Pierwsza z cyklu włoskich powieści kryminalnych, których bohaterem jest inspektor Bordelli, osadzona w realiach Florencji lat 60. XX wieku.
Florencja, lato 1963 roku. Inspektor Bordelli jest jednym z niewielu policjantów pełniących służbę w opustoszałym mieście. Dnie spędza na rutynowej pracy, nocami toczy nierówną walkę z upałem i komarami. Morderstwo bogatej damy z willi na wzgórzu przerywa wakacyjną nudę. Wspomagany przez swojego młodego protegowanego, ekscentrycznego brata ofiary i pewnego emerytowanego złodziejaszka, inspektor rozpoczyna śledztwo. Wydaje się, że wszyscy podejrzani mają solidne alibi, ale jest coś, co się nie zgadza...
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2015-01-21
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 288
"Morderca, którego nie było" Marco Vichiego jest pierwszą częścią cyklu o niepokornym komisarzu Bordellim.
Bardzo lubię powieści kryminalne, pisarzy różnych narodowości, zarówno te współczesne, jak i klasyczne, i retro. Głównie czytam kryminały amerykańskie, angielskie, skandynawskie oraz polskie. Choć zdarzyło się także poznać m.in. niemieckie, francuskie i hiszpańskie. Jednak jeszcze nigdy nie czytałam włoskiego kryminału, dlatego postanowiłam to zmienić i sięgnęłam po powieść Marco Vichiego.
Jest upalne lato 1963 roku, mieszkańcy Florencji wyjechali na wakacje, a miasto stało się wyludnione. Na posterunku pozostał komisarz Bordelli, który nie lubi brać urlopu w tym okresie. Wolał raczej oganiać się od komarów w opustoszałym mieście, niż przebywać sam jak palec w którejś z zatłoczonych miejscowości wypoczynkowych, zmagając się bezustannie z melancholijnym pragnieniem powrotu do domu, żeby znaleźć trochę spokoju.
Po ciężkim dniu pracy i walce z komarami, nie może zasnąć. Gdy tak przewraca się z boku na bok, dostaje niepokojący telefon. W podmiejskiej willi została znaleziona martwa kobieta - Rebecca Pedretti Strassen. Na pierwszy rzut oka wygląda to na śmierć z przyczyn naturalnych - ostry atak astmy. Jednak komisarzowi Bordelliemu kilka szczegółów nie pasuje i postanawia dojść do prawdy...
Trzeba przyznać, że komisarz Bordelli jest postacią nietuzinkową, to stary kawaler, który marzy, że jeszcze spotka swoją drugą połówkę, nałogowy palacz, lubiący wypić mocny alkohol i dobrze zjeść. Ten niepokorny stróż prawa zadaje się ze złodziejaszkami i emerytowanymi prostytutkami, ponieważ rozumie ich motywy działania. Bordelli stanowi połączenie cech Sherlocka Holmesa i Robin Hooda. Wydawać by się mogło, że to świetna kombinacja - detektyw o dobrym sercu. Jednakże przełożeni nie są zadowoleni z jego metod pracy, o czym świadczy ten dialog:
- Nie może pan umożliwiać ucieczki złodziejom!
- Nie uniemożliwiłem ucieczki żadnemu złodziejowi, pozwoliłem tylko odejść wolno kilku biedakom.
- To właśnie mam na myśli, nie wolno panu decydować...
(...)
- Pogardzam tymi obławami, dottor Inzipone, one przypominają mi łapanki. Ale jeśli ja muszę je organizować, to z pewnością nie będę wsadzał za kratki kogoś, kto jest głodny.
Bordelli ma jednak ugruntowaną pozycję w policji. Jest szanowany, gdyż walczył podczas II wojny światowej (przez co często ma przed oczami obrazy z frontu). Marco Vichi tłumaczy ten wątek w następujący sposób: Dziękuję mojemu ojcu, który w wieku dwudziestu lat walczył przeciwko nazistom, a kiedy byłem dzieckiem, opowiadał mi o swoich wojennych przeżyciach, podczas gdy ja słuchałem go z otwartymi ustami, trzęsąc się z podziwu i strachu. Większość z nich zamieściłem w niniejszej książce.
Bardzo podobała mi się także plejada barwnych postaci, znajomych Bordelliego - wśród nich są m.in. Diotivede, patolog sądowy, który kocha swój zawód tak samo mocno jak zupę fasolową, Dante Petretti zwariowany, ale sympatyczny naukowiec, tresuje myszy i marzy o wymyśleniu filiżanki pasującej do każdego wykroju ust, a także Ennio Botta, recydywista, który nauczył się gotować w więzieniu i stał się świetnym kucharzem amatorem.
Kolejnym walorem tej książki jest osadzenie akcji we Florencji z lat 60. Zwykle kryminały toczą się w czasach nam współczesnych, głównie w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii czy Skandynawii. Włochy to na pewno miła odmiana. Wraz z bohaterami odkrywamy Florencję, jako miasto pełne nostalgii, tak odmienne od tego znanego turystom. W dodatku wciąż pamiętające II wojnę światową.
Książkę czyta się w miarę szybko, ponieważ jest napisana lekkim językiem. Choć przyznaję, że akcja mogłaby toczyć się trochę szybciej. Niemniej jednak Marco Vichi umiejętnie buduje napięcie poprzez kilka niespodziewanych zwrotów akcji, które zmieniają punkt widzenia o 180 stopni. Nie ma w niej brutalnych opisów z miejsc zbrodni, jednak zupełnie to nie przeszkadza. Jak na dobry kryminał przystało, zakończenie jest zaskakujące. Polecam tę książkę miłośnikom powieści kryminalnych.
Warto wspomnieć, że "Morderca, którego nie było" to pierwsza część cyklu o komisarzu Bordellim. Kolejna część to "Śmierć w gaju oliwnym".
Druga z cyklu włoskich powieści kryminalnych, rozgrywających się w niepowtarzalnym klimacie nostalgicznej i zupełnie nieznanej turystom Florencji lat 60...
Przeczytane:2017-07-14, Ocena: 3, Przeczytałam, 52 książki 2017,