Są takie historie, które zostają w nas na zawsze.
Są takie osoby, których nigdy nie zapominamy.
Ja już nie czekam. Chwytam każdy dzień i się do niego uśmiecham. Wierzę, że będą w nim cudowne chwile.
Ile razy zadawali sobie pytania jak potoczyłoby się ich życie, gdyby nie wojna?
Adela, Franciszek, Janek, Rachela, Joachim i Sabina mieli wielkie plany i marzenia. Przeżywali pierwsze miłości i prawdziwe przyjaźnie. Nie było ważne, że ktoś ma nazwisko żydowskie, niemieckie czy polskie. Po prostu byli przyjaciółmi. Wojna zmieniła wszystko. Wiele lat później, wnuczka Adeli, Justyna, przeżywa kryzys małżeński. Dopiero wówczas poznaje historię swojej babki i jej przyjaciół. Historię, która zmienia ją na zawsze.
Wzruszająca opowieść o różnych obliczach miłości wykradzionych wojnie, życiowych wyborach i rodzinnych tajemnicach, które wpływają na nas bardziej niż myślimy.
Bo to, kim jesteśmy nie zależy wyłącznie od naszych genów, czy wychowania, ale również od przeżyć naszych przodków. Od wszystkich tajemnic, które krążą w naszych rodzinach do kilku pokoleń wstecz.
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2019-05-15
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 520
Mieliście kiedyś tak, że po przeczytaniu pierwszej strony książki wiedzieliście, że będzie ona całkowicie wyjątkowa. Mnie się to właśnie przytrafiło przy powieści Magdaleny Witkiewicz "Jeszcze się kiedyś spotkamy", która była niezwykłe melancholijną, a zarazem niezwykłą opowieścią o miłości, o rodzinie, o przodkach i o ich tajemnicach, mających ogromny wpływ na dalsze życie bohaterów.
"Jeszcze się kiedyś spotkamy" to historia kilkorga przyjaciół: Adeli, Franciszka, Janka, Racheli i Sabiny, którzy mieli wielkie marzenia i plany. Przeżywali pierwsze miłości i prawdziwe przyjaźnie do czasu, aż wojna przekreśliła ich spokojne i szczęśliwe życie. Każdy z nich musiał zmierzyć się z wojenną codziennością i odnaleźć w tym wszystkim chęć do życia i budowania rodziny. Wojna zmieniła wszystko, ale ich przyjaźń przetrwa nawet najgorsze chwile. Wiele lat później, wnuczka Adeli poznaje historię swojej babci i jej przyjaciół, a poznana opowieść całkowicie zmienia jej podejście do życia. Od tego momentu zacznie wierzyć, że życie trzeba brać po prostu takim, jakie jest.
Autorka stworzyła niezwykły klimat, przepełniony młodzieńczymi marzeniami i uroczymi miłostkami. Historia jest w tematyce wojennej, często łamie serce i wywołuje łzy. Przeżywałam wraz z bohaterami ich rozterki i trudne wybory życiowe. Akcja toczy się dwutorowo, bo z jednej strony poznajemy przeszłość, czyli życie głównych bohaterów podczas wojny i teraźniejszość, kiedy to wnuczka Adeli stara się poznać historię swojej babci. Bardzo urzekło mnie to, że ta opowieść inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami z życia autorki, dlatego dzięki temu odbieramy tę historię tak dotkliwie. Autorka napisała piękna książkę, którą teraz będę wszystkim polecać.
Miałam okazję poznać tylko jedną książkę tej autorki - "Po prostu bądź", a zapewniam was, że do dziś bardzo miło ją wspominam. Niesamowicie urzekł mnie styl pisania autorki, który jest lekki i po prostu dobrze się czyta książki pani Magdaleny. Z reguły nie sięgam po książki polskich autorów, z wyjątkiem Jakuba Małeckiego, tak teraz wiem, że pani Magdalena Witkiewicz jeszcze u mnie zagości, ponieważ jestem ogromnie ciekawa jej innych historii.
Podsumowując: historia zawarta w "Jeszcze się kiedyś spotkamy" Magdaleny Witkiewicz uświadamia nas, jak bardzo musimy docenić to mamy i że nie należy czekać na lepsze jutro, bo to jutro może nigdy nie nadejść, tylko należy czerpać z życia wszystko co tylko nam oferuje, a co najważniejsze nie bać się po to sięgnąć, bo to często strach powoduje, że odkładamy wszystko na potem, przesypiając nasze najlepsze chwile, które już mogą się nie powtórzyć. Także czytajcie tę niezwykłą powieść i odnajdźcie w niej sens. Jest wzruszająca i piękna. Musicie ją poznać.
"Jeszcze się kiedyś spotkamy" jest powieścią, która skłania do refleksji nad kilkoma ważnymi tematami. Czy powielamy błędy naszych przodków? Czy miłość bezwarunkowa jest możliwa? Czy warto poświęcić własne szczęście i życie na czekanie na coś, co nie wiemy kiedy nastanie? Czy życie w toksycznym związku można nazwać miłością? Czy należy korzystać z każdej nadarzając się chwili, by nie żałować niczego? W powieści znajdziesz jeszcze wiele innych pytań, na które musisz sobie odpowiedzieć Każdy z nas chociaż na moment powinien zatrzymać się i zastanowić się czy nasze życie nie stanowi powtórzenia historii naszych przodków, ponieważ każdy jest kowalem swojego losu i tylko od nas samych zależy co zrobimy ze swoim życiem.
Odkryjesz też kilka tajemnic rodzinnych i inaczej spojrzysz na życie bohaterów, którzy podjęli takie a nie inne decyzje.
Jeżeli lubisz powieści obyczajowe z wątkiem historycznym, to ta książka spodoba się tobie.
Jestem zauroczona tą powieścią i pełna podziwu dla autorki, że stworzyła coś tak fantastycznego. Niesamowicie zżyłam się z bohaterami tej powieści, mocno trzymając kciuki, by w końcu ich życie się ułożyło.
„Czasami w życiu trzeba dokonywać wyborów. Nie jest problemem wybrać pomiędzy dobrem i złem. Największą trudnością jest wybrać między dobrem a dobrem. I to w taki sposób, by nikogo nie skrzywdzić.”
Adela, Franciszek, Janek, Rachela, Joachim i Sabina byli przyjaciółmi. Nie ważne, że różnili się od siebie pochodzeniem, gdyż dla nich to nie miało znaczenia. Liczyło się to, że się przyjaźnią. Rodziły się między nimi miłosne historie i tak Adela z Franciszkiem pobrali się. Ale kiedy wybuchła wojna, ich życia diametralnie się zmieniły. Franciszek i Janek wyruszyli na front niepewni tego czy jeszcze tutaj wrócą. Rachela z matką pewnego dnia po prostu zniknęła i nikt nie wiedział czemu i dlaczego. A później ich życie toczyło się własnym torem. Nie mieli łatwego życia, zresztą Magdalena Witkiewicz doskonale oddaje klimat tego co się działo podczas wojny.
Ale oprócz tego, że poznajemy losy tych przyjaciół, przenosimy się w teraźniejszość, gdzie poznajemy losy wnuczki Adeli. Jej chłopak wyjeżdża do Stanów, by zarobić na ich dom, ale jakoś nie kwapi się do tego, by szybko powrócić. Justyna wciąż jest wierna i wciąż czeka, ale czy tak naprawdę ma na co?
Muszę przyznać, że powieść wciągnęła mnie już od pierwszych stron, wprost nie mogłam jej odłożyć na bok, za bardzo byłam ciekawa jak to wszystko się skończy. Mogłabym powiedzieć, że motywem przewodnim tej powieści jest czekanie. Czekanie na miłość swego życia pomimo wszystko, pomimo upływających lat i pomimo wiecznej niepewności. Stajemy się świadkami życia kobiet, które wierzą w siłę swojej miłości i nie są w stanie iść do przodu zapominając o niej. Adela wciąż wyczekuje swojego męża, który nie wrócił z wojny, natomiast Justyna wciąż wierzy, że jej chłopak w końcu do niej wróci z zagranicy. Paradoksalne jest to, że pomimo upływu lat Adela wciąż żyje nadzieją, zapominając, że prawdziwe życie toczy się tu i teraz, że zamiast żyć chwilą obecną, ona w pewnym sensie w pełni z tego nie korzysta. Ileż można czekać? Rok, dwa, ale aż pięćdziesiąt lat?
Wszystko wskazuje na to, że Justyna powiela błędy swojej babci. Niewiarygodne, że życie naszych przodków może mieć wpływ również i na nasze.
Historia ta pokazuje różne oblicza miłości w danej chwili. Uświadamia nam, że czasem trzeba sobie rozwiać złudzenia, pozwolić sercu iść na przód, a nie stać w miejscu. Na niektóre rzeczy nie mamy wpływu, a czas wciąż przesuwa się do przodu. Czy warto wciąż czekać, nie mając 100% pewności, że jest na co? Czy warto poświęcać własne życie i wciąż żyć przeszłością nie ciesząc się teraźniejszością? Czasem by to zrozumieć potrzebujemy jakiegoś znaku, co w przypadku tej powieści stanowi historia Adeli. Jak widać, niekiedy losy naszych przodków mogą stać się dla nas cenną lekcją życia.
„Bo życie ludzkie jest jak porcelanowe filiżanki. Kruche, delikatne. Po latach możemy spotkać się, niby jesteśmy tacy sami, a jednak rysy, którymi życie nas naznaczyło, mogą uczynić nas zupełnie innymi ludźmi. Tak jak spękania na filiżankach mogą narysować na nich zupełnie nowy wzór.”
Doskonała kreacja bohaterów, którzy byli dla mnie niczym prawdziwi. Nie są przerysowani, są sobą, popełniają błędy, ale któż z nas ich nie popełnia? Emocje biją od nich na kilometry. Czytając czułam jakąś cząstkę sentymentalną, opowieści o czasach wojennych trafiały w moje serce. Mogę powiedzieć, że odbyłam sentymentalną podróż w głąb polskiej historii. No i to pierwsza książka, w której pojawił się mój Wieluń, w którym mieszkam.
Pomimo dość sporej objętości, tę książkę pochłania się w mgnieniu oka. Kiedy pierwszy raz wzięłam ją w ręce pomyślałam sobie -sporo tych stron -, a kiedy w końcu dobrnęłam do końca stwierdziłam, że mogłoby być ich jeszcze drugie tyle.
Jak to jest, że w życiu żyjemy czasem złudzeniami? Wierzymy, że nasz ukochany choć wyjechał to wróci, nieważne, że miało to być pół roku, a przerodziło się już w dwa lata, bo my wciąż wierzymy, że wróci. Myślę, że ta powieść, może odmienić życie właśnie takich ludzi. Ludzi, którzy zamiast czerpać z życia garściami, wciąż dopowiadają sobie coś, czego w rzeczywistości nie ma. Powinniśmy umieć cieszyć się każdą chwilą, bo nigdy nie wiadomo ile nam ich pozostało.
"Jeszcze się kiedyś spotkamy" to niezwykła historia z niezwykłymi bohaterami, których życie nie oszczędzało. Historia o miłości i jej sile, o czekaniu oraz życiowych wyborach. Skuście się i wyruszcie w tę sentymentalną podróż, która być może odmieni wasze spojrzenie na jedną z najważniejszych kwestii – na życie. Gorąco polecam.
W tej książce mamy dwie równoległe historie. Pierwsza z nich to historia paczki przyjaciół, Adeli, Franciszka, Janka, Joachima, Racheli oraz Sabiny. Są to młodzi ludzie mieszkający w Grudziądzu, którzy przezywają swoje pierwsze miłości, snują marzenia i plany na przyszłość. Jednak na ich drodze pojawia się wojna. To ona powoduje, że ich świat wywraca się do góry nogami.
Druga historia to historia Justyny - wnuczki Adel. Poznajemy jak potoczyły się jej losy, oraz jej wielkiej miłości. Wolf (chłopak Justyny) wyjechał do Stanów jak twierdził by zarobić na lepszy byt w Polsce. Jednak jak zbierał na mieszkanie, to zdecydował, że lepszy był by dom i tak, z półrocznego wyjazdu zrobił się znacznie dłuższy. Jednak Justyna po kilku latach w małżeństwie przeżywa kryzys. Jednak wtedy poznaje historie życia swojej babci i dziadka, co trochę otwiera jej oczy.
Książkę dosłownie pochłonęłam. To moje pierwsze spotkanie z piórem Pani Magdaleny i zdecydowanie nie ostatnie. Historia napisana lekko, co sprawia, że czyta się ją bardzo przyjemnie. Mimo iż w książce są dwie historie równolegle to wszystko jest przejrzyste i łatwe w orientacji czyja obecnie historia jest opisywana.
Lecz wróćmy na chwilę do treści. Adela przeżywa swoją wielką miłość podczas wojny. Wychodzi za mąż, rodzi dziecko jednak los zabiera jej ukochanego na wojnę. Ona zostaje sama z matką i dzieckiem, i ciągle czeka na Franciszka.
Natomiast jej wnuczka- Justyna, ciągle czeka aż jej miłość wróci ze Stanów. Mimo, iż i przyjaciółka i matka próbowały przemówić jej do rozsądku, że może warto zakończyć ten związek i zacząć w końcu żyć. Ona upiera się przy swoim i z utęsknieniem czeka na powrót Wolfa.
Autorka wyraźnie chce nam ukazać, iż całe życie na coś bądź kogoś czekamy. Jedni na miłość inni na wakacje a jeszcze inni na odpowiedni moment. I tak ciągle gdzieś pędzimy przez nasze życie zawsze na coś czekając. A czasem warto zatrzymać się, choć na chwilę, przemyśleć, bądź posłuchać rady najbliższych i zastanowić się czy rzeczywiście warto jest na daną rzecz czekać?
Przepiękna książka. Czytałam ją na przemian słuchając dzięki akcji czytaj.pl. Nie raz przy historii Adel i Franciszka zakręciła mi się łza w oku. Ich historia jest bardzo smutna a zarazem przepiękna. No, ale nie chce Wam tu zbyt dużo zdradzić. Czy warto sięgnąć po tę książkę? Uważam, iż warto. A ja już nie mogę się doczekać aż sięgnę po kolejną książkę Pani Magdaleny Witkiewicz.
U mnie, zwolenniczki kryminałów i thrillerów, zadomowiła się chyba już na stałe powieściopisarka książek obyczajowych, Pani Magdalena Witkiewicz. Z przyjemnością sięgnęłam po jej kolejną książkę. Książkę pt. ,, Jeszcze się kiedyś spotkamy" czyta się lekko i przyjemnie, mimo że fabuła sięga czasów przedwojennych i czasów wybuchu i trwania II Wojny Światowej. W sumie to także smutna i wywołująca wiele refleksji opowieść. Piątka przyjaciół różnej narodowości, polskiej, niemieckiej i żydowskiej spędza ze sobą ogrom czasu. Razem przeżywają miłości i rozczarowania, wzloty i upadki, wspierają się i pomagają sobie. I wtedy wybucha wojna, które wywiera ogromny i dalekosiężny wpływ na ich życie. Czy ich przyjaźń ma szansę przetrwać? Jak potoczą się ich losy i jaki wpływ ich życie będzie miało na ich potomnych? Czy to prawda, że życie przodków ma wpływ na ukształtowanie życie aktualnych pokoleń? Czy miłość przetrwa wszystkie przeciwności? Czy przyjaciół faktycznie poznaje się w biedzie? Czy można wybaczyć zło, którego bohaterowie doświadczyli od znajomych? Czytajcie, naprawdę warto. Nigdy nie przepadałam za historią a obecnie coraz częściej sięgam po powieści w niej umiejscowione lub historią inspirowane.
Główni bohaterowie Adela, Franciszek, Janek, Rachela, Joachim i Sabina są przyjaciółmi. Czasy wojny wystawiają ich na próbę czasu.
Wtedy przyjaźń polsko-żydowsko-niemiecka była zakazana ale dla nich się to nie liczyło.
Adela zakochuje się w Franicszku i biorą ślub. Gdy pojawia się dziecko wojna zabiera Franciszka a Adela zostaje sama, czekając na jego powrót.
Książka przedstawia dwie perspektywy - to, co działo się u grupy przyjaciół w czasie wojny oraz to, co dzieje się w teraźniejszości u wnuczki Adeli, Justyny.
Justyna przeżywa kryzys małżeński i w tym czasie poznaje historię swojej babci i jej przyjaciół. Po wysłuchaniu historii babci, Justynę nachodzą różne życiowe refleksje.
Książki Magdaleny Witkiewicz zachwycają i przeprowadzają przez całą gamę różnych emocji.
Akcja książki toczy się dwutorowo. Dotyczy czasów wojny oraz nam współczesnych. Bardzo podobał mi się wątek dotyczący babci głównej bohaterki. Natomiast ona sama mnie nużyła i spodziewałam się trochę innego zakończenia.
Cudowna książka, opowiadająca o trudnej miłości w czasach II wojny światowej. Losy babci Adeli i jej wnuczki Justyny są bardzo podobne. Obie czekały na miłość swojego życia. I w obydwu przypadkach to miłość nie miała szans na przetwarzanie.
Wzruszająca opowieść o wojnie, miłości, czekaniu i życiu, które nie czeka, lecz upływa. Polecam, moja ocena to 6/6.
Maryla Jędrzejewska ma już siedemdziesiąt lat, ale dopiero teraz czerpie z życia pełnymi garściami. Można by się zastanowić, jak można czerpać z życia...
Nadeszła jesień i wszyscy myśleli, że w miasteczku chociaż przez chwilę będzie spokojnie. Tylko bibliotekarki, pani Frania oraz Franciszka, jak zawsze...
Przeczytane:2022-07-04, Ocena: 6, Przeczytałam,
„Są takie historie, które zostają w nas na zawsze.
Są takie osoby, których nigdy nie zapominamy.
Ja już nie czekam. Chwytam każdy dzień i się do niego uśmiecham. Wierzę, że będą w nim cudowne chwile”.
Połączenie przeszłości z teraźniejszością. Zwrócenie uwagi na to, jak bardzo jesteśmy podobni do naszych przodków. Jak często się zdarza, że mimo doświadczeń, wciąż popełniamy te same błędy, nawet na przestrzeni wielu pokoleń.
Babcia Adela 50 lat czekała na swoją miłość, która przez wojnę zniknęła jej z oczu. Kiedy jej wnuczka Justyna przeżywa kryzys w związku, postanawia opowiedzieć jej swoją historię. Historię, która być może zmieni jej spojrzenie na życie. Bo nie zawsze warto czekać, i nie zawsze czekanie zostanie wynagrodzone.
Najbardziej urzekło mnie uświadomienie przez autorkę ulotności czasu. Powinniśmy żyć tak, jakby każdy dzień miał być tym ostatnim. Często w swoim życiu czekamy nie wiadomo na co. A bo studia, bo praca, bo większe mieszkanie, więcej luksusowych dóbr. Często w tym biegu i gonitwie za lepszym jutrem zapominamy o dzisiaj i o osobach, które są obok nas i którym nie zależy na tym lepszym jutrze, ale na dobrym czasie tu i teraz właśnie z nami.
Lektura była dla mnie ogromną przyjemnością. Nie byłam w stanie oderwać się od tej historii aż do ostatniej strony. A później długo myślałam o tym, jaka to była bolesna, ale zarazem piękna historia. Żeby stworzyć tak przepiękną, a jednocześnie tak bardzo wiarygodną powieść potrzeba wiele siły, samozaparcia, rozeznania w temacie, ale i pomocy wielu osób. Autorka w tym przypadku zrobiła to po mistrzowsku, ale jak sama pisze w podziękowaniach, inspirację znalazła w swoim własnym życiu.
Ta książka otuliła mnie jak koc. Wywołała bardzo wiele emocji, ale była tak ciepła, życiowa i prawdziwa, że każda spędzona z nią minuta była jak podróż w czasie. Podróż w życie bohaterów do wojennych realiów.
Sami bohaterowie również byli bardzo dobrze wykreowani. Każda z postaci była przemyślana i nie zabrakło również czarnego charakteru, którego po prostu nie szło lubić. Niektóre zachowania bohaterów mnie denerwowały, że aż łapałam się za głowę, inne natomiast sprawiały, że na twarzy pojawiał się uśmiech.
Nie mogę napisać nic ponad to, że wszystko było po prostu na swoim miejscu. Jedyne, czego żałuję to to, że dopiero teraz zetknęłam się z twórczością autorki, bo widzę ile dobrego mnie ominęło.