Skandaliczny romans. Kobieta potępiona przez historię.
Czy prawdziwa pani Robinson zostanie ostatecznie zrehabilitowana?
Yorkshire, rok 1843.
Lydia Robinson, pani Thorp Green Hall, niedawno straciła najmłodszą córkę i matkę. Nastoletnie dzieci się buntują, nienawistna teściowa patrzy na ręce, mąż jej nie zauważa, a Lydia jest we własnym domu duchem uwięzionym w gorsetach i zasłonach. Smak wolności poznaje, gdy do Thorp Green Hall przybywa przystojny guwerner jej syna, Branwell Brönte, brat guwernantki jej córek, Anne, i początkujących pisarek, Charlotte i Emily. Branwell, niemal dwa razy młodszy od Lydii chimeryczny poeta, jest w jednej chwili zmysłowy i pełen życia, w następnej przygnębiony i nieszczęśliwy, marnieje w cieniu utalentowanych sióstr. Wkrótce odkrywa, że niebezpiecznie dużo łączy go z Lydią i oboje poddają się namiętności zagrażającej wszystkiemu, co ważne w życiu Lydii.
Świetnie zrekonstruowana i pięknie napisana opowieść o zakazanym romansie, który na pokolenia podzielił miłośników twórczości rodzeństwa Brönte. Autorka oddała głos kobiecie oskarżanej o zniszczenie uwielbianej literackiej rodziny.
,,Pieczołowicie udokumentowana debiutancka powieść. Jednym słowem - smakowita". O, The Oprah Magazine
,,Przekonujący, złożony portret Lydii, bystrej, namiętnej kobiety, ograniczanej obowiązującymi w społeczeństwie konwenansami. Austin napisała porywającą obronę zniesławionej pani Robinson i nie sposób zaprzeczyć, że może mieć rację". The Christian Science Monitor
,,Niezwykle interesująca lektura, skłaniająca do myślenia o postępowaniu i motywacjach Lydii Robinson w czasach sztywnych zasad i ograniczeń". Brönte Studies. The Journal of the Brönte Society
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2024-01-24
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 368
Tytuł oryginału: Brontë s Mistress
Lydia pozornie ma bardzo wiele, a to powinno sprawić, że jest szczęśliwa. Nie brakuje jej na nic, mieszka w pięknym miejscu wraz z dziećmi i mężem, stać ją, aby zatrudniać masę osób, jednak jej daleko do szczęścia. Nie tylko boryka się z żałobą po matce i najmłodszej córeczce, ale również czuje się niezauważana przez męża, dwie z córek weszły w okres dojrzewania i jawnie okazują niechęć. Kobieta czuje się niedoceniania, wręcz samotna, a jakby tego było mało, teściowa ciągle wytyka jej nawet najdrobniejszy błąd.
Niedawno wróciła do domu, gdzie w końcu zobaczyła się z nowym guwernerem syna. Mężczyzna jest bratem guwernantki jej córek, poetą. Praktycznie od samego początku coś ich ku sobie cięgnie. Samotność, brak akceptacji, brak zainteresowania ze strony męża – to wszystko coraz bardziej jej doskwiera i pcha w stronę młodego mężczyzny, która zauważa w niej coś więcej niż tylko matkę i panią domu. Jak potoczy się ta znajomość? Czy Lydia zaryzykuje i zacznie żyć pełną piersią? Jak poradzi sobie z buntem córek? Jak potoczy się jej dalsze życie?
Przyznam szczerze, że nie miałam zbyt wielkich oczekiwań co do książki. Sięgając po nią, miałam ochotę poczytać coś lekkiego i dokładnie to dostałam. Historia mi się podobała, była lekka, przyjemna, dość wciągająca. Akcja ani nie szybka, ani nie bardzo wolna czy nużąca. Książkę czytało się nawet szybko, a podczas czytania towarzyszyły emocje.
Historia, jaką znalazłam w książce, przeniosła mnie do czasów zupełnie innych, niż te, w których żyjemy i mnie się to podobało. To opowieść o kobiecie, która pragnęła być zauważona nie tylko jako matka i pani domu, pragnęła, aby ktoś zainteresował się jej wnętrzem, tym co ma do powiedzenia.
Bohaterowie dość ciekawi, różnorodni, mający wady i zalety. Ja ich nawet polubiłam, chociaż były momenty, kiedy nie zgadzałam się z podjętymi przez nich decyzjami.
„Kochanka pana Brontë” to moim zdaniem lekka pozycja na leniwe popołudnie. Mnie nawet się podobała i polecam.
Recenzja pojawiła się również na moim blogu - Mama, żona - KOBIETA
,,Kochanka pana Bront?" to fascynujący debiut Finoli Austin. I choć to w dużej części romans historyczny to przyznaję, że książka jest napisana w taki sposób, że może porwać.
Nie sądzę, żeby ktokolwiek z książkoholików nie znał sióstr Bront?. Tak, to te słynne od ,,Wichrowych Wzgórz"(Emily) i ,,Dziwnych losów Jane Eyre" (Charlotte). O nich też jest w tej powieści. Jednak Finola Austin skupia się na innej kobiecie. Na kobiecie wokół której przez lata urósł prawie mit. Jest to książka poświęcona kobiecie potępionej i obwinianej za całe zło, które dotknęło rodzinę Bront?.
Finola Austin, chyba jako pierwsza w literaturze, oddaje głos tej, na której reszta świata postawiła już dawno krzyżyk. Oto efekt długiej i żmudnej pracy angielskiej pisarki. Oto historia Lydii Robinson. Porywająca debiutancka powieść Finoli Austin przedstawia zręcznie oddaną i złożoną bohaterkę, która zostaje porwana przez urok zakazanej namiętności i rozdzierające serce konsekwencje, gdy romantyczna iluzja się rozpada. (Jennifer Chiaverini)
Anglia, Yorkshire, rok 1843. Niezbyt szczęśliwa, w pewnym sensie uwięziona w konwenansach, po śmierci najmłodszej córki Lydia, przenosi całe swoje zainteresowanie na nowego guwernera swojego syna, Branwella Bront?. Młodszemu od niej Branwellowi imponuje zainteresowanie ze strony Lydii. Nie potrwa długo, gdy poddadzą się namiętności. Autorka w wywiadach przyznaje, że książka jest fikcją, ale to, co się w niej dzieje mogło się się faktycznie wydarzyć i jest prawdopodobne. Tragiczna klaustrofobia ograniczonego życia kobiet w dziewiętnastowiecznej Anglii (Andrea Chapin).
Ten romans stał się na tyle głośny, że powstawały na podstawie jego filmy i książki. Stał się motywem wykorzystywanym w literaturze w przypadku jakiegoś ,,brzydkiego związku", który nie powinien mieć miejsca. Tylko patrzeć, a powstałyby kółka dyskusyjne na temat pani Robinson, bo dyskusje toczyły się dość długo między badaczami, a fanami rodziny Bront?. W końcu skończył się tragicznie tak dla jednej, jak i dla drugiej strony. Dla kogo bardziej? Sami się przekonajcie. Lydia Robinson, bohaterka równie namiętna, co wielowymiarowa i złożona. Romans, seks i miłość w jej wielu odmianach, wystarczająco dużo smutku i dramatu, by rywalizować z grecką sztuką - to wszystko jest tutaj. Rezultatem jest pyszna i prawdziwie eskapiczna lektura, która rezonuje lekcją: kobiety są prawdziwymi i niedocenianymi ocalałymi z historii (Katherine J. Chen).
Do dzisiaj używa się tego porównania, gdy kobieta jest starsza. Pani Robinson potrafi przykleić się do kobiety na dobre, zwłaszcza, gdy preferuje młodych mężczyzn.
A jak było w przypadku Lydii? Otóż Lydia była ogromnie samotna w małżeństwie. Mąż jej nie zauważał, zajęty zawsze ważniejszymi sprawami. Dzieci, już nie takie małe - nastoletnie, też miały swoje własne sekrety, którymi niechętnie dzieliły się z matką. Teściowa, wiecznie spoglądająca jej na ręce i obserwująca każdy krok. Jednak nie zauważająca najważniejszego - totalnej samotności Lydii. Branwell stał się dla niej wyzwoleniem/wolnością, powrotem do młodości, dał jej zainteresowanie, którego tak bardzo potrzebowała. Przy nim znów stawała się piękna i atrakcyjna. Która kobieta by się temu oparła? Nie ważna była różnica wieku. Nic nie było ważne. Liczyło się tylko uczucie i bliskość drugiej osoby. Bliskość, której od tak dawna nie czuła.
Nie usprawiedliwiam Lydii, ale świetnie ją rozumiem. Pisarka Molly Greeley pięknie ujęła polecając te książkę i ja podpisuje się pod tym obiema rękoma: ,,Kochanka pana Bront?" oddaje głos kobiecie, która do tej pory była pozbawiona głosu; i w rzeczy samej tysiącom kobiet, których życie, podobnie jak życie Lidii, było tak straszliwie duszące.
Pozycja obowiązkowa dla miłośników świetnej fikcji historycznej.
"Chciałam, żeby miłość była idealnym lustrem, w którym odbijam się ze wszystkimi moimi wadami i całą resztą, a ono wciąż wita mnie z uśmiechem".
Yorkshire 1843 rok, poznajemy Lydie Robinson kobietę, która próbuje dojść do siebie po stracie najmłodszej córki i matki. Lydia jest pozostawiona sama sobie, mąż ją ignoruje, teściowie są nieprzychylni, a nastoletnie dzieci coraz mocniej się buntują. Codzienność Lydie staje się coraz trudniejsza, wręcz beznadziejna, czuje się stłamszona. Brakuje jej swobody i wolności, nienawistna teściowa patrzy jej na ręce, a wszechobecne konwenanse ograniczają na każdym kroku. Niespodziewanie w życiu Lydie zaczyna coś się zmieniać, gdy przyjmują guwernera dla starszego syna. Branwell Bronte jest dość tajemniczym, młodym, przystojnym poetą o zmiennych nastrojach. Niebawem tych dwoje zaczyna łączyć zakazane uczucie.
Do głosu dochodzą silne emocje... Fabuła zajmująco poprowadzona, przenosi nas do XIX wiecznej Anglii. Autorka pięknie pisze, barwnie, lekko, z dbałością o szczegóły. Wyraźnie ukazane emocje, jakie stają się udziałem głównej bohaterki, chwile przepełnione radością i jej cierpienie. To ona dostaje głos, z jej perspektywy toczy się narracja. Widzimy kobietę, która dała się porwać emocjom, zaplątała się w ich labiryncie, zostaje wykluczona, skazana na społeczny margines. Kobietę nieszczęśliwą, otoczonej luksusami, której rola została sprowadzona do żony i matki. Niestety nie polubiłam jej, wzbudzała moją irytację, wydała mi się próżna i egoistyczna.
Wszystko ma swoje konsekwencje. Wyraźnie odczuwamy klimat ówczesnej socjety, narzuconej hierarchii, umiejętnie stwarzanych pozorów. Świat, który ukazuje nam autorka, ze wszystkich stron wywierał presję na kobietach. Miały być uległe i posłuszne we wszystkim mężczyznom. Wszechobecne konwenanse narzucały odpowiednie standardy zachowania. Została im przypisana rola matek, żon, strażniczek domowego ogniska. Jakiekolwiek okazywanie emocji było od razu tłumione, niedopuszczalne, mocno krytykowane przez "strażników" moralności. Poszukiwanie szczęścia, smutek, gorycz, zawiedzione nadzieje. Powielane schematy, brak okazywania czułości i miłości własnym dzieciom, skazywanie ich na ten sam los.
Wciągająca, słodko-gorzka, przepełniona emocjami opowieść. Pozornie lekki romans, który ma ukryte swoje drugie dno. I to przepiękne wydanie, które niezmiennie cieszy. Serdecznie polecam.
,,Kochanka pana Bronte" to w moim odczuciu bardzo smutna historia kobiety, która marzyła o szczęściu. Los jednak chciał inaczej. Jest to opowieść o zakazanym uczuciu, które wpłynęło na rodzinę Bronte.
Lydia Robinson straciła córeczkę, która dawała jej wiele radości oraz matkę. Jej pozostałe dzieci to buntownicy, a mąż nie zwraca na nią uwagi. Lydia wręcz pcha mu się do łóżka i prosi o to, by w jej małżeństwie było tak jak wtedy gdy się poznali. A na dodatek jej teściowa krytykują ją za wszystko. I dlaczego historia ją potępia?
Lydia Robinson to przykład kobiety, którą dzisiaj można spotkać każdego dnia. Jednak to co nas odróżnia, to fakt że żyjemy w innej epoce. Lydia żyła w IXX wieku, kiedy to kobiety miały niewiele do powiedzenia. Miały rodzić dzieci, chodzić w gorsetach i wyglądać pięknie. Nie każda jednak dobrze z tym się czuła. I tak właśnie było z nasza bohaterką, która zaznała odrobinę szczęścia w momencie gdy do Throp Green Hill przybywa młody, przystojny guwerner jej syna, Branwell Bronte, brat Charlotty i Emily. Różnica wieku nie zatrzymała dwójki spragnionych uczucia ludzi.
Książka zdecydowanie należy do tych co czyta się bardzo szybko. Nie jest gruba, napisana jest lekkim a zarazem pięknym językiem oraz zawiera ciekawą choć skandaliczną historię. Na pewno skradnie ona serca tym, którzy lubią czytać powieści sióstr Bronte. Oprócz romansu znajdziemy tutaj obraz minionej epoki. Opis społeczeństwa, tego jak traktowano kobiety.
Na uwagę zasługuje również wydanie tej powieści. Posiada ona piękne złocenia, które przykuwają wzrok.
Jeśli lubicie książki opisujące los ludzi, którzy naprawdę żyli oraz książki, które przybliżają obraz minionej epoki to bardzo polecam ,,Kochankę pana Bronte".
Przeczytane:2024-07-10, Ocena: 4, Przeczytałam,
Jakiś czas temu natrafiłam w sieci na historię pewnej artystki. Dziewczyny pięknej i zdolnej, a przy tym „łamaczki serc”. Zaprzyjaźniła się ona z pewną parą. Tak bardzo zazdrościła im tego, co mają (czytaj: rodziny, miłości, bliskości wsparcia itd.), że ten związek zniszczyła, a przy okazji rozstała się ze swoim partnerem. Poniżej tej opowieści pojawiło się pełno komentarzy typu: „Jaka nieszczęśliwa dziewczyna”. Potrzeba nieustannej atencji, pogoń za tym czego nie miała i ciągłe niezadowolenie sprawiły, że nie była w stanie cieszyć się tym, co już ma. Podobną postać wykreowała Finola Austin w powieści „Kochanka pana Brontë” opisując jeden ze słynniejszych romansów z „angielskiego podwórka”.
Lydia Robinson – piękna, bogata, smutna. Wspaniały przykład tego, jak puste potrafi być życie. Thorp Green Hall, w której mieszkają Robinsonowie, to imponująca posiadłość, ale jej pani snuje się między murami odtrącona, znudzona, zazdrosna. Lydia to nie jest postać do lubienia. Od razu widać, że mamy do czynienia z próżną egoistką bez pasji, a raczej jej pasją jest słuchanie komplementów na swój temat. Natomiast zastanówmy się, czy ówczesnej kobiecie taką pasję mieć wypada (akcja ma miejsce w połowie XIX wieku). Ba, jedna z jej córek kocha konie, co nie jest dla matki powodem do dumy. Zajęciem damy jest prowadzenie domu, a precyzyjniej mówiąc zarządzenie nim. Ma o niego dbać oraz być jego wizytówką, co oznacza, że sama musi się pięknie i godnie prezentować. W tym wszystkim nie ma miejsca na rozwijanie siebie, co z czasem jest bardzo dołujące. Uroda przemija, a przynajmniej traci młodzieńczą świeżość, fascynacja, zalotność z początków małżeństwa gaśnie, w wręcz jest niestosowna, dzieci stają się coraz bardziej samodzielne i ich relacje z rodzicami rozluźniają się. Pani Robinson pozostaje sama ze sobą rozglądając się za jakaś iskrą, która rozpali jej dogasający temperament. I wtedy pojawia się on, Branwell Brontë, niestabilny poeta, żyjący w cieniu swoich wybitnych sióstr. Można się zastanawiać czy jest po prostu nieszczęśliwy czy lekkomyślny. A może wrażliwość i niedocenienie gna go ku destrukcji?
Finola Austin pisząc powieść „Kochanka pana Brontë” zainspirowała się prawdziwą historia i, w ramach fikcji literackiej, podjęła się zrekonstruowania postaci Pani Robinson. Oddała jej głos, dzięki czemu pokazała „kulisy” bycia angielską damą. Zdjęła fasady sztucznych dialogów i uśmiechów, a zostawiła, nieskutecznie tłumione, buduarowe rozgoryczenie. Pustka jaka przepełnia Lydię Robinson jest przerażająca. To jak gloryfikuje to co straciła, to jak zazdrości (uderzyło mnie, że do końca książki wypomina sobie, że nie była tak mądra jak Charlotte Brontë, a jest to przepełnione specyficzna pogardą do słynnej pisarki). Otocznie musi mocno się trzymać, aby pani domu nie wciągnęła go do „czarnej dziury” w jakiej żyje, a Branwell Brontë nie oparł się temu przyciąganiu, a może sam szukał jakiegokolwiek docenienia.
Te dwie postacie krążą wokół siebie w bardzo zgrabnie napisanej powieści. Finola Austin jasno i bez przesadnej dramy kreśli ich stany ducha wplecione w tło, czyli epokę, role społeczne, oczekiwania. Udało jej się wyjść poza ramy powieści obyczajowo-miłosnej, a to dzięki śmiałym wyrazistym bohaterom, których oddarła z masek, jakie przywdziewają na co dzień.