Młoda barmanka pewnego dnia znika bez słowa wyjaśnienia. Podobno pojechała do Bydgoszczy. Jej śladem, niezależnie od siebie, wyruszają trzy osoby: jej najlepsza przyjaciółka, platonicznie zakochany w niej mężczyzna oraz ksiądz, który chce pomóc babci dziewczyny. Chaotycznie krążą po ulicach miasta, próbując wpaść na jakikolwiek trop zaginionej. Ich wędrówka z każdą chwilą przybiera coraz bardziej fantasmagoryczny charakter, przeszłość każdego z bohaterów wraca, miesza się z teraźniejszością. Na ich drodze stają surrealistycznie postacie, miejsca, wydarzenia. A za nimi, krok w krok podąża Szatan...
Wydawnictwo: Vesper
Data wydania: 2021-09-30
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 0
Język oryginału: polski
,,To już jest koniec.
Nie ma już nic.
Jesteśmy wolni..."
Koniec.
Kojarzy nam się z nieuchronnym.
Czymś, przed czym nie ma już odwrotu.
Boimy się go.
I zapominamy, że koniec może przynieść również wyzwolenie.
Być początkiem czegoś nowego.
Niekoniecznie gorszego.
Pewnego dnia znika młoda barmanka Ania.
Podobno pojechała do Bydgoszczy.
Jej śladem wyrusza przyjaciółka, zakochany w Ani mężczyzna i ksiądz.
Krążą po ulicach miasta szukając dziewczyny i rozmyślając. O przeszłości, teraźniejszości i co by było gdyby..
Na ich drodze będą stawać coraz dziwniejsze postaci.
Pytanie brzmi- czy znajdą Anię?
Tego Wam nie zdradzę.
Ja ją za to z pewnością znalazłam i to spotkanie przyniosło mi wiele przemyśleń.
Ania vel autor ( bo tak sobie myślę, że to on) w fenomenalny, aczkolwiek zawoalowany i nieco abstrakcyjny sposób odkrywa przed nami to, czego boimy się najbardziej.
Czyli końca i szaleństwa.
Czy jesteś księdzem, kobietą czy mężczyzną- strach, chociaż przybiera różne formy jest taki sam. Tylko od nas zależy, czy będziemy potrafili go okiełznać i dać sobie szansę zamknąć jedne drzwi, a otworzyć drugie.
Czy koniec będzie początkiem.
Dla mnie to, co zrobił tutaj @bartlomiej_grubich było mistrzostwem świata.
Totalnie mnie zaskoczył swoją dojrzałością, przenikliwością i zrozumieniem sensu tego, co nieuchronne.
Być może przekazał nam to w dosyć pokręcony sposób, ale dzięki temu mamy mnóstwo miejsca na własną interpretację.
A gdzie jest Ania?- zapytacie.
Ania wyjechała, bo sądziła, że jej wyjazd coś zmieni. Ale w końcu zdała sobie sprawę, że każde miejsce jest dobre na śmierć.
Bydgoszcz, Paryż, Nowy Jork czy Tokio- wszędzie umrzemy tak samo.
W zwyczajny dzień, bez spektakli, klaunów i fajerwerków.
Po cichu.
Książkę oczywiście ogromnie polecam.
Gdzie diabeł mówi... dobranoc?
Początek najnowszej powieści Bartłomieja Grubicha sugeruje, że czytelnik będzie obcował z historią, w której wątek kryminalny będzie tym dominującym. Ponieważ debiutancki "Biegacz" miał bardzo rozbudowane tło psychologiczne, od "Końca" oczekiwałam opowieści na miarę filmów Lyncha, Nolana, czy Finchera. Czy się zawiodłam? Ani trochę.
Umieszczenie fabuły książki zawierającej wątki surrealistyczne w istniejącym mieście było bardzo ryzykownym posunięciem. Zwłaszcza, że surrealizm z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej przenika w rzeczywistość bohaterów czasem ocierając się o horror, czasem o absurd. Bydgoszcz (czy też Brzydgoszcz) staje się areną, na której muszą zawalczyć o to, co jest dla nich najważniejsze.
"Koniec" to w dużej mierze powieść surrealistyczna, więc jej interpretacja dość mocno zależy od czytelnika. Dla mnie jest to historia o ludzkich słabościach, o tym jak łatwo jest stracić cel z oczu, na rzecz wygodniejszych rozwiązań. I bez postaci Szatana ludzka natura naszych bohaterów najczęściej nie wybiera tego co jest dobre i wartościowe, a to co jest wygodne i nie wymaga trudu. Drugim równie ważnym przesłaniem jest wzajemny wpływ ludzi na siebie, nawet jeśli jest on całkowicie nieświadomy.
Pod względem literackim "Koniec" pobił "Biegacza" na wszystkich polach. Da się zauważyć ogromny progres w stylu autora - rezygnacja z równoważników zdań i zdań pojedynczych, ograniczenie wulgaryzmów. Dla wielu to być może tylko techniczne drobiazgi, ale takie zmiany na pewno sporemu gronu podniosą komfort lektury. Do pomysłów fabularnych nie mam żadnych zastrzeżeń.
Czy "Koniec" spodoba się każdemu? Nie sądzę. To specyficzna proza, która nieustannie wodzi czytelnika za nos. Na dodatek nigdy nie ma się pewności, czy zrozumiemy/dostrzeżemy wszystkie metafory zawarte przez autora, albo wręcz przeciwnie - czy nie nadinterpretujemy tego, co powieść w sobie zawiera. Nie każdy lubi taką formę, nie każdy doceni wybór, który autor daje czytelnikowi. Ja i lubię, i doceniam, a dodam jeszcze, że już dawno żadna powieść nie wzbudziła we mnie tylu emocji - od fascynacji po dezorientację.
Zostałam tu wrzucona niczym do szklanej kuli, w której wyświetlały mi się obrazki. Ksiądz, Kasia i Artur, trzy różne postaci, obce sobie. Łączy je jedno, rzucają wszystko i bez planu wyruszają do Bydgoszczy na poszukiwanie zaginionej Ani. Nie jest pewne czy Ania rzeczywiście zaginęła i akurat w tym mieście jest? Przymykając oko na taką absurdalność, czytałam dalej próbując te skrawki historii połączyć w całość niczym puzzle. Ogrom tu dodatkowych surrealistycznych postaci i groteskowych miejsc. Fantasmagoryczne przygody bohaterów przeplatane z retrospekcjami. Po kilku dniach nasi bohaterowie ledwo pamiętają, jak Ania wygląda i po co właściwie pojechali do Bydgoszczy. Tą kolejną niedorzeczność przełknęłam tłumacząc sobie, że na pewno na koniec będzie genialny twist plot, który to wszystko mi rozjaśni. Niestety, na zakończenie ta szklana kula po prostu się rozprysnęła, jakby spadł na nią młotek. Koniec bez końca. Totalny chaos. Zgłupiałam. Nie wiem, co przeczytałam? Co z Anią? Jakie jest przesłanie tej historii? Dałam sobie kilka dni, na przetrawienie tej historii. Im więcej myślę, tym mniej rozumiem. Myślę, że te zlepki losowych przygód miały być niczym psychodeliczny sen. Z bólem serca to piszę, ale nie pykło mi z tą historią. Naprawdę starałam się znaleźć w niej jakiś ukryty sens. Zdania o tej książce są skrajne, może Was zachwyci. Radzę przekonać się samemu. Jedno jest pewne - ma genialną okładkę!
Fragmenty życia, epizody składające się na jedną, spójną historię. Wiele historii... W Poznaniu odbywa się maraton. Rywalizacja z innymi biegaczami...
Przeczytane:2021-10-29, Ocena: 6, Przeczytałam,
Dotychczas miałam okazję przeczytać jedynie jedno z opowiadań Bartłomieja Grubicha „Tramwajem numer sześć wjechałem na pętlę” wchodzące w skład antologii horroru „Obscura”, które okazało się na tyle niepokojące i intrygujące, że gdy pojawiła się zapowiedź kolejnej książki autora, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. I przyznaję, że „Koniec. Baśń o mieście, w którym zawsze pada i skończył się świat” wykracza nie tylko znacznie poza to, czego oczekiwałam, ale i narusza utarte schematy. Iluzoryczny świat, który kreuje, przenika nas wizją chaosu, ułudy i braku nadziei.
"Życie bywa oszukaną loterią"
Jakie losy wyciągnęli w niej nasi bohaterowie?
Zniknięcie młodej dziewczyny, Anny, jest dla trojga bohaterów impulsem do przyjazdu do Bydgoszczy. Ksiądz, na prośbę zmartwionej babki, przyjaciółka, której obiecała, że wyjadą razem i stały gość baru, w którym pracowała, zauroczony dziewczyną. Tylko czy poszukiwania Ani, to tylko pretekst, by przed czymś uciec? Każde z nich goni za czymś, czego to miasto im poskąpi. Nie ma w nim miejsca na uczucia wyższe, wiarę, miłość, a nadzieja umiera wraz ze światem, który się kończy.
Ciekawym zabiegiem jest brak jasno nakreślonej fabuły. Bohaterowie zdają się krążyć bez celu, a pochłaniająca ich Bydgoszcz-Brzydgoszcz spowija ich niczym w utkany z brudu i kropli deszczu całun, sprawiając, że zapominają, po co tu przyjechali. Za nimi kroczy zło. Szara, ciemna, nieprzyjazna, spływająca strugami deszczu prawdziwa natura człowieka. Natura, którą to miasto obnaża w całej jej marności i miałkości odzierając z masek przywdziewanych na co dzień na użytek innych. Tu zmierzą się z najgłębszymi lękami, słabościami i własną przeszłością. Tu będą mamieni wizją innej, lepszej przyszłości, będą podążać za uśmiechem losu, który okaże się złośliwym uśmiechem klauna z czerwonym nosem i pustką w oczach.
Mrocznie, oryginalnie i surrealistycznie wabi nas autor, wręczając bilet na spektakl, w którym kończy się świat. Spektakl groteskowy, absurdalny, ale przy tym ponury i smutny. Czy znajdziecie się wśród oklaskujących, czy stwierdzicie, że to nie Wasza bajka? Sprawdźcie sami. Do mnie zdecydowanie trafił jego pełen metafor i symboliki przekaz, ale każdy ma swoją wizję końca.