„Kotom wszystko wolno”.
Andrzej Sapkowski
„Na początku był kot. Istota pod każdym względem - inteligencji, fizycznego piękna, wrodzonej tajemniczości i gracji poruszania się - absolutnie doskonała. Inne dokonania naszego Stwórcy, a zwłaszcza te przemieszczające się na dwóch nogach, uznać należy za wypadek przy pracy, prototyp co najwyżej”.
Jedenastu autorów, jedenaście różnych prób przeniknięcia odwiecznej kociej tajemnicy. Zebrane przez nas opowiadania reprezentują pełen asortyment gatunków współczesnej fantastyki od klasycznej science fiction poprzez fantasy, horror,
space operę, urban fantasy aż po groteskę. Niektórzy z autorów podejmują koci temat nieco przewrotnie, inni całkiem poważnie. W czułym uścisku JEDENASTU PAZURÓW każdy z czytelników znajdzie coś dla siebie: horror, że aż strach zgasić światło, literacką żonglerkę cytatami, socjologiczno-polityczną analizę wydarzeń ostatniego trzydziestolecia, inspirowaną komputerowymi grami kosmiczną bijatykę, anglosaską dystynkcję i skrzeczącą rzeczywistość.
O kotach pisano od wieków i dalej będzie się pisać, albowiem każde pokolenie próbuje na nowo rozwiązać fascynującą zagadkę kociej natury. Jak dotąd nikomu się nie udało, ale może kiedyś...?
Autorzy: Andrzej Sapkowski, Jaga Rydzewska, Łukasz Orbitowski, Mirosława Sedzikowska, Piotr Patykiewicz, Paweł Ciećwierz, Marcin Wełnicki, Witold Jabłoński, Artur Baniewicz, Donat Szyller, Marcin Przybyłek, Paweł Kempczyński
Mirosława Sędzikowska
Część z moich dziesięciu kotów była czarna, poruszałam się więc po mieszkaniu, spluwając przez lewe ramię i wysuwając dwa palce od uroku.
Paweł Ciećwierz
Gdybym był kotem, dałbym się głaskać cały dzień albo siedział na piecu.
Piotr Patykiewicz
Moje beztroskie dzieciństwo skończyło się, gdy zobaczyłem, jak mój pieszczoch, ten stary obłudnik wymiotuje mysim futerkiem.
Paweł Kempczyński
Adolf, kot mojej dziewczyny, miał jakieś siedem kilo żywej wagi i nienawidził mnie z całej głębi swojego kociego serca.
Łukasz Orbitowski
Koty... mam wrażenie, że obcuję z czymś świętym i przedwiecznym.
Wydawnictwo: SuperNowa
Data wydania: 2010-11-04
Kategoria: Rozrywka, humor
ISBN:
Liczba stron: 474
Antologie mają to do siebie, że – podobno – każdy znajdzie coś dla siebie. Ich tematyka jest niezwykle szeroka, w zależności od tego, do jakiego odbiorcy mają za zadanie trafić.
Antologia „Jedenaście pazurów” z dumą prezentuje jedenaście nazwisk znanych autorów – w tym samego Andrzeja Sapkowskiego, który napisał do tego zbioru przedmowę – próbujących swoich sił w utworach, których głównym bohaterem jest kot. Nigdy nie przepadałam za kotami, a poglądy, że przywiązują się do miejsca, a nie do człowieka i wiecznie chodzą własnymi ścieżkami, nie zachęcały do zawierania takich znajomości. Niektóre osoby w mojej rodzinie są dumnymi posiadaczami kotów, ale ich przedstawiciele w ogóle za mną nie przepadają. Uciekają w popłochu, gdy tylko zjawię się w mieszkaniu. Być może ma to dużo wspólnego z faktem, że ja lubię się do nich przytulać, a one do mnie nie. Cóż, sprawa do końca pozostanie niewyjaśniona.
Jedenaście tekstów w antologii przedstawia zarazem jedenaście sposobów widzenia oraz potraktowania kota, jako głównego bohatera tekstu literackiego. A są to teksty, trzeba przyznać, o bardzo szerokiej rozpiętości gatunkowej.
Uwagę zwraca również przedmowa Sapkowskiego, który, jak zawsze, wydaje się być doskonale przygotowany do referowanego tematu. Jego niepowtarzalność zarówno przytłacza, jak i przeraża.
Przyznam, że miałam chwilę zwątpienia po trzech pierwszych opowiadaniach.
O ile „Kot Szrekingera” to bardzo inteligentny tekst, który przedstawia życie i śmierć pewnej rodziny oczami dziecka przeinaczającego niektóre nazwy oraz potrafiącego robić rzeczy, o których dorosłym nawet się nie śniło, o tyle z resztą jest już różnie. Opowiadanie „Szczyt piramidy” jest jednym z najgorszych w tym zbiorze. Tak powykręcanej i przeinaczonej historii ludzi, kotów i dinozaurów jeszcze nie czytałam. „Kotik” nie jest tak niezwykły, jak można by się spodziewać, ale ma w sobie element zaskoczenia w postaci młodego człowieka, zamkniętego w więzieniu, który okazuje się mordercą. Jednak nie takim, jak sądzi policja. „Koszmar w Providence” Ł. Orbitowskiego czy „Paskudny dzień w mieście” również nie najgorzej się prezentują.
O dziwo, wszystkie teksty, które ograniczyły fantastykę, czy horror do minimum, albo udatnie wplotły je do tekstu, prezentują się znacznie lepiej niż te, w których przeważają te elementy.
Ostatnie opowiadanie zbioru jest tak apokaliptycznie bezsensowne, że aż trudno uwierzyć, że w ogóle mogło powstać.
Opowiadania są na różnym poziomie i podejmują różną tematykę. Stałym elementem, który je łączy – jest kot. Wielbiciele kotów, jeśli tylko do niego zajrzą, z pewnością znajdą tam coś dla siebie. Ciężko jest mi jednak cokolwiek polecić, ponieważ żadne z opowiadań w stu procentach nie trafiło w mój gust. Najbliżej do tego było chyba tekstowi „Paskudny dzień w mieście”.