Książka trochę nietypowa bo to co się dzieje pomiędzy bohaterkami, to dialogi. Mimo tych słownych przepychanek, książka zawiera trafne chociaż subiektywne opinie o współczesnym życiu. Wszystko okraszone jest niebanalnym humorem wszystkich pan wielbiących kawusię......i życie, co wyraźnie widać.Książka jak książka po prostu musi trafić w potrzeby czytelnika. Generalnie doszukuję się analogii stylu jaki reprezentuje Pani Joanna Chmielewska? W mój gust,książka trafiła bezbłędnie.Może dlatego, że też jestem emerytką co na laurach nie siedzi, bez kawy się nie obywa, bo ją lubi i potrzebuje. Jeśli mam jakąś pretensję, to o to, że wszystko jest "jednym ciurkiem" .Ale to potęguje efekt mobilności pań podróżujących, ratujących, flirtujących i robiących 10000 innych rzeczy dobrych dla duszy i ciała. Chętnie przeczytam dalsze losy Emilki, Antka/chyba jakieś będą????/i całej reszty.
Informacje dodatkowe o Kawowe biuro matrymonialne:
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Data wydania: 2012 (data przybliżona)
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
978-83-7805-198-5
Liczba stron: 377
Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Przeczytane:2012-12-01, Ocena: 2, Przeczytałam, Debiut powieściowy,
Już dawno tak się nie zmęczyłam przy czytaniu książki. Szczęśliwie dobrnęłam do końca, chociaż kusiło mnie aby definitywnie przerwać lekturę. Miałam jednak nadzieję, że w końcu coś zacznie się dziać. Ale od początku…
Zaintrygował mnie opis na okładce zaczynający się od słów:
„Zapraszamy w podróż po smakach, uczuciach i… Polsce” i spodziewałam się przyjemnej lektury, która przeniesie mnie w ciekawe zakątki aby towarzyszyć bohaterom w ich życiu. Zawiodłam się!
„- Wiecie, jakby ktoś patrzył na nas z boku, toby mu wyszło, że tylko jemy, pijemy i wspominamy”
Ta zacytowana konkluzja pochodzi z fragmentu rozmowy bohaterek i niestety w ogromnej części oddaje istotę tej powieści.
Jest to książka o kobietach z mężczyznami w tle…
Anna i Bogusia to matka i dorosła córka, szczęśliwe mężatki, które są energicznymi kobietkami mającymi ogromną słabość do kawy. Są wręcz uzależnione od tego napoju i nie ma dnia kiedy by sobie odmówiły filiżanki „małej czarnej” ( choć może nie zupełnie czarnej, bo zabielonej mleczkiem 😉 ). Niebawem dołącza do nich przyjaciółka Anny zza oceanu – Emilia, która przylatuje do Polski na urlop. Przez pierwszych 160 stron matka z córką domagają się od przyjaciółki wspomnień i anegdot z jej życia. Opowieści te są wprost wymuszane na Emilii, która niby to broni się przed wynurzeniami, ale w końcu za każdym razem ulega. Zapewne miało to zagwarantować czytelnikowi większą dawkę humoru, ale okazało się naiwne i nieciekawe. Sam sposób snucia wspomnień przez Emilkę również pozostawia wiele do życzenia…
Miałam nadzieję, że może akcja trochę się rozwinie, kiedy nasze bohaterki wyruszą na kilka dni na Mazury, jednak i wtedy w powieści niewiele się zmienia, dochodzi jedynie wątek usilnego zeswatania owdowiałej przed laty Emilii i znalezienia jej partnera życiowego. I znów naiwne i wymuszane sytuacje, które chwilami są irytujące nie tylko dla zainteresowanej, ale również dla czytelnika.
Czy przyjaciółkom uda się znaleźć Emilce mężczyznę na resztę życia?…
Kawa leje się strumieniami, jakby był to sok pomarańczowy, a anegdoty często wcale nie śmieszą. Można znaleźć kilka zabawnych momentów, ale bledną one na tle innych, czasem wręcz żenujących, wypowiedzi.
Choć bohaterki to w gruncie rzeczy dobre kobiety gotowe nieść pomoc, zarówno znajomym, jak i obcym, w każdej sytuacji, dla mnie pomimo dorosłego wieku są infantylne, wścibskie i naiwne.
„Kawowe biuro matrymonialne” to powieść zdecydowanie dla kobiet, ale nie należy się po niej spodziewać interesującej, wartkiej akcji, ani ciekawych bohaterów. Dla mnie to takie czytadło dla zabicia czasu – nic więcej.