Kiedy zwykła podróż zmienia się w podróż życia
Trzydziestoletnia Ida jest pracoholiczką i właścicielką niewielkiej firmy marketingowej. Wraz ze swoją dziewczyną, beztroską artystką Salmą, i psem Pędzelkiem żyją na krakowskich przedmieściach. Kobiety są ze sobą już lata, ale mają wrażenie, że przez ten czas oddaliły się od siebie. Pewnego dnia Salma wpada na pomysł, aby zmienić ich najbliższe tygodnie w przygodę – kupuje kamper i namawia Idę do caravaningu. Ta z trudem się zgadza, nie rozumie jednak postępowania partnerki.
Kobiety podróżują od Krakowa do Borów Tucholskich. Podczas objazdu po kraju zaczynają dostrzegać, że ich związek został wystawiony na próbę. Kiedy dojeżdżają do Wiśnicy, na obydwie czeka ogromne, emocjonujące zaskoczenie.
„Kamper” to obyczajowa, jedyna w swoim rodzaju tęczowa książka polskiej autorki o wieloletniej więzi między paniami. To powieść drogi, pokazująca, jak mało mamy czasu na realizację swoich marzeń i planów. To w końcu pozycja dla wszystkich nieheteronormatywnych kobiet, które tęsknią za literaturą o nich i dla nich.
Wydawnictwo: b.d
Data wydania: 2020-09-27
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 0
Tytuł oryginału: Kamper
Język oryginału: polski
PODRÓŻ ŻYCIA
Przy poszukiwaniach jakiegoś niezbyt długiego audiobooka do posłuchania podczas podróży zdecydowałam się na "Kampera" Angeli Węckiej. Skusił mnie po pierwsze sam tytuł, a po drugie fakt, że książka została określona jako powieść drogi. Nie wnikając zbytnio w szczegóły pomyślałam, że będzie to idealna historia dla mnie. Niestety pomyliłam się...
Mając w pamięci przecudną "Dziką drogę" Cheryl Strayed, czy choćby interesujący pięcioczęściowy cykl R.P. Evansa "Dzienniki pisane w drodze" miałam nadzieję właśnie na jakąś ciekawą podróż kamperem po Polsce. I rzeczywiście główne bohaterki Ida i Salma decydują się na wycieczkę z Krakowa na zachód i potem na północ nowo zakupionym kampowozem. Ida jest właścicielką firmy marketingowej, osobą pragmatyczną i racjonalną. Salma to jej kompletne przeciwieństwo. Utalentowana malarka, spontaniczna i często chodząca z głową w chmurach jest autorką pomysłu na tę, z pozoru tylko zwyczajną, podróż. Jak wiemy przeciwieństwa się przyciągają, toteż obie kobiety nie tylko przyjaźnią się od lat, ale także są w sobie zakochane...
Angela Węcka napisała tęczową historię, w której starała się pokazać marzenia i plany pary trzydziestolatek, które noszą w sobie pewne traumy z lat dzieciństwa i wczesnej młodości. Nieakceptowane przez najbliższe otoczenie, wytykane przez sąsiadów rozpoczęły wspólne życie w dużym mieście mając nadzieję na spokojne i szczęśliwe życie według własnych potrzeb i upodobań. Los jednak nie okazał się łaskawy i nie szczędził bohaterkom przykrych niespodzianek. Właśnie te zaskakujące zwroty były najlepszymi fragmentami całej opowieści.
Fabuła książki i sam pomysł wydał mi się intrygujący. Jednak zdecydowanie zawiodło wykonanie. Tematy, przede wszystkim te trudne i niewygodne zostały potraktowane bardzo pobieżnie. Autorka dosłownie prześlizgnęła się po nietolerancji, alkoholizmie, ciężkiej chorobie - problemach, które powinny pochłonąć niemal całą jej uwagę i wywołać określone emocje. Ja ich kompletnie nie odczułam.
"Kamper" niestety nie ma wiele wspólnego z powieścią drogi, może poza przemieszczeniem się z miejsca na miejsce. Przystanki w tej wycieczce powinny nas zainteresować na tyle, żebyśmy mieli ochotę odwiedzić poszczególne miejscowości, a może nawet wybrać się w podróż śladami Idy i Salmy. Tak się jednak nie stało, gdyż Angela Węcka nie potrafiła odpowiednio zachęcić czytelnika.
Z wiadomości od autorki zamieszczonej na samym końcu audiobooka i skierowanej bezpośrednio do czytelnika dowiadujemy się, że książka powstała w 2020 roku i jest czwartą powieścią napisaną ciągu tych dwunastu miesięcy. Powiem szczerze, że te słowa mnie zszokowały, ale też wyjaśnieniły mi wszystkie wątpliwości. Otóż moim zdaniem nie można napisać wartościowej powieści, kiedy robi się to taśmowo i bez odpowiedniego przemyślenia, przygotowania i zaangażowania. Te etapy wymagają czasu. Sam pomysł i posklejanie w całość kolejnych zdarzeń niestety nie wystarczy. Efekt jest taki, że mamy brak emocji, brak głębi i brak ciekawych wrażeń.
Już "Ładunek emocjonalny", po który sięgnęłam wcześniej był właśnie taki niedopracowany, ale miałam nadzieję, że to tylko wypadek przy pracy. Niestety "Kamper" wypadł jeszcze słabiej. Po takiej informacji od autorki jestem pewna, że nie skuszę się już więcej na żadną książkę Angeli Węckiej. To nie moja bajka. Szkoda czasu. Ja jednak oczekuję od literatury trochę więcej...
Czas pędzi nieubłaganie. Obłożeni licznymi obowiązkami dnia codziennego, często nie dostrzegamy jego upływu. Działamy mechanicznie, pochłonięci własnymi sprawami, pragnąc tylko zamykać listę spraw i osiągać przy tym liczne sukcesy. Niejednokrotnie uczeni od małego, że ciężka praca popłaca, zaczynający dostrzegać prawdziwość tych słów, po prostu wolimy skupiać się na czymś, co mamy w zasięgu wzroku i rąk. Tylko czy taki wyścig o lepsze wyniki, czy coraz to lepsze doświadczenia bywa zdrowe? Choć wnosi wiele pozytywów do życia, to też odbiera większość dóbr. Nieraz przez pracę zdarza nam się ignorować najbliższych, łaknących kontaktów z nami. Wiecznie znajdujący wymówki, łamiemy multum serc i przyrzeczeń, gdzie ten dźwięk dociera do uszu ze sporym opóźnieniem. A więc co by było, gdyby choć na chwilę pozostawić cały świat za sobą, chwycić byka za rogi i podążyć zupełnie inną ścieżką, oddając w ręce ślepego losu? Zdołamy pokonać pracoholizm?
USIĄDŹ WYGODNIE. ZAPNIJ PASY. A TERAZ PATRZ, JAK ZOSTAWIAMY WSZELKIE TROSKI ZA SOBĄ.
Podróżowanie od zawsze kojarzyło mi się z czymś spokojnym, a zarazem szalonym. Z jednej strony przebywasz setki kilometrów, chłonąc krajobrazy wyskakujące zza okien, gdzie z drugiej zdarza się popędzić w zupełnie innym kierunku, niż zakładaliśmy. Podróże również mocno nas kształcą i otwierają oczy na wiele spraw, dlatego też wyraźnie czułam, co się tutaj święci. Zapracowana Ida oraz jej często bujająca w obłokach ukochana Salma nie bez powodu zajęły wygodne miejsca w kamperze. Wiadomo, sam opis wyraźnie wskazuje na ten element, lecz i tak mocniej się to odbiera, kiedy tylko zaczynamy lekturę. Wraz z nieświadomymi tego, co na nie czeka bohaterkami odwiedzamy liczne zakamarki w Polsce, stając się przy tym skrytym obserwatorem licznych rozmów oraz rozterek, jakie narastały w głowach. Oczami wyobraźni widziałam każdy skrawek ziemi, na której spoczęły ich stopy, doglądając również, jak pozornie prosta wycieczka przeobraża się w coś innego. Posiadającego większą głębię. A Angela Węcka nie zamierzała zaprzestać knucia. Pod osłoną przepięknych wspólnych chwil, wplatała emocjonalne, uderzające w serca dramatyczne nuty, przez co czuło się też poddenerwowanie. Różnorakie barwy długoletniego związku bywały zagrożone licznymi zerwaniami chmur, gdzie gradobicia pragnęły zniszczyć coś, nad czym Ida oraz Salma pracowały przez lata. Po prostu wiecznie coś wisiało w powietrzu, tym samym czujność wzrastała, nie zezwalając na chwilę braku koncentracji. Autorka kąsała równo, nie zbaczając na środki. Choć dość szybko rozszyfrowałam jej plany, to i tak dalej umiała grać na uczuciach, nie zezwalając na to, bym zdobyła nad nią przewagę. Kiedy tylko próbowałam zadrzeć nosa, obrywałam w niego kolejną dawką wzruszeń i tajemnic, przy czym pochylałam głowę. Taka drobna książka, a tak oddziałuje na człowieka...
Krajobrazy. Dziewczęta odwiedziły wiele malowniczych miejsc, gdzie z każdego wyjeżdżały bogatsze o kolejne doświadczenia. Sama dzięki temu poznałam nazwy miejsc, które sama chętnie bym odwiedziła, ponieważ… czuję niedosyt. Autorka dość mocno skupiła się na więzi bohaterek, przez co – z bólem serca – stwierdzam, iż zabrakło nam tutaj miejsca na bogatsze opisy. Dodatkowe wycieczki czy zdarzenia, które pomogłyby znacznie mocniej uwydatnić tło całej powieści, nadając jej kolejnych barw. Z opisów dało się odczuć to piękno, nasze panie nie zapominały o komplementacji, ale tutaj brakowało mi przede wszystkim równowagi. Znam już przyczynę, dlaczego wyszło tak, a nie inaczej, dlatego wyjawię ją tutaj, ujawniając co nieco: nie trzeba bać się eksperymentować ze słowami. Zawsze można poddać tekst surowej korekcie, jednakże część i tak by pozostała, ciesząc oko.
PODSTAWĄ W ZWIĄZKU JEST PRZEDE WSZYSTKIM ZAUFANIE…
Po zapoznaniu się z dwiema bohaterkami i możliwością zanalizowania sobie wszystkiego za i przeciw doskonale wiem, że najlepiej dogadałabym się z Idą. Choć jej pracoholizm mógłby nieco odrzucać człowieka, bo miałby wrażenie, iż ma do czynienia z twardą, antyspołeczną kobietą, pragnącą jedynie wspinać się po szczeblach kariery, to jednak wyczuwałam od niej multum wrażliwości. Niepewne siebie i swojej wartości, gotowa poświęcić wiele, aby uszczęśliwiać bliskie osoby, kobieta niejednokrotnie bardziej do mnie przemawiała, niżeli Salma. Salamandra (ha, pełne imię!) wydawała mi się zbyt… lekkomyślna, a zarazem próżna. Choć imponowała mi jej dusza artystki oraz umiejętność wynajdowania pozytywów w każdym koszmarze, to i tak bolało mnie to, jak bardzo pragnie stawiać tylko i wyłącznie na swoim. W moim odczuciu nieraz chciała po prostu czuć się kimś znacznie lepszym, przez co Ida nieco na tym traciła. Dlatego pragnęłam, aby jej partnerka porzuciła kokon i stanęła prosto, wreszcie przeciwstawiając rządom ukochanej. Jednakże wiedziałam, iż ten związek był strzałem w dziesiątkę. Każda z pań miała swoje wady i zalety, gdzie pięknie się uzupełniały. Widać było, że to, co je łączy, nie jest żadnym wymysłem. Wręcz cuchnęły miłością, jaką się wzajemnie obdarzały!
Podsumowując. Już we wstępie wspomniałam o tym, jak często ignorujemy pędzący czas, zapatrzeni w swoje obowiązki, co owocuje utratą kontaktu z najbliższymi, zaniedbywaniem ich. „Kamper” wyraźnie pokazuje, że to nie prowadzi do niczego dobrego, dlatego warto porzucić swój mały zakątek, w którym doskonale się izolujemy, aby dojrzeć też innych oraz zrozumieć, jak bardzo ich krzywdzimy. Pieniądze są ważne w życiu, bo pozwalają zapełnić żołądki, zapewnić dach nad głową oraz dostarczyć odpowiednie media, ale czy rodzina i przyjaciele również nie zajmują sporego miejsca w sercu? Nie można ich odstawiać na dalszy bok. Trzeba umieć pogodzić obie te rzeczy, bo nigdy nie wiemy, jak nasze życie się potoczy. Skąd ta pewność, że gdy następnego dnia otworzymy oczy, ta druga osoba nadal będzie czekać?
„Kamper” ujmuje, wzrusza i skłania do refleksji, a także dobitnie uświadamia, że przede wszystkim KAŻDY ma prawo kochać po swojemu!
Piękna książka o miłości dwóch kobiet, które są w wieloletnim związku. Mało jest na rynku takich książek. Szkoda tylko, że "Kamper" kończy sięw taki smutny sposób...
Przez żołądek do... łóżka. A może i do serca. Kto wie?On, Artur Ostry, jest właścicielem sieci doskonałych restauracji, które słyną z dań...
Cześć, tu Nina. Piekę w kuchni Ostrego najlepsze ciasta i ciasteczka. Moją specjalnością są kruche słodkości, obtoczone w czekoladzie i w liofilizowanych...
Przeczytane:2024-02-29, Ocena: 3, Przeczytałam, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2024, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2024, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2024 roku,
[Reklama] Wydawnictwo Spisek Pisarzy
Kamper daje wolność. Wolność i niezależność. Ale czy tylko o to chodzi wyruszając nim w podróż?
Przyznam się szczerze, że to była moja pierwsza styczność z relacją damsko-damską. Nie przypominam sobie, abym coś w tym temacie dotąd czytała. Męska była na bank.
Od samego początku z lektury wyziera jakaś melancholia. Coś, co na bank wybuchnie i pozmiata po sobie wszystko zostawiając pył. I cały czas w mojej głowie to wrażenie było podczas czytania lektury.
Mamy tutaj dwie młode kobiety, które się pokochały. Nie znajdziemy tu natomiast scen erotycznych. Będziemy się przyglądać ich relacji i samej podróży. Tym wszystkim przeszkodom, z jakimi przyjdzie im się zmierzyć. Mamy codzienność ale także retrospekcje z przeszłości i nutę tajemnicy, która budzi niepokój.
Powieść czyta się szybko. Relacja bohaterek była pokazana ciepło i tak zwyczajnie. Też to, jak taki związek jest widziany oczyma innych ludzi. Ta książka zawiera w sobie dużo różnorakich emocji. Na pewno mnie zaskoczyła fabułą i całą prawdą.
Jeśli chodzi o samą książkę natomiast - zbyt duża czcionka jak dla mnie. To od razu rzuca się w oczy. Plus natomiast za detale w środku. To wartościowa książka i myślę, że warto po nią sięgnąć, choć finalnie mnie nie porwała. Trochę zbyt mało rozbudowana fabuła i sama problematyka głównej bohaterki ale pomysł fajny.
Polecam