Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania: 2017-04-26
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 328
Nie wiem czemu, ale bardzo upodobałam sobie tematykę zaniku pamięci - problemu z zapamiętywaniem bieżących wydarzeń oraz poukładaniu nieuporządkowanych wspomnień w jakiś znaczący ciąg. Może dlatego, że wszystkie książki oraz filmy, które dotychczas o "amnezji" poznałam, były przepełnione emocjami i tajemnicami? Przeczytawszy opis Jedynego wspomnienia Flory Banks" od razu nasunęła mi się na myśl fenomenalna komedia romantyczna "50 pierwszych randek" i już wiedziałam, że muszę tę powieść koniecznie ugościć w swoich progach.
Okładka opowieści o Florze jest odwzorowaniem bałaganu w głowie bohaterki oraz w jej życiu. Porozrywane fragmenty papieru zdają się być nawiązaniem do chaotycznych notatek dziewczyny, które pozwalają jej jako-tako żyć i nie zwariować. Dziewczyna od dziesiątego roku życia nie jest w stanie niczego nowego zapamiętać, aż do czasu pocałunku z pewnym chłopcem, który - na jej nieszczęście - wyjeżdża w siną dal, aż do Arktyki (czyżby nawiązanie do wcześniej wspomnianego filmu? W "50 pierwszych randkach" również był motyw mroźnej krainy, choć inny). Flora postanawia postawić wszystko na jedną kartę i wyruszyć za nim, za jedyną osobą, która podarowała jej coś tak swoiście dla niej ważnego...
"
Ten pocałunek nie tylko podarował Florze nowe wspomnienie, ale i nadzieję. Ta siedemnastoletnia dziewczyna jest niezwykle intrygującą i zaskakującą postacią - czytelnik nie może być pewny niczego z jej strony. Czytając "Jedyne wspomnienie..." czułam zagubienie Flory i autentycznie się o nią martwiłam. Czy poradzi sobie? Czy jej wiara w odzyskanie pamięci nie jest zbyt naiwna? A jeśli jej się nie powiedzie, czy porażka jej nie zniszczy? Choć to może nieco niewłaściwie, miałam nadzieję, że w przypadku złego obrotu spraw, Flora po prostu o przykrości zapomni, tak jak zapominała o banalnie prostych rzeczach - choćby żartach...
"Jedynie wspomnienie Flory Banks" jest książką osnutą wieloma sekretami, które czytelnik stopniowo wraz z bohaterką odkrywa. Jedne są mniej szokujące, inne bardziej - kilku rozwiązań zdołałam domyślić się sama, ale jedynym rozczarowaniem dla mnie było zakończenie powieści. Spodziewałam się wyjątkowego finału, a dostałam jedynie znośny koniec. Żałuję, że autorka nie do końca przemyślała zamknięcie opowieści, choć nie wątpię, że znajdą się osoby, którym przypadnie ono do gustu (młodszych czytelników może zadowolić).
Emily Barr stworzyła dającą do myślenia lekturę, która wspaniale ukazuje problem amnezji. Dzięki tej książce w przyjemny sposób uzupełniłam swoją wiedzę o "chorobie pamięci", o której - prawdę mówiąc - niewiele się współcześnie mówi. Pozycja o tej tematyce dla młodzieży to świetny pomysł i z całego serca polecam ją nastolatkom - bez wątpienia zakochają się w niej, zaprzyjaźnią z Florą i nabiorą odwagi.
Gdy Flora Banks miała dziesięć lat, w jej głowie wykryto guza, którego szczęśliwie udało się usunąć operacyjnie. Razem z guzem zniknęła jednak znaczna część jej pamięci, wobec czego dziewczyna cierpi na amnezję następczą: posiada wspomnienia sprzed choroby, ale nie jest w stanie zapamiętać niczego nowego. Osoby, obrazy i myśli siedzą w jej głowie przez kilka godzin, po czym wyparowują. Flora wypracowała sobie niezawodny system zapisywania notatek na małych karteczkach oraz na własnych rękach, który pomaga jej nie pogubić się w otaczającej ją rzeczywistości.
Pewnego dnia w życiu Flory następuje przełom: dziewczyna całuje się na plaży z chłopakiem i… wspomnienie o tym wydarzeniu pozostaje w jej głowie! Dziewczyna jest gotowa podążać za tym nowym wspomnieniem, które zaprowadzi ją w mroźne tereny norweskiego koła podbiegunowego, w które udaje się Drake. Na przekór własnym ograniczeniom, dziewczyna wyrusza w poszukiwanie chłopaka, któremu udało się poruszyć coś, co wydawało się niemożliwe do zmiany.
Z motywem utraty pamięci spotkałam się już kilka razy: pojawił się między innymi w książkowej historii Charlie i Silasa z Never Never oraz z ekranizacji Christophera Nolana pod tytułem Memento. O ile film z Guyem Pearce’em w roli głównej przypadł mi do gustu, koncepcja Never Never była niesamowicie dziurawa. Sięgając po Jedyne wspomnienie Flory Banks byłam bardzo ciekawa, jak ten motyw zostanie przedstawiony tym razem.
Warto zacząć od tego, że książka napisana jest w niezwykle specyficzny sposób, który jest ściśle związany z umysłem głównej bohaterki – w końcu to właśnie Flora prowadzi nas przez tą historię. Czytając, można odnieść wrażenie, że powieść jest podzielona na części. Składa się ona z pojedynczych obrazów przedstawiających wydarzenia z przedziału zaledwie kilku godzin, a w wielu z nich można dostrzec powtarzające się elementy takie jak przypominanie, kim jest główna bohaterka, gdzie się znajduje, co właśnie zamierzała zrobić, zanim w jej umyśle nastąpił pewnego rodzaju „reset”. Choć czytanie historii spisanej w ten sposób było miejscami frustrujące, to można było wczuć się w sytuację Flory, która musiała polegać na spisanych w biegu notatkach, aby wiedzieć, co się wokół niej dzieje.
Co do samej bohaterki, jedno jest pewne – jest ona co najmniej tak specyficzna i oryginalna, jak jej przypadłość. Mimo że książkę skończyłam czytać kilka dni temu, wciąż ciężko jest mi zdecydować, czy zdołałam Florę polubić, czy nie. Jej choroba kształtuje jej osobowość w wyjątkowy sposób, co czyni ją osobą niezwykłą i wyróżniającą się, jednak miejscami zachowanie tej bohaterki działało mi na nerwy. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że całe jej roztargnienie, częsta dezorientacja i swego rodzaju nieporadność wynikają z jej dolegliwości (oraz jeszcze jednego aspektu, którego nie mogę Wam zdradzić, a który wyjawiony zostaje pod koniec powieści), ale nie mogę zignorować małej iskierki irytacji, jaka pojawia się, gdy myślę o Florze.
Powieść rozpoczyna się z przytupem: od razu dostajemy na tacy intrygującą bohaterkę, zwrot akcji w postaci nowego wspomnienia, które jej umysł wydaje się zaskakująco zapamiętywać bez problemu, oraz – no właśnie – motyw podróży, czyli coś, na co czekałam z niecierpliwością. Nieczęsto zdarza mi się czytać opowieści, w których główną rolę odgrywa podróż, wobec czego byłam nastawiona niezwykle pozytywnie do wyprawy podejmowanej przez Florę. Mogła się ona stać tym bardziej wyjątkowa, że dziewczyna wyjeżdża w klimatyczne, mroźne okolice norweskiego Svalbardu. Okazało się jednak, że podróż nie będzie w tej książce motywem wiodącym, a jedynie dodatkiem pojawiającym się gdzieś na uboczu. Nie ukrywam, że byłam tym faktem nieco rozczarowana – wątek podróży do tak fascynującego miejsca został pokonany przez wątek miłosny, który odgrywa tutaj pierwszoplanową rolę. Wprawdzie dostajemy kilka opisów wyspy: wyprawy statkiem i spotkania z niedźwiedziami polarnymi, ale… czuję, że można było wycisnąć z tego motywu znacznie więcej.
Kiedy nowe wspomnienie Flory – wspomnienie jej pocałunku na plaży z chłopakiem o imieniu Drake, który później wyjeżdża na biegun północny – na stałe zagnieżdża się w jej umyśle, dziewczyna trzyma się go jak pijany słupa i jest ono pierwszą myślą, jaka jej towarzyszy, gdy po raz kolejny „budzi się” z amnezji. Zdanie „Całowałam się z Drakiem na plaży.” pojawia się więc w książce naprawdę OGROMNĄ ilość razy. Tym bardziej dziwnym i niezrozumiałym był dla mnie fakt, że to widmo pamiętnego wydarzenia, które zaprowadziło Florę aż w najbardziej odległy zakątek Ziemi, w jednym momencie zostało przez nią zanegowane i odrzucone. Wyglądało to po prostu tak, jakby dziewczyna w jednej chwili stwierdziła, że rzecz, w którą dotychczas wierzyła ze wszystkich sił, zwyczajnie nie miała miejsca, a ona cały czas się myliła. Nie wiem, dlaczego autorka w tak bezceremonialny sposób skreśliła wątek, który ciągnęła przez prawie trzysta stron, ale było to nieco rozczarowujące.
Do zdecydowanych zalet powieści należy jej końcówka, w której dostajemy szalenie ciekawy obraz psychologiczny bohaterów. I nie mam tu na myśli tylko samej Flory, ale również jej rodziców i osób, które się o nią troszczą. Poznajemy ich motywację i sekrety, a tym samym wszystkie tajemnice, które towarzyszyły nam podczas czytania, stają się jasne. Dla mnie, jako że interesuje mnie wszystko, co związane z psychiką człowieka, było to fantastyczne zakończenie książki. Żałuję jednak, że nie od początku było tak ciekawie.
Ogólnie rzecz biorąc Jedyne wspomnienie Flory Banks jest dobrą książką dla młodzieży. Nie uznałabym jej w żadnym stopniu za wybitną, jednak czytało mi się ją na tyle przyjemnie, że nie będę wspominać jej z niechęcią. Motyw amnezji został tu wykorzystany w interesujący sposób i nie mogę zarzucić autorce, (jak to było w przypadku Never Never), że nie miała pomysłu na jego użycie. Ta powieść ma swoje wady, jak i zalety, dlatego nie jestem pewna, czy z czystym sumieniem mogę ją polecić. Jako lekka lektura dla samej rozrywki – bardzo proszę. Jako coś ambitniejszego, co będziecie mogli wspominać wiele tygodni później – niekoniecznie.
booksofsouls.blogspot.com
Wszyscy myślą, że Lara wiedzie szczęśliwe życie w Kornwalii, u boku oddanego męża. W rzeczywistości jednak kobieta rozpaczliwie się nudzi. Kiedy dostaje...
Przeczytane:2024-10-01, Ocena: 3, Przeczytałam, Mam,
Okładka książki nie wyróżnia się niczym szczególnym. Mamy potarganą kartkę, na której wypisany jest tytuł historii. Biorąc udział wtedy w rozdaniu, intrygowała mnie treść, a nie szata graficzna... Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytacie kilka słów o autorce, a na drugim kilka polecajek. Stronice są kremowe, czcionka wystarczająca dla oka. Marginesy i odstępy między wersami zostały zachowane.
Jest to moje pierwsze spotkanie z autorką i chyba niestety, ale ostatnie... Nie przypadł mi do gustu styl, w jakim została napisana ta powieść. Wiem, że powinnam dać szansę autorce, bo ta pozycja musiała tak wyglądać, jednak nie czuję się zachęcona, by poznawać inne tytuły napisane przez panią Barr. Czyta się szybko, ale wcale nie jest lekko, a męcząco bym powiedziała. Wszystko przez powtórzenia, których jest tu mnóstwo i okej, jest to wytłumaczalne zachowaniem głównej bohaterki. Ale nie tego oczekiwałam. Myślałam o innej formie, a nie o ciągłych powtórzeniach. Było kilka scen, które męczyły jeszcze bardziej... Dlatego nie czuje się w ogóle zadowolona z lektury. Myślałam, że będzie to coś lepszego...
Bohaterów mamy tutaj kilku, ale żaden z nich nie zyskał mojej sympatii niestety. Wszyscy wydali mi się obcy, fałszywi, niegodni zaufania ani polubienia ich. Nie, że jestem jakaś wybredna, ale nie umiem podejść do osoby, która już na pierwszy rzut wydaje mi się nieszczera. Tutaj każda niemal z postaci cierpi, na swój sposób. Przeżywa. Flora jest najbardziej poszkodowana i okej, było mi jej szkoda. Nie móc niczego zapamiętać? To musi być okropne. Podziwiam ją mimo wszystko a odwagę porzucenia codziennego życia i wyruszenia w nieznane z problemami, jakie ma, czyli, że ciągle zapomina i cofa się do momentu, gdy była dzieckiem... A nie nastolatką. Wkurzało mnie to, że inni ludzie traktowali ją z pobłażaniem, litością. Irytowało mnie to naprawdę mocno, a rodzice bohaterki jeszcze mocniej działali mi na nerwy. Jej przyjaciółka, czy były chłopak Paige... Również nie zyskali mojej sympatii. Oczywiście każdy z nich jest dość dobrze wykreowany, mają swoje charaktery, różnią się od siebie... Niemniej jednak, mnie oni nie zachwycili...
Pomysł na książkę był niezły, ale coś poszło nie tak z wykonaniem. Szkoda, bo można by to przemyśleć i inaczej skonstruować całość. Przez liczne powtórzenia, śmiało książka liczyć by mogła podejrzewam, że co najmniej sto stron mniej. Może innych porwała, zaskoczyła, mnie jednak nużyła przez wzgląd na ciągłe czytanie tego samego... Trochę się zmienia, jak Flora podejmuje się wyzwania, gdzie przeżywa wiele i jeszcze tak wspaniałe rzeczy, że na moment zapominam o wadach pozycji i wciągam się w treść, do momentu, aż wszystko się posypie i zacznie od nowa.
Nie twierdzę, że jest to książka pozbawiona sensu i wartości. Autorka chwyciła się tematów relacji międzyludzkich, nie tylko pod kątem rodziny, ale i przyjaciół. Pokazała nam oblicza amnezji, która na trwało ściera bieżące wspomnienia, które z chwili na chwilę się tworzą. Dzięki jej bratu ta powieść nieco zyskuje, bo gdy pisze wiadomość do siostry, można z niej wiele wynieść, szkoda, że ucieka to z pamięci głównej bohaterki. Jest to też nieprzewidywalna opowieść, niewątpliwie o upartości Flory, która za wszelką cenę chce odzyskać swoje wspomnienia, lub zatrzymać te nowe. Bo jeżeli zapamiętała pocałunek na plaży z chłopakiem, to jeżeli go odnajdzie, on pomoże jej odmienić jej codzienne życie.
Reasumując uważam, że to lektura dobra dla młodszych czytelników, starsi mogą się okazać nieco zawiedzeni. Ja niekoniecznie jestem zadowolona, poprzez formę tej pozycji męczyłam się podczas czytania i to przeważyło szalę. Chciałabym jednak, żebyście dali szansę tej pozycji i sami wyrazili swoje zdanie o niej. A może jej lekturę macie już za sobą? Co o niej sądzicie?