Maven otoczony jest wrogami. Z trudem utrzymuje kontrolę nad krajem oraz swoim więźniem. Mare czuje, że mimo nienawiści, którą żywi do Mavena, jest on prawdopodobnie jej jedyną szansą na przeżycie, zwłaszcza że Evangeline dąży do jak najszybszej egzekucji Czerwonej Królowej. Tymczasem Nowi i Czerwoni przygotowują się do wojny, bo nie chcą już dłużej pozostawać w ukryciu. Jest z nimi książę Cal, którego nic nie powstrzyma przed ratowaniem Mare. Kto rozświetli drogę buntowników, jeśli dziewczyna od błyskawic straci swoją moc? Już wkrótce ogień ogarnie wszystko i spali bezpowrotnie Nortę, jaką Mare znała.
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2017-05-24
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 568
Tytuł oryginału: King's Cage
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Adriana Sokołowska-Ostapko
Kolejny tom przygód Mare Barrow, która wypowiedziała wojnę Mavenowi, młodemy królowi ogarniętemu obsesją na punkcie władzy oraz samej Mare. Władca nie cofnie się przed niczym, by umocnić swą pozycję. Zawiąże nowe sojusze, stłamsi bunt, który wybuchnie na jego własnym dworze, a Mare potraktuję jak więźnia-zabawkę, której raz podaruje się kij, a innym razem marchewkę.
Przyznam, iż trochę czasu upłynęło od lektury poprzednich części i na nowo musiałam wdrożyć się w rytm, fabułę i przywiązać do postaci na nowo. Choć tak naprawdę nikt nie skradł mi tu serca. Ani sama Mare, ani jej ukochany Cal, ani Maven, któremu nikczemna matka niegdyś zamieszała w głowie.
Książkę można przeczytać lub nie - po jej lekturze nie czułam się bogatsza o nowe doświadczenia. Niemniej na pewno przypadnie do gustu miłośnikom serii jak i wielbicielom young adult / fantasy. Ja sięgnęłam po nią z rozpędu, gdyż nie lubię zaczynać serii i ich nie kończyć. Lektura oczywiście nie była zła, ot dobre czytadło, w sam raz dla zabicia czasu.
Recenzja znajduje się również na www.zksiazkadolozka.blogspot.com
Z całej „bestsellerowej trylogii” wyniosłam tylko niedosyt. A ostatnia część podobała mi się najmniej. Mam jednak nadzieję, że autorka napisze jeszcze... czwarty tom! Dlaczego?
Wychodzę z założenia, że przy cyklach należy ominąć punkt przytaczania skróconego opisu fabuły, by nie psuć całej zabawy z zagłębiania się w dalszą historię. Ci co czytali pozostałe części, to i tak wiedzą na co czekają i czego mogą się spodziewać w ich kontynuacji. Zdradzę Wam jedno: w tej części dużo jest Mare i Mavena! Niekoniecznie w dobrych stosunkach.
„Gdzieś w oddali, głęboko we mnie, odzywa się błyskawica. Pozwolimy im, by się nawzajem powybijali.”
Nadal pozostaję pod wrażeniem w kwestii wykreowanego przez autorkę świata. Jest on nieszablonowy i niekonwencjonalny, przez co szybko można się w nim zatracić. To uniwersum jest chyba jednym z moich ulubionych. Niestety cała reszta już kuleje.
Bohaterowie się nie zmieniają, więc jeśli chcecie wiedzieć co o nich myślę – zapraszam na recenzje dwóch pierwszych tomów tutaj i tutaj. Zmienił się tylko mój stosunek do nich, bowiem zaczęłam darzyć ich... niechęcią. Momentami moja irytacja sięgała zenitu, a uczucie zażenowania kiełkowało już przy drugim tomie. Teraz wydają mi się jeszcze bardziej egoistyczni i pozbawieni większej logiki. O ile jestem w stanie zrozumieć burzę w sercu i umyśle, o tyle nie potrafię pojąć niektórych bezsensownych zachowań.
Najpoważniejszym zarzutem skierowanym do omawianej książki jest nuda, brak płynnej akcji i brak wyraźnego zaangażowania czytelnika w treść. Jeśli w drugiej części przeważały opisy, które spowalniały fabułę, to w trzeciej mogłabym napisać, że w ogóle nie występują dialogi. Mogłabym tak napisać, by podkreślić fakt, że opisów było jeszcze więcej niż poprzednio, przez co czytało się leniwie i bez emocji.
A teraz pytanie – dlaczego liczę na kontynuację? Bo nic nie zostało wyjaśnione. Zakończyłam przygodę z cyklem Czerwona Królowa biedniejsza o jakiekolwiek zakończenie, które definitywnie wyjaśniłoby sens całego przedsięwzięcia. Mam nadzieję, że jeszcze doczekamy się dalszych losów naszych bohaterów, ponieważ koniecznie muszę wiedzieć, co zadziało się dalej.
Nadzieja w sytuacji, gdy nie ma na nią miejsca, jest okrucieństwem.
Mare trafia do niewoli u króla Mavena. Jest pilnie strzeżona i skazana na jego łaskę i niełaskę. Dręczą ją wspomnienia popełnionych błędów. Na domiar złego, działania Cichego Kamienia pozbawia ją mocy. Już nie może ciskać błyskawicami. Evangeline robi wszystko, aby egzekucja Czerwonej Królowej stała się faktem. Ironia chce, że to Maven jest jedyną szansą dziewczyny na przeżycie. Tymczasem widmo wojny zbliża się nieubłaganie. Jest jeszcze Cal, którego nic nie powstrzyma przed ratowaniem Mare. Czy Mare wyjdzie z niewoli?
Nie ugnę karku. Będę trzymała głowę wysoko. I chociaż nie mam pojęcia, w jaki sposób, będę walczyć nawet tutaj, w jaskini lwa.
To, co wyróżnia ten tom od swoich poprzedników, to to, że w tym autorka oddała również głos Cameron i Evangeline. Dzięki zastosowanej takiej narracji, poznajemy wydarzenia z ich punktu widzenia. Fabuła tej części nieco zwalnia, ale druga połowa książki obfituje w większe zwroty akcji, gdzie doświadczymy burz, piorunów, ognia i interesującej walki na śmierć i życie. Nadal pojawiają się liczne intrygi, natomiast gierki polityczne zaczynają mocno się komplikować. Coś czuję, że to jeszcze nie koniec serii, że autorka coś kryje w zanadrzu.
Liczyłam na to, że w tym tomie postać Mavena przejdzie jakąś przemianę. I tak też się stało. Jeszcze bardziej poznajemy jego osobę i dlaczego tak, a nie inaczej postępował. Jeśli do tej pory nie zapałałyście do niego sympatią, w tej części macie ku temu okazję. Podobnie ma się rzecz z Evangeline. Jej nie lubiłam, ale w tym tomie zaskoczyła mnie i udało się jej wzbudzić moją sympatię. Jednak autorka nadal konsekwentnie trzyma się wyjściowego planu, że nikomu nie można ufać. I nie tylko bohaterów to dotyczy, ale czytelnika. Aveyard potrafi tak lawirować, zwodzić, że nic już nie jest czarno białe.
Okładka tego tomu najmniej mi się podoba, wydaje się, że korona jest jakby z plastiku. Niemniej jednak pasuje do dwóch poprzednich i robi wrażenie.
Królewska Klatka to powieść o walce o władzę, wolność, równość i miłość, z pełnokrwistymi bohaterami, z dziewczyną od błyskawic, która zadziwia swoją niezłomnością oraz roztrzaskującymi nasze serca emocjami.
Podsumowując całą serię muszę powiedzieć, że nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak wielkie miałam obawy przez jej rozpoczęciem, bo po pierwsze fantastyka, a po drugie po tak wysokich ocenach moje oczekiwania względem niej poszybowały jeszcze wyżej. Ostatecznie nie zawiodłam się i było to dla mnie interesujące doświadczenie czytelnicze. Mało tego, zachwyciłam się i chyba mogę powiedzieć, że powoli ten gatunek zyskuje moje uznanie. Zdecydowanie nie żałuję spędzonego z nią czasu, nie sądziłam, że tak wciągnie mnie ten świat. Polecam wszystkim i każdemu, kto chce być zaskakiwany. Ta seria to prawdziwa petarda!
Nie podobał mi się ten tom. Irytowali mnie prawie wszyscy bohaterowie. Końcówka sprawiła, że miałam wielką ochotę potrząsnąć głównym bohaterem za to co zrobił.
Zarazem świetna i okropna. Cieszę się, że Mare i Cal wreszcie są razem. Ta miłość jest cuuuuudddddooooowwwwnnnnnaaa, ale dlaczego książka została tak zakończona?! Skandal!
Nie wiem po co wracałam do tej żenady jaką jest twórczość Victorii Aveyard po tym, jak zdążyłam zapomnieć bohaterów oraz intrygi. Wyszłabym na tym dużo lepiej. Niestety sięgnęłam po ten wątpliwy bestseller i muszę teraz zmierzyć się z konsekwencjami tego czynu. "Królewska klatka" jest gorsza od poprzednich części, głównie dlatego, że nie dzieje się w niej absolutnie nic. Tak jak "Czerwona królowa" była znośna dzięki akcji, tak ten tom pozostawia wiele do życzenia. Nie przemawia do mnie opowieść o nienawiści przyprawionej szczyptą bestialstwa i bezustannym marazmem.
Nie polecam nikomu. Trzeba szanować swój gust i jakąkolwiek wrażliwość czytelniczą.
Mieszkańcy Norty dzielą się, ze względu na kolor krwi, na Srebrnych - arystokratów o nadprzyrodzonych umiejętnościach, i Czerwonych- zwykłych ludzi wykorzystywanych...
Pełna akcji i niebezpiecznych niespodzianek nowa, oszałamiająca seria fantasy pióra Victorii Aveyard, autorki bestsellerowej serii „Czerwona królowa“...
Ocena: 3, Przeczytałam, Mam,
„Nadzieja w sytuacji, gdy nie ma na nią miejsca, jest okrucieństwem.”
Po świetnej „Czerwonej Królowej” i niezłym „Szklanym mieczu” przyszła wreszcie pora na „Królewską klatkę”. W trzecim tomie „Czerwonej Królowej” autorka postanowiła przedstawić rozdziały z trzech perspektyw – Mare, Cameron i Evangeline. Dzięki temu nie skupialiśmy się tylko na sprawach związanych z dziewczyną od błyskawic, ale również mogliśmy zobaczyć co dzieje się w North oraz przekonać się jak radzą sobie Nowi. Niestety mimo tego „Królewska klatka” okazała się dla mnie książkową porażką roku. Przez pierwsze dwieście stron zupełnie nic się tutaj nie działo. Czytamy tylko o zamkniętej w niewoli i użalającej się nad sobą Mare Barrow, przez co te początkowe rozdziały są tak strasznie nudne, że nawet największemu fanowi tej serii ciężko będzie je przetrawić. Mnie samej mimo szczerych chęci naprawdę trudno było się wciągnąć w tą historię.
„Ci, którzy wiedzą, jak jest w ciemnościach, zrobią wszystko, by pozostać w świetle.”
Z początku myślałam, że bardziej irytującej bohaterki od Barrow Aveyard nie jest w stanie stworzyć, ale się myliłam. Czytając rozdziały z perspektywy Cameron zrozumiałam, że to ona dopiero jest denerwująca. Ciągle zachowywała się jak naburmuszona nastolatka, którą myśli o zemście całkowicie zaślepiały. Ta dziewczyna w ogóle nie starała się być obiektywna, nawet w najmniejszym stopniu. Najbardziej jednak złościło mnie w niej to, że bezustannie przypominała sobie oraz wszystkim innym, że Mare podoba się Cal, który „uwiódł ją na swoją piękną twarz i ogniste oczy”. No przepraszam, ale ileż można! Co gorsza Cameron wypowiada się w taki sposób jakby siedziała w głowie Barrow, a tymczasem w rzeczywistości nie zamieniła z nią więcej niż kilka słów. Moim zdaniem rozdziały z jej perspektywy to totalna porażka.
Moje serce podbił za to Maven oraz (ku mojemu zaskoczeniu) Evangeline. Gdyby nie oni to czas poświęcony na „Królewską klatkę” okazałby się zmarnowanym. Według mnie młody król okazał się idealnym czarnym charakterem, a Evangeline wniosła powiew świeżości do tej serii. Naprawdę bardzo spodobało mi się to co autorka zrobiła w tej części z jej postacią.
Niewątpliwym plusem tej książki, jak i całej serii są piękne, minimalistyczne okładki, które idealnie odwzorowują wnętrze. Na dodatek w każdym tomie możemy znaleźć wspaniałą mapę, zmieniająca się wraz z postępem fabuły, co według mnie jest strzałem w dziesiątkę.
„Czas nie zawsze leczy rany. Niekiedy jedynie je pogłębia.”
Ciężko mi powiedzieć czy warto polecić tą książkę. Sama zapewne z ciekawości jak zakończy się ta historia sięgnę po następny tom, jednak nie będzie to jakaś nagląca potrzeba. Wydaje mi się, że mimo wszystko, jeśli przeczytaliście już „Czerwoną Królową” oraz „Szklany miecz” to warto również w jakimś stopniu sięgnąć po „Królewską klatkę”. Jednakże nie nastawiajcie się na lekturę wysokich lotów, bo możecie się rozczarować.
Aleksandra
Wszystkie cytaty pochodzą z książki „Królewska klatka” autorstwa Victoria Aveyard.
Szukaj mnie na:
http://tygrysica.tumblr.com/
https://www.instagram.com/tygrysicaa/