Od najmłodszych lat Maya poświęca ciało i duszę baletowi. Pracując jako solistka w National Dance Company, zwróciła na siebie uwagę najbardziej prestiżowych szkół baletowych. Jednak poważny wypadek położył kres jej obiecującej przyszłości.
Jedyny świat, jaki Maya znała, zawalił się.
Nie jest w stanie ponownie tańczyć zawodowo i musi stawić czoła bólowi, frustracji i poczuciu winy. Babcia, która od zawsze była jej mentorką i prowadziła ją na każdym kroku, teraz się od niej odwróciła. Obwinia ją za to, co się stało, a skoro wnuczka nie może spełnić baletowych ambicji swojej mentorki, to nie jest już jej potrzebna.
Matka porzuciła Mayę, kiedy ta była jeszcze dzieckiem, ale teraz dziewczyna potrzebowałaby jej wsparcia bardziej niż kiedykolwiek. Straciła nie tylko swoją przyszłość, ale również dom i rodzinę.
Kiedy przypadkiem odkrywa fotografię, na której jej mama stoi obok młodego mężczyzny, wszystko się zmienia. Maya wygląda tak jak on! Czy to jej ojciec?
Pod wpływem impulsu postanawia dowiedzieć się prawdy... we Włoszech. Przecież i tak nie ma nic do stracenia!
Gdyby tylko wiedziała, jak bardzo ta podróż odmieni jej życie.
MARÍA MARTÍNEZ to hiszpańska autorka bestsellerów z gatunku New Adult. Uwielbia pisać delikatne i poruszające historie, które zostają z jej czytelnikami na dłużej.
Kocha spędzać czas z przyjaciółmi, książkami i muzyką. Ostatnio cieszy się nowo odkrytą miłością do K-popu i kultury koreańskiej.
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2025-02-26
Kategoria: Dla dzieci
ISBN:
Liczba stron: 416
Tytuł oryginału: Cuando no quandenmas estrellas que contar
"Bo są pociągi, które przejeżdżają tylko raz.
I już nie wracają.
A ty wsiadasz bez wahania, choćbyś wiedziała, że mkną ku katastrofie.
Bo łatwiej żyć, będąc pewnym, co się zdarzyło, niż nie będąc pewnym, co mogłoby się zdarzyć"
Jeden dzień. Jeden dzień może wszystko zmienić. Maya się o tym przekonuje. Balet to jest to co Maya kocha. To czemu poświęciła całe swoje dotychczasowe życie i nie widziała dla siebie innej przyszłości niż tej związaną właśnie z baletem. Jednak jeden wypadek wszystko zmienia, a jej dotychczasowy świat lega w gruzach. Musi pożegnać się z tym co bardzo kocha. Do tego okazuje się, że za chwilę nie będzie miała gdzie mieszkać i jeszcze chłopak ją zdradza. Ale może to wcale nie koniec, a początek czegoś nowego? Czegoś ważnego?
Maya to cudowna i sympatyczna dziewczyna, która kocha balet i poświęciła mu wszystko. Przez całe swoje dotychczasowe życie zmuszana przez babkę do ciężkich treningów i robienia tego czego ona chce. Babcia nawet kontrolowała to ile je i śpi. Wszystko żeby tylko spełnić marzenia za pośrednictwem wnuczki. Na koniec Maya i tak zostaje sama. Babka obwiniła ją o wypadek i można powiedzieć, że wręcz wyrzuciła z domu. Okropna kobieta. Jak można kogoś obwiniać za wypadek, na który nie miało się wpływu? Było mi żal dziewczyny, bo Maya nigdy tak naprawdę nie była wolna, zawsze robiła wszystko pod dyktando babki. Potrzeba miłości powodowała, że robiła wszystko co ona od niej chciała. Aż do czasu. Pewna przypadkowa fotografia staje się początkiem zmian w życiu dziewczyny. Wyrusza na poszukiwania pewnej osoby.
"- Któregoś dnia odkryjesz swoje skrzydła i polecisz daleko.
- Dokąd?
- Dokąd tylko zechcesz, to nie miejsce jest najważniejsze. Najważniejsze jest, żebyś była wolna"
Maya zaczyna nowe życie. Udaje się do Włoch, a tam bardzo szybko trafia na wyjątkowe osoby. Już pierwszego dnia poznaje Lucasa, a za jego zasługą inne osoby. To było piękne obserwując jak bardzo się zmienia. Pierwszy raz czuje się potrzebna. Pierwszy raz czuje się, że ma osoby, którym na niej zależy. Ma rodzinę. Czuje się kochana. Dosłownie przez całą lekturę czuć było tą rodzinną atmosferę. Te wsparcie i sympatię. Nikt od Mai niczego nie wymaga i nie ocenia jej. A ona po raz pierwszy czuje się swobodnie. Po raz pierwszy czuje, że komuś na niej zależy. Dużą rolę w jej życiu odgrywa Lucas. To on pokazuje jej wiele nowych rzeczy. Dzięki niemu doświadcza wielu nowych dotychczas jej nieznanych rzeczy. Próbuje tego, co kiedyś nie było jej dane. Chłopak staje się dla niej bardzo bliski. Zresztą z wzajemnością. Zaczyna pojawiać się pomiędzy nimi uczucie. Czuć, że już od samego początku coś ich do siebie przyciąga.
"Nauczył mnie, że istnieją podróże bez celu.
I że tym celem jest sama podróż.
Bez mapy. Bez kompasu. Bez gwiazd przewodnich.
Bo nieważne jest, jaką wybierzesz drogę.
Ani czy spędzisz życie, podróżują "donikąd".
Ostatni przystanek zawsze będzie twój.
Twoje przeznaczenie"
Ale co z poszukiwaniem? Czy Maya odnalazła osobę, którą szukała? Wyjawienie prawdy staje się kwestią drugorzędną. Bo czy to wszystkiego nie zepsuje? Może lepiej zachować to w tajemnicy? Ale to nie jest tak, że tajemnice i tak szybko wychodzą na jaw?
Nadchodzą chmury. Lucas ma swoje własne problemy, z którymi musi sobie poradzić. Tylko czy da radę? Byłam zaskoczona tym jak pod wpływem pewnych osób się zmienia. To było dosyć szokująca zmiana. Czy da radę uwolnić się od przeszłości?
Kiedy Lucas mierzy się ze swoimi problemami to w tym czasie Maya podejmuje bardzo ważną decyzję. Decyduje się skonfrontować ze swoją przeszłością. Czy jej się to uda?
Przez całą lekturę czuć rodzinną i sielską atmosferę. Jednak oczywiście nie brakuje tych trudniejszych tematów. Ja tę książkę wręcz uwielbiam. Coś w sobie ma, że nie potrafiłam się od niej oderwać a każdy kolejny rozdział miał już być tym ostatnim. Tak się jednak nie dało. Jest to historia pełna miłości, przebaczenia, poszukiwania siebie samego, poszukiwania szczęścia i tego, że rodzina to nie tylko więzy krwi. Nie brakuje tu podejmowania trudnych decyzji, momentów wzruszeń czy smutku. Widać bardzo dużą zmianę jaka dokonała się w bohaterce. Od osoby wręcz niepewnej siebie, uważającej za niegodną się miłości do osoby, która uświadomiła sobie, że na nią zasługuje.
Nie wszyscy bohaterzy wzbudzają sympatię. Oczywiście babci nie polubię i nie do końca również moją sympatię wzbudziła matka dziewczyny. Mimo, że sama miała problemy, to jednak nie potrafię zaakceptować to w jaki sposób postępowała ze swoją córką. Zostawiała ją ze swoją matką, wiedząc jaka ona jest?
"Kiedy zabraknie nam gwiazd do zliczenia" pięknie się prezentuje. Nie tylko ma cudowną treść, ale również wygląd. To cudowna lektura, do której z pewnością nie raz będę wracać. Już nie raz wracałam. Atmosfera, opisy powodowały, że aż mam ochotę udać się w taką podróż. Autorka ma bardzo przyjemny styl pisania, że wręcz nie da się oderwać. A znaczenie tytułu? Piękne. Bardzo polecam, miłego!
Byliście kiedyś we Włoszech? A może zamierzacie się tam wybrać?
Ja lata temu miałam okazję spędzić tam miesiąc na praktykach. Do tej pory mile wspominam ten czas, tamtejszą kulturę, zwyczaje i piękne krajobrazy. Dzięki książce ,,Kiedy zabraknie nam gwiazd do zliczenia", z którą dziś do was przychodzę, mogłam na te kilka godzin wrócić w to znane, aczkolwiek tak odległe mi miejsce.
,,W tym momencie jeszcze tego nie wiesz. Nigdy nie wiesz. Nikt nie rozpoznaje tej chwili, która zmieni życie na zawsze. To się po prostu zdarza, moment mija i wszystko toczy się dalej, jakby nic się nie stało. A jednak się stało. Coś się zmieniło i nie ma już powrotu.
Tak samo nikt nie rozpoznaje osoby, której przeznaczeniem jest zmienić ciebie na zawsze. To po prostu ktoś, kto pojawia się któregoś dnia, nieoczekiwanie, i na ciebie patrzy. W tamtej chwili jeszcze tego nie wiesz, ale coś się zdarzyło. Źrenice się rozszerzają. Przenika cię dreszcz. Spojrzenie się przeciąga. Niedostrzegalne drobiazgi, które przypisujesz innym przyczynom, są początkiem czegoś ważnego. Czegoś, co może cię uratować albo pogrążyć. Bo są fale, które wynoszą cię na ląd, i takie, które ciągną w głąb morza."
Po powieść Marii Martinez sięgnęłam we współpracy barterowej z @youandyabooks. Jest to historia, która mnie rozczuliła, poruszyła te najbardziej skrywane zakamarki mej duszy. Mimo że nie wszystko mi się w niej podobało, muszę przyznać, że zostanie w moich wspomnieniach na długo. Poznajemy tu Mayę, która od najmłodszych lat trenowała balet. Kiedy po wypadku doznaje trwałej kontuzji, jej świat się sypie. Samotność i odrzucenie nie są jej obce, ale w tej chwili cios zadają jej osoby, dla których od zawsze chciała być ważna, chciała dla nich coś znaczyć. Zdradzona, opuszczona i wyrzucona z domu, z pieniędzmi od dziadka, wsparciem emocjonalnym od najlepszego przyjaciela i tajemniczym zdjęciem znalezionym w starej pozytywce, udaje się do Włoch w poszukiwaniu ojca, który do tej pory nie zaistniał w jej życiu. Czy kilka niejasnych poszlak i garstka informacji zdoła zaprowadzić ją do celu? A co, jeśli prócz rodzinnych korzeni uda się odnaleźć dziewczynie również miłość? Maya już pierwszego dnia w Sorrento spotyka na swojej drodze Lucasa. Od początku jakaś niewidzialna siła przyciąga ich do siebie, a los sprawia, że ich ścieżki zdają być się nierozerwalne. Przynajmniej z początku. Autorka wątek romantyczny poprowadziła w doskonały sposób, przy pomocy takich motywów jak: slow burn oraz strangers to lovers. Relacja między tą dwójką tworzy się stopniowo, a uczucie rodzi powoli, choć od początku nie brakuje tu chemii, ukradkowych spojrzeń oraz uroczych momentów. Zarówno Maya, jak i Lucas zostali doświadczeni przez życie już w tak młodym wieku, tkwiąc w toksycznych stosunkach rodzinnych. Na przykładzie których Maria Martinez idealnie pokazała, że od pewnych trudności, bolesnych wydarzeń nie wystarczy uciec, by domknąć je i całkowicie za sobą zostawić. Przepracowanie niektórych spraw wymaga wiele czasu, a w pewnych sytuacjach popełnienia tych samych błędów, by móc wyciągnąć odpowiednie wnioski. W tym przypadku brakowało mi w niektórych momentach narracji z perspektywy Lucasa, by lepiej poczuć jego rozterki i emocjonalne zmagania z cieniami, jakie mu po sobie pozostawiła przeszłość. Ponieważ moim zdaniem ten wątek miał spory wpływ na przebieg fabuły. W pewnym momencie zaczęła mnie przytłaczać ilość bohaterów. Co poniektórzy zostali stworzeni do odbycia roli w jednej scenie, która zresztą nie wnosiła niczego znaczącego do tej historii. Sam pomysł na przedstawienie motywu found family bardzo mi się podobał. Grupa ludzi zamieszkujących dom w Sorrento stała się głównej bohaterce bliższa przez tak krótki okres czasu, niż jej krewni w ciągu całego jej życia. Niemniej jednak nadal uważam, że nie było potrzeby tworzyć aż tylu pojedynczych i ulotnych postaci, których ja osobiście ledwo co pamiętam. Jeżeli chodzi o sam przekaz, ten we mnie uderzył z największą siłą, nie szczędząc mi łez. ,,Kiedy zabraknie nam gwiazd do zliczenia" to idealna powieść dla tych, którzy lubią wzruszające historie, pełne dylematów, opowiadające o bohaterach szukających drogi prowadzącej do zrozumienia i akceptacji samego siebie.
Wrażliwy chłopak i krucha, a zarazem niezwykle silna dziewczyna, życiowe traumy i niewyjaśnione demony przeszłości. Harper zaplanowała swoje życie w najmniejszym...
Przeczytane:2025-03-04, Ocena: 6, Przeczytałam,
Śledzenie losów bohaterów sprawia przyjemność tylko wtedy, gdy są w stanie wywołać we mnie dużo emocji. Gdy ich podróż zwana życiem, jest pełna nieoczekiwanych zdarzeń, wzlotów i upadków, skrajnych emocji i tak bardzo bliska realizmu. Dodatkowym smaczkiem jest odkrywanie przeszłości, swojego "ja" i także osób najbliższych bohaterowi.
"Kiedy zabraknie nam gwiazd do zliczenia" jest właśnie taką podróżą. Młoda dziewczyna o imieniu Maya poświęciła całe dotychczasowe życie baletowi. Dzięki ciężkiej pracy, talentowi i potencjałowi miała możliwość zajść naprawdę daleko. Niestety wypadek, któremu uległa, zniwelował jej plany. Zostając bez domu, odrzucona przez bliskich szuka swojego miejsca na ziemi, ale również chce odkryć prawdę na temat mężczyzny, który mógłby być jej ojcem. Znalezienie fotografii popycha ją do odszukania mężczyzny.
Maria Martinez napisała powieść sięgającą naprawdę głęboko do ludzkiego serca. Jest to przede wszystkim historia refleksyjna, skłaniająca do przemyśleń nad swoim życiem. Zwraca uwagę, by nie poddawać się, mimo trudności, które spotyka się na swojej drodze. By walczyć o marzenia, realizować się w tym, czym jest się dobrym, a jeśli napotka się przeszkodę, obejść ją lub podążyć inną drogą. O relacjach rodzinnych, które mają różne oblicza. O trudnych wyborach, które dokonuje się kierując się zasadą "dla jej/jego dobra", choć wcale nie jest powiedziane, że tak właśnie będzie. O niespełnionych ambicjach, które narzuca się drugiej osobie, karząc ją przy tym swoim zachowaniem. O przyglądaniu się z boku cierpieniu, przymykając oko, będąc tym samym współwinnym. O zależności od rodziny i trudach spełnienia ich oczekiwań.
"Kiedy zabraknie nam gwiazd do zliczenia" poznajemy z persektywy głównej bohaterki. Jesteśmy świadkami jej przemiany, przemyśleń, wahań co do dalszego postępowania. Odczuwamy jej emocje i kibicujemy, zwłaszcza poznając historię jej kariery baletowej i związanej z tym presji, którą narzucała babcia. Motyw romansu bardzo mi się podobał, ponieważ był nienachalny, rozwijał się pomału i naturalnie. W dodatku podróże między Hiszpanią i Włochami wywołują chęć wyjazdu na wakacje i współdzielenia doznań związanych z pięknym krajobrazem, jedzeniem i serdecznych ludzi.
Kończąc tę książkę miałam poczucie, że to naprawdę dobra historia. Taka, przy której się odprężasz, przenosisz do innego świata, jednocześnie odczuwając realizm sytuacji. Maria Martinez ma lekkie, przyjemne pióro, dzięki czemu płynie się przez historię Mayi. "Kiedy zabraknie nam gwiazd do zliczenia" wywarła na mnie pozytywne wrażenie i dlatego bardzo Wam ją polecam!